6.Sprawa Alkibiadesa.pdf

(789 KB) Pobierz
Aby rozpocząć lekturę,
kliknij na taki przycisk
,
który da ci pełny dostęp do spisu treści książki.
Jeśli chcesz połączyć się z Portem Wydawniczym
LITERATURA.NET.PL
kliknij na logo poniżej.
ALEKSANDER KRAWCZUK
SPRAWA
ALKIBIADESA
2
Tower Press 2000
Copyright by Tower Press, Gdańsk 2000
3
Ateńczycy o Alkibiadesie:
– Powiedzcie najpierw, co myślicie o Alkibiadesie. Bo miasto z trudem na sąd się zbywa!
– A jakież ma zdanie o nim?
Jakie? Tęskni, nienawidzi, pragnie mieć go u siebie!
Ja gardzę obywatelem, który pomóc ojczyźnie nieskory, szkodzić zaś jej chętny. Gdy cho-
dzi o własną korzyść, pomysłów mu nie brak; gdy o dobro państwa, staje bezradny.
– Ja zaś sądzę, że przede wszystkim nie wolno wychowywać lwa w mieście. A skoro już
wyrósł tutaj, trzeba mu służyć
(Arystofanes: „Żaby”)
Alkabiades o sobie:
– Właśnie wobec tego jednego jedynego człowieka doznaję uczucia, o które nikt by mnie
nie posądził: uczucia wstydu. Tak, wstydzę się tylko Sokratesa. Bo wiem doskonale, że kiedy
mnie poucza, jak powinienem postępować, nie potrafię odeprzeć jego argumentów. Ale wiem
równie dobrze, że skoro od niego odejdę, to znowu przyjmę chętnie wszystkie godności, któ-
rymi lud mine obdarza. Gdy więc po tym spotykam Sokratesa, wstyd mnie ogarnia, bo prze-
cież zgodziłem się z nim, że zbyt wiele we mnie niedostatków, bym mógł się zajmować
sprawami państwa
(Platon: „Uczta”)
4
TROJA I WYSPA MELOS
Po zdobyciu Troi zwycięzcy wymordowali wszystkich mężczyzn, kobiety zaś i dzieci po-
gnali w niewolę. Także Andromachę, jeszcze tak niedawno szczęśliwą żonę Hektora, naj-
dzielniejszego z Troja. On sam widział jasno, że miasto musi kiedyś upaść. Toteż nie ukrywał
trwożnych myśli, gdy po raz ostatni rozmawiał z Andromachą.
Spotkał żonę, biegnącą mu naprzeciw, już przy Skajskiej Bramie; bo tędy zamierzał wyjść
z Troi na równinę, gdzie bitwa wciąż wrzała. Za panią szła dziewczyna; niosła na ręku dziec-
ko jeszcze maleńkie, ukochanego syna Hektorowego. Sam ojciec zwał go Skamandriosem,
ale wszyscy inni dawali mu imię Astyanaksa, czyli Pana Miasta, bo Hektor najmężniej bronił
Ilionu. Uśmiechnął się ojciec; słowem nie przemówił, tylko patrzył na synka. Andromacha
płacząc stanęła przy mężu. Za rękę mocno go ujęła i rzekła:
– Najdroższy, zgubi cię twoja odwaga! I nie litujesz się ani nad synkiem maleńkim, ani
nade mną nieszczęsną, co wnet będę wdową po tobie! Bo już niedługo zabiją cię Achajowie,
kiedy wszyscy razem rzucą się hurmą. A dla mnie lepiej byłoby pod ziemię się zapaść, gdy
ciebie nie stanie! Bo wtedy znikąd mi już pociechy, tylko same cierpienia. Nie mam już ani
ojca, ani pani matki. Mojego ojca zabił boski Achilles, kiedy zburzył piękne miasto Kilików,
Tebę o wysokich wieżach. Zabił Eetiona, ale zbroi z niego nie ściągnął, bo lękał się w swoim
sercu to uczynić. Więc spalił go razem z orężem pięknie kowanym, i jeszcze mogiłę mu usy-
pał; a wokół niej nimfy górskie, córki Zeusa, zasadziły wiązy. Siedmiu zaś moich braci, com
ich miała w domu, wszyscy w jednym dniu poszli do Hadesu. Zabił ich szybkonogi, boski
Achilles, kiedy byli przy powolnych krowach i białych owcach. A matkę moją, co królowała
u stóp lesistego Plakosu, aż tutaj przyprowadził, razem z całą zdobyczą. Uwolnił ją później,
kiedy wziął okup ogromny, ale potem w domu swego ojca zginęła ona od strzały Artemidy
łuczniczki. Więc ty, Hektorze, jesteś mi teraz i ojcem, i matką, i bratem, tyś moim miłym mę-
żem! Zlituj się, zostań tutaj, na wieży, żebyś syna sierotą nie uczynił, a żony wdową! Odpo-
wiedział jej na to Hektor o lśniącym hełmie:
– I ja troskam się o to wszystko, moja żono. Ale wstydziłbym się bardzo i Troja, i Troja-
nek w długich sukniach, gdybym jak tchórz bitwy unikał. Tego mi serce nie pozwoli, bo zaw-
sze dzielnie walczyłem w pierwszym szeregu Troja; tak bronię wielkiej sławy i ojca, i mojej
własnej. Dobrze jednak wiem, w sercu i w duszy, że przyjdzie dzień, w którym zginie święte
Illion, i lud Priama, i sam Priam włócznik niezrównany! Lecz nie tyle boleję nad Trojanami,
nad Hekabą i królem Priamem, i nie nad braćmi, choć wielu ich, i to dzielnych, legnie w ku-
rzawie – ile właśnie nad tobą! Weźmie cię, łzami zalaną, któryś z Achajów w spiż zakutych, i
będzie to ostatni dzień twojej wolności. Będziesz żyła gdzieś w Argos, tkając dla swej pani.
Wodę będziesz nosiła ze źródła, niechętnie, lecz zmusi cię los twardy. A może powie ktoś
wówczas, widząc łzy twoje: oto żona Hektora, co był najwaleczniejszy ze wszystkich Troja,
kiedy o Ilion wojowano! Tak właśnie może ktoś powie. A w tobie ból znowu odżyje, że nie
masz już męża dzielnego, który z niewoli mógłby cię wyrwać. Lecz mnie niech ziemia grobu
wpierw przykryje, nim krzyk twój miałbym usłyszeć, kiedy wlec cię będą!
Tak powiedział i ręce wyciągnął do synka. Ale dziecko przytuliło się mocno do piersi pia-
stunki i zaczęło płakać; przestraszył je widok ojca – spiżowy hełm i kita z końskich włosów,
co groźnie się chwiała na szczycie. Roześmiał się miły ojciec i matka. Zaraz więc Hektor
zdjął hełm z głowy i położył go na ziemi; ucałował synka i na ręku podrzucił, a potem tak się
modlił do Zeusa i bogów:
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin