Katarzyna Michalak - Pisarka.pdf

(1642 KB) Pobierz
Każdy ma swoją opowieść.
Spraw, by Twoja była wyjątkowa.
Copyright © Katarzyna Michalak, 2019
Redakcja:
Anna Nowak
Korekta:
Beata Sawicka, Robert Janicki
Projekt okładki i stron tytułowych:
Katarzyna Michalak
Opracowanie graficzne okładki:
PANCZAKIEWICZ ART.DESIGN
Fotografia na okładce:
Deborah Rabinowitz/Arcangel
Skład i łamanie:
Studio Graficzne DTP Piotr Kuliga
www.kuligadtp.netgaleria.pl
Wyłączny dystrybutor:
Platon Sp. z o.o.
ISBN 978-83-951992-0-2
Wydanie I
Publikację elektroniczną przygotował:
Od Autorki
Książka, którą oddaję do Waszych rąk, nie jest
autobiografią, ale... wszystkie zdarzenia w niej opisane miały
miejsce naprawdę, a kanwą tej historii było życie bliskich mi
osób.
Nie zgadujcie, ile Katarzyny Michalak jest w „Pisarce”,
nie ma to sensu. Po prostu dajcie się porwać opowieści
pełnej miłości i nienawiści, uczuć pięknych i uczuć podłych,
ludzi po prostu dobrych i ludzi bezwzględnie złych.
Zapadnijcie się w nią, czytając, tak jak ja się zapadłam,
pisząc tę historię.
Mam nadzieję, że „Pisarka” skradnie Wasze serca.
Pewien czarnooki drań również. Moje skradł...
Podmuch ciepłego, pachnącego solą wiatru wzburzył
białe jak mgła i lekkie jak mgła firany. Wstała od pięknego,
mahoniowego biurka, podeszła do ogromnego okna,
wychodzącego na ocean, i zapatrzyła się na lśniący srebrem i
złotem bezmiar. Morze zawsze dodawało jej sił. Fale
uderzające o brzeg, bryza plącząca włosy, krople słonej wody
na policzkach, wreszcie jedyny i niepowtarzalny smak i
zapach morskiego powietrza — tak, to wszystko przywracało
jej chęci do życia. Kiedyś.
Dzisiaj, gdy owych chęci miała aż za dużo, po prostu
wychodziła na taras, opierała dłonie o balustradę i
zachwycała się pięknem morskiego żywiołu, dziękując w
duchu losowi, że dożyła, dotrwała. Długa droga z
zakaraluszonej nory na warszawskiej Białołęce, poprzez
wynajmowane klitki, szpitale, bagna, szczyty i depresje,
doprowadziła ją w końcu do tego miejsca: domu nad
oceanem.
Tropikalne
lato
ustąpiło
wreszcie
pola
zimie.
Temperatura spadła do rozkosznych dwudziestu sześciu
stopni, deszcze ustały, słońce rozpanoszyło się na niebie,
błękitnym niczym spełnione marzenie. W krystalicznie
czystym powietrzu unosił się zapach plumerii, których
różowo-złote gwiazdki zdobiły drzewa w ogrodzie. Uwielbiała
plumerie, uwielbiała swój dom i ogród. Każdego ranka, zaraz
po przebudzeniu, na bosaka, w koszuli nocnej biegła alejką
do furtki, potem ścieżką przez tropikalny gąszcz, by wreszcie
znaleźć się na plaży, siadała na mięciutkim, białym piasku,
opierała brodę na podkulonych kolanach i... czuła. Chłonęła
całą sobą piękno, ciepło i światło.
Zapłaciła wysoką cenę, żeby być tu i teraz...
Dzisiaj po powrocie z plaży, zamiast przejść do jadalni na
śniadanie, od razu ruszyła do pawilonu. Swojego azylu.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin