Agata Tuszynska - Singer. Pejzaze pamieci (o Isaacu Bashevis Singer).pdf

(1158 KB) Pobierz
tytuł: "Pejzaże pamięci"
Autor: Agata Tuszyńska-Singer
r
s»/
M
Wydawnictwo MARABUT
Gdańsk 1996 A;
W serii wydawniczej PIÓRKO prezentujemy interesujące pozycje z szeroko pojętej
humanistyki, literatury, historii i filozofii. Ich atrakcyjność oraz niezwykle przystępna cena
sprawią - mamy nadzieje - że Czytelnicy chętnie s.ęgac będą po kolejne proponowane tomy.
HEINRICH BÓLL Dziennik irlandzki
STEFAN CHWIN Hanemann
FRIEDRICH DURRENMATT Grek szuka Greczynki
FRIEDRICH DURRENMATT Kraksa. Sędzia i jego kat
FRIEDRICH DURRENMATT Obietnica
MATTHIEU GALEY Rozmowy z Marguerite Yourcenar
FRANZ KAFKA Budowa Chińskiego Muru i inne nowele
FRANZ KAFKA Okno na ulicę i inne miniatury
ANNA KAMIEŃSKA Książka nad książkami
DAN1LO KIŚ Ogród, popiół
ROBERT NYE Pamiętniki Lorda Byrona
REGINĘ PERNOUD Kobieta w czasach wypraw krzyżowych
REGINĘ PERNOUD Templariusze
JERZY PILCH Spis cudzołożnic
ISAAC BASHEYIS SINGER Namiętności
ISAAC BASHEYIS SINGER Zjawa
IWONA SMÓŁKA Rozpad
WARŁAM SZAŁAMOW Bez powrotu
JAN JÓZEF SZCZEPAŃSKI Ikar
JAN JÓZEF SZCZEPAŃSKI Wyspa
AGATA TUSZYŃSKA Singer. Pejzaże pamięci
w przygotowaniu:
GUSTAW FLAUBERT Bouvard i Pecuchet JOHN IRYING Małżeństwo wagi półśredniej
HENR1 MICHAUX Niejaki Piórko
Agata Tuszyńska
SINGER
PEJZAŻE PAMIĘCI
Copyright (c) 1993 by Agata Tuszyńska Wydanie drugie
'j\ Redakcja: Małgorzata Jaworska
Korekta: Renata Korewo Projekt okładki: Tomasz Bogusławski
ISBN 83-85893-81-4
Mamie
lf' •
Wydawnictwo MARABUT
ul. Pniewskiego 3A, 80-952 Gdańsk \ tdjfca (0-58) 41-17-55, tel. (0-90) 52-43-09
Skład: Maria Chojnicka
Druk: Drukarnia Wydawnictw Naukowych S.A. Łódź, ul. Żwirki 2
Isaac Bashevis Singer wymyślił dla swojej małej przyjaciółki Szo-szy teorię, że historia
świata jest książką, którą człowiek może czytać tylko w jedną stronę. Nie potrafi przewracać
już przeczytanych kart w odwrotnym kierunku. Tymczasem na wcześniejszych stronach
wszystko to, co wydarzyło się kiedyś, istnieje nadal. Gdzieś tam żyje jej zmarła siostra Jite.
Kury, gęsi i kaczki, zarzynane codziennie na targu Janasa, nadal gdaczą, kwaczą i trzepoczą
skrzydłami na innych stronicach księgi świata - tych z prawej strony. Bo księga świata jest
napisana w jidysz, czyta się więc z prawa na lewo.
Isaac Bashevis Singer był moim pierwszym przewodnikiem po świecie Żydów polskich.
Zanim moglam zrozumieć słowo "Żyd", przestali istnieć jako społeczność.
Nie wiedziałam, gdzie zacząć. Sądziłam, że cienie przeszłości odnajdę w Izraelu, dokąd
pojechałam w 1991 roku za zachętą redaktora Jerzego Giedroycia, który drukował moje
pierwsze teksty na ten temat. "Pejzaży pamięci" nie tam należało szukać, a wynikiem podróży
stała się książka inna, niż to pierwotnie zamierzałam, Kilka portretów z Polską w tle.
To, czego szukałam, udało mi się odnaleźć w Nowym Jorku, czasem w miasteczkach
Lubelszczyzny, czasem w tanich pensjonatach Miami Beach. Możliwość wyjazdu do Stanów
Zjednoczonych śladami Isaaca Bashevisa Singera zawdzięczam stypendiom Fulbright
Foundation w Waszyngtonie, Kościuszko Foundation w Nowym Jorku i American Jewish
Archives w Cincinnati. Dziesiątki osób, zarówno w Polsce, jak i w USA, przyczyniły się
swoją bezinteresowną pomocą do ostatecznego kształtu tej książki. Niektórym z nich winna
jestem wdzięczność szczególną.
W Nowym Jorku profesorowie Lucjan Dobroszycki z YJVO, Rach-miel Peltz z Columbia
University i David Roskies z Jewish Theological Seminary of America ofiarowali mi zarówno
swoją bezcenną wiedzę, jak i osobistą przyjaźń. Mecenas Ludwik Seidenman był moim
przewodnikiem po świecie polskich Żydów, Lany Mayer - Żydów amerykańskich. Susan
Stone wtajemniczała mnie w arkana techniki archiwi-stycznej. Lisa Queen i Will Schwalbe,
moi amerykańscy wydawcy z Wil-liam Morrow & Co., których poznałam dzięki uprzejmości
Barbary Rapo-port, obdarzyli mnie zaufaniem i bezgraniczną cierpliwością. Dom Moniki i
Witka Markowiczów był dla mnie zawsze otwarty.
W Polsce korzystałam z doświadczenia i przyjaźni Andrzeja Dra-wicza, Krzysztofa
Kąkolewskiego i Wiktora Woroszylskiego, najwcześniejszych czytelników fragmentów tej
książki. Ludwik B. Grzeniewski pomagał mi encyklopedyczną wiedzą i wnikliwymi
uwagami. Mój izraelski
przyjaciel, Michał Sobelman, raz jeszcze oddal do mojej dyspozycji cala swoją energię, tym
razem w Warszawie.
Jednak najwytrwalej towarzyszył mi podczas ostatnich dwóch lat pracy nad tą książką Henryk
Dasko. Dziękuję mu za to.
Zapraszam w pejzaże pamięci. Już nie tylko Isaaca Bashevisa Sin-gera, już także i moje.
1993
Spóźniłam się na jego śmierć
Spóźniłam się na jego śmierć.
Isaac Bashevis Singer zmarł 24 lipca 1991 roku na Florydzie. Miał osiemdziesiąt siedem lat.
Od kilku lat cierpiał na chorobę, która wiązała się z zanikiem pamięci. A przecież żył
pamięcią, żywił się nią. Pamięcią własną i pamięcią innych. Kiedy ją stracił, odszedł. Umarł
spokojny, patrząc w sufit. W milczeniu.
Mieszkał w Nowym Jorku dłużej niż w Polsce. Nigdy nie przeniósł się do Ameryki naprawdę.
Nosił przeszłość jak płaszcz, niezależnie od pory roku.
Swój adres miał w Polsce. Tam się urodził, tam uczył się świata, tam mieszkał w kolejnych
domach, gdzie żydowskość była powietrzem, którym oddychano. Jego literacki los wpisany
był w konkretną przestrzeń geograficzną i duchową.
Przed wojną żyły w Polsce trzy miliony Żydów, Warszawa była - po Nowym Jorku -
największym ich skupiskiem na świecie. Dziś zostało ich kilka tysięcy. Żaden list nie dotrze
już do rabina w Radzyminie czy w Biłgoraju. Nie ma rabinów. Nie ma krawców żydowskich
ani zegarmistrzów. Nie ma ich domów. Szukanie śladów ich obecności w Polsce, w kraju,
gdzie żyli ponad siedemset lat, przypomina, jak pisze poeta, odczytywanie popiołów.
Spóźniłam się na jego świat. Na czulent i chałę, na szaba-towe święto i wiarę, że Tora jest
nieomylna.
Wyjechał z Warszawy stosunkowo niedawno -w 1935 roku. Wielu ludzi te czasy pamięta.
Pamięta cenę litra wódki i obniżkę do 20 groszy ceny biletu tramwajowego, nowości giełdy i
wahania pogody. Braci Singerów - obu wybitnych pisarzy -
i ich rodziny nie pamięta nikt. Stało się niemal tak, iż świadectwo ich książek jest jedynym
dowodem na to, że rzeczywiście istnieli.
Gdyby byli Polakami, odszukanie dokumentów i świadków nie przysparzałoby takich
trudności. Bywalcy Ziemiańskiej, literackiej kawiarni warszawskiej, mają niezliczoną ilość
portretów w plotce i wspomnieniach. Żydowscy pisarze, siadujący przy podobnych stolikach
na nie tak znowu odległym Tłomackiem pod 13., nie istnieli w świadomości ani pamięci
polskich inteligentów.
Młody Isaac Bashevis, traktowany wówczas ciągle jeszcze jako brat słynnego Joszuy, autora
Josie Kałb, nie tylko nie zetknął się z Dąbrowską czy Witkacym, ale nawet nie wiedział o ich
istnieniu. Także Tuwim i Schulz, choć w ich żyłach płynęła żydowska krew, byli mu obcy.
Język stanowił barierę wyznaczającą strefy wpływów. Ich światy były tak odległe, jak
Nalewki od Marszałkowskiej, choć do synagogi na Tłomackiem chadzano słuchać słynnych
kantorów niezależnie od wyznania. Polska żydowska, ta z pejsami i w chałatach, niezwykle
rzadko spotykała się z Polską polską, tą od procesji w Boże Ciało i lóż w Teatrze Wielkim. I
chociaż Singer po polsku niewątpliwie mówił, nie był to jego język, język jego zwierzeń i
myśli.
Nie pamiętano, bo nie stykano się z tym światem. Ale nie pamiętano również dlatego, że nie
chciano pamiętać. Aron, bohater powieści Singera Szosza, siedział w Jom Kipur u fryzjera.
Bał się odezwać, by nie zdradził go akcent. Usłyszał taki monolog:
"Wykupili już prawie całą Polskę, parchy. Kiedyś trzymali się jeszcze w kupie na
Grzybowskiej i na Nalewkach. A teraz? Są wszędzie. [...] Ci Żydzi, co się golą, mówią dobrze
po polsku i małpują we wszystkim polski naród, są jeszcze gorsi. Tamci starzy, co nosili
pejsy, chałaty i jarmułki, przynajmniej nie pchali się tam, gdzie ich nie chcą. Siedzieli w
swoich sklepikach i kiwali się nad Talmudem jak Beduini. Mówili tą swoją gwarą,
niepodobną do niczego, i tylko patrzyli, jak tu cię oszwa-bić za parę groszy. Ale nie było ich
przynajmniej w kulturalnych miejscach, takich jak kawiarnia i opera. Ani w Sejmie. Ci, co się
golą i ubierają jak nasi, oni są dopiero niebezpieczni! Wepchnęli się nawet do Sejmu. Nie
wierz im pan. Każdy z nich
10
to po kryjomu komunista albo sowiecki szpieg. Może pan nie wierzyć, ale ich milionerzy
mają nawet tajny pakt z Hitlerem. Tak - Rotschildowie finansują go przecież - przez
Roosevelta. ^ie wiedział pan, że Roosevelt nazywał się kiedyś Rosenfeld? Zanim się ochrzcił.
Są wszędzie".
Podobne zdania usłyszeć można z niejednych ust i dziś w Warszawie, Krakowie, Lublinie. I
nie są specjalnością wyłącznie ćwierćinteligentów.
To na pewno nie jest jedyna prawda o Polsce, ale jeden z powodów, dla których Singer ten
kraj opuścił. "Muszę wyjechać stąd za wszelką cenę" - myślał Aron, idąc ulicą.
Na Krochmalnej, gdzie mieszkał, jedynymi gojami byli stróże i listonosze. Jak odnaleźć
służące z domów na Lesznie i Gęsiej, w których wynajmował tanie pokoje? W
podwarszawskich i podlubelskich miasteczkach w pobliżu rynku kręcą się zwykle starzy
mężczyźni, przypominający diabły z jego opowiadań. Kuleją na jedną nogę, mają zniszczone
twarze, przepite głosy i z braku innego zajęcia wywołują duchy przeszłości. Oni są moimi
przewodnikami po resztkach grobów, resztkach synagog, resztkach śladów. Po śladach
śladów ich życia i ostatnich dróg. Żydzi, którzy mogliby pamiętać, zginęli. Ci, którzy ocaleli,
wyjechali. I tam także umierali. Są jeszcze, coraz ich mniej. Ostatni.
Spóźniłam się, dlatego ta opowieść szyta będzie, pleciona, supłana z pamięci innych, ze
skrawków, okruchów, resztek. Ze starych fotografii, fragmentów ocalałych liter, sznurowadeł
butów z oświęcimskich stosów. Spóźniłam się, więc opiszę kształty nieobecności.
Zapominanie.
Jego akt urodzenia nie istnieje. Czy spłonął podczas ostatniej wojny z tyloma innymi
papierami? Z tyloma tomami świętych ksiąg, którym w normalnych warunkach Żydzi
urządzali pogrzeby? Jakie to mało ważne wobec śmierci ludzi, tysięcy, milionów, których
rejestry zastąpiły naturalne zapisy w księgach urodzin, ślubów, zgonów. Może metryka Isaaca
Bashe-visa, późniejszego noblisty, zniszczona została jeszcze podczas pierwszej wojny? W
Leoncinie, gdzie się urodził, w mojżeszowej parafii w Zakroczymiu czy może w Radzyminie,
gdzie podobno został zarejestrowany, choć miał już wówczas skończone trzy
11
lata. Niemożliwe, by żył jeszcze Jonatan, krawiec z Leoncina, pamiętający uroczystość jego
obrzezania.
Ten sam Aron, jeden z wielu literackich alter ego Singera, pogubił w trakcie nieustannych
przeprowadzek wszystkie świadectwa tożsamości. Żeby zdobyć nowe - pisze - "musiałbym
pojechać teraz do rodzinnej wioski i przywieźć stamtąd świadków, którzy w magistracie
poświadczyliby dzień moich urodzin lub zapamiętali, kiedy dokładnie odbyła się wieczerza,
uświęcająca dzień obrzezania. Archiwa spłonęły w czasie niemieckich bombardowań w 1915
roku".
To może, ale nie musi być prawda o Isaacu Bashevisie. :
Ale brak nie tylko tego konkretnego dokumentu. i
Szukałam wszędzie. W urzędach miejskich, gdzie zwykle
akta tego rodzaju przechowuje się przez sto lat, nie ocalało nic
w żadnej ze wspomnianych miejscowości. Podczas moich po
dróży sprawdzałam wszelkie inne możliwości. Czasami natra
fiałam przypadkiem na zaplątaną gdzieś księgę parafialną, ale
nie zgadzały się miejsca ani daty. Takich ksiąg zachowało się
trochę, znajdowano je w ruinach, wyjmowano ze śmietników,
wygrzebywano z ziemi. Ludzie przynosili niekiedy papiery, któ
rych nie mogli odczytać, do nauczycieli albo do muzeum. Nawet
fotografie. Częściej przeznaczano je na podpałkę. W Biłgoraju
po wojnie sprzedawano śledzie owinięte w kartki z wileńskiej
Tory. W Piaskach, też na Lubelszczyźnie, ktoś ocalił kilkana
ście tomów ksiąg żydowskiej gminy.
Dokumentów sięgających dalej niż stulecie szukać należy w archiwach. Ale archiwa w Polsce
zostały zniszczone lub wywiezione, nie tylko podczas ostatniej wojny. Znalezienie w nich
czegokolwiek jest równie prawdopodobne jak wygrana na loterii. Nie dotyczy to wyłącznie
historii Żydów. Materiały są wyrywkowe, a pustych miejsc niekiedy więcej niż miejsc na
półkach i w katalogach. Jednak spróbowałam.
Rodzina Singerów mieszkała w Polsce sześćset lat. Ojciec wywodził ich ród od sławnego
Baal Szem Towa, twórcy chasydy-zmu. Drzewo genealogiczne, przez Szabataja Kohena,
rabbiego Mosze Isserlesa i Rasziego, sięgało biblijnego króla Dawida. Rozesłałam listy do
wszystkich archiwów Lubelszczyzny. Czy możliwe, żeby nie zachował się żaden pisany
dokument?
12
W księdze adresowej mieszkańców Warszawy z roku 909/10 wymienione jest nazwisko
Pinkasa Singera z Krochmal-ei ojca Isaaca Bashevisa, w sąsiedztwie dwudziestu dwóch in-
Ych Singerów. Głównie kupców, aż czterech z Twardej, reszta 7 Nalewek, Miłej i Śliskiej,
jeden literat z Ciepłej i artysta muzyk z Kruczej. W książce telefonicznej ojciec Singera nie
figuruje ani razu. Poza "Singer sewing machines", z magazynami i sklepami w kilku
miejscach miasta, telefony mieli tylko starsi felczerzy i lekarze o tym nazwisku. W roku
wybuchu drugiej wojny światowej na liście abonentów figurowało dziesięciu Sin-"erów. Obaj
bracia byli już wtedy w Ameryce. Ojciec nie żył. W tym samym 1939 roku można znaleźć w
książce telefonicznej dwudziestu sześciu Muszkatów. Tego nazwiska użyje Singer w swojej
sadze o warszawskich Żydach, choć wzorował ją na innej rodzinie, Prywesów.
Singer korzystał z telefonów w pokojach, które wynajmował. Jego bohaterów wielokrotnie
ścigały telefonicznie kobiety. Kilka telefonów było nawet w domu na Krochmalnej 10, gdzie
zamieszkał z rodzicami w 1908 roku. Krochmalna z ruderami i rynsztokami, pełna żebraków,
złodziei i upadłych kobiet, serce żydowskiej biedy, stanowiła dla niego centrum
wszechświata. Uważał, że pisarz powinien mieć adres, i to było właśnie jego miejsce,
najgłębszy pokład, źródło literackiej siły. Wielokrotnie powtarzał w wywiadach: "Kiedy jadę
dorożką w Montrealu, jednocześnie jadę dorożką ulicą Krochmalną w Warszawie. Zawsze
wracam na Krochmalną. Nawet kiedy mówię o innych ulicach, oceniam je według tego, jak są
daleko od Krochmalnej".
Wszystkie domy w tej części Krochmalnej zostały zburzone podczas bombardowań w czasie
ostatniej wojny. To, co zostało, zniszczono podczas walk powstania warszawskiego. Po
wojnie zrównano ten teren z ziemią i zalano fundamentami nowego osiedla. Obejmuje ono
przestrzeń całej niemal dawnej dzielnicy żydowskiej. Jest rozległe, ale próżno szukać tam
jakichkolwiek śladów przeszłości. Jest perfekcyjnie bezosobowe. Z tej przestrzeni wytarto
historię, unieważniono dawne pejzaże. Zakneblowano pamięć. Może to jest powód, dla
którego jakiś człowiek przez tyle lat bronił przed zniszczeniem resztek muru getta między
Sienną a Złotą? Nie bardzo rozumiano, o co mu chodzi, przecież niedaleko stał już pomnik
Bohaterów Getta,
13
Zgłoś jeśli naruszono regulamin