Stylizacja gwarowa i środowiskowa w twórczości Gustawa Morcinka.pdf

(397 KB) Pobierz
Jerzy Obara
Stylizacja gwarowa i środowiskowa
w twórczości
Gustawa Morcinka
Porozumiewali się tylko znakami. Głos
ludzki zakrzyczałaby bowiem maszyna.
Lampy pełgały rudymi płomykami. W ich
świetle błyskały spocone ciała, nagie do
pasa, naprężały się mięśnie, bieliły zęby
i białka ócz. Powietrze wlokło się nagrza-
ne i przesycone swędem ludzkiego potu.
[DW
1
9]
Gustaw Morcinek uznawany jest za najwybitniejszego polskiego prozaika opi-
sującego znojną i w każdej chwili zagrażającą życiu pracę górników. Traktujące
o nich dzieła uważane są za najbardziej wartościowe w całym jego dorobku pi-
sarskim, gdyż to właśnie w nich objawił się w największym stopniu talent pisarza,
wsparty jego wielką pracowitością i dociekliwością badacza, pragnącego przed-
stawić skomplikowane losy walczących o polskość Ślązaków, przebieg powstań
śląskich i wreszcie stanowiącą główną treść i sens życia górników pracę w kopalni.
W przybierających oryginalny kształt utworach Gustawa Morcinka nieustannie
przeplatają się różne wątki: historia wnika w teraźniejszość, a w realistyczne opisy
zdarzeń wplatane są opowieści o duchach zamieszkujących w wyłączonych już
z eksploatacji chodnikach, do których wejścia oznaczone są krzyżami zrobionymi
ze zbutwiałych stempli
2
.
Gustaw Morcinek,
Dzieje węgla,
Warszawa 1946. [Skróty tytułów utworów w bibliografii].
Twórczości Gustawa Morcinka poświęcone są m.in. opracowania: Witold Nawrocki,
O pisarstwie Gustawa Morcinka,
Katowice 1972; Krystyna Heska-Kwaśniewicz,
„Pisarski zakon”.
1
2
121
Śląskie pogranicza kultur
Gustaw Morcinek (fot. z zasobów Muzeum Śląska Cieszyńskiego).
Uwagę czytelników dzieł tego pisarza przykuwa ich niezwykły klimat, do które-
go wykreowania w znacznym stopniu przyczyniło się wykorzystanie różnorodnych
środków językowych: rodzimych (pochodzących z różnych odmian językowych)
i obcych (z języków obcych, zwłaszcza niemieckiego). Gustaw Morcinek obficie
je wykorzystywał, wielokrotnie z pełną świadomością określał ich charakter, po-
Biografia literacka Gustawa Morcinka,
Opole 1988. Ich autorzy, jak również autorzy innych prac i ko-
mentarzy dołączonych do powieści Gustawa Morcinka, tylko sporadycznie zwracają uwagę na kwes-
tie języka i stylu pisarza.
122
Jerzy Obara
Stylizacja gwarowa i środowiskowa w twórczości Gustawa Morcinka
sługując się zwykle terminami
gwara
i/lub
żargon,
w znaczeniach co najmniej
zbliżonych do tych, w jakich są te terminy używane
3
.
W jego utworach mamy do czynienia: 1) z leksyką określaną przez tego pisarza
jako żargonowa; 2) z gwarą ludową (śląską) i 3) z zawodową (profesjonalną) lek-
syką górników. Każda z tych warstw leksykalnych spełnia w nich ściśle określoną
funkcję – wykorzystywana jest w celach stylizacyjnych, jednak każda w inny spo-
sób. Aby wykazać tę odmienność, zilustrujmy to przykładami z wybranych dzieł
Gustawa Morcinka.
Żargon w wybranych powieściach o górnikach
W niektórych fragmentach utworów o górnikach Gustaw Morcinek posłużył
się terminem „żargon”, odnosząc go najczęściej do wypowiedzi takich osób, któ-
re posługują się w swoich wypowiedziach swoistą mieszanką słów pochodzących
z różnych języków.
Żargonem posługuje się np. jedna z postaci utworu
Pokład Joanny
– „wrzeszczą-
cy pierun”, „strzępiący pyszczysko po francusku” Kubala z Lille, który „w chwi-
lach wzburzenia czy podniecenia” posługiwał się niedającym się zrozumieć „za-
bawnym różnojęzycznym żargonem” [PJ 394].
Na „triumfujące docinki” kamratów „Kubala bulgotał coś
w cudacznym żar-
gonie,
w którym były wszystkie możliwe słowa francuskie, arabskie, z paryskiego
a r g o t
(wyróżnienie moje – J.O.) i jakieś malajskie czy zgoła chińskie, a najmniej
polskich. Jego towarzysze zaś uśmiechali się tajemniczo i milczeli” [PJ 400].
Wplątanie pojedynczych leksemów francuskich prowadzi najczęściej do tego,
że dla ich odbiorców stają się one niezrozumiałe bądź też nie w pełni zrozumiałe.
Wywołuje to niezamierzone efekty komiczne, jednocześnie zaś wymusza koniecz-
ność znalezienia dla tych obcojęzycznych leksemów ich polskich odpowiedników.
Jest w cytowanym utworze taka rozbudowana scena, w której wspomniany już Ku-
bala do spółki z posługującym się
żargonem polsko-niemieckim
Lipką usiłują
wytłumaczyć inżynierowi Kuderze, na czym polega ich wynalazek:
Weszli teraz szeroko do biura, Kubala mruknął swoje
Bonjour!...
i z miejsca przy-
stąpili do sprawy. Rozłożył arkusze na biurku, Lipka wydobył z pudełka małe wóz-
ki kopalniane, podobne do dziecięcej zabawki, i położył obok planów. I obaj zaczęli
tłumaczyć Kuderze istotę swego wynalazku. Kubala w swym żargonie polsko-fran-
Dotyczy to zwłaszcza używanego przez G. Morcinka w specyficznym znaczeniu terminu
żar-
gon,
który nawet w pracach naukowych bywał (i bywa) zwykle nadużywany, różnie definiowany i od-
noszony do różnych grup jego użytkowników (zob. K. Dejna,
W sprawie terminów: język, dialekt, gwara.
żargon,
Rozprawy Komisji Językowej ŁTN III, Łódź 1955; S. Urbańczyk,
Rozwój języka narodowego.
Pojęcia i terminologia,
[w]:
Z dziejów powstania języków narodowych i literackich,
Warszawa 1956; Z. Klemen-
siewicz,
Język i żargon,
[w]: Z. Klemensiewicz,
Ze studiów nad językiem i stylem,
Kraków 1969).
3
123
Śląskie pogranicza kultur
cuskim, Lipka w narzeczu śląskim poprzetykanym gęsto niemieckimi zwrotami tech-
nicznymi. Otóż to jest tak!... Wszystko ogromnie proste. Przyczepki samochodowe już
dawno coś podobnego posiadają, co oni teraz przedkładają obywatelowi inżynierowi.
Chodziło tylko o przystosowanie tego wynalazku do wózków w kopalni. Naturalnie
konstrukcja musi być inna, mocniejsza i prostsza. A więc każdy wózek będzie zaopa-
trzony w zderzak o półokrągłej powierzchni. Zderzak będzie z przodu i z tyłu wózka.
Tuż u jego dna. Drążek zderzaka umieści się w spiralnym resorze. – To bydzie tako
fedra
spiralno! – określił to po swojemu Lipka. Podobnie jak u wagonów kolejowych.
Przy naciskaniu zderzaka resor się kurczy i połączony z hamulcami pod wózkiem za-
ciska automatycznie szczęki hamulcze na kołach. Wszystko ogromnie proste i łatwe!...
Dobrze! Gdy wózki będą napierały na lokomotywę
w diagonali,
ściskane zderzaki
zacisną szczęki na kołach. Co jednak będzie, gdy lokomotywka będzie pchała próżne
wózki pod górę
w diagonali?
Naciskane zderzaki będą również działały na hamulce!
– zauważył Kudera. Ha! Trzeba mieć tu... – zaczął Kubala i już zamierzał popukać się
w czoło, lecz połapał się, że to nie wypada. Przełknął więc swoją przechwałkę i jął
tłumaczyć z Lipką. Oto bardzo proste rozwiązanie. Przy każdym zderzaku będzie taki
niewielki stalowy
bolec. Bolec
po prostu wsunie się w przedziurawioną szyjkę zderza-
ka i już po paradzie! Oto w tym miejscu! Lipka zademonstrował to wszystko na dwóch
wózkach przyniesionych w pudełku. Istotnie wszystko działa doskonale, nawet ów
bolec,
jak go nazwał po swojemu. – No i co,
monsieur chef ?
– zapytał z triumfującą
miną Kubala. Rzeczywiście, że to bardzo proste. Kudera dostrzegł swoją śmieszność
w tym odkryciu. Przecież każdy rozsądniejszy chłopiec może wpaść na ten sam po-
mysł, a on, inżynier ze skończoną politechniką, suszył sobie nad nim głowę! [PJ 393]
Styl wypowiedzi wykształconego inżyniera Kudery jest całkowicie odmien-
ny: w przeciwieństwie do „gardłującego” Kubali „po książkowemu” mówi on
o „racjonalizatorstwie istniejącym we wszystkich pokładach” bądź też „w jakimś
dziennikarskim żargonie” o „ostatniej fazie rewolucji umysłowej”, która – zgodnie
z jego przekonaniem nastąpi w momencie, gdy „wprowadzenie nowego systemu
wiercenia i nowych metod pracy napotka na opór górników” [PJ 406].
Ten wyraźny kontrast stylu wypowiedzi inżyniera Kudery z jednej strony
i jego podwładnych z drugiej ujawnia się jeszcze wyraziściej wówczas, gdy wraz
z górnikami zjeżdża on do kopalni i rozmawia z górnikami wykonującymi swą
pracę „na przodku”:
– Co się stało, koledzy? – zaczął z miejsca. Kubala odłożył wiertarkę, otarł pot
z twarzy, splunął i tylko się uśmiechnął. Przemówił za niego Lipka: – Obywatelu dy-
rektorze,
jo
im
cosikej
powiem. Kto strachem mrze, temu,
za reszpektem,
bździną
zwonią!... – Proszę nie mieć strachu. Jeszcze
jutro
bydzie
poniżej normy,
a potem
to
nóm
obywatel dyrektor kupi liter... Jak to
się nazywo, kamrat,
po twojemu? –
zwrócił się do Kubali. –
Eau-de-vie!...
...To
nóm
obywatel dyrektor kupi liter
odwiń!...
– Proszę nie słuchać,
monsieur chef !
– wtrącił Kubala. – My nie pijemy
gorzały!...
– Więc dlaczego wam opadły skrzydła? – Trzeba mieć tu! – mruknął
tajemniczo Kubala i puknął się kilka razy w czoło.
124
Jerzy Obara
Stylizacja gwarowa i środowiskowa w twórczości Gustawa Morcinka
– Kpinkujecie, wygłupiacie się... – cisnął zirytowany już Kudera. Kubala, nagi do
pasa, spocony i czarny jak diabeł, o błyszczących białkach oczu, podszedł do niego
i rzekł spokojnie:
Monsieur chef !
Jeszcze jutro będzie poniżej normy. Zmienili-
śmy bowiem plan. Nasze obliczenia były
faux.
Chodziło nam o przecięcia w war-
stwie
węgla
w
ścianie...
A tego trzeba się uczyć wypraktykować... Już jesteśmy
na
trace...
Jak to się mówi, Lipka, po polsku? –
Na szpurze!...
Na śladzie!
– popra-
wił obu Kudera. – Nie zawiedziecie? – zapytał już spokojny. Kubala nie rozumiał.
Teraz wytłumaczył mu Lipka. – Obywatel dyrektor
sie
nas
pyto,
czy
sie
na nas
nie
oszydzi?...
Diable!
– żachnął się Kubala po francusku. – Jeszcze jutro będzie po-
niżej normy, a potem już
allons enfants de la mine!
1
– rzucił, parafrazując pierwsze
słowa
Marsylianki.
[ PJ 401]
W określanych przez Gustawa Morcinka jako żargonowe wypowiedziach
niektórych postaci literackich pojawiają się zatem przede wszystkim pojedyncze
leksemy lub nawet całe frazy z innych języków, gwar ludowych lub socjolektów.
Osoby posługujące się nimi nie czynią tego świadomie z zamiarem utajnienia
przekazywanej treści, jak to jest np. w żargonie, którym posługują się przedsta-
wiciele środowisk przestępczych. W „żargonowych” wypowiedziach Lipki, Ku-
bali i innych postaci z utworów Gustawa Morcinka takiej zamierzonej tajności
brak. Cechują je zatem: jawność, ale zarazem, będąca następstwem wprowadza-
nia do nich obcojęzycznych jednostek językowych, nieprecyzyjność lub nawet
niezrozumiałość w warstwie treściowej, będąca następstwem „hybrydalności”
ich budowy. W wypowiedziach tych doszło do swoistego (ale niezawinionego
przez osoby posługujące się tak pojmowanym żargonem) „skażenia” języka,
o którym jako o jednej z cech żargonu wspomina się nawet w niektórych pra-
cach naukowych, przywołujących sposób pojmowania żargonu sprzed kilku
wieków
4
.
Osoby posługujące się tak pojmowanym „żargonem” są zwykle wielojęzyczne,
ich młodość upłynęła gdzieś za granicami Polski, więc potem, gdy znalazły się
w środowisku polskojęzycznym, nie zawsze potrafią tworzyć poprawne konstruk-
cje zdaniowe, a gdy brakuje im odpowiednich słów, używają ich ekwiwalentów
znaczeniowych, pochodzących z ich języka ojczystego (lub innego języka, któ-
rym się całe lata posługiwały). Szansę pełnego zasymilowania się uzyskują dopiero
dzieci takich „przybusiów”:
Czarne oczy zaś miała blada Józia Zoffoli, przezwana Pepą, córka imigranta wło-
skiego. Jej ojciec przywędrował do Karwiny z południowego Tyrolu, gdzieś spod
Np. zdaniem Jana Masłowskiego (Polskie
słownictwo lekarskie,
Warszawa–Wrocław–Kraków
1977, s. 26) mowa jest o żargonie jako takim właśnie „języku zepsutym”: „W żargonie medycznym
popularne są różnego rodzaju skróty, np. neo (neoplasma = nowotwór), tu (tumor = guz). Zdarza
się, że w zaświadczeniach lekarskich pojawiają się skróty typu epi (epilepsja = padaczka), schi (schi-
zofrenia). Niekiedy lekarze posługują się mieszanym słownictwem łacińsko-polskim, np. zamiast
powiedzieć, że chory jest w agonii, pada stwierdzenie, że Kowalski spectat ad coelum”.
4
125
Zgłoś jeśli naruszono regulamin