Rozważania D.K.pdf

(1170 KB) Pobierz
DROGA KRZYŻOWA
Pieśń:
Krzyżu Chrystusa…
Wstęp
„Króla wznoszą się znamiona, tajemnica krzyża błyska, na
nim życie śmiercią kona, lecz z tej śmierci życie tryska”.
Kolejny już raz ruszamy Twoją drogą, Panie… Tu symbolicz­
nie, ale sercem przenosimy się tam, na szlak Twojej wędrówki
– od pretorium aż po Golgotę. Pomóż, abym tę drogę przeżył
głęboko złączony z Tobą. Pomóż mi odkrywać na nowo, co
znaczy, że i ja mam nią iść… Tak często gubię się i zaczynam
od nowa… Twoja Droga Krzyżowa nie może być jedynie moją
praktyką pobożności związaną z Wielkim Postem, praktyką
nieraz pustą i bezmyślną; niech stanie się sensem życia, jego
rdzeniem. Chcę iść nią z Twoją Matką, która zapewne dys­
kretnie towarzyszyła Ci w drodze na Golgotę, spowita swoim
bólem. Dla Niej Twoja droga na krzyż była Jej drogą. Oby tak
było i ze mną. Obym wpatrzony wraz z Nią w Ciebie konają­
cego na Krzyżu doznał łaski wewnętrznej przemiany widząc,
za jak wielką cenę zostałem nabyty.
K tóryś za nas cierpiał rany…
Stacja I
Jezus przed Piłatem
„Chrzest mam przyjąć i jakiej doznaję udręki…”. Rozpoczął
się Twój „chrzest”.
Stoisz przed sędzią,
Ty,
Pan wszego stworze­
nia.
Piłat pyta o prawdę, nie zdając sobie sprawy, że stoi ona
76
M a ry jn y kształt n o w e g o ż y cia w C h ry stu sie
przed nim. Grozi nam to samo, ilekroć w życiu pomimo ze­
wnętrznych deklaracji kierujemy się własną filozofią i swoimi
dewizami życiowymi. Dla Piłata Jezus Chrystus był tylko jed­
ną z kolejnych spraw do załatwienia. Moja Droga Krzyżowa
może stać się tylko jednym z punktów piątkowych obowiąz­
ków. Staję się wtedy podobny do Piłata, który zakończywszy
poranny epizod, wrócił do swojej codzienności. Panie, naucz
nas żyć Twoją męką, byśmy nie tworzyli sobie wiary komfor­
towej, wiary uników i okrągłych słów, wiary pustych rytów,
cedzenia komara i połykania wielbłąda, wiary
chrześcijań­
stwa znużonego,
przed czym ostrzegał nas papież Benedykt…
Pomóż nam nauczyć się wiary Twojej Matki, wiary prostej
i ufnej, która pozwoli zawierzyć ci w każdej sytuacji.
K tóryś za nas cierpiał rany…
Stacja II
Chrystus przyjmuje krzyż na swe ramiona
Weź krzyż i naśladuj mnie.
Nie gadaj o nim tyle. Krzyż trzeba
wziąć i nieść, a nie o nim rozprawiać. Krzyż obowiązku, krzyż
odpowiedzialności za siebie, za ludzi, którzy chcieliby karmić się
twoim świadectwem wiary, krzyż wyrzeczeń. Powiedział ktoś,
że dziś wielu chrześcijan nosi pomalowany krzyż ze styropianu,
udając, jak bardzo się męczą… Krzyż Chrystusa jest konsekwen­
cją Jego zakochania się w człowieku. Potrafię dźwigać swój
krzyż tylko wtedy, gdy zakocham się w Chrystusie, bo tylko
wtedy mój krzyż zrośnie się z Jego krzyżem i przekonam się, że
to jarzmo jest słodkie, a brzemię lekkie. Teoria tu nie wystarczy.
On o krzyżu nie rozprawiał, lecz dźwignął na nim grzech świata
i na nim go zmazał… Panie, spraw, abym nie stawał się jedynie
kibicem zagrzewającym cię do wysiłku, bym sam dźwignął swój
Droga krzyżowa
77
krzyż, złączył go z Twoim, jak Twoja współcierpiąca Matka,
bym nie wlókł go za sobą znużony i zniechęcony…
Któryś za nas cierpiał rany…
Stacja III
Pierwszy upadek Jezusa
Ileż było tych upadków na Krzyżowej Drodze? Ile kosztowało
Cię powstanie, zrobienie kolejnego kroku? Jak bardzo bola­
ło, gdy Krzyż przygniatał swym ciężarem ubiczowane plecy?
Któż się nad tym zastanawia w dobie reklamy pełnej zdro­
wia, młodości, koloru… Może i ja nie lubię epatowania tym
?
„cierpiętnictwem”, może żenuje mnie takie „średniowieczne”
publiczne rozpamiętywanie ran Zbawiciela, jego cierpienia.
Upadł, bo może właśnie dołożyłem Mu kolejny ciężar, nawet
tego nie zauważając. Ten upadek jest błogosławiony, bo pod­
nosi nas ku wysokościom nieba. Poniósł nasze ciężary, których
nie bylibyśmy w stanie unieść, by potem poprzez Apostoła
powiedzieć nam: „jedni
drugich ciężary noście"…
tylko tak
wypełnimy Zakon Chrystusowy… Chrzest przywrócił mi sy­
nostwo Boże, grzech je niszczy. Chrystus upadł i powstał, bym
wstał razem z nim, bym się narodził
na now o.
Co robię ze
swoim chrztem? Czy ma on jeszcze dla mnie jakieś znaczenie?
K tóryś za nas cierpiał rany…
78
M a ry jn y kształt n o w e g o ży cia w C h ry stu sie
Stacja IV
Spotkanie z Matką
Nigdy Droga Krzyża bez Maryi,
„w ięcej niż najukochańszej
M atki”
(św. Wincenty Pallotti). Droga Krzyża św. Maksymi­
liana, Prymasa Wyszyńskiego, świętego Jana Pawła
II…
Całe
ich wędrowanie było spowite Różańcem, godzinkami i wpa­
trywaniem się w Jej święte Oblicze na Jasnej Górze i w Ostrej
Bramie… Droga Krzyża świętego Wincentego Pallottiego
przedzierającego się przez gąszcz stereotypów i uprzedzeń.
Z Maryją nie można przegrać życia. Ale też nie wolno być
widzem na własnej drodze, trzciną chwiejącą się na wietrze
i cymbałem brzmiącym, zatroskanym tylko o to, co inni
o mnie powiedzą… Co Bóg o mnie powie – oto jest pytanie,
które powinno frapować… Wtedy człowiek staje się zdol­
ny do podjęcia życiowych decyzji o wewnętrznej przemianie
i odnowie. Chcę wpatrzeć się, Matko, w oblicze Jezusa, tak
jak Ty wpatrzyłaś się w nie na Krzyżowej Drodze. Niech Jego
pełne miłości spojrzenie i Twoje orędownictwo czynią mnie
na Twój wzór wiernym sługą Pana…
Któryś za nas cierpiał rany…
Stacja V
Szymon z Cyreny przymuszony do dźwigania
Chrystusowego krzyża
Wszechmocny Bóg potrzebuje ludzkich ramion do dźwigania
Krzyża. Każdy z nas jest po trosze Szymonem, jeśli troszczy się
o blask Kościoła w sobie i w innych. Pomagamy Chrystusowi zba­
wiać świat, pielęgnując w sobie życie łaski, pełne cnót, dobrych
Droga krzyżowa
79
intencji, szlachetnych czynów. Niechętnie nieraz dźwigamy swoje
krzyże, uciekamy od nich. Dziś mówienie o ofierze z siebie jest
niemodne, ludzie wolą mówić o „samorealizacji”, nieraz za każ­
dą cenę, także za cenę porzucenia Twojego krzyża. Zawsze mogę
podstawiać Chrystusowi nogę, albo próbować sobą Go prze­
słaniać i ludzi odstraszać… ale mogę też ku Niemu pociągać…
Któryś za nas cierpiał rany…
Stacja VI
Weronika ociera twarz Panu Jezusowi
Trzeba mieć odwagę, by wystąpić wbrew opinii ogółu, trze­
ba mocno cenić zasady, by nie oglądać się na cudze opinie.
Okazać solidarność ze Skazańcem, współczuć Mu nie na odle­
głość, ale tak dosadnie, poprzez czyn. W niektórych rejonach
Kościoła nawet obrona dogmatu wiary czy jego głoszenie wy­
magają heroizmu. Niekiedy wierność sumieniu i raz obranej
drodze, nawet wbrew wszystkiemu i wszystkim, już jest aktem
odwagi i manifestacją żywej wiary. Benedykt XVI na odchod­
ne powiedział nam, byśmy się nauczyli Soboru, nie z gazet
i własnych przypuszczeń, ale z jego dokumentów. Zaczął
ocierać oblicze Chrystusa zabrudzone pustym dociekaniem,
mnożeniem wątpliwości, psychoanalizą; pokazał nam, jak po­
winien się zachowywać przy ołtarzu sługa Boży. Pozostawił
nam dokończenie dzieła. Czy zdobędziemy się na odwagę, by
wyjść z własnej wygodnej skorupy? Czy stać nas, kapłanów
i ludzi świeckich, na świadectwo odważne, na miarę Weroni­
ki? Tylko wtedy życie Boże może odrodzić się w nas i wokół
nas. Maryjo, pomóż nam być konsekwentnymi i odważnymi.
Ucz nas służyć Synowi, jak Ty…
Któryś za nas cierpiał rany…
Zgłoś jeśli naruszono regulamin