Czarnyszewicz F., Losy pasierbów, 1958.pdf

(19447 KB) Pobierz
Tegoż
autora:
NADBEREŻYŃCY
W
I
C
IK
ŻYWICA
FLORIAN
CZARNYSZEWICZ
LOSY
PASIERBÓW
12,
RUE
SAINT
LOUIS-EN-L'ILE
-
PARIS
IV
Okładkę
projektował
art.
grafik
Władysław
Szamański
Z
przedmową
Józefa
Czapskiego
ł
Tous
droits
de
traduction,
de
reproduction
et
d'adaptation
reseroćs
pour
tous
pays.
Copyright
by
"Libelta”
1958
PRZEDMOWA
Z
dzieciństwa
pamiętam
strzęp
strofy
z
„Przedświtu”,
którym
się
wtedy
zachwy­
całem:
Rzeczywistość
się
pomału
W
świat
przemienia
ideału
W
sen
ze
srebra
i
kryształu...
Dlaczego
ta
strofa
Krasińskiego,
do
które­
go
nigdy
nie
wracam,
narzucała
mi
się
natręt­
nie,
wypływając
z
dalekiej
pamięci
gdy
czy­
tałem
po
kolei
jedne
za
drugim
„Nadbereżyń-
ców”,
„Wicika
żywicę”
i
„Losy
Pasierbów”
Czarnyszewicza.
Chyba
dlatego,
że
tak
ostro
czu­
łem
podczas
czytania
przeobrażenie
się,
prze­
miany,
ale
nie
jak
u
Krasińskiego,
rzeczywis­
tości
w
blady
ideał
poetycki,
ale
właśnie
od­
wrotnie
przeobrażenie
się
snu
„ze
srebra
i
kry­
ształu”,
snu
o
Polsce
idealnej
w
tragiczną,
peł­
zmagań
i
krzywd,
goryczy,
ale
i
wielkości
polską
rzeczywistość.
*
«
*
Pierwsza
książka
Czarnyszewicza
„Nadbere-
żyńcy”
była
pisana
w
latach
kiedy
autor
i
zara­
zem
jeden
z
bohaterów
tej
książki
w
żrącej
tęsknocie
za
krajem
chodził
późną
jesienią
nad
marną
rzeczkę
pod
Berisso,
bo
tam
wilgotne
rośliny
i
gnijące
u
brzegu
liście
przypominały
mu
zapachem
jego
ojczystą
Białoruś.
Czarny-
szewicz
znalazł
się
w
Argentynie,
bo
ziemia
je-
vni
go
rodzinna
została
odcięta
od
Polski
granicą,
a
bracia
jego
i
siostry
tępieni,
więzieni,
zsyłani
za
tak
groźne
grzechy
jak
parę
dziesięcin
włas-
nej
ziemi,
jak
tajne
kółka
różańcowe,
jak
pa­
miątki
polskie,
a
ponad
wszystko
udział
kogo­
kolwiek
z
rodziny
w
latach
Yl-tych
20-tych
po
stronie
Polski,
w
walkach
z
Rosją
bolsze­
wicką.
Po
tych
walkach
prowadzonych
częściej
w
stylu
„Ogniem
i
mieczem”
niż
wojny
wówczas
nowoczesnej,
Czarnyszewicz
nie
znalazł
w
Polsce
niepodległej
dla
siebie
i
siooich
miejsca
i
Chleba.
On
i
jego
bracia
wierzyli
w
Najjaśniejszą
Rzecz­
pospolitą,
w
„polską
ideę”,
która
miała
przyjść
i
nie
tylko
ich,
szlachtę
zagrodową,
ale
całą
Białoruś
uwolnić
i
uszczęśliwić.
Polak
i
wierzący
katolik
bronił
swego
prawa
do
życia
na
tej
zie­
mi,
swojej
tradycji,
która
w
nią
wrosła
od
wie­
ków,
bronił
swej
wiary
deptanej
i
w
walce
tej
zaciętej
nie
czuł
się
ani
„pański”
ani
„reak­
cyjny".
Nie
darmo
na
okładce
swej
książki
na­
pisał:
„Nie
za
burżujów
idziemy”.
Książka
ta
ukazała
się
w
1942
r.
na
drugiej
półkuli
i
to
nie
w
Stanach
Zjednoczonych
ale
w
dalekiej
Argentynie,
wtedy
gdy
Polska
była
pod
Hitlerem,
a
setki
tysięcy
Polaków
w
obo­
zach
sowieckich
dołączyło
do
zesłanych
już
kra­
janów
Czarnyszewicza.
Jakże
trudno
w
tych
cza­
sach
torowała
sobie
drogę
ta
wielka
książka
do
walczących,
do
rozmiecionych
po
świecie
Pola­
ków.
A
jednak
o
żadnej
chyba
nie
pisało
z
ta­
kim
zachwytem,
wzruszeniem,
uznaniem
tylu
pi­
sarzy
o
tak
różnym
charakterze,
od
pierwszych
jak
M.
K.
Pawlikowski
i
Wańkowicz,
po
ostat­
nich
Czapską
i
Miłosza.
Piszę
„wielka
książka”
i
nie
widzę
w
tym
cienia
przesady,
bo
nie
przez
opis
faktów
tylko,
ale
przez
jej
artystyczną
transpozycję,
przez
język,
przez
dar
oddania
Zgłoś jeśli naruszono regulamin