Otchlan zla (01) - Chattam Maxime.pdf

(1513 KB) Pobierz
MaxiMe ChattaM
Otchłań zła
Rzeczywistość często przerasta fikcję.
W pełni zrozumiałem to banalne skądinąd stwierdzenie dopiero
podczas dwuletniej pracy nad tą książką. Zajmowałem się w tym
czasie medycyną sądową, technikami policyjnymi, psychiatrią
kryminalną i ogólnie naukami kryminalistycznymi; głównie zaś
badałem zjawisko seryjnych morderstw Czytałem i słyszałem o
wydarzeniach, których nawet najzręczniejszy pisarz nie ośmieliłby
się wprowadzić do swoich powieści -
zakładając oczywiście, że możliwości warsztatowe pozwoliłyby mu to
wszystko wygładzić i uczynić trochę mniej brutalnym i okrutnym.
Zetknąłem się z sytuacjami, które - gdybym przeczytał o nich w
książce -
wydałyby mi się groteskowe i nieprawdopodobne w swoim okro-
pieństwie, a tymczasem...
Przede wszystkim jednak, gdy minęły te dwa lata, odkryłem, że moi
rodzice i wszyscy rodzice świata okłamują swoje dzieci, utrzymując,
że potwory nie istnieją. Istnie -ją, jak najbardziej.
Aby niepotrzebnie nie gloryfikować grozy, pisząc tę powieść,
starałem się być jak najbliżej rzeczywistości
Z pewnością to jest w niej najstraszniejsze.
Maxime Chattam Edgecombe, 2 kwietnia 2000 roku
Zły plon bezprawia
Nowym się tylko bezprawiem poprawia.
William Szekspir, Makbet
PROLOG
PRZEDMIEŚCIA MIAMI, 1980 ROK
Kate Phillips otworzyła drzwi samochodu i wypuściła Josha.
Chłopczyk trzymał w dłoni plastikową lalkę komiksowego bohatera
Captain Futurę, którą tulił do siebie, jakby chodziło o największy
skarb. Uderzyło ich w twarze gorące powietrze unoszące się nad
parkingiem. Zapowiadało się naprawdę upalne lato.
- Chodź, aniołku - powiedziała Kate, przytrzymując włosy okularami
przeciwsłonecznymi.
Josh wyszedł z auta, wpatrując się w fasadę centrum handlowego.
Bardzo lubił tutaj przyjeżdżać, a oglądanie tych wszystkich
wspaniałości było dla niego ogromną przyjemnością, spełnieniem
marzeń. Setki zabawek, ustawionych według rodzajów na ogromnej
przestrzeni, i wszystkie prawdzi-we - żaden tam obrazek w telewizji
czy w katalogu. Rano, gdy tylko matka oznajmiła, że wybiera się do
centrum handlowego, natychmiast zorientował się w sytuacji i
zachowywał tak grzecznie, że zdołał ją przekonać, aby go zabrała.
Teraz, kiedy widział przed sobą budynek sklepu, czuł, jak emocje
rosną. Może uda się wyjechać stąd z nową zabawką?
Brakowało mu ciężarowej cysterny Majorette, o całym zestawie
Captain Futurę nie wspominając! Dzień zapowiadał się więc dobrze,
nawet bardzo dobrze. Nowa zabawka. Co za nęcący pomysł! Trzeba
było tylko jeszcze sprawić, żeby Kate się zgodziła. Odwrócił się w
stronę matki, chcąc ją o to zapytać, i zobaczył, że przelicza kupony
zniżkowe, starannie powycinane z gazet i reklam.
- Kupisz mi nową zabawkę, mamusiu? - zapytał cienkim głosikiem
niespełna czteroletniego chłopca.
- Nie zaczynaj, Josh! I pospiesz się, inaczej nigdy cię już ze sobą nie
zabiorę.
Chłopiec zrobił z otwartej dłoni daszek nad oczami, jak Często czynił
to jego ojciec, i przeszedł tak przez cały parking
- Co za upał! - westchnęła Kate, wachlując się nieporadnie ręką. Nie
marudź, kochanie. Stopimy się, jeśli za długo będziemy przebywali
na pełnym słońcu!
Josh, mimo że nie bardzo zrozumiał, co matka miała na myśli,
przyspieszył
kroku i po chwili oboje weszli do wielkiego centrum handlowego z
galerią sklepów. Wzdłuż głównej alei były rozstawione stoiska z
gazetami; na pierwszych stronach dzienników widniała wiadomość o
bojkocie moskiew-skich igrzysk olimpijskich przez Amerykę.
Mówiono tylko o tym. Niektórym już się wydawało, że nadchodzi
podobny kryzys jak ten w Zatoce Świń. Dla Kate to wszystko były
polityczne machinacje. „Podejrzane machinacje" - jak mówił
Stephen, jej mąż. Lepiej było trzymać się od tego wszystkiego z
daleka, żyć spokojnie we własnych czterech ścianach, wykonywać
swoją pracę na stacji benzynowej, zacisnąć zęby i poświęcić pięć lat
na napisanie jednej sztuki teatralnej oraz co pewien czas zapalić
sobie skręta. „Nie ma sensu bawić się w politykę". Kate zgadzała się
z tą opinią. Zgadzała się z wieloma rzeczami, które mówił Stephen -
dlatego między innymi się w nim zakochała.
Rzuciła po raz ostatni okiem na gazety i pociągnęła za sobą Josha,
przyspieszając kroku. Dziecko musiało podbiec, żeby utrzymać jej
tempo.
Minęli mnóstwo półek z artykułami plażowymi, które zapowiadały
zbliżające się już nieuchronnie lato, a wraz z nim rzesze turystów.
Szeroki pasaż handlowy rozbrzmiewał dokuczliwym zgiełkiem tłumu
klientów.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin