Thomas Rachel - Zaczęło się w Paryżu.pdf

(602 KB) Pobierz
Rachael Thomas
Zaczęło się w Paryżu
Tłumaczenie:
Agnieszka Ludwiniak
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Każdego da się przekupić. Jafar Al-Shekri nie miał co do tego
wątpliwości. Był gotów zapłacić Tiffany Chapelle każdą sumę
pieniędzy. Po nagłej śmierci brata miał objąć władzę
w pustynnej krainie Shamsumara. Musiał się spieszyć
z ożenkiem, ponieważ jego brat cioteczny, Simdan, rościł sobie
prawa do królestwa. Co prawda nigdy nie zależało mu na tytule
szejka, ale jako człowiek honoru pragnął wypełnić wolę
zmarłego brata i spełnić swój obowiązek wobec poddanych. Ze
względu na swoją osobliwą profesję Tiffany Chapelle zdawała
się spaść mu z nieba – była druhną na wynajem.
Wysoka szczupła kobieta w błękitnej sukni wyraźnie
zorientowała się, że przyglądał jej się od dłuższej chwili.
Podniosła na niego pytający wzrok, po czym, całkowicie
niezmącona, dalej bez zarzutu odgrywała rolę świadkowej na
ślubie Damiana Cole’a, dobrego przyjaciela Jafara.
Ciemnobrązowe włosy Tiffany były upięte w wysoki kok
przyozdobiony drobnymi białymi kwiatkami. Ten styl pasował
idealnie do rustykalnego wystroju sali weselnej. Delikatne piegi
na policzkach tylko dodawały uroku tej przedziwnej kobiecie,
która mimowolnie roztaczała wokół siebie czar. Od kiedy zostali
sobie przedstawieni, Jafar nie mógł przestać myśleć o jej
uśmiechu, którego wspomnienie nadal go peszyło. Wmawiał
sobie, że stoi przed nim niełatwe zadanie nakłonienia zupełnie
mu obcej kobiety do ślubu w zamian za korzyści finansowe.
Jednocześnie nie mógł zaprzeczyć temu, że Tiffany po prostu go
pociąga.
Zdziwiło go, że Damian i jego narzeczona, która była miłością
z jego dzieciństwa, zdecydowali się zapłacić komuś za
odgrywanie druhny na ślubie. Podobno wybór był podyktowany
tym, że przyjaciółki przyszłej żony były gotowe pobić się o tę
rolę. Jafar zatrudnił prywatnych detektywów, żeby dowiedzieć
się czegoś więcej o tajemniczej Tiffany Chapelle.
Zdawało się, że jej życie miłosne ograniczało się do udziału
w ceremoniach ślubnych klientów, wśród których znalazło się
wiele znanych i bogatych osób. Skoro zarabiała czymś takim na
życie, powinna być bardziej skłonna przyjąć jego niecodzienną
propozycję. Co jednak ważniejsze, była pogrążona po uszy
w długach. Do tego stopnia, że musiała sprzedać mieszkanie
i zatrzymać się u siostry. Nie miał na razie pojęcia, jak wpędziła
się w aż takie kłopoty finansowe, ale on mógł tylko skorzystać
na jej przejściowych problemach. W końcu udawanie jego żony
przez kilka miesięcy mogło nieźle podreperować jej budżet.
Para młoda rozpoczęła swój pierwszy weselny taniec.
Nauczony doświadczeniem z innych ślubów w Europie, tak
odmiennych od tych w jego kręgu kulturowym, wiedział, że jako
świadek powinien niebawem zaprosić na parkiet druhnę.
Zamierzał wywiązać się z tego zadania, tym bardziej że taniec
nastręczał okazję, by rozpocząć pertraktacje z Tiffany.
Przyglądał się wirującym nowożeńcom. Zacisnął zęby na
widok Damiana, na co dzień władczego i bezlitosnego
biznesmena, który wpatrywał się z czułością w małżonkę.
Powinien się cieszyć z jego szczęścia, ale przywodziło mu na
myśl obłudę Nieshy. Przyrzeczono mu ją na żonę, kiedy jeszcze
byli dziećmi. Zawsze darzył ją sympatią, która przerodziła się
w coś, co wydawało mu się miłością. Był gotów ją poślubić, ale
w międzyczasie ona upatrzyła sobie innego mężczyznę
o znacznie wyższym statusie społecznym. Jafar był wtedy
zaledwie dalekim w kolejce do tronu synem władcy
Shamsumary.
Pomyślał o bracie, którego strata była dla niego takim
ciosem. Zawsze otaczał go opieką i chronił przed wybuchami
gniewu ojca, przez którego twarde i niesprawiedliwe rządy
poddani żyli w nędzy i rozpaczy. Malek robił wszystko, żeby
odzyskać zaufanie ludności. Jafar musiał kontynuować jego
dzieło.
– Czas najwyższy dołączyć do tańca. – Karcący, niemniej
jednak powabny głos druhny wyrwał go z zamyślenia.
– Wyszedłem z założenia, że wszyscy chcą się najpierw
nacieszyć widokiem pary młodej. – Przeniósł na nią wzrok.
Jej jasnoniebieskie oczy rzuciły mu tak intensywne spojrzenie,
że nie miał wątpliwości co do drzemiących w niej pokładów
namiętności. Od pierwszego zetknięcia z Tiffany, zaledwie
wczoraj, rosło w nim podekscytowanie. Wydawała mu się
objawieniem, jakby nagle zobaczył na niebie kometę
przepowiadającą lepsze jutro. Czy cieszył się tak na myśl, że
ukróci starania brata ciotecznego o tron Shamsumary i ocali
swoich poddanych? Czy po prostu czuł, że zbliża się moment,
w którym ujmie tę przedziwną kobietę w ramiona i poprowadzi
ją w tańcu?
– A już wydawało mi się, że mnie pan unika – powiedziała
zadziornie, jakby zachęcała go do podjęcia gry. Miał przed sobą
kobietę, która wiedziała, jak korzystać z życia.
– Trudno to nazwać unikaniem. Chciałem tylko pozwolić pani
na spokojne wykonywanie pracy. Tym się właśnie pani zajmuje,
prawda? Druhna na wynajem? – Pogawędka szła mu tak gładko,
Zgłoś jeśli naruszono regulamin