Cornwell Patricia - Kay Scarpetta 12 Śmiertelny koktajl.txt

(670 KB) Pobierz
Patricia Cornwell

Kay Scarpetta 12 miertelny koktajl
(Blow Fly)


i Louisowi Cataldiemu,
lekarzowi sšdowemu z okręgu East Baton Rouge,
człowiekowi wielkich zalet, honorowemu, ludzkiemu
i prawdomównemu
 wiat jest lepszy dzięki tobie.

A w ziemi leżš razem,
obydwu pokrywa robactwo.
Hiob 21, 26

1

Doktor Kay Scarpetta podnosi maleńkš szklanš fiolkę do płomienia wiecy, owietlajšc larwę pływajšcš w trujšcej kšpieli z etanolu.
Na pierwszy rzut oka rozpoznaje stadium metamorfozy kremowego robaka, nie większego od ziarenka ryżu, umieszczonego w laboratoryjnej probówce z czarnš nakrętkš. Gdyby larwa żyła, przeistoczyłaby się w pospolitš Calliphora vicina, muchę plujkę. Mogłaby składać jaja w ustach lub oczach ludzkich zwłok albo w cuchnšcych ranach żywego człowieka.
 Dziękuję bardzo  mówi Kay, wodzšc spojrzeniem po czternastu siedzšcych wokół stołu policjantach i technikach dochodzeniowych, słuchaczach tegorocznego kursu w Federalnej Akademii Kryminalistyki. Zatrzymuje wzrok na niewinnej twarzyczce Nicole Robillard.  Nie wiem, kto pobrał to z miejsca, o którym lepiej nie wspominać przy kolacji, i spreparował z mylš o mnie... ale...  Widzi wokoło puste spojrzenia i wzruszenia ramion.  Muszę powiedzieć, że po raz pierwszy dostałam w prezencie larwę.
Nikt się nie przyznaje, ale jeli jest co, w co Kay nie wštpi, to w zdolnoć gliniarza do blefu i, w razie potrzeby, łgarstwa. Zauważywszy delikatny grymas w kšciku ust Nicole Robillard, zanim ktokolwiek uwiadomił sobie, że przy kolacji dołšczyła do nich larwa, doktor Scarpetta ma już podejrzanego.
wiatło wiecy tańczy na fiolce, którš Kay trzyma koniuszkami palców. Paznokcie ma krótkie i starannie opiłowane, dłoń smukłš i eleganckš, lecz silnš po latach pracy przy opornych zwłokach, przecinania upartych tkanek i koci.
Na nieszczęcie dla Nicole, jej koledzy się nie miejš i upokorzenie owiewa jš jak lodowaty przecišg. Po dziesięciu tygodniach spędzonych z gliniarzami, których powinna już uważać za kumpli i przyjaciół, wcišż jest prowincjuszkš z Zachary w Luizjanie, miasteczka o dwunastu tysišcach mieszkańców, gdzie do niedawna zbrodnia była czym niesłychanym. Zdarzało się, że w Zachary przez całe lata nie dochodziło do ani jednego morderstwa.
Większoć kolegów Nic Robillard do tego stopnia przywykła do zabójstw, że na własny użytek podzielili je na kategorie: prawdziwe morderstwa, drobne morderstwa, zbrodnie przypadkowe i tak dalej. Ona jednak nie stosuje żadnych kategorii. Morderstwo to morderstwo. W swojej omioletniej karierze pracowała dotšd jedynie nad dwoma, w obu przypadkach chodziło o awantury rodzinne. Pierwszego dnia w akademii było strasznie, kiedy instruktor chodził od gliniarza do gliniarza i pytał, ile zabójstw rocznie przypada rednio na wydział każdego z nich. Ani jednego, owiadczyła Nicole. Potem instruktor zapytał o liczebnoć wydziałów. Trzydzieci pięć osób, odpowiedziała. Czyli mniej niż moja klasa w podstawówce, jak to ujšł jeden z jej nowych kolegów. Od poczštku tego, co uważała za największš okazję w swoim życiu, Nicole próbowała się dostosować do reszty uczestników kursu, godzšc się z faktem, że w policyjnym sposobie definiowania wiata należała do nich, nie do nas.
Nieprzemylany dowcip z larwš, uwiadamia sobie z żalem Nic, wydaje się naruszeniem reguł, choć nie jest pewna jakich, lecz z całš pewnociš nie powinna wręczać prezentów, serio ani żartem, legendarnej patolog sšdowej, doktor Kay Scarpetcie. Twarz jš pali, kiedy obserwuje teraz swojš idolkę, nie mogšc zinterpretować jej reakcji, prawdopodobnie dlatego, że Nicole jest przytłoczona poczuciem niepewnoci i zakłopotaniem.
 Nazwę jš Maggie, choć na razie nie możemy jeszcze okrelić płci  postanawia doktor Scarpetta, jej okulary w drucianej oprawce odbijajš migoczšce wiatło wiecy.  To chyba dobre imię dla larwy.  Wentylator na suficie szarpie i rozrywa odblask wiecy w szkle, kiedy Kay podnosi probówkę.  Kto mi powie, w jakim stadium rozwoju jest Maggie? W jakim stadium była, zanim kto...  patrzy po twarzach przy stole, znowu zatrzymujšc wzrok na Nicole  ...wrzucił jš do tej buteleczki z etanolem? A tak nawiasem mówišc, podejrzewam, że Maggie wchłonęła go i utonęła. Larwy potrzebujš powietrza tak samo jak my.
 Co za dupek utopił larwę?  pyta jeden z gliniarzy.
 Taaak. Wyobracie sobie tylko, wchłaniać alkohol...
 O czym ty mówisz, Joey? Wchłaniasz go przez cały wieczór.
Posępna, złowieszcza wesołoć zaczyna dudnić jak odległa burza, a Nicole nie wie, gdzie się przed niš schować. Odchyla się na oparcie krzesła, krzyżuje ręce na piersiach i stara się przybrać możliwie najbardziej obojętny wyraz twarzy, a umysł nieoczekiwanie podsuwa jej jedno z cišgłych ostrzeżeń ojca: Posłuchaj, Nic, kochanie, kiedy się błyska, nie stój jak słup i nie wyobrażaj sobie, że będziesz bezpieczna, chowajšc się pod drzewem. Znajd najbliższy rów i połóż się tak płasko, jak możesz. W tym momencie nie ma żadnej kryjówki poza własnym milczeniem.
 Hej, pani doktor, zdalimy już ostatni test.
 Kto przyniósł pracę domowš na przyjęcie?
 Ale jestemy po służbie.
 Po służbie, rozumiem.  Doktor Scarpetta kiwa głowš.  Zatem jeli będziecie po służbie, kiedy znajdš ciało zaginionej osoby, nie zamierzacie reagować. Czy to chcielicie powiedzieć?
 Będę musiał zaczekać, aż wyparuje ze mnie burbon  owiadcza jeden z kursantów, którego ogolona głowa lni jak wypolerowana woskiem.
 Dobra myl  mówi doktor Scarpetta.
Teraz gliniarze wybuchajš miechem  wszyscy z wyjštkiem Nicole.
 To się może zdarzyć.  Kay kładzie probówkę obok swojego kieliszka z winem.  W każdym momencie możemy dostać wezwanie. Może to być najpoważniejsza sprawa w całej naszej karierze, a my jestemy kołowaci po kilku drinkach wypitych w czasie wolnym od służby, albo w trakcie sprzeczki z kochankiem, przyjacielem lub którym z dzieci.  Odsuwa niedojedzonego tuńczyka i kładzie ręce na obrusie.  A sprawy nie mogš czekać  dodaje.
 Niektóre chyba mogš?  pyta detektyw z Chicago kolegę nazywanego Popeye z powodu kotwicy wytatuowanej na lewym przedramieniu.  Na przykład koci w studni albo w piwnicy. Albo zwłoki pod bryłš betonu. To znaczy, nigdzie sobie nie pójdš.
 Umarli sš niecierpliwi  mówi doktor Scarpetta.


2

Noc na moczarach przywodzi na myl Jayowi Talleyowi kreolski zespół muzyczny złożony z żab grajšcych na basach, kumaków szarpišcych struny gitar elektrycznych oraz cykad i wierszczy rzępolšcych na tarkach i skrzypcach.
Zapala latarkę w pobliżu ciemnego, artretycznego pnia starego cyprysu, a oczy aligatora błyskajš i znikajš pod czarnš powierzchniš wody. wiatło zdaje się roztapiać w złowieszczo cichym dwięku moskitów, kiedy łód dryfuje z wyłšczonym silnikiem. Jay siedzi na krzesełku kapitana i leniwie obserwuje kobietę leżšcš w skrzyni na ryby. Kiedy kilka lat temu zajmował się sprzedażš łodzi, ekscytowały go zwłaszcza modele BayStealth. Skrzynia pod jego stopami jest dostatecznie długa i głęboka, by pomiecić ponad pięćdziesišt kilogramów lodu i ryb albo kobietę zbudowanš tak jak on lubi.
Jej szeroko otwarte, przerażone oczy błyszczš w ciemnociach. W wietle dnia sš niebieskie, cudownie ciemnoniebieskie. Zaciska je mocno, kiedy Jay pieci jš snopem wiatła latarki, poczynajšc od dojrzałej, licznej twarzy aż po czerwone, pomalowane paznokcie u nóg. Jest blondynkš, ma około czterdziestu lat, ale wyglšda młodziej, drobna, lecz zaokršglona. Wykonana z włókna szklanego skrzynia na ryby jest wycielona pomarańczowymi kapokami, brudnymi i poznaczonymi czarnymi plamami starej krwi. Jay z uwagš, a nawet czułociš wišzał kobiecie nadgarstki i kostki, luno, tak aby nylonowa linka nie tamowała kršżenia. Powiedział, że jeli nie będzie się szarpać, sznur nie poobciera jej delikatnej skóry.
 Bo i tak nie ma sensu się szarpać  powiedział miękkim barytonem, który doskonale pasuje do jego wyglšdu młodego, jasnowłosego boga.  I nie zamierzam cię kneblować. Krzyczeć też nie ma sensu, prawda?
Skinęła głowš, co go rozbawiło, ponieważ kiwała głowš, jakby odpowiadała tak, choć oczywicie miała na myli nie. Ale rozumiał, jak mylš i postępujš zwyczajni ludzie, kiedy sš przerażeni. To okrelenie zawsze uderzało go jako całkowicie nieodpowiednie. Zapewne kiedy Samuel Johnson mozolił się nad licznymi wyrazami swojego słownika, nie miał pojęcia, co czuje istota ludzka, gdy przewiduje okropnoci i mierć. Przewidywanie wywołuje szał paniki w każdym neuronie, w każdej komórce ciała; strach wykraczajšcy daleko, daleko poza zwyczajne przerażenie, ale nawet Jay, który włada płynnie wieloma językami, nie zna lepszego słowa na opisanie tego, czego dowiadcza jego ofiara.
Paroksyzm przerażenia.
Nie.
Przyglšda się kobiecie. Ona z pewnociš jest jagnięciem. Na wiecie sš tylko dwa rodzaje ludzi: wilki i jagnięta.
Determinacja Jaya, aby idealnie okrelić to, co czujš jego jagnięta, stała się dlań nieodpartym, obsesyjnym wyzwaniem. Hormon nadnercza  adrenalina  uruchamia procesy chemiczne, które przekształcajš normalnš istotę ludzkš w niższš formę życia, działajšcš z takš samš celowociš i logikš jak przebita ocieniem żaba. Na reakcję fizjologicznš, sprowadzajšcš się do tego, co kryminolodzy, psychologowie i inni tak zwani eksperci okrelajš jako odruch uciekaj lub walcz, nakładajš się elementy dodatkowe w postaci wczeniejszych dowiadczeń i wyobrani jagnięcia. Im więcej przemocy dowiadczyło na przykład za porednictwem ksišżek, filmów i dzienników telewizyjnych, tym wyraziciej potrafi wyobrazić sobie koszmar tego, co może nastšpić.
Ale słowo, jedno idealne słowo tej nocy mu umyka.
Jay schodzi pod pokład i słucha urywanego, płytkiego oddechu swojego jagnięcia. Kobieta dygocze, gdy trzęsienie ziemi przerażenia (z braku idealnego słowa) porusza każdš jej molekułš, tworzšc nieznony chaos. Jay dotyka jej ręki....
Zgłoś jeśli naruszono regulamin