Natalie Anderson, Abby Green - Kobiety i skandale, Zamek na sycylii.pdf

(1296 KB) Pobierz
Natalie Anderson
Kobiety i skandale
Tłumaczenie:
Anna Dobrzańska-Gadowska
ROZDZIAŁ PIERWSZY
– Nie wiecie, gdzie jest? – król Giorgos Nicolaides gniewnym
spojrzeniem zmierzył szefa ochrony. – Jak to możliwe?
Mężczyzna nerwowo przestąpił z nogi na nogę i odchrząknął.
– Cały nasz zespół już nad tym pracuje, wasza wysokość.
– Już?! – Giorgos, zazwyczaj tak opanowany, że ludzie
zupełnie serio podejrzewali, że w żyłach ma lód zamiast krwi,
tym razem prawie stracił cierpliwość. – Nikt nie widział
księżniczki Eleni od rana, a ty mówisz mi, że już pracujecie nad
sytuacją?!
Od rana minęło wiele godzin. Był już wieczór, powoli robiło
się ciemno.
– Pojechała do szpitala, ale nie pojawiła się na oddziale, który
zwykle odwiedza.
Giorgos z największym trudem powstrzymał instynktowną
reakcję, by wybiec z pałacu i zacząć przeczesywać ulice
w poszukiwaniu siostry.
Oddychaj, powiedział sobie. Myśl. Oszacuj ryzyko.
– Więc dokąd pojechała? – zapytał.
Stojący przed nim mężczyzna pobladł.
– Pracujemy nad tym, wasza wysokość.
– Zakładam, że przejrzeliście zapis z kamer, tak? – Giorgos
zacisnął pięści w ataku bezsilnej wściekłości.
Dlaczego starannie dobrani ochroniarze, żołnierze elitarnej
jednostki, tak długo zwlekali z przekazaniem mu informacji?
Było to nie do przyjęcia.
– Natychmiast zwolnić jej osobistego ochroniarza – warknął. –
Oczywiście po tym, jak ją znajdziecie.
– Tak jest.
Szef ochrony pośpiesznie opuścił pokój, lecz Giorgos nie
znalazł żadnej pociechy w świadomości, że po opanowaniu
sytuacji na jego rozkaz poleci co najmniej parę głów.
W tej chwili potrzebował wszystkich swoich ludzi, nie miał
bowiem cienia wątpliwości, że Eleni została porwana. Musiał ją
odzyskać. I to szybko.
– Wasza wysokość…
Giorgos odwrócił się gwałtownie. W progu stał żołnierz,
którego wyraz oczu sprawił, że serce podskoczyło mu do
gardła.
Wiedział, że jego ludzie wielokrotnie mieli okazję zetknąć się
ze śmiercią nie tylko w czasie wojny, ale także w trakcie
operacji ratunkowych po wypadkach i katastrofach. Człowiek,
który teraz stał przed nim, doświadczył całej gamy ludzkich
tragedii, lecz wahanie, z jakim na niego patrzył…
– Co się stało?
– Odczyt z jednej z ulicznych kamer pokazuje…
– Co? – Giorgos gestem wskazał laptop, który trzymał
żołnierz. – Puść mi nagranie!
Obraz był zamglony i ziarnisty, lecz tożsamość uchwyconej
przez kamerę kobiety nie pozostawiała żadnych wątpliwości.
Giorgos patrzył, jak jego młodsza siostra u boku wysokiego
mężczyzny oddala się od szpitala w kierunku samochodu
zaparkowanego w bocznej uliczce.
Wsiadła i spokojnie zaczekała, aż jej towarzysz zajmie miejsce
za kierownicą. Samochód ruszył i zniknął za rogiem.
Nikt nie groził Eleni bronią. Mężczyzna, którego profil przez
sekundę mignął na taśmie, lekko się uśmiechał.
Po plecach Giorgosa przemknął lodowaty dreszcz. Jego
siostra pojechała z tamtym z własnej, nieprzymuszonej woli.
Uciekła tego samego wieczoru, kiedy jej wysoko urodzony
narzeczony miał przylecieć, by się z nią spotkać. Giorgosowi
wystarczyło jedno spojrzenie, by się zorientować, że jego
siostra wpakowała się w poważne kłopoty.
Drań szedł wyprostowany, z dumnie podniesioną głową,
niczego się nie obawiając. Najwyraźniej doskonale wiedział,
czego chce – zależało mu, żeby zdobyć księżniczkę Eleni
Nicolaides, i osiągnął ten cel.
Pytanie, co nim kierowało. W jaki sposób zamierzał się nią
posłużyć? Jak ją wykorzystać? Jednak odpowiedzi na te pytania
także wydawały się oczywiste. Mężczyzna, który zabrał Eleni,
był wytrwanym uwodzicielem, a Giorgos był w stanie to
stwierdzić, ponieważ sam kiedyś był takim samym łajdakiem.
Zacisnął pięści, pieniąc się z bezsilnej wściekłości. Nie
obwiniał siostry, nic z tych rzeczy. Winę ponosił on sam. Eleni
była młoda, naiwna i niewinna, i łatwo było ją oszukać.
Powinien był zapewnić jej lepszą, skuteczniejszą ochronę, ale
przecież robił, co w jego mocy.
Naprawdę nie miał pojęcia, w jaki sposób tamtemu udało się
do niej zbliżyć.
– Kto to jest? – zapytał, powoli cedząc słowa.
Zanim żołnierz zdążył odpowiedzieć, rozdzwoniła się komórka
Giorgosa, który szybkim ruchem wyszarpnął telefon z kieszeni
i przytknął go do ucha.
– Giorgos, to ja…
– Eleni? Gdzie jesteś? – ogarnęła go tak obezwładniająca
ulga, że o mały włos nie wypuścił aparatu z dłoni. –
Zgłoś jeśli naruszono regulamin