Laurann Dohner - VLG4 - Veso ( Rozdz. 4 - 7 ).pdf

(697 KB) Pobierz
ROZDZIAŁ 4
- Myśli, że jestem idiotką – mruknęła Glen, używając mydła do wyszorowania krwi
ze skóry, która wyschła, gdy Veso zabił Vlada i inne stworzenia. Gorąca woda była jak
niebo, gdy stała pod strumieniem.
Nie chciał, żeby podsłuchała jego rozmowę, kiedy do kogoś będzie dzwonił. Mógł
po prostu powiedzieć zamiast traktować ją jak dziecko.
Wypłukała odżywkę z włosów i wyłączyła wodę, kiedy skończyła. Ręczniki były
tanie, szorstkie, których sama by nie kupiła, ale były ładniejsze niż cokolwiek, z czego
korzystała od chwili porwania. Nieliczne kąpiele, które mogła wziąć, były żałosne.
Coś zarejestrowała, gdy skończyła się wycierać. Przecięcie na jej palcu nie bolało,
gdy używała mydła.
Wpatrywała się w ranę w miejsce, gdzie kiedyś była, po raz pierwszy zauważając,
że całkowicie się uleczyła. To ją zaskoczyło, więc dotknęła nieuszkodzonej skóry. Nie
było tam żadnego śladu po tym jak fiszbin przeciął opuszek jej palca.
- Co do diabła? – Planowała zapytać Veso jak to jest możliwe. Jednak najpierw
musiała się ubrać.
Skrzywiła się na widok odrzuconej koszuli i majtek. Ostatnia rzecz, jaką chciała, to
założyć to z powrotem. Przeszła nad nimi, owijając ręcznik wokół ciała. W chacie
prawdopodobnie były ubrania, które mogła pożyczyć. Otworzyła drzwi łazienki i
wyszła.
Veso nie było w zasięgu wzroku. Zrobiła kilka ostrożnych kroków w stronę salonu,
szukając go. Jedyne inne wewnętrzne drzwi były szeroko otwarte i zobaczyła łóżko.
Przeszła przez pokój i zatrzymała się tam, zaglądając do środka. Było oczywiste, że to
mężczyzna był właścicielem chaty. Były tam tylko łóżko i komoda. Żadnych bibelotów,
a nad łóżkiem wisiała głowa jelenia. Odwróciła się.
- Veso?
Nie odpowiedział.
Zakradł się strach. Czyżby ją porzucił? Wydostał ją z kopalni i znalazł chatę, więc
dotrzymał obietnicy. Podbiegła do telefonu… i natychmiast się zatrzymała.
~1~
- Ty sukinsynu – mruknęła.
Rozbił go na tuzin kawałków, wszystkie leżały rozrzucone na stoliku poniżej, gdzie
był przymocowany na ścianie.
Następna przyszła złość. Drań celowo połamał telefon, zostawiając ją w środku
kilometrów lasów.
Podbiegła do frontowych drzwi w nadziei, że zobaczy kolejną chatę albo znaki
życia. Ale tylko bezmiar drzew napotkał jej wędrujące spojrzenie.
Zacisnęła obie ręce na ręczniku, by przytrzymać go na miejscu, gdy zaczęła dyszeć.
Rzadko zdarzało jej się cierpieć z powodu ataku paniki, ale z pewnością to był ten czas.
Była dziewczyną z miasta. Jej głowę wypełniły obrazy niedźwiedzi i wilków. Będzie
musiała iść tą polną drogą, niewiadomo jak daleko, żeby znaleźć kogoś, kto jej pomoże.
Gdzieś po drugiej stronie chaty zaskrzypiało drewno i obróciła się, wyglądając
przez okna. Ruch przyciągnął jej oko w pobliże tylnych drzwi i prawie potknęła się o
skórę niedźwiedzia przy kominku, gdy rzuciła się w tamtym kierunku.
Glen zatrzymała się gwałtownie przy drzwiach, jej usta opadły.
Veso jednak jej nie opuścił.
Był całkowicie nagi i stał na ganku. Trzymał wąż ogrodowy nad głową, odchyloną
do tyłu, pozwalając wodzie spływać po jego twarzy. Jej spojrzenie opuściło się,
otwarcie podziwiając jego mięśnie i szeroką klatkę piersiową. Jego oczy były
zamknięte, więc pozwoliła sobie spojrzeć niżej. Nie był już twardy.
Ucieszyła się, gdy odwrócił się trochę, prezentując jej swój muskularny tyłek. Był
tak samo opalony jak reszta, dowód na to, że nie nosił niczego, kiedy się opalał.
Potrząsnął głową, pryskając wodą w jej kierunku, ale to duże szklane drzwi przyjęły
uderzenie zamiast niej. Opuścił wąż i przytrzymał go nad torsem, używając drugiej ręki
do umycia gardła i niżej.
Wzięła kilka głębokich oddechów, by się uspokoić, teraz, gdy wiedziała, że nie
odszedł. Ale telefon wciąż ją gniewał, więc chwyciła za klamkę drzwi i otworzyła je z
szarpnięciem.
Odwrócił głowę, otwierając oczy.
- Dlaczego?
~2~
Skrzywił się.
- Byłaś tam bardzo długo. Nienawidzę mieć na sobie brudu i krwi.
- Chodzi mi o to, że zmiażdżyłeś telefon, Veso. Dlaczego to zrobiłeś? Chciałam
zadzwonić do kogoś, żeby mnie zabrał!
- Mówiłem ci. Żadnej policji. – Poprawił wąż, żeby woda spływała po jego plecach.
- Chodź tutaj skoro już tam stoisz. Bądź użyteczna.
- Przepraszam?
- Wyszoruj mi plecy.
Spojrzała na przestrzeń skóry, od szyi do miejsca, w którym jego pas zwężał się tuż
przed tym jak wybuchał w jego tyłek. To było dużo ciała do mycia.
- Nie, dzięki. Umyj sobie sam. Zniszczyłeś telefon! – Wzruszył ramionami. –
Powiedziałeś, że będę mogła zadzwonić.
- Powiedziałem ci to, co chciałaś usłyszeć, żebyś zrobiła to, o co prosiłem.
Wściekła się.
- Ty palancie! I jeszcze się przyznajesz?
Upuścił wąż, wyłączając go, gdy puścił zacisk pozwalający na przepływ wody.
Skupiła wzrok na jego twarzy, kiedy obrócił się powoli. Facet miał jaja i nie dbał o to,
czy naprawdę je zobaczy, gdyby spojrzała w dół. Podszedł bliżej i sięgnął.
- To jest bycie palantem. – Złapał ręcznik i mocno szarpnął, zrywając go z niej. –
Dzięki. Zapomniałem zabrać jednego.
Glen była tak zaskoczona, że potrzebowała sekundy, by zareagować. Facet właśnie
ukradł jej ręcznik. Zarzuciła jedno ramię na piersi, uniosła nogę i okręciła się, próbując
ukryć przed nim swoje ciało. Wpadła ramieniem na framugę i po prostu zamarła.
Miał czelność zachichotać i zacząć wycierać tors skradzionym ręcznikiem. Nie
ukrywał też faktu, że mierzył wzrokiem każdy jej cal, wędrując po niej oczami.
- Nie martw się, kobieto. Jesteś za mała do pieprzenia i nie z mojego rodzaju. –
Podszedł bliżej, jego większe ciało naparło na jej i otarł się o jej bok, gdy manewrował
przez drzwi, które częściowo zablokowała. – Złamałbym cię.
~3~
Ciepło zalało jej twarz i milczała przez mieszankę gniewu, oburzenia i szoku.
Przeszedł obok niej do środka domu. Odwróciła głowę, patrząc jak owija jej ręcznik
wokół bioder i wchodzi do kuchni.
Gorączkowo rozejrzała się za czymś, co mogłaby złapać, a zasłona w oknie była
najbliższą rzeczą, jaką mogła znaleźć. Pręt spadł, gdy za nią szarpnęła, ale zasłona
ledwo zakryła jej przód, kiedy się odwróciła.
- Ty dupku! – Zignorował ją. – Jak śmiesz! – Szybko doszła do siebie i przesunęła
się w lewo, przyciskając nagi tyłek do ściany. Każdy w lesie byłby w stanie zobaczyć
jej tył. Nie było sąsiadów, ale to nie miało znaczenia.
- Idź do sypialni i znajdź ubrania.
- Nie mów mi, co mam robić.
Otworzył lodówkę i pochylił się trochę.
- Więc nie rób. Chodź nago. I tak cię nie wypieprzę.
Glen zapomniała jak oddychać, gdy jej temperament się rozszalał. Otrząsnęła się z
tego trochę i jej ramię musnęło ramę wiszącą na ścianie. Odwróciła głowę, zauważając
zdjęcie jakiegoś brodatego faceta z wędkarskim sprzętem, trzymającego coś, co
wyglądało na sześćdziesięciocentymetrowego pstrąga albo jakieś inne trofeum.
Miał dużo odwagi, żeby jej to powiedzieć. Prawdopodobnie myślał, że jest super-
ogierem, a porwanie przez jej szalonego krewnego Wampira, by stać się kimś w rodzaju
nadnaturalnego samca rozpłodowego, tylko wzmocniło jego potworne ego.
Wyciągnęła rękę i zdjęła zdjęcie ze ściany. Rzuciła nim w dupka.
Jej celowanie było kiepskie i uderzyło w szafkę jakieś pół metra na lewo od niego,
nie trafiając go. Szkło się roztrzaskało i ramka spadła na podłogę.
Veso wyprostował się i spojrzał w jej kierunku. Jego oczy były rozszerzone i
wiedziała, że go zaskoczyła.
- Przykro mi, że nie trafiłam. Celowałam w twoją grubą czaszkę. Nie chcę uprawiać
z tobą seksu. Ile razy mam to powtarzać? Daj sobie spokój!
Zrobił krok bliżej i rozchylił wargi, pokazując kły. Warknął.
- Przyszłaś do mnie w ręczniku.
~4~
- Myślałam, że zostawiłeś mnie tutaj, żebym umarła! Przestraszyłam się trochę, a
potem byłam zdenerwowana o telefon. Połamałeś go i okłamałeś mnie. Więc wybacz
mi, że nie czekałam, żeby najpierw się ubrać, żeby się z tobą zmierzyć.
Podszedł kilka kroków i znów warknął.
- Nie rzucaj we mnie rzeczami.
- Nie bądź takim dupkiem, więc może nie będę.
Jego oczy zwęziły się, ich kolor się zmienił. Przeszły od złoto brązowego do prawie
całych żółtych. Jego dłonie zacisnęły się po bokach, górna warga podwinęła się.
- Nie obrażaj mnie, człowieku.
W końcu przekroczyła limit radzenia sobie z pokazami szalonych dziwaków po tym
wszystkim, co przeszła.
- Jestem człowiekiem i zgadnij co? Cieszę się z tego. Powinieneś zobaczyć się w tej
chwili. Twoje oczy są dziwne i masz te popaprane zęby. Co następne? Pobijesz mnie?
Oderwiesz mi głowę? Taki z ciebie wielki zły dupek. Nie prosiłam się o to! Nie
chciałam być porwana przez jakiś gang świrów, którzy piją krew, i na pewno nie
pisałam się na to, żeby zostać zamkniętą w celi z tobą. Myślisz, że jesteś dla mnie
atrakcyjny? Ha! Nie zadaję się z psami.
Lekko przechylił głowę, wpatrując się w nią. Nie zawarczał ponownie. Pomyślała,
że to był plus. Nie podszedł też bliżej. Jednak jego dłonie pozostały zaciśnięte przy jego
bokach i jego ciało wyglądało na spięte. Widziała większość tego, ponieważ miał na
sobie tylko ręcznik wokół pasa. Wyglądał na znacznie mniejszy na nim niż na niej.
Minęły długie sekundy i część jej gniewu znikła.
- Idę się teraz ubrać. Jesteśmy w tym razem, dopóki to się nie skończy, i pamiętaj,
że pomogłam ci uciec. Zrobiliśmy to działając razem. Pamiętasz? Proszę nie okłamuj
mnie znowu ani nie obrażaj. Oskarżanie mnie o chęć dobrania się do ciebie robi się już
nudne. To był pomysł tego przerażającego mistrza, nie mój. Poza tym, jestem trochę
przestraszona. – Uniosła swój przecięty palec. – Uleczył się. Rana zniknęła. Jak to jest
możliwe?
Zamrugał, ale nie poruszył się ani nic nie powiedział. Odsunęła się od ściany.
Musiała iść bokiem, żeby uniknąć błyśnięcia mu nagim tyłkiem. Zasłona zakrywała ją
od piersi do połowy ud. Bała się odwrócić od niego wzrok, gdy zbliżała się do drzwi
sypialni.
~5~
Zgłoś jeśli naruszono regulamin