Blake Maya-Kaprys szejka.pdf

(1307 KB) Pobierz
Table of Contents
Strona tytułowa
Rozdział pierwszy
Rozdział drugi
Rozdział trzeci
Rozdział czwarty
Rozdział piąty
Rozdział szósty
Rozdział siódmy
Rozdział ósmy
Rozdział dziewiąty
Rozdział dziesiąty
Epilog
Strona redakcyjna
Maya Blake
Kaprys szejka
Tłumaczenie:
Małgorzata Dobrogojska
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Najwyraźniej słuch płatał mu figla. Tylko tak mógł
potraktować tę wiadomość.
– Powtórz proszę.
Szejk Zufar al Kalia, aktualny władca Kalii, spojrzał
chmurnie na starszego, niskiego mężczyznę w okularach,
swojego najbliższego doradcę.
Marwan Farhat cofnął się o krok, bo spokojny ton
władcy rokował gorzej niż krzyk. Zdołał wytrzymać
lodowate spojrzenie płowych oczu zaledwie przez
kilkanaście sekund, po czym spuścił wzrok na cenny perski
dywan u stóp władcy.
– Mów, Marwan – nalegał Zufar.
– Zostaliśmy poinformowani, że narzeczona Waszej
Wysokości zniknęła. Nie ma jej w jej apartamentach, a jej
służąca uważa, że została uprowadzona.
– Uważa? Więc tak naprawdę nie ma dowodów?
– Nie rozmawiałem z nią osobiście, Wasza Wysokość,
ale…
– Pewnie wszyscy uważacie, że moja narzeczona ukryła
się gdzieś w pałacu z powodu zdenerwowania przed
ślubem, jak to się zdarza kobietom w takiej chwili,
prawda?
Marwan
wymienił
znaczące
spojrzenia
ze
współpracownikami.
– To możliwe, Wasza Wysokość.
Zufar usłyszał niewymówione „ale” głośno i wyraźnie.
– Gdzie jest ta służąca? Chcę z nią porozmawiać.
Marwan skrzywił się niechętnie.
– Oczywiście, Wasza Wysokość, ale podobno
dziewczyna jest kompletnie roztrzęsiona. Nie sądzę, by
mogła być użyteczna.
– Użyteczna? – Od słów władcy powiało chłodem. –
Marwan, czy ty widzisz, co ja mam na sobie?
Ten lodowaty ton zwykle sprawiał, że podwładni
zastygali w przerażeniu. Marwan spojrzał ze zgrozą na
burgundowo-złoty paradny mundur z szarfą, epoletami i
guzikami ze szczerego złota. Na kimś innym wydawałby się
sztywny i pompatyczny, ale jego król wyglądał w nim
niezwykle elegancko, z klasą, którą trudno byłoby
naśladować. Dopełniająca całości peleryna wisiała
nieopodal na specjalnym wieszaku. Wszystko razem
stanowiło ceremonialny ślubny ubiór, zamówiony w
dwudzieste pierwsze urodziny władcy specjalnie na tę
wyjątkową okazję.
– Tak, Wasza Wysokość – odpowiedział Marwan z
szacunkiem.
Zufar rzucił na biurko białe rękawiczki, które wkładał,
kiedy mu przerwano, i podszedł do grupy mężczyzn. Choć
słuchali go uważnie, wolał się upewnić, że każde słowo
zostanie właściwie zrozumiane.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin