Avery Kaye - Billionaire Insta-Love 01 - Rock Me Dirty.pdf

(1880 KB) Pobierz
Tłumaczenie nieoficjalne: AS i C&F
#
Dwadzieścia pieprzonych lat dawałem moim fanom, moim
agentom, członkom mojego zespołu - wszystkim oprócz mnie - to,
czego chcieli. Dawałem im wszystko, co miałem.
Ale już nie mogę. Wewnątrz jestem martwy. Nie pozostało nic do
zaoferowania.
Dopóki nie ujrzę jej. Dziewczyny z pieprzonymi skrzydłami.
Białymi. Skrzydłami anioła.
Odwraca się do mnie i jej wzrok odnajduje mój. I rozrywa mnie
wybuch ekscytacji. I czuję to. Czuję muzykę tak, jak nie czułem od
lat.
Nie wiem o niej cholernie nic. A przynajmniej rzeczy, które nie
mają znaczenia. Jej imienia. Gdzie mieszka. Wiem tylko, że w jakiś
sposób ponownie rozpaliła we mnie ogień.
Jest moim aniołem. Moją syreną. Moim zbawieniem. Moja.
Jest tylko jeden problem - jeszcze o tym nie wie..
#
Ostrzeżenie: to skwiercząca historia z wyolbrzymionym
natychmiastowym pożądaniem wraz z dodatkami. Jeśli oczekujesz
głębokiej, filozoficznej lektury, spróbuj Hermanna Hesse
1
'a.
1
Hermann Karl Hesse
prozaik, poeta i eseista niemiecki o poglądach pacyfistycznych. Okazjonalnie również
rysownik i malarz. Laureat Nagrody Nobla w dziedzinie literatury w 1946 r.
Rozdział 1
Cole
Prochy. Gorzała. Cipki.
Pieniądze wychodzące mi z tyłka.
To wszystko kurewsko mi się przejadło.
Skończyłem. Mam to za sobą.
Stojąc za kulisami, zamykam oczy.
Dzisiaj widownia jest pełna. To dobry tłum. Tego rodzaju, któremu
dawniej oddałbym lewe jądro. Krzyczą. Wrzeszczą. Intonują moje pieprzone
imię (część mojego imienia, a nie całe) - Cole Zaden. Ale gówno mnie to
obchodzi.
Zanim wyzwiesz mnie od niewdzięcznych kutasów, spróbuj przejść milę
lub tysiąc w moich butach. Każdy punk marzy o byciu gwiazdą rocka.
Posiadaniu wszystkich cipek, których chce, piciu i szprycowaniu się, dopóki ni
cholery nie będzie pamiętał swojego imienia. Życiu na nieustającej imprezie.
Pewnie, jest fajnie. Przez ... och, przez pierwsze pięć lat lub coś około. Ale
spróbuj żyć takim życiem przez dwadzieścia lat. Po tak długim czasie wszystko
się starzeje.
Jestem pusty. Wydrążony.
"Światła" mówi kierownik sceny.
Pierdolę.
Hałas jest ogłuszający.
Nie mogę tam wyjść. Nie mogę tego więcej zrobić.
Chłopcy czekają. Angus na perkusji. Jimmy na gitarze rytmicznej. Big D
na basie. Wszyscy patrzą w moją stronę. Pierwsze dźwięki przetaczają się przez
stadion, a tłum staje się jeszcze bardziej dziki.
Pierdolę.
Intro się kończy.
To moje nuty.
Już czas.
Ale nie mogę dłużej tego robić.
Zmrożony w miejscu patrzę na tłukące się o stopę od sceny ciała. Są
anonimowi, bezimienne rzeczy, domagające się, biorące i rozdrapujące moją
pieprzoną duszę. Wszyscy. Każdy z nich.
Dwadzieścia pieprzonych lat pozwalałem im mieć to, czego chcieli. Dałem
im wszystko, co miałem.
Ale już nie mogę.
Zespół powtarza intro. Jimmy szarpie głową.
Pieprzyć go. Pieprzyć ich wszystkich. Wewnątrz jestem martwy. Nie mogą
mieć już więcej.
Coś wpada mi w oko. Błysk bieli. Po drugiej stronie sceny.
To dziewczyna. Nosząca pieprzone skrzydła. Białe. Skrzydła anioła.
Odwraca się do mnie i jej wzrok odnajduje mój. I rozrywa mnie wybuch
ekscytacji. Moje serce zaczyna pulsować do rytmu.
Czuję to. Czuję muzykę tak, jak nie czułem od lat.
Podnoszę mikrofon do ust i pojawiają się słowa. "Kochanie, czekałem.
Czekałem na ciebie."
Nie wiem o niej cholernie nic. A przynajmniej rzeczy, które nie mają
znaczenia. Jej imienia. Gdzie mieszka. Wiem tylko, że w jakiś sposób ponownie
rozpaliła we mnie ogień.
Paru technicznych spieszy na scenę, żeby ją zrzucić. Ale zachodzę im
drogę. Nie ma pieprzonej mowy, że pójdzie dokądkolwiek.
Jest moim aniołem. Moją syreną. Moim zbawieniem. A nigdy nawet z nią
nie rozmawiałem.
Nasze połączenie jest głębsze niż słowa.
Wszyscy, oprócz mojego anioła, odpadają, gdy z moich ust wypadają
teksty piosenek, a pulsujący rytm przeszywa moje ciało. Jej chłodne niebieskie
oczy, tak szerokie, tak pełne pieprzonej niewinności, nigdy nie opuszczają
moich. Ta piosenka należy do niej. I następna. Cały zbiór. Nie opuszcza mojego
boku. A muzyka wciąż płynie. Łatwo. Tak jak kiedyś.
Nagle słyszę ich wszystkich. Ludzi na dole. Echo ich krzyków. Ale teraz
ich nie nienawidzę. Otwieram ramiona i pozwalam, by pochwyciła mnie
muzyka. Napełnia moją klatkę piersiową, ryczy z moich płuc i bombarduje
najdalsze zakątki stadionu. Jestem większy niż jakikolwiek człowiek.
Wypełniam cały budynek, każdy ciemny zakątek.
A wszystko dzięki niej.
W momencie, gdy wybrzmiewa ostatni akord, łapię ją za nadgarstek. Nie
może mnie opuścić. Nie dziś wieczorem. Nie kiedykolwiek. Myślałem, że moje
życie się skończyło. Ale byłem w błędzie. Dopiero się zaczynało.
Ciągnę ją za sobą, za kulisy. Podąża w milczeniu. Kluczymy między
tłumami fanów machających przepustkami za kulisy i zajętymi technikami
ciągnącymi sprzęt, przygotowującymi się do rozłożenia zestawu.
Muszę ją mieć na osobności. Jakoś.
Szatnia odpada. Będą tam dziesiątki dziewcząt, wybrane przez techników i
członków zespołu, roztrzepane, młode, głupie, myślące, że będą kolejną panią
Angus lub Jimmy. Głupie dziwki nie wiedzą, że ci chłopcy nigdy nie zadowolą
się tylko jedną.
Ja też taki byłem. Przepieprzyłem drogę przez stadiony pełne cipek.
Dopóki nie stało się to nudne i zrezygnowałem.
Choć mój kutas zdecydował, że teraz chce dobrego, twardego pieprzenia. I
mam ochotę dać mu to, czego chce. Jak tylko znajdę się gdzieś, gdzie mogę być
sam z moim aniołem.
Udajemy się do strefy załadunku. Ciężarówka zaparkowała, tylne drzwi
ziewają szeroko, czekając na sprzęt. Pędzimy po schodach i na zewnątrz, do
zaparkowanej w pobliżu limuzyny. Mała grupka zagorzałych fanów krzyczy i
macha do mnie koszulkami i harmonogramami, ale ignoruję ich, wpychając
mojego anioła do samochodu.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin