Mrówczyński Bolesław Droga wsród skał A5 ilustr.pdf
(
5287 KB
)
Pobierz
Bolesław Mrówczyński
Droga wśród skał
Opowieść peruwiańska
Wydanie polskie 1963
Opracowanie graficzne Bogdan Zieleniec
Spis treści:
Od zwycięstwa do klęski................................................................................................................................................4
Droga przez piekło......................................................................................................................................................101
A gdy rewolwer przemówił w obronie prawa.............................................................................................................195
Błogosławieństwo mądrości.......................................................................................................................................267
Drugi krzyż.................................................................................................................................................................354
Po szesnastu latach......................................................................................................................................................420
Notatki biograficzne....................................................................................................................................................435
-2-
Dzięki tym ludziom słowo Polak stało się tu
gwarancją ofiarności, uczciwości, dobrego
wychowania i solidnej roboty. Toteż gdy w 1911
roku przyjechałem do Peru, chociaż już nie
zastałem żadnego z nich, Peruwiańczycy przyjęli
mnie jak swego i otwarto mi wszystkie drzwi.
Starałem się zawsze tę dobrą opinię o Polakach
tutaj podtrzymać.
/-/ RYSZARD MAŁACHOWSKI
inżynier-architekt, Lima
(z listu do autora)
-3-
Od zwycięstwa do klęski.
I.
Gdy w początkach XIX wieku wojska hiszpańskie zostały
zmuszone do opuszczenia olbrzymich terenów amerykańskich, na
których od trzystu lat panowały wszechwładnie, wydawało się, że
wreszcie nastąpi spokój. Z zażartych bojów o niepodległość
wyrosły nowe państwa, gdzie według konstytucji wszyscy
obywatele byli sobie równi i mogli swobodnie wybierać władze
albo usuwać rządy. Korzystali z tego skwapliwie. Padały coraz to
inne hasła, wciąż wysuwano nowe programy. Do głosu doszły też
namiętności. I nim się spostrzeżono, już brutalna siła zdołała
przekreślić wolność. Ten dyktował prawa, kto miał w ręku
rewolwer lub szablę. A kto się okazał silniejszy, ten się sadowił w
stolicy. Mijały lata. Pronunciamienta - te rewolucje tak typowe dla
krajów Ameryki Łacińskiej, kłębiły się wszędzie, samozwańczy
generałowie i pułkownicy wydzierali sobie nawzajem władzę, co
pewien czas całe narody stawały naprzeciw siebie, tocząc zaciekłe
wojny o ustalone niedawno granice. Ile tam krwi przelano, ilu
ludzi straciło życie, ilu doznało kalectwa, ile sierot stało się
pastwą głodu - nikt nie ustali, gdyż nikt wówczas nie prowadził
obliczeń. Były to jednak straty ogromne, idące w miliony.
A zdarzało się, jak na przykład w Paragwaju, że po takich
kataklizmach nie można było spotkać na wielkich przestrzeniach
ani jednego mężczyzny.
Tragiczne to były zmagania. Młode narody właściwie miały
dotąd jedynie nazwy i dopiero w ogniu tych walk kształtowały
stopniowe swe narodowe oblicze. A tymczasem zamiast korzystać
z upragnionej wolności - uginały się pod ciężarem dyktatorskich
rządów, zamiast polepszać swój byt - wpadały w coraz
-4-
skrajniejszą nędzę, zamiast rozwijać gospodarkę - coraz bardziej
uzależniały swoje istnienie od tego czy innego wielkiego
mocarstwa. A te mocarstwa poczynały sobie coraz odważniej,
powszechne rozprzężenie było im bardzo na rękę. Dyktatora
kupowały, gdy znalazł się jakiś uczciwy prezydent albo minister -
obalały go, wspierając bronią i amunicją organizowane na
poczekaniu pronunciamienta. Celowała w tej akcji Wielka
Brytania, wkrótce jednak natrafiła na konkurenta. Stany
Zjednoczone też interesowały się żywo rozrzuconymi wszędzie
olbrzymimi złożami srebra i złota, miedzi, cyny, ołowiu, saletry,
one także pragnęły na tych nieszczęsnych krajach ubić własny
interes. Jednakże i one atakowały pośrednio, poprzez ambitne
jednostki i hojnie rozdawane łapówki. Za to Francja nie wykazała
takiej zręczności. Doszedłszy do wniosku, że i jej należy się
udział w tych skarbach, w roku 1861 wysadziła w porcie Vera
Cruz własną armię i zaczęła zbrojnie podbijać Meksyk.
Na tym wzburzonym morzu, targanym sprzecznymi interesami
jednostek, klas społecznych i międzynarodowego kapitału, w
którym wodę zastępowały łzy ludzkie i przelewana obficie krew,
jeden tylko statek żeglował stosunkowo spokojnie. Było nim Peru.
Wprawdzie i tutaj często zmieniały się rządy, a pronunciamienta
też niejednokrotnie napełniały stolicę szczękiem oręża, lecz
przynajmniej nigdzie nie widziało się nędzy. Był to bowiem
zamożny kraj. Ogromne pokłady saletry na wysepkach u
południowych wybrzeży były warte więcej niż złoto, skarb
nieustannie był pełny. Czerpano więc z niego garściami. Kto
umiał choćby czytać i pisać, otrzymywał dobre stanowisko w
najzupełniej niekiedy niepotrzebnych urzędach. Kto tego nie
potrafił - i tak coś tam do niego spłynęło z góry za byle jaką
usługę. A że klimat był tu gorący i wystarczało unieść rękę, aby
zerwać z drzewa pożywne owoce, więc życie płynęło beztrosko.
Nie przeszkadzały temu nawet pronunciamienta. Kto szukał guza i
-5-
Plik z chomika:
entlik
Inne pliki z tego folderu:
BT A5.7z
(17201 KB)
Mrówczyński Bolesław Błękitny trop A5 ilustr.pdf
(11090 KB)
Mrówczyński Bolesław Błękitny trop A5 ilustr.doc
(9498 KB)
CM A5 il.7z
(10216 KB)
Mrówczyński Bolesław Cień Montezumy A5 ilustr.doc
(6142 KB)
Inne foldery tego chomika:
Ma as Sa rah
Ma leszka Andrzej
Maas Sharon
MacApp Colin
Macaulay Rose
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin