Gomułka, Kukliński i Jaruzelski.doc

(22 KB) Pobierz

Gomułka, Kukliński i Jaruzelski…

11 lipca 2011  Redakcja Konserwatyzm.pl

 

Paweł Wieczorkiewicz nie żyje już od ponad dwóch lat. Ostatnie lata jego zawodowego życia są określane jako kontrowersyjne. Brało się to stąd, że nad obowiązkową dla historyka wstrzemięźliwość i dokładność – preferował medialne efekciarstwo, które przybierało niejednokrotnie groteskowy charakter. Wydana właśnie „pośmiertnie” książka Wieczorkiewicza i Justyny Błażejowskiej potwierdza w jakiś części te opinie, jednak jako całość jest interesująca, albowiem w wielu kwestiach prezentuje zaskakująco trzeźwe oceny, które mogą wywołać zdumienie jego młodych wielbicieli.

Książka składa się z publikowanych w „Newsweeku” historycznych esejów. Mają one charakter jednoznacznie publicystyczny, dotykają wszakże najważniejszych spraw związanych z historią PRL. Już sam tytuł „Przez Polskę Ludową na przełaj i na przekór” mówi wiele. Przy czym słowo „na przekór” nie odnosi się bynajmniej do tak obecnie wyśmiewanej oficjalnej historiografii PRL-wskiej, ale do tej dzisiejszej, która podreptała drogą atakowanej  poprzedniczki. Wieczorkiewicz bowiem polemizuje z prymitywnymi uproszczeniami na temat PRL, obecnymi na co dzień w niedojrzałej publicystyce medialnej, jak i w „pracach naukowych” młodych historyków z IPN.

W bardzo interesującej części zatytułowanej „Poczet sekretarzy” autorzy kreślą obiektywnie sylwetki przywódców PRL. My zatrzymamy się chwilkę przy Władysławie Gomułce, dyżurnemu ośmieszanemu przez „celebrytów”, dziennikarzyny i „historyków”. Historia to jednak nie kabaret, to dramat, a Gomułka rządził w czasach dramatycznych. Wieczorkiewicz pisze:   „Stosunek „Wiesława" do Związku Sowieckiego był dwoisty: dążył do większej niezależności, zrywając z narzuconą przez Stalina metodą kolonialnej eksploatacji Polski, popierając jednocześnie istniejący układ geopolityczny. Warto jednak podkreślić, że o najżywotniejsze polskie interesy potrafił walczyć w formie, w jakiej nie czynił tego nikt przed nim i nikt po nim, od Sikorskiego i Mikołajczyka do Wałęsy i Kwaśniewskiego. Wydzierał się i na Chruszczowa w Warszawie w roku 1956, i na Leonida Breżniewa w Moskwie. Pewnego razu zaczął ryczeć, że „ruskim skurwysynom niejeden jeszcze raz pokaże, czym jest Polska”. Gdy przerażony premier Józef Cyrankiewicz dał na migi do zrozumienia, iż w gabinecie znajduje się aparatura podsłuchowa, odpowiedział w tym samym podniesionym tonie: „Ja wiem, że jest podsłuch, i właśnie dlatego zawsze będę powtarzał, że z kacapami można gadać tylko językiem kacapskich przekleństw. Niech usłyszą i dobrze sobie zapamiętają”. Na zakończenie zalicza Gomułkę do trzech najważniejszych polityków polskich drugiej połowy XX wieku, obok Prymasa Stefana Wyszyńskiego i Wojciecha Jaruzelskiego.

Ale jeszcze większy szok mogą przeżyć wszystko wiedzący przy lekturze eseju o płk. Ryszardzie Kuklińskim i gen. Wojciechu Jaruzelskim. Wieczorkiewicz nie wierzy bowiem w legendę Kuklińskiego i antylegendę Jaruzelskiego. Tego pierwszego uznaje z dużym prawdopodobieństwem za podwójnego agenta, który pierwotnie był zwerbowany przez ZSRR, a w 1981 użyty jako emisariusz z wieścią o stanie wojennym. Większość głoszonych obecnie na jego temat opinii uznaje za blagę i fałsz. Na tym tle sylwetka Jaruzelskiego, mimo emocji, jaki wzbudza – jest dla niego bardziej klarowna. Porównuje jego sytuację w latach 1980-1981do sytuacji Aleksandra Wielopolskiego, któremu jednak nie udało się zapobiec powstaniu. Jaruzelskiemu się udało i to budzi w autorze uznanie. Rozprawia się też z głoszonymi z uporem tezami, jakoby w 1981 roku Polsce nic nie groziło. Adresat tych ostrych słów jest łatwo rozpoznawalny – jest nim głównie prof. Antoni Dudek, który głosi wszem i wobec, że Jaruzelski żebrał w Moskwie o interwencję, a sowieccy jastrzębie mieli wobec nas jedynie pokojowe zamiary. Zacytujmy Wieczorkiewicza:

 

„Naszym zdaniem oceny grudniowej decyzji nie da się przeprowadzić w kategoriach jednoznacznych — patriotyzm lub zdrada. Generał Jaruzelski, poddawany wszechstronnym naciskom Moskwy, znajdował się w sytuacji gracza w — nomen omen — rosyjską ruletkę. Nie miał prawa być do końca pewny, czy przystawiany mu do głowy kałasznikow jest załadowany, czy nie, i przekonany, że sytuacja nie przekroczyła jeszcze punktu krytycznego, momentu, w którym moskiewscy geronci zdecydują się tak czy inaczej na wejście do Polski. Miał prawo uważać, że Sowieci i ich sojusznicy są w pełni przygotowani do szybkiego podjęcia interwencji. Scenariusz, jaki musiał brać pod uwagę, mógł np. polegać na uprzednim pozbawieniu go władzy, przynajmniej nad wojskiem, co w świetle panujących nastrojów stawało się prawdopodobne, i ukonstytuowaniu „komitetu powitalnego” proszącego na wzór czechosłowackich ortodoksów z 1968 roku o „bratnią pomoc".

Przy tym wszystkim wiemy, że elity polityczne w Moskwie, zwłaszcza „klub polski”, nadal nie paliły się do interwencji. Czy podjęłyby taką decyzję? Argumenty w tej kwestii formułowane na podstawie wyimków (!) z protokołów posiedzeń Politbiura, gdzie deklarowano niechęć, może nawet szczerą, do angażowania się w Polsce, grzeszą dziecinną wprost naiwnością i aż dziw, że używają ich historycy uważający się za poważnych badaczy. W systemie sowieckim wszelkie dyskusje o podobnej wadze nie bywały zapisywane i protokołowane, zaś ostateczne rozstrzygnięcia zapadały w gronach nieformalnych i w ostatniej chwili. Przykładem interwencja na Węgrzech w roku 1956, w Czechosłowacji w roku 1968 i w Afganistanie w roku 1979; w tym ostatnim wypadku zadecydowało o niej po spotkaniu na daczy Breżniewa, z jego formalną aprobatą, czterech najbardziej wpływowych członków Biura Politycznego, wchodzących potem in corpore w skład komisji Susłowa. Twierdzenie, że na Kremlu nie chciano interwencji, jest zatem fałszywe; wyrażano do niej w oficjalnych gremiach niechęć, uważając za ostateczność, co nie znaczy przecież tego samego!”.

Omawiana książka nie ma charakteru naukowego, ale jest bardziej „naukowa” niż wychwalane pod niebiosa niektóre dzieła IPN-u, jak choćby zarys najnowszej historii Polski napisany m.in. przez obecnego szefa tej instytucji Łukasza Kamińskiego, który w odniesieniu do sprawy stanu wojennego nie wahał się manipulować źródłami, przytaczając jedynie te fragmenty dokumentów, które pasowały do z góry przyjętej tezy. Jemu i innym (także prof. Antoniemu Dudkowi) nowym historykom należy dedykować tę książkę.

Jan Engelgard

P. Wieczorkiewicz, J. Błażejowska, „Przez Polskę Ludową na przełaj i na przekór”, Wyd. Zysk i S-ka, Warszawa, ss. 620.

2

Zgłoś jeśli naruszono regulamin