LUPUS 26-30.pdf

(836 KB) Pobierz
Rozdział 26
Ana
Nie liczyłam, które to już piwo trzymam w mojej dłoni. Czułam się
świetnie,
zdecydowanie
lepiej niż zanim tu przyjechałam. Jednak Will miał rację, potrzebowałam towarzystwa.
Szczególnie z dużą dawką alkoholu. Procenty w organizmie pomogły mi zapomnieć i znieczulić
dzisiejszy dzień. Mój mózg funkcjonował teraz zupełnie inaczej, zmieniając mnie w zupełnie
inną osobę. Spojrzałam na również wstawioną Alex, starającą się zamówić pizze. Wsłuchałam się
w jej rozmowę:
-Jak to nie macie pizzy?! Przecież jesteście pi… a jednak macie. Przepraszam mój błąd,
musiałam
źle
zrozumieć… Jaka pizza? Hmmm… dobra. Jestem otwarta na wasze propozycję. Ile?
W sumie to nie jestem jakaś bardzo głodna… niech będzie pięć. Adres…- tu spojrzała na Zoe,
szukającą swojej magicznej różdżki, czy jakoś tak. Nie pamiętam.-Kochanie! Gdzie my
mieszkamy?!- Zoe przerwała na chwilę poszukiwania, po czym chichocząc powiedziała
prawidłowy adres. Alex starała się wszystko powtórzyć przez telefon.- Tak więc… nara.-w taki
oto sposób zakończyła konwersację. Wyglądała na bardzo dumną ze swojego osiągnięcia.
Uśmiechnęłam się na ten widok.
Podeszłam krzywo do kanapy, po czym usiadłam ciężko na jej fragmencie. Zoe znalazła swój
kolorowy kijek z dziwną pajęczyną na końcu i podbiegła do mnie. Coś tak czułam,
że
będzie go
chciała wykorzystać przeciwko mnie.
-Pokarz mi swój pępek.-to nawet nie brzmiało jak prośba, a raczej jak rozkaz. Grzecznie
podwinęłam fragment bluzki. Zadowolona Zoe przyłożyła do mojej skóry zimny przedmiot.
Zaczęła zataczać koliste ruchy wokół mojej pępka. Wyglądało to dosyć komicznie. Alex
nieprzejęta tym rytuałem poinformowała nas,
że
idzie do monopolowego po kilka dodatkowych
puszek piwa, bo jej zapas się skończył. Odpowiedziałam pozytywnym kiwnięciem głowy.
Zaczęłam przypuszczać,
że
ta impreza dopiero się rozkręca.
-Nie ruszaj się, zakłócasz aurę.- zganiła mnie ciemnoskóra dziewczyna. Zaciekawiona jej
czynnością spytałam.
-Czy mam się obawiać jakieś klątwy w najbliższym czasie?
-Aktualnie staram się połączyć z twoją linią
życia.
Blizna po pępowinie jest najbardziej
nasyconym aurą miejscem u człowieka. Można powiedzieć,
że
jest to trochę jak
łącze
internetowe, a ja właśnie sprawdzam twój profil.
Nie wiedziałam zbytnio jak zareagować na tą wiadomość. Z jednej strony byłam ciekawa co
tam może znaleźć, a z drugiej czułam lekki niepokój. Zlekceważyłam to ostatnie i pozwoliłam
jej kontynuować. Po setnym już obrocie zauważyłam,
że
jej mimika twarzy zmienia się. Na czole
pojawiły się widoczne zmarszczki, a na ustach widniał grymas. Mimo mocno zaciśniętych oczu,
widziałam jak gałki ruszają się szybko pod powiekami. Nie czułam kiedy przestałam oddychać, a
zamiast to niecierpliwie czekałam na jej kolejną reakcję.
Wypuściłam wstrzymywane powietrze z płuc, gdy tamta odskoczyła jak poparzona od mojego
brzucha. Była cała spocona, a jej szeroko otwarte oczy wpatrywały się we mnie z wymalowanym
strachem. Mimo spożytej wcześniej dużej ilości alkoholu, nagle poczułam jak trzeźwieje.
Podniosłam się z oparcia, starając się podejść do Zoe. Nie protestowała, gdy przed nią uklękłam.
Zamiast krzyku, którego się spodziewałam, dziewczyny chwyciła mnie obiema rękami za szyję i
przytuliła do siebie. Czułam jak jej gorące
łzy
moczą mi ramię. Nie chciała mnie puścić, zamiast
to cichutko szlochała powtarzając w kółko to samo pytanie.
-Co on ci zrobił?
xxx
Alex nie zastała mnie już w swoim mieszkaniu. Wyszłam po tamtej dziwnej akcji. Tłumaczyłam
sobie wszystko tym,
że
Zoe jest po prostu ostro stuknięta. Nie mogłam jednak wyrzucić z
pamięci jej ostatnich słów. Kogo miała na myśli mówiąc on i czemu ta osoba miała mi coś zrobić?
Zoe nie chciała niczego mi wytłumaczyć, a zamiast to pocieszała mnie mówiąc,
że
wszystko się
ułoży. Jej słowa brzmiały jednak zbyt fałszywie. Nie mogłam wytrzymać tego dziwnego napięcia,
które powstało w tamtym salonie, więc postanowiłam po prostu wyjść. Dziewczyna mnie nie
zatrzymywała. Zostałam sama i roztrzęsiona już kolejny raz. Szłam przed siebie nie martwiąc się
o kierunek. To moje nogi tworzyły teraz nowy szlak. Nadal lekko pijana skręciłam w kolejną
uliczkę. Chciałam wydostać się z tego przeklętego osiedla. Zaczęłam tęsknić za ciepłym
łóżkiem.
Niestety do niego miałam jeszcze daleką drogę.
Szłam już sporo czasu. Udało mi się mniej więcej opuścić oświetlone miasto. W zamian
znalazłam się na drodze otoczonej przez ciemny las. Pamiętałam tą trasę dokładnie, jechałam
nią jeszcze wczoraj. Wróciłam myślami do nieszczęśliwego wypadku. Obrazy przedstawiające
nieprzytomnego Gerarda kumulowały się w mojej głowie. Chciałam wiedzieć jak się teraz czuje.
Nie miałam przy sobie tak przydatnego urządzenia jak telefon, który zapewnie pomógłby mi
dowiedzieć się czegoś więcej na ten temat. Mijałam kolejne drzewa. Byłam zaskoczona jak mało
samochodów tędy przejeżdża. Choć może to i lepiej. Nie chciałam dziś jeszcze spotkać jakiegoś
zboczonego psychopaty. Jeden mi wystarczy.
Jak na ciepły poranek noc już była dosyć chłodna. Zaczęłam powoli pocierać swoje ręce. Ten
plan ucieczki nie był najlepszym pomysłem… ale jak zauważyłam ja nigdy nie mam najlepszych
pomysłów. Całkowicie wykończona poruszałam się niczym zombi. Alkohol juz całkowicie
wyparował, a ja czułam jak mój nos robi się czerwony od zimna. Ku mojemu zaskoczeniu
dostrzegłam w oddali czarne auto. Trzęsąc się jak cziłała doczłapałam do jeepa. Wyglądał tak
samo jak po wypadku. Na siedzeniu pasażera mogłam dostrzec zaschnięte
ślady
krwi. Mocne
światło
księżyca pozwalało mi na dosyć dobry widok.
Wyciągnęłam wielką bluzę wielkoluda i założyłam ją na siebie. Od razu poczułam się lepiej,
mogłam wyczuć jego zapach na czarnym materiale. Chciałam poszukać jakiegoś jedzenia, gdy
poczułam pod stopą twardy przedmiot. Schyliłam się i odkryłam,
że
to telefon Gerarda. Nawet
nie pamiętałam kiedy go wypuściłam z dłoni. Włączyłam mały ekran i spojrzałam na wyświetlacz.
Ciekawość wzięła górę i nacisnęłam ikonę o nazwie wiadomości. Od razu pokazał się komunikat o
podanie hasła.
-Sprytne.-mruknęłam pod nosem. Zero zdjęć, czy choćby głupich gier. Tylko dostępne kilka
numerów telefonu. Trochę ubogo jak na dorosłego mężczyznę.
Nie chcąc stać jak ostatnia idiotka obok rozwalonego auta, usiadłam po drugiej stronie na
miejscu pasażera. Skuliłam się w kłębek zakrywając nogi ciepłą bluzą. Znów włączyłam jego
telefon. wybrałam połączenia i zadzwoniłam. Jack odebrał tym razem trochę później.
-Tak?- zapytał zapewne wiedząc,
że
to ja.
-To ja Ana.- i tak musiałam wypowiedzieć te słowa.- Potrzebuję podwózki.- nie chciałam
dokładniej relacjonować dlaczego.
-Myślę,
że
pomyliłaś numery. to nie ten na taksówkę.- mimo sarkazmu, była to ciepła
odpowiedź.
-Wiem, ale za taksówkę zabulę więcej.
Głos po drugiej stronie się zaśmiał.
-Żebyś się nie zdziwiła.- przerwał na moment. W tle usłyszałam inny głos, kobiecy.- To gdzie
mam po panią przyjechać?
Byłam w lekkim szoku,
że
tak szybko się na to zgodził. Przyszykowałam się na dłuższą rozmowę,
a nawet wymyśliłam sensowne argumenty za.
-Aktualnie siedzę w czarnym Jeepie Gerarda…
-Co?!-przerwał mi. Mogłam spokojnie przewidzieć,
że łapię
się teraz za głowę.- Dobra, zaraz
tam będę.- myślałam,
że
się wyłączy, gdy na koniec dodał.-Przyjadę z koleżanką mam nadzieję,
że
się nie obrazisz…
xxx
Spokojny mrok rozjaśniły dwie smugi
światła.
Zakryłam oślepione oczy. Spory pojazd zatrzymał
się blisko mnie. Nikt nie wyszedł, więc sama otworzyłam drzwi od strony pasażera. Jak się
spodziewałam przy kierownicy siedział Jack. Jego zmęczona twarz wyrażała wszystko. Nie
zamieniając ze sobą
żadnego
słowa, wsiadłam cichutko do
środka.
Samochód od razu odjechał.
Przytuliłam się plecami do siedzenia, chciałam przymknąć na chwilę oczy i uspokoić organizm.
Jednak kątem oka przyuważyłam dziwny cień. Zwróciłam swe spojrzenie ku wewnętrznemu
lusterku. Wstrzymałam powietrze w płucach, gdy zauważyłam nową parę oczu wpatrującą się
prosto we mnie. Podskoczyłam przestraszona na co zareagował Jack.
-Przecież wspominałem,
że
przyjadę ze znajomą. Ta cicha z tyłu to Ewa.- Tu machnął ręką w
kierunku dziewczyny. Z tylnej części auta wyłoniła się szczupła ręka. Odpowiedziałam słabym
uściskiem, moje serce nadal waliło jak oszalałe. Chciałam się przedstawić, lecz przy dokładnym
przyjrzeniu się jej twarzy rozpoznałam rudowłosą piękność. Szok zmieszany z gniewem nie
pozwolił mi na wypowiedzenie jakichkolwiek słów. Niczym młode pisklę patrzyłam na Ewe z
otwartymi ustami. Odpowiedziała zmieszanym uśmiechem, a ja z niewiadomych przyczyn
zaczęłam interesować się nocą za oknem. Niezręczna podróż trwała w milczeniu do momentu, aż
rudowłosa dziewczyna zapytała obrzydliwie, słodkim głosem.
-Może masz ochotę się czegoś napić?
Z całego serca chciałam odmówić, lecz wypity wcześniej alkohol wysuszył mnie całkowicie od
środka.
Nie odwracając głowy odpowiedziałam ciche „Tak”. Ponownie ujrzałam jej dłoń, tym
razem trzymającą bezbarwny płyn. Woda była tym czego teraz potrzebowałam. chwyciłam małą
butelkę, po czym wypiłam wszystko na raz. Puste opakowanie zatrzymałam w rękach.
Postanowiłam podjąć się kolejnej próby zapadnięcia, w krótką drzemkę. Niestety myśl,
że
siedzi za mną „bliska” znajoma nie tylko Jacka, ale i Gerarda nie dawała mi spokoju. By pomóc
sobie w opanowaniu emocji, poprosiłam kierowcę o włączenie radia. Po sekundzie do moich uszu
dotarł dźwięk delikatnej melodii jazzowej. Przyjemny odgłos instrumentów
łagodził
moje nerwy.
-Proszę przełącz to nieznośne brzęczenie.- Głos za moimi plecami, przerwał chwilę relaksu.-
Wszystko byle nie to.- Kapryśna księżniczka zabrała głos.
Jack zdziwiony jej reakcją
ściszył
muzykę.
-Co ci nie pasuję w tym gatunku?- zapytał Ewę.
-Po prostu mnie irytuje.- Jego grymas wskazywał na to,
że
ta odpowiedź nie do końca go
usatysfakcjonowała. Nie postanowił tego nadal drążyć i posłusznie zmienił stację. Tym razem
zamiast muzyki, usłyszałam ciepły głos mężczyzny, czytającego fragment książki. Nie znałam jej,
lecz chętnie wsłuchałam się ciekawą opowieść o utraconej miłości. Historia opowiadała o
starszym już mężczyźnie, który za czasów młodości w wojsku poznał kobietę swojego
życia.
Niestety dalsze losy bohatera sprawiły,
że
kontakt między nimi się urwał. Mimo to postanawia ją
odszukać.
Fascynująca historia zainteresowała mnie do tego stopnia,
że
niecierpliwie czekałam na
kolejne rozdziały. Przy scenie, w której główny bohater wspomina ich pierwsze spotkanie, radio
znów zmieniło stację. Zirytowana chciałam zabrać głos, jednak to Ewa mnie uprzedziła.
-Serio, w takim momencie?!- To chyba był pierwszy raz, gdy chciałam się z nią w czymś zgodzić.
Jack nie miał zamiaru odpowiedzieć, a zamiast to podgłośnił piosenkę, która aktualnie leciała.
Temat został zamknięty, a ja zauważyłam,
że
mój poziom zmęczenia dotarł do maksimum.
Ostatnie co pamiętam przed snem to słowa piosenki:
„…That’s the price you pay

Leave behind your heart and cast away

Just another product of today

Rather be the hunter than the prey…”
*Imagine Dragons - Natural
Rozdział 27
Gerard
Czekałem niecierpliwie na samochód. Zapaliłem papierosa, którego udało mi się ukraść z
kieszeni kurtki Jacka. Znajomy smak tytoniu w ustach był tym czego potrzebowałem.
Zaciągnąłem się porządnie i przetrzymałem dym w płucach. Minęło kilka dobrych sekund zanim
go wypuściłem. Biało-szara para uniosła się wokół mojej twarzy. Ta chwila relaksu była zbyt
krótka, a pojedynczy papieros nie przyniósł mi zbytniej ulgi. wyrzuciłem zbytek i wróciłem do
ciepłego mieszkania. Na kanapie w salonie leżał obżarty sierściuch. Oczywiście nie zareagował
na moją obecność. Usiadłem obok małego, puchatego niewdzięcznika. Nie pytając się o jego
zgodę podniosłem dwukolorową kulkę, po czym usadowiłem na moich kolanach. Kot nie wyglądał
na zadowolonego z takiego obrotu sprawy, jednak zbytnio nie protestował. Zanurzyłem swoją
masywną dłoń w gładkiej sierści zwierzęcia. Od razu poczułem wibracje, oraz towarzyszący
temu dźwięk mruczenia. Zadowolony z tej reakcji oparłem głowę o kanapę i zamknąłem oczy.
Kot okazał się przyjemniejszą formą relaksu od narkotykowego tytoniu.
Przy akompaniamencie mruczenia zapadłem w krótką drzemkę. Jednak nie jestem pewien, czy
była ona dobrym pomysłem.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin