Kroniki pradawnego mroku
tom 2
Przełożył Tomasz Piwowarczyk
Samica tura wynurzyła się niespodziewanie spośród gęstwiny drzew porastających przeciwległy brzeg strumienia.
Torak patrzył właśnie ku wierzbom, upstrzonym cętkami słonecznego światła, i nagle ją spostrzegł. Przewyższała wzrostem najwyższego mężczyznę. Potężnymi, zakrzywionymi rogami mogła bez trudu przebić niedźwiedzia. Jeśli zaatakuje, Torak będzie w opałach.
Pech chciał, że wiatr wiał w jej stronę. Chłopiec wstrzymał oddech, widząc, jak płaski, czarny pysk drgnął, gdy zwierzę chwyciło w nozdrza jego zapach. Turzyca parsknęła i zamiotła ziemię potężną racicą.
Z leśnego podszycia wyjrzało cielę i Torak poczuł ściskanie w żołądku. Tury to zazwyczaj łagodne stworzenia – pod warunkiem że nie mają akurat młodych.
Chłopiec bezszelestnie wycofał się w cień. Może uda mu się uniknąć ataku, jeżeli jej nie wystraszy.
Turzyca parsknęła ponownie, paprocie zatrzęsły się od wierzgnięć masywnego łba uzbrojonego w imponujące rogi. Najwyraźniej uznała w końcu, że Torak nie próbuje na nią polować, i osunęła się w błoto, aby się wytarzać.
Chłopiec powoli odetchnął.
Cielę ruszyło chwiejnym krokiem ku matce, pośliznęło się, kwiknęło i upadło. Turzyca podniosła głowę, nosem pomogła mu wstać, po czym powróciła do przerwanej przyjemności.
Torak, skulony za jałowcowym krzakiem, zastanawiał się, co począć. Wódz klanu, Fin–Kedinn, posłał go po wiązkę wierzbowej kory, którą wcześniej pozostawili w strumieniu, aby zmiękła. Chłopiec nie chciał wracać do obozu z pustymi rękami, choć na to, by dać się stratować turzycy, miał jeszcze mniejszą ochotę.
Postanowił zaczekać, aż zwierzę się oddali.
Był ciepły dzień, sam początek miesiąca Bez Mroku. Las stał ospale w słonecznym blasku. W koronach drzew rozbrzmiewały ptasie śpiewy, ciepły, południowo–wschodni wietrzyk niósł ze sobą woń kwiatów lipy. Serce Toraka przestało łomotać. Posłyszał gromadę dzwońców, myszkujących w leszczynowej gęstwinie w poszukiwaniu pożywienia i nawołujących się nawzajem. Zobaczył żmiję wygrzewającą się na kamieniu. Próbował skupić na tym wszystkim myśli, które – jak zazwyczaj w takich chwilach – popłynęły mimo woli ku Wilkowi.
Wilk musiał być już teraz niemal dorosły, choć kiedy Torak go spotkał, był zaledwie szczeniakiem, który podskakiwał...
renfri73