Józef Beck i jego karty do gry.pdf
(
423 KB
)
Pobierz
Józef Beck i jego karty do gry
- Kartami, które miał Józef Beck, można było zagrać trochę lepiej, trochę gorzej, ale tej
rozrywki nie można było wygrać – w ten sposób prowadzoną przez ministra spraw
zagranicznych II Rzeczpospolitej politykę oceniał nieżyjący już profesor Piotr Wandycz.
Czy jednak nie należy sobie postawić pytania, czy Beck nie powinien zadbać o lepsze
karty?
Minister spraw zagranicznych Polski Józef Beck (w środku) w towarzystwie ministra wojny Rzeszy Wernera
von Blomberga (z prawej) i naczelnego dowódcy wojsk lądowych generała Wernera von Fritscha
/Z archiwum Narodowego Archiwum Cyfrowego
Osoba ministra spraw zagranicznych II Rzeczpospolitej, któremu poświęcono wydaną
właśnie książkę "Płk Józef Beck (1894-1944). Żołnierz, dyplomata, polityk" (praca zbiorowa
pod redakcją Sławomira Nowinowskiego) była przedmiotem dyskusji historyków: profesora
Macieja Kornata, doktora Macieja Zakrzewskiego i doktora habilitowanego Sławomira
Nowinowskiego. To właśnie ten ostatni, oceniając działalność Becka, przytoczył słowa
profesora Wandycza o "kartach". Przypomnijmy, że "gra" Becka doprowadziła do
największej tragedii w historii Polski. Z drugiej wojny światowej nasz kraj wyszedł z
proporcjonalnie największymi stratami ludzkimi ze wszystkich uczestników konfliktu (sześć
milionów ofiar) i na blisko 50 lat stał się faktycznie sowiecką kolonią. Straty materialne są
trudne do oszacowania, moralne - niemożliwe do określenia.
Zachwiana polityka równowagi
Przypomnijmy, że Beck obejmując resort spraw zagranicznych miał "wbite" przez marszałka
Józefa Piłsudskiego zasady postępowania. Jedną z reguł było prowadzenie polityki
Strona
1
z
4
równowagi pomiędzy Niemcami a Związkiem Sowieckim. Czy Beck zwichnął politykę
równowagi?
- Profesor Stanisław Żerko jest przekonany, że polityka równowagi po śmierci Piłsudskiego
przestała być polityką równowagi, a stała się polityką "linii 26 stycznia" [26 stycznia 1934
roku Polska i Niemcy podpisały pakt o nieagresji - przyp. AW] - komentował dr hab.
Nowinowski. - Żerko uważa, że po maju 1935 roku z Warszawy było "bliżej" do Berlina niż
do Moskwy. Według Nowinowskiego, polityka Becka i "zbliżenie" polsko-niemieckie było
odbierane jako "kroczenie śladami Adolfa Hitlera". - Nie twierdzę, że Beck kroczył za
Hitlerem, ale tak właśnie był postrzegany w Europie. Na taki wizerunek Becka działali
zwłaszcza "winowajcy" układu monachijskiego. Ten pogląd, o Becku kroczącym śladami
Hitlera, utrzymuje się zresztą do dzisiaj - dodał naukowiec.
Załamanie polityki równowagi akcentował również prof. Kornat. - Nie było równych
odległości pomiędzy Warszawą i Berlinem, a Warszawą i Moskwą. Stosunki polsko-
niemieckie po roku 1934 uległy znacznej poprawie. To zaowocowało na przykład częstymi
wizytami niemieckich polityków w Polsce. Tymczasem stosunki polsko-sowieckie w owym
okresie określiłbym może nie jako "zimną wojnę", ale "zimny pokój". Należy jednak
podkreślić, że Beck nie wchodził z Niemcami w żadne antysowieckie rozmowy, choć w 1938
roku relacje Warszawy i Berlina przybrały na arenie międzynarodowej charakter
"zewnętrznej" zażyłości. O ile nie było antysowieckiej współpracy, to Niemcy dzieli się z
Polską informacjami. Przypomnijmy, że Herman Goering ujawnił, iż celem ekspansji III
Rzeszy będzie Austria. Jednocześnie istniała rywalizacja o czeski Bogumin - komentował
historyk.
Prof. Kornat przyznał, że Beck w polityce zagranicznej zaufał Hitlerowi. - Znajduje to
potwierdzenie w archiwalnych źródłach z tamtego okresu - zaznaczał. - Jednocześnie, to Beck
pod koniec 1938 roku, jako pierwszy w Europie, przejrzał agresywną politykę Hitlera i
negatywne strony polityki appeasementu. Rzeczywiście do pewnego czasu wierzył w słowa
Hitlera, ale jako pierwszy w Europie zerwał z Niemcami, dostrzegł zagrożenie. To jest godne
wielkiego uznania - dodał.
Skutek? Pakt Ribbentrop-Mołotow
Beckowi zarzuca się między innymi udział w rozbiorze Czechosłowacji, która w wyniku
dyktatu monachijskiego w 1938 roku została okrojona z terytorium. Wojska polskie
wkroczyły na Zaolzie, gdzie - przypomnijmy - mieszkało ponad 150 tysięcy Polaków.
Według prof. Kornata idealnym działaniem w 1938 roku byłby... brak działania. - W trakcie
kongresu w Berlinie w 1878 roku francuski minister nawet się nie odezwał. Był, ale nic nie
robił. Historiografia francuska oceniła to zachowanie bardzo wysoko - powiedział historyk.
Jednocześnie prof. Kornat uważa, że jakiemukolwiek polskiemu politykowi w 1938 roku
ciężko byłoby zostawić własnemu losowi liczne polskie skupisko na Zaolziu, który
Czechosłowacja zajęła wykorzystują krytyczną sytuację Polski w czasie wojny z
bolszewikami. - Nie potrafię tutaj skrytykować Becka - przyznał historyk dodając, że być
może nie do końca przemyślane zachowanie ministra spraw zagranicznych spowodowane
było gwałtownością wypadków - konferencja w Monachium odbyła się nagle i trwała
zaledwie dwa dni.
Krytycznie na zajęcia Zaolzia patrzy natomiast dr hab. Nowinowski, który zbija argument o
Polakach pozostających w granicach Czechosłowacji. - Przecież w wyniku traktatu ryskiego
Strona
2
z
4
w 1921 roku poza granicami Polski zostało dużo więcej Polaków niż na Zaolziu -
przypominał dodając, że sygnatariusze pokoju z Sowietami nie byli wówczas krytykowani. -
Jestem przekonany, że koniec września 1938 roku to był najgorszy moment na rewindykację
Zaolzia. Jestem też przekonany, że rewindykacja Zaolzia pogrzebała odzyskania tego
terytorium w pokojowy sposób.
Historyk wytyka również Beckowi inny taktyczny błąd. - W wyniku rewindykacji Zaolzia
Polska zaczęła być postrzegana między przez Moskwę jako sojusznik Hitlera. Tymczasem
resort spraw zagranicznych w listopadzie 1938 roku zaczął zabiegać o to, by Sowieci nie
odbierali Polski w ten sposób. By nie myśleli, że Warszawę i Berlin wiążę coś więcej, niż
tylko pakt o nieagresji. Uważam, że wtedy należało właśnie podsycać w Moskwie wrażenie,
że Polskę i Niemcy jednak łączy coś więcej. Tymczasem Sowieci otrzymali jasny przekaz o
braku porozumienia polsko-niemieckiego. Od tego momentu Związek Sowiecki zaczął
działać na zbliżenia z Berlinem. To w efekcie skutkowało paktem Ribbentrop-Mołotow -
powiedział Nowinowski.
Dramat bezsilności Becka
- Beck nie rozpoznał zagrożenia niemiecko-sowieckiego. Ale co mógł zrobić gdyby
rozpoznał? Nie było jakiegokolwiek wyjścia z tej sytuacji - kontynuował myśl kolegi prof.
Kornat, który nie zgadza się jednak, że uspokajanie Sowietów było błędem. - Komunikat był
normalnym aktem dyplomatycznym, który jednocześnie pokazywał Niemcom, że nie ma dla
Polski zagrożenia ze wschodu. Można było oczywiście zaostrzyć stosunki polsko-sowieckie,
ale czy to cokolwiek by nam dało? Nie widzę tu obiektu korzyści. W tamtych warunkach była
to logiczna próba uspokojenia Sowietów. Przecież w 1938 roku Moskwa zmobilizowała
wojska przy granicy z Polską.
Docieramy tu do krytycznego roku 1939, kiedy polityka Becka odniosła druzgocącą porażkę,
a Polska zniknęła z mapy Europy. - We wrześniu 1939 roku Beck przeżył dwie niemiłe
niespodzianki. Pierwszą była dysproporcja sił polskich i niemieckich. Nie wiem czy to dobrze
świadczy o ministrze spraw zagranicznych jakiegokolwiek państwa, że nie posiada wiedzy na
temat sił zbrojnych swojego państwa. Nie ponosi on jednak pełnej winy, bo za
niedoinformowanie winna była struktura władzy w II Rzeczpospolitej. Drugą niespodzianką i
zaskoczeniem była bezczynność Francji i Wielkiej Brytanii. Tym przykrzejsza, że rola Becka
jako ministra spraw zagranicznych faktycznie kończy się. Ciężar dyplomatycznej walko o
wejście aliantów do wojny przejęli ambasadorzy Juliusz Łukasiewicz w Paryżu i Edward
Raczyński w Londynie. Beck nie posiadał nawet środków technicznych, by kierować akcją
dyplomatyczną. To był dramat bezsilności - mówi dr hab. Nowinowski.
- Rzeczywiście, dla Becka to był krytyczny moment służby publicznej - dodaje prof. Kornat. -
Nie wiem czy Beck powinien przewidzieć skuteczność obrony, ale na pewno przeceniał
skuteczność sił zbrojnych. Czy Beck przewidział bezczynność Wielkiej Brytanii i Francji?
Nie przewidział. Zakładał, że przynajmniej będzie reakcja lotnicza, choćby we własnym
interesie aliantów. Nie wiedział jednak o brytyjsko-francuskim porozumieniu sztabowym z 4
maja 1939 roku, które wykluczało otwarcie frontu zachodniego. Porozumienie to podjęto w
tajemnicy przed Polską. Tej wiedzy moim zdaniem nie dało się zdobyć, bo przecież Polska
nie powinna szpiegować sojuszników - twierdzi naukowiec.
Zadbać o lepsze karty
Strona
3
z
4
Tutaj powrócono do słów profesora Wandycza.
- Czy Beck mógł lepiej zagrać kartami? - zastanawia się dr Zakrzewski. - Ja bym zapytał: czy
Beck znał wszystkie karty? Jak widać, nie znał. Jedynym zarzutem pod adresem Becka, ale
zarzutem fundamentalnym, jest kwestia zignorowania zagrożenia sowieckiego. W całej
rozgrywce z Niemcami, polski resort spraw zagranicznych był przekonany, że granica
wschodnia jest stabilna. Jednak w swoich rachubach Beck osiągnął minimalny sukces - o
sprawę polska wybucha wojna światowa. Jednocześnie Zachód znał tajny protokół paktu
Ribbentrop-Mołotow, ale nie przekazał go Polsce. Byliśmy jak dzieci we mgle. Moim
zdaniem Beck nie mógł grać lepiej, bo po prostu nie znał kart - ocenił historyk.
Czy zatem Beck - jako prowadzący politykę zagraniczną II Rzeczpospolitej - nie powinien
znać tych kart? Powinien. Czy nie powinien też reagować na zmieniającą się gwałtownie
sytuację polityczną w Europie? Powróćmy tu do zasad, jakie Beckowi przekazał marszałek
Piłsudski. Jak zaznacza w swych dziełach Stanisław Cat-Mackiewicz, "obowiązkiem Becka
było wywołać taki stan rzeczy, przy którym Polska weszłaby do wojny jak najpóźniej". Tak
postępowała cała Europa: Francja i Wielka Brytania, odwlekając wojnę z Niemcami dyktatem
monachijskim i rzuceniem na ofiarę Czechosłowacji, a następnie skierowaniem hitlerowskiej
agresji na Polskę, oraz także Sowieci, dogadując się z III Rzeszą na IV rozbiór Polski i tym
samym opóźniając pewny przecież atak niemiecki. Tymczasem Beck opierał politykę na
zupełnym nierozumieniu toczących się procesów i braku rzeczywistej oceny sytuacji. Grzmiał
o honorze, zamiast zadbać o byt państwa i życie jego obywateli. Dla Polski skończyło się to
hekatombą.
Czy zatem powinniśmy spuścić zasłonę milczenia na postać Becka? Wręcz przeciwnie. Jego
osoba i działalność powinny być prezentowane jako rażący wzorzec nie tylko błędnej polityki
zagranicznej, ale też jako ewidentny przykład nieodpowiedniej osoby na nieodpowiednim
stanowisku. Może to być nieoceniona lekcja na przyszłość.
Artur Wróblewski
Czytaj więcej na https://nowahistoria.interia.pl/aktualnosci/news-jozef-beck-i-jego-karty-do-
gry,nId,2454547?parametr=embed_tyt_zdj_lead#utm_source=paste&utm_medium=paste&ut
m_campaign=firefox
Strona
4
z
4
Plik z chomika:
pyza59
Inne pliki z tego folderu:
1935_Wizyta oficjalna ministra spraw zagranicznych Polski Józefa Becka w Niemczech (2).jpg
(1211 KB)
1935_Wizyta oficjalna ministra spraw zagranicznych Polski Józefa Becka w Niemczech.jpg
(1456 KB)
1935_Wizyta oficjalna ministra spraw zagranicznych Polski Józefa Becka w Niemczech (3).jpg
(1097 KB)
1935_Herman Goering (pierwszy z lewej) ogląda z prezydentem Ignacym Mościckim upolowanego wilka – luty 1937 roku Fot. Archiwum Piotra Bajko.jpg
(472 KB)
Hermann_Göring_-_Röhr.jpg
(1621 KB)
Inne foldery tego chomika:
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin