West Annie - Greckie wesele.pdf

(760 KB) Pobierz
Annie West
Greckie wesele
Tłumaczenie:
Filip Bobociński
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Adoni Petrakis przyglądał się tłumowi wypełniającemu salę
balową jego renomowanego hotelu w Londynie. Z początku
goście weselni okazywali najlepsze maniery, częściowo
z powodu wrażenia, jakie na nich wywarło imponujące wnętrze.
Oniemiałe z zachwytu twarze podziwiały strzelistą, zabytkową
szklaną kopułę dachu, niedawno odnowione, ręcznie wykonane
żyrandole oraz pozostałe eleganckie elementy wnętrza.
Obecnie jednak salą wstrząsał nieprzerwany rechot.
Spowinowaceni z jego przyjacielem Angole zatracili się
w hulaszczej atmosferze.
Adoni rzucił spojrzenie w kierunku Lea i jego świeżo
upieczonej małżonki. Uwolnieni ze strojów, w których poszli do
kościoła, i otoczeni szpalerem drużbów, bawili się w jakąś
weselną zabawę polegającą głównie na piciu. Nieopodal stało
stadko druhen w pofałdowanych sukniach w różnych kolorach
żółci: od jasnocytrynowej, po wściekle musztardową barwę. Pod
wpływem rżącego śmiechu jednej z nich Adoniemu przeszły
dreszcze po plecach.
Teraz, gdy załatwiono wszelkie formalności, pokrojono tort,
zrobiono zdjęcia i wzniesiono toasty, mógł stąd wreszcie
prysnąć. Zrobił swoje: udostępnił Leowi salę, pojawił się na
ślubie, nawet zatańczył z panną młodą.
Poruszył odrętwiałym ramieniem. To był męczący miesiąc.
Nie miał co prawda ochoty jeszcze kłaść się spać, ale nie
zamierzał pozostać na tym coraz bardziej schamiałym
przyjęciu. Weselnicy nie mieli zbyt wiele wspólnego z kimś
takim jak on: człowiekiem, który poświęcił życie prowadzeniu
biznesu.
Gdyby natrafił tu na atrakcyjną kobietę, zaprosiłby ją do
swojego apartamentu. Wszystkie wolne ślicznotki patrzyły
jednak na niego jak na skarbonkę bez dna. Swoje już wycierpiał
w kontaktach z takimi dziewczynami.
Przemierzył szybko salę, pożegnał się z nowożeńcami
i wyszedł.
Nie znalazł sobie towarzystwa na dzisiejszy wieczór, przyjrzy
się zatem nowej umowie.
Był niespokojny, myśli kłębiły mu się dookoła młodej pary, ich
przysięgi małżeńskiej oraz jego własnego, w pośpiechu
odwoływanego wesela sprzed paru lat. Zacisnął usta.
Uczucie, którym darzył Chryssę, już dawno wygasło – tego był
pewien. Jednak przez cały wieczór wracał myślami do czasów,
gdy wierzył w miłość, a życie zdawało mu się proste.
To było tak dawno.
Wystukał kod do drzwi prywatnej windy prowadzącej wprost
do apartamentu właściciela hotelu. Drzwi otworzyły się, po
czym wkroczył do kabiny. Kilka sekund później do środka
wdarła się nieznana, przyobleczona w satynę postać i zderzyła
się z nim gwałtownie. Zapach jej spreju do włosów był tak ostry,
że aż kichnął.
– Przepraszam, uderzyłam cię? – wyszeptała głuchym głosem
tuż przy jego brodzie. – Proszę, nie wydaj mnie! – Zamiast się
cofnąć, dziewczyna zbliżyła się jeszcze bardziej. Biodrem otarła
się o jego udo, dłoń zacisnęła mu na rękawie.
– Nie wydać cię? Komu?
– Proszę. Usłyszy nas! – Pobladłą dłonią sięgnęła ku panelowi
windy i nacisnęła przycisk zamykający drzwi. Zaraz po tym
puściła go i skuliła się w rogu.
– Nic ci nie jest? – spytał ostrym głosem. Włosy zasłaniały jej
twarz, ale napięte mięśnie ramion i szalejące tętno pulsujące na
jej szyi zdradzały przerażenie. – Ktoś cię skrzywdził?
– Skrzywdził? – Pokręciła przecząco głową. Odsunęła się od
ściany, lekko się chwiejąc. – Nie, choć jestem pewna, że
udusiłby mnie, gdyby tylko mógł. Nienawidzi mnie, a do tego
jest bezlitosną gnidą. – Nagle zakryła usta dłonią i podniosła
wzrok. Jej rozkojarzone spojrzenie szaroniebieskich oczu
spotkało jego wzrok. Miała całkiem ładne oczy, efekt rujnowały
ogromne ilości zbyt jaskrawego lazurowego cienia do powiek
i doczepione olbrzymie sztuczne rzęsy. Wyglądała jak
wypłoszona ladacznica.
– Nie zamierzałam tego powiedzieć na głos! – Spojrzała na
niego podejrzliwie, jakby to on zachęcił ją do tego wyznania.
– To chyba jeden z tych typów, od których lepiej trzymać się
z daleka.
– Och, zdecydowanie! – Pokiwała gwałtownie głową,
wypełniając powietrze żrącą wonią lakieru. Była młodziutka.
Miała osiemnaście, góra dwadzieścia lat. Ten komiczny makijaż
miał jej chyba pomóc uchodzić za starszą. – Gdybym wiedziała,
że tu będzie, nigdy bym nie przystała na propozycję Emily.
Ostrożności nigdy nie za wiele.
– Emily? – Adoni skrzyżował ramiona na piersi, po czym oparł
się o ścianę windy, wyraźnie zaintrygowany. Nie potrafił
powiedzieć, czym go zaciekawiła ta nieatrakcyjna dziewczyna.
Z drugiej strony, nigdzie mu się nie spieszyło. W apartamencie
czekały na niego tylko praca i dobra brandy.
– No, panna młoda. – Wykrzywiła się zaskoczona. – Nie byłeś
Zgłoś jeśli naruszono regulamin