McMullen Sean W01 Głosy w jasności A5.pdf

(2417 KB) Pobierz
Sean McMullen
Głosy w jasności
Księga pierwsza Wielkozimia
Przełożyła: Agnieszka Fulińska
Tytuł oryginału: Voices in the Light
Rok pierwszego wydania: 1994
Rok pierwszego wydania polskiego: 2000
Potężny Kalkulor miasta Libris popełnia dziwne błędy. Główny
programista ginie w tajemniczych okolicznościach, komponenci
są rozstrzeliwani za niedbalstwo. Koniec świata zbliża się coraz
szybciej, lecz zanim nadejdzie, Kalkulor musi odpowiedzieć na
kilka istotnych pytań: Czy po końcu świata pociągi będą jeździły
zgodnie z rozkładem? Czy Kalkulor Bojowy jest w stanie
funkcjonować na rauszu? Czy w XXI wieku nastała epoka
lodowcowa? A przede wszystkim: jak dawno temu był wiek XXI?
-2-
Spis treści:
Część pierwsza - Kalkulor..............................................................................................................................................4
PROLOG....................................................................................................................................................................4
1. Zawodnicy..............................................................................................................................................................7
2. Stolica..................................................................................................................................................................50
3. Umizgi..................................................................................................................................................................88
Część druga - Kalkulacja............................................................................................................................................139
4. Branka................................................................................................................................................................139
5. Kodowanie.........................................................................................................................................................182
6. Wezwanie...........................................................................................................................................................225
Część trzecia - Komendy. ...........................................................................................................................................263
7. Zagrywka...........................................................................................................................................................263
8. Walka.................................................................................................................................................................312
9. Katastrofa...........................................................................................................................................................356
Dla Mariann McNamara z Aphelionu
-3-
Część pierwsza - Kalkulor.
PROLOG.
Dziewczyna poruszała się ze spokojną pewnością siebie
złodzieja, który wie, że nikt mu nie przeszkodzi. Załoga
stumetrowej wieży opuściła znajdującą się na samym szczycie
galerię snopbłysku, pozostawiając zielone oko teleskopu
odbiorczego, by wpatrywało się bezmyślnie w wieżę na
wschodnim horyzoncie. Odblokowała koła sterujące teleskopem i
przekręciła je, obracając go powoli ku wschodzącemu okrągłemu
Księżycowi. Zegar wagowy na ścianie zabrzęczał, gdy doszedł do
godziny 9.45. Kółka wiszącego obok kalendarza pokazywały, że
jest 26 września roku 1684 Zmierzchu Wielkozimia.
Pracowała szybko, ponieważ na obserwacje nie pozostało wiele
czasu. Wprawdzie teleskop był ustawiony i umocowany tak, żeby
wypatrywać sygnałów z położonej na wschodzie wieży
Numurkah, dawał się jednak przesunąć o kilka stopni w celu
wprowadzenia poprawek i dokonywania napraw. Niemniej
najwyższy kąt wynosił zaledwie dwanaście stopni.
Powierzchnię Księżyca stanowiła jak zwykle mieszanina gór i
kraterów, poznaczona nikłymi śladami dawnych kopalni
odkrywkowych. Kilka sprawnych obrotów pozwoliło odłączyć
standardowy okular; dłużej trwało zamontowanie i ustawienie jej
własnych obiektywów i suwmiarek. Zegar zabrzęczał znowu, a
następnie odliczył godzinę dziesiątą. Kiedy skończyła, Księżyc
znajdował się pięć stopni nad horyzontem.
Wielkie powiększenie dało rozmyty obraz, który tańczył w
poruszającym się powietrzu, ale dziewczyna miała wyjątkowo
ostry wzrok oraz specjalny okular. Księżyc był tuż po pełni; na
krawędziach - właśnie tam, gdzie trzeba - dostrzegła cienie.
-4-
Dopasowała ruchomy celownik okularu, zerknęła na zegar
wagowy koło lampy na ścianie i zmierzyła długość cienia
rzucanego przez uskok kopalni. Wstrzymała oddech, po czym
stłumiła podniecenie. To może być błąd pomiaru - szepnęła - nie
daj się nabrać. Powtórzyła pomiar, a potem jeszcze raz drugim
okiem. Wszystkie odczyty były takie same. Zegar pokazywał
godzinę 10.15.
Pospiesznie zanotowała liczby i wybrała inny cień, powtarzając
tyle samo pomiarów. Zegar wybił 10.30. Wysokość wynosi teraz
dziesięć stopni, uświadomiła sobie, przesuwając celownik na
kolejną kopalnię. Czas zdawał się przyspieszać, gdy dokonywała
pomiarów trzeciego cienia - i nagle jedno z kół podnoszących
teleskop za ruchem Księżyca osiągnęło maksimum wysokości i
się zablokowało. Wzór starożytnych kopalni znikł z pola widzenia
okularu, a zegar wybił 10.45.
Lepsze to niż nic, pomyślała, obniżając teleskop, żeby na
powrót nastawić go na sąsiednią wieżę sygnalizacyjną. Odkręciła
specjalny okular i ustawiła ostrość na galerię snopbłysku na
szczycie wieży na horyzoncie, przez cały czas nie mogąc
powstrzymać przemożnej chęci zajrzenia do wyników pomiarów.
Dopiero gdy galeria znowu stała się dobrze widoczna, spojrzała na
kartkę. Kilka pospiesznych rachunków potwierdziło to, co
wcześniej obliczyła sobie w głowie: pierwsza z trzech kopalni
była znacznie głębsza niż rok temu.
Omiótłszy ostatnim spojrzeniem galerię sygnalizacyjną, wyszła
na klatkę schodową i rozpoczęła długie schodzenie ku podnóży
wieży. Przez całą drogę na dół w jej myślach kotłowało się od
następstw pięcioprocentowego pogłębienia zadrapań na
księżycowej powierzchni. Idąc opustoszałymi ulicami portu
rzecznego, zatrzymała się, żeby spojrzeć na jasny, a mimo to
tajemniczy Księżyc. To tak ważne odkrycie, a ona nie może o nim
-5-
Zgłoś jeśli naruszono regulamin