Harris Lyndsey, Crofts Andrews - Zdradzona.pdf

(1239 KB) Pobierz
Harris Lyndsey, Crofts Andrews
Zdradzona
Tytuł oryginału: Betrayed. A Mother. A Daughter. A Family Torn Apart
Przełożyła Agata Radkiewicz
T
L
R
Przyjacielem i zdrajcą być potrafi,
więc strzeż się! strzeż się jej!
Nie ufaj jej, nie ufaj! Oszukuje cię!
Więc strzeż się jej!
Henry Wadsworth Longfellow
Lyndsey Harris wygrała konkurs „TRUE" organizowany w brytyjskim
programie Richard & Judy. Producentami tego programu byli Simon i
Amanda Ross, a produkcją zajęli się Gareth Jones oraz Zoe Russell-
Stretton.
Lyndsey Harris to pseudonim. Wszystkie imiona zostały zmienione, by
chronić prywatność córki Lyndsey.
T
L
R
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Wielkie, przerażające uczucia
Moja córka, Sara, powiedziałaby,
że
jest to historia o „ogromnych, prze-
rażających uczuciach" i miałaby rację - zresztą często okazuje się,
że
ma
rację. Ma teraz dziewięć lat, a gdy wszystko się zaczęło, miała zaledwie
sześć. Jednak nawet wtedy miałam czasami wrażenie,
że
jest bardziej doj-
rzała ode mnie. Dzieci szybko dochodzą do właściwych wniosków - nie
przeszkadzają im w tym niepewność i zamęt wynikające z doświadczeń
ży-
ciowych. My dorośli często
żyjemy
w swoim własnym
świecie
i nie za-
uważamy oczywistych faktów.
Pamiętam,
że
zanim wszystko zaczęło się psuć, nasza rodzina była
szczęśliwa. Niczego więcej nie pragnęłam. Oczywiście, nie było idealnie -
codzienność pełna była drobnych frustracji i irytacji, z których składa się
normalne
życie,
gdy ma się dom, rodzinę, partnera i dwójkę dzieci. Ale czy
ktoś w ogóle wiedzie idealne
życie?
Pod koniec dnia, gdy dzieci leżały już
w
łóżkach,
a ja obserwowałam pracującego na komputerze w drugim po-
koju swojego męża Mike'a, byłam zadowolona z tego, co udało się nam
osiągnąć.
Powinnam zdawać sobie sprawę,
że
tak myśląc wystawiam na próbę
swoje szczęście. Nigdy nie opłaca się być zbytnio zadowolonym z siebie.
Los tego nie lubi - uważa to za zaproszenie do zniszczenia wszystkiego, by
przypomnieć, kto tu rządzi. Wywraca wtedy ludziom
życie
do góry nogami,
by przypadkiem nie poczuli się zbyt pewnie. Wszyscy wciąż powtarzają, by
doceniać to, co się ma, ale wydaje mi się,
że
gdy robi się to ze zbyt wielkim
zadowoleniem, znajdzie się w końcu ktoś, kto to zrujnuje.
Wtedy jednak nie byłam tego
świadoma.
Wydawało mi się,
że
przyglą-
danie się swojemu
życiu,
by stwierdzić,
że
dobrze się ułożyło, było całkiem
stosowne. Od piętnastu lat tworzyliśmy z Mikiem szczęśliwe małżeństwo, a
między nami układało się zdecydowanie lepiej niż w małżeństwach, które
znałam, czy o których słyszałam. Być może miał na to wpływ fakt, iż mąż
pracował w ciągu dnia, a ja w nocy, więc mieliśmy mało czasu, by działać
sobie na nerwy. Nawet jeśli wynikało to z takiego rozkładu zajęć, nasz
zgodny i spokojny związek, który trwał tyle lat, można było uznać za spore
osiągnięcie. Większość znajomych małżeństw było gotowych się nawzajem
pozabijać, tymczasem nam udawało się trwać szczęśliwie i brać
życie
ta-
kim, jakie było. Mike najwyraźniej był szczęśliwy - lubił swoją pracę i ro-
dzinę, miał też mnóstwo zainteresowań, którym poświęcał sporo czasu.
Największym błogosławieństwem była dwójka naszych dzieci. Starszy
Luke i Sara byli sympatycznymi, zdrowymi i powszechnie lubianymi dzie-
ciakami. Dobrze radzili sobie w szkole i byliśmy z nich dumni. Oczywiście,
były również mniej radosne chwile. Nasze dzieci sporo też chorowały - by-
ły
to zarówno choroby prawdziwe, jak i te wymyślone, niektóre wywołane
przejęciem się banalnymi obawami (nie tak banalnymi dla nich samych),
obydwoje jednak mieli mnóstwo przyjaciół i najwyraźniej dobrze radzili
sobie w
życiu.
Jeśli chodzi o mnie, prowadziłam unormowane
życie,
czerpałam radość
z pracy i rodziny, a z przydarzającymi się wzlotami i upadkami starałam
sobie radzić najlepiej, jak potrafiłam. Ogólnie rzecz biorąc, jestem osobą
pogodną i lubianą, otoczoną sporym gronem przyjaciół. Kocham moją pra-
cę - tak naprawdę, to kochałam każdą swoją pracę, nawet te mało intere-
sujące, do których przyjmowano mnie zaraz po skończeniu szkoły. Zresztą
nie miałam wtedy większego wyboru. Nie miałam kwalifikacji ani specjal-
nych ambicji. Jednak praca sprawiła,
że
stanęłam mocno na nogach. Uwiel-
białam społeczny aspekt pracy, przebywanie z ludźmi, słuchanie ich pro-
blemów, wspieranie ich, czy przeżywanie razem z nimi radości. Nie potra-
fiłabym zajmować się tylko domem, bo było by to zbyt nudne dla mnie.
Bardzo interesują mnie inni ludzie i to co dzieje się wokół mnie.
T
L
R
Zgłoś jeśli naruszono regulamin