Eleonora Ratkiewicz
PARADOKSYMŁODSZEGOPATRIARCHY
Przełożyła Ewa Białołęcka
Spis treści:
1. Nauczyciel mego nauczyciela
2. Przyjaciel mego wroga
3. Wasal mego wasala
4. Uczeń mego ucznia
Wszystkim uczniom,
ilu ich było, jest i będzie –
z wdzięcznością i szczerym szacunkiem.
1.
NAUCZYCIEL MEGO NAUCZYCIELA
Wszystko co dobre kiedyś się kończy. Na przykład świeże, niezapleśniałe resztki. Jałmużna rzucona przez pucołowatego niedorostka, który postanowił pochwalić się niesłychaną szczodrobliwością przed swoją pierwszą kobietą. Albo znajdzie się na śmietniku parę sfatygowanych sandałów – świetne to były sandały, pamiętam. Wszystko dobre kiedyś się kończy.
Kiedy nauczyciel Dajr wyciągnął mnie z tego samego śmietnika i zawlókł do szkoły, do darmowego żarcia, byłem na mur przekonany, że to się bardzo szybko skończy. Nie kończyło się... A kiedy już mistrz Dajr zaczął mnie uczyć jak porządnie, prawdziwie walczyć, tym bardziej byłem przekonany, że wkrótce mu się znudzi nowa zabawka. Na pewno się znudzi. I znów się pomyliłem. Kładę się spać – wszystko na miejscu, rano otwieram oczy – nic się nie zmieniło, nie ubyło. Minął rok, mija drugi – a to się nie kończy. Gdzie tam – mistrz mnie z czasem nawet usynowił! Wszak się nie godzi, by najlepszy uczeń, aspirujący do miana mistrza, ozdoba i chluba szkoły, paradował zaledwie z ksywką, obywając się bez rodowego nazwiska. Kiedy sam zacznę własnych uczniów tresować, nawet mi się przyda.
To nieprawda, że do dobrego szybko się przyzwyczajasz. Mnie zajęło to masę czasu. Całe lata. Ale wreszcie przywykłem. Zmiękłem. Straciłem czujność. Uwierzyłem... Zbyt długo dobre się nie kończyło.
Aż do dnia, kiedy w naszej szkole pojawił się szlachetnie urodzony Majon Thia.
Mistrz Dajr, w przeciwieństwie do innych nauczycieli, nie zabiegał o zamożnych uczniów. Mógł sobie na to pozwolić – szkołę utrzymywano z królewskiej szkatuły. Niepojęte, co mogło skłonić mistrza do przyjęcia tego zepsutego, rozpieszczonego, wychuchanego aroganta. Tym bardziej, że miał już piętnaście lat, więc nieco późno zaczynał nauki.
Znielubiłem Thia od pierwszego dnia, od pierwszej minuty, lecz swoją niechęć starannie ukryłem. Thia – co innego. Od samego początku zadzierał nos ponad czubki sosen, a kiedy życzliwi wyjaśnili mu szczegółowo, kim jestem, kim...
renfri73