J11 A5 ilustr.pdf

(6201 KB) Pobierz
Małgorzata Musierowicz
Córka Robrojka
Cykl: Jeżycjada Tom 11
Wydanie polskie 1996 r.
Projekt okładki i ilustracje Małgorzata Musierowicz
Opowieść o Belli oraz jej ojcu, Robercie Rojku, który po
niefortunnym pobycie w Łodzi wraca do Poznania i tam próbuje
stworzyć swej córce ciepły dom. Jako wieloletni przyjaciel
Gabrysi zostaje otoczony troskliwą opieką rodziny Borejków.
Między nim a Natalią nawiązuje się coś więcej niż przyjaźń. Bella
zyskuje nowych przyjaciół oraz wielbicieli (niejaki Czarek
Majchrzak, zwany Przeszczepem). Udane, choć pracowite
wakacje Belli kończą się miłą jej sercu niespodzianką.
-2-
Spis treści:
Piątek, 12 lipca 1996.......................................................................................................................................................4
Sobota, 13 lipca.............................................................................................................................................................27
Niedziela, 14 lipca........................................................................................................................................................63
Poniedziałek, 15 lipca...................................................................................................................................................85
Niedziela, 21 lipca......................................................................................................................................................111
Poniedziałek, 22 lipca.................................................................................................................................................137
Wtorek, 23 lipca..........................................................................................................................................................158
Piątek, 26 lipca............................................................................................................................................................173
Sobota, 27 lipca...........................................................................................................................................................184
Poniedziałek, 29 lipca.................................................................................................................................................193
Sobota, 3 sierpnia........................................................................................................................................................208
Poniedziałek, 12 sierpnia............................................................................................................................................225
Niedziela, 18 sierpnia..................................................................................................................................................235
Sobota, 24 sierpnia......................................................................................................................................................240
Poniedziałek, 26 sierpnia............................................................................................................................................249
Poniedziałek, 2 września.............................................................................................................................................254
-3-
Piątek, 12 lipca 1996.
1.
O zachodzie, gorejąc w słońcu jak pomarańcza, nadjechał
tramwaj numer 9 - egzemplarz niemłody, lecz mocno
wymalowany - i znieruchomiał ze zgrzytem na przystanku przy
Alei Wielkopolskiej. Wysiadła jedna tylko osoba: niewysoka,
krągła dziewuszka w szortach i podkoszulku. Jej ramiona obciążał
spory plecak, lecz mimo to poruszała się sprężyście i żwawo.
Ledwie zeskoczyła ze stopni, już dopadło ją słońce: zalśniło w jej
jasnej grzywce jak w kawałku srebra i dwoma długimi błyskami
odbiło się w czarnych kółeczkach okularów.
-4-
Wieczór był pogodny, lecz nie upalny. Wiał mocny wiatr.
Poznańska dzielnica Sołacz wyglądała o tej porze dnia jak
dekoracja do filmowej baśni - a to dzięki szpalerowi olbrzymich
kasztanów, które wytyczały kilometrową przynajmniej
promenadę. Potężne korony splatały się ze sobą, tworząc szczelne
sklepienie tego szumiącego tunelu, u wylotu którego płonął
zachód. Po obu stronach fantastycznego dwuszeregu biegły
wąskie jezdnie, a za chodnikami zieleń skrywała stare wille,
cofnięte w głąb ogrodów. Zza płotów, siatek i parkanów kipiały
fontanny róż w pełni kwitnienia, na grządkach tańczyły floksy,
aksamitki i liliowce. Wysokie kępy ostróżek, podobne do
eksplozji błękitu o wszelkich możliwych odcieniach, skłaniały się
zgodnie z podmuchami wiatru, a zwisające z okien i balkonów
surfinie - ostatni krzyk mody - powiewały różowymi i
fioletowymi festonami kwiatów.
Tramwaj stęknął jak stary hipochondryk i ruszył z
charakterystycznym, narastającym wyciem, unosząc w dal
kuszący wizerunek szamponu przeciwłupieżowego, skąpanego w
oceanie pienistych banieczek. Tymczasem dziewczyna z
plecakiem przebiegła bez namysłu podwójne torowisko pomiędzy
promenadą a jezdnią. Ponieważ żwawe istoty z plecakami z
zasady nie oglądają się trwożliwie na boki - momentalnie
nastąpiła kolizja, dobrze, że nie z tramwajem. Dziewczę zaledwie
wpadło na zdezelowany wózek spacerowy w kolorze musztardy.
W pojeździe tym rozpierał się półtoraroczny jegomość o
marsowej minie, policzkach jak jabłuszka i przyjemnej nadwadze;
podróżował on przez światłocienie Alei, popychany ofiarnie przez
rudowłosą, rozgadaną matkę.
Wózek zachwiał się gwałtownie, lecz nie przewrócił.
Dziewczyna z plecakiem - stwierdziwszy ten stan rzeczy jednym
spojrzeniem - uniosła dłoń w pojednawczym geście i pognała
dalej, na ukos przez jezdnię. Przystanęła dopiero przed furtką z
-5-
Zgłoś jeśli naruszono regulamin