Kto 'swołocz' i 'świnia', a kto 'mołodiec', czyli 'zuch'.pdf

(459 KB) Pobierz
Kto „swołocz” i „świnia”, a kto „mołodiec”,
czyli „zuch”?
Niedawno prezydent Rosji, wydobył jakoby świeżo odkrytą, choć faktycznie
powszechnie dostępną od ponad 50 lat, notatkę i poczynił zdumiewający
wywód i ocenę mało znanej postaci ambasadora Lipskiego. Ale są też i inne
notatki i relacje przedstawiające działania o wiele bardziej znaczących osób.
I tak,
Hans von Herwarth,
osobisty sekretarz ambasadora Rzeszy w Moskwie,
pochodzenia żydowskiego – po babce, napisał książkę o rokowaniach
dotyczących paktu Ribbentrop-Mołotow. Jest tam taki fragment: „rokowania
prowadził osobiście Stalin, który nie taił przed Ribbentropem, że od dawna
opowiadał się za zbliżeniem radziecko-niemieckim. Po ceremonii podpisania
układu Stalin wzniósł toast za Hitlera mówiąc: „Niemcy kochają swojego
Führera”.
Nazwał też Hitlera „mołodiec”, co w rosyjskiej mowie potocznej
znaczy „zuch”.
Prezydent Rosji jest dziś wzburzony tym co kiedyś powiedział Lipski, a jaki jest
jego stosunek do tego co powiedział Stalin o Hitlerze? Określenie „zuch”,
pasuje do Hitlera?
Te toasty opisuje także znana odręczna notatka niemieckiego urzędnika
Niemiec w Moskwie,
Andora Henecke,
który tak to przedstawia: „Podczas
rozmowy pan Stalin niespodziewanie wzniósł toast za Führera: „Wiem, jak
mocno naród niemiecki kocha swego Wodza i dlatego chcę wypić za jego
zdrowie". Pan Mołotow wypił za zdrowie Ministra Spraw Zagranicznych Rzeszy i
Ambasadora, hrabiego von Schulenburga. Pan Mołotow wzniósł kielich za
Stalina, odnotowując, że właśnie Stalin swoim przemówieniem w marcu tego
roku, które w Niemczech zrozumiano prawidłowo, zmienił całkowicie stosunki
polityczne.
Tu dowiadujemy się dodatkowo, że to osobiście Stalin zabiegał o zawarcie
paktu z Niemcami, który otworzył drogę do wojny.Niemieccy świadkowie
zawarcia tego paktu nie mieli wątpliwości co on praktycznie oznacza.
Wspomniany Hans von Herwarth, już 25 sierpnia zameldował się w sztabie 1.
brygady kawalerii w Prusach Wschodnich, która znajdowała się nad granicą, na
pozycjach wyjściowych do ataku na Polskę. Po drugiej stronie granicy w 11
pułku ułanów był mój ojciec.
Herwarth wspomina incydent w dniu 26 sierpnia, która to data była
początkowo wyznaczona jako termin ataku wojsk niemieckich na Polskę:
„Kappenhagen, podoficer mojego przyszłego pułku, przekroczył przypadkiem
polską granicę i został zastrzelony; była to pierwsza ofiara drugiej wojny
światowej”.
Nie mówcie tego tylko głośno, bo jeszcze znajdą się w Moskwie tacy, którzy
będą gotowi ogłosić to jako wynalezioną właśnie rewelację w swoich
archiwach, i wołać, że to Polacy rozpoczęli wojnę, bo zastrzelili biednego
zabłąkanego niemieckiego żołnierza.
Herwarth opisuje też swoje spotkanie z Armia Czerwoną w Polsce: „Wkrótce
jednak machina wojenna potoczyła się dalej na wschód. Ponieważ z tej strony
napadły oddziały radzieckie, polski opór został niebawem całkowicie złamany.
(…) Zameldowałem się u radzieckiego dowódcy (…) Kolacja z jego oficerami była
skromna, alkoholu starczyło ledwie do spełnienia toastu za pomyślność Stalina i
Hitlera. , ale szybko dał się zauważyć tradycyjny podziw dla niemieckiej siły
zbrojnej, znajdujący wyraz w rozlicznych komplementach. Rosjanie chcieli
wiedzieć , kiedy ruszymy przeciw Anglii i Francji, Oferowali czynny współudział,
ramię przy ramieniu”.
Ta współpraca była od początku wojny i polegała m.in. na pomaganiu przez
ZSRR unikania statkom niemieckim przechwycenia przez angielskie okręty: „Na
polecenie rządu niemieckiego i po uzgodnieniu z władzami radzieckimi statki
wpłynęły do nie zamarzającego portu w Murmańsku, aby uniknąć zajęcia przez
Brytyjczyków. Statki miały odpłynąć do Niemiec z możliwie najmniejsza liczbą
ludzi na pokładzie, w związku z czym na odtransportowanie czekało około 2000
pasażerów i zbędna część załóg. (…) Zagranicznym statkom, zakotwiczonym w
Murmańsku, zakazano jakiejkolwiek łączności radiowej, wolno im było opuścić
port dopiero w trzy dni po odpłynięciu statków niemieckich”.
Traktowanie przez ZSRR statków niemieckich w taki sposób wskazuje, że kraj
ten działał tak jak sojusznik Niemiec, a wspomniany pakt nie był tylko układem
o niestosowaniu przemocy, ale faktycznie skutkował współpracą polityczną i
wojskową, pomimo że formalnie sojuszem nie był. Tak wyglądają fakty, zaś
próba nieprzyznawania, że działania ZSRR i podpisany pakt z Hitlerem, w ciągu
kilku dni doprowadziły do wojny, a przerzucanie tej odpowiedzialności na
Polskę, jest misją niemożliwą do wypełnienia.
Dziwne wydaje się, że ktoś w Rosji zadecydował o jej podjęciu. Możliwe, że
poczuli się jakoś przymuszeni do tego z powodu przyjętych założeń swojej
polityki historycznej, które okazały się nieelastyczne i skutkują problemami w
relacjach z wielu krajami.
Jedna jest tylko, w tym wszystkim, rzecz
pocieszająca. Relacje rosyjsko-polskie osiągnęły dziś dno i możliwa jest chyba
już tylko poprawa.
Stanisław Lewicki
Zgłoś jeśli naruszono regulamin