Cherryh Carolyn Janice - Era zbliżenia 03.2 Cyteen Powtorne narodziny.rtf

(1474 KB) Pobierz
Powt?rne Narodziny 02

             

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

C.J. CHERRYH

 

Cyteen:

 

              Powtórne Narodziny

 

              Przełożyła Jolanta Pers

 

             

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

               Rok 2411

 

              Część II

 

                   Tekst werbalny z:

 

                      ZAGADNIENIA UNII

 

                        Seria wychowania obywatelskiego Unii: Nr 3

 

              Publikacje edukacyjne Reseune: 9799-8734-3, zatwierdzono dla przedziału powyżej 80

 

              Unia, której początek dała Konstytucja z roku 2301, rozwijająca się poprzez przyłączanie i wchłanianie kolejnych struktur rządowych stacji i planet, od początku miała postać systemu federalnego dopuszczającego maksymalną niezależność na poziomie lokalnym. Aby zrozumieć Unię, należy zatem zacząć od założenia typowego lokalnego rządu, którym może być dowolny system aprobowany przez większość zakwalifikowanych naturalnie urodzonych mieszkańców. Prosimy zauważyć: mieszkańców, nie obywateli. Jedynymi segmentami populacji pozbawionymi prawa do głosowania są nieletni i azi, których nie zalicza się do rezydentów dla potrzeb wstępnego głosowania wyborczego, choć azi mogą potem otrzymać prawo głosu od lokalnych władz.

              Wstępne głosowanie wyborcze to normalna procedura obywatelska, dzięki której dana społeczność staje się kandydatem, który będzie reprezentowany w Unii. Głosowanie pozwala na wyłonienie przedstawicieli lokalnego Kongresu Konstytucyjnego, który dokona oceny istniejącej struktury rządowej jako ciała reprezentującego wolę elektoratu albo stworzy całkowicie nową strukturę, która następnie może zostać ratyfikowana przez ogół Elektoratu Wstępnego. Drugim zadaniem Kongresu Konstytucyjnego po wyborach jest nadanie obywatelom numerów i rejestracja uprawnionych wyborców, to znaczy wszystkich wyborców, któiych wiek i numer obywatelski uprawniają ich do oddawania głosów na Radę Dziewięciu i Radę Generalną Unii. Trzecim i ostatnim obowiązkiem Kongresu jest przekazanie danych spisu powszechnego i list wyborców do Biura Obywatelskiego Unii.

              Kolejne głosowania wyborcze oraz kolejne Kongresy mogą być powoływane na mocy większościowego głosu lokalnego elektoratu lub zarządzeniem Sądu Najwyższego Unii, zgodnie z odpowiednią procedurą prawną. Przy takim ponownym zasięgnięciu opinii lokalnego elektoratu wszyscy urodzeni w danym miejscu rezydenci, emigranci oraz imigranci otrzymują prawo głosu, to samo dotyczy azich, którzy uzyskali status Obywatela.

              W Unii Rada Dziewięciu reprezentuje dziewięć elektoratów grup zawodowych Unii, ze wszystkich list uprawionych w Unii do głosowania. W obrębie tych elektoratów zawodowych głosy są przeliczane proporcjonalnie do odnotowanego poziomu umiejętności zawodowych; oznacza to, że głosy większości elektoratu Nauki są wyrażone jako jedność, ale technik laboratoryjny z pewną liczbą lat doświadczenia może uzyskać dwa, zaś naukowiec cieszący się dużym prestiżem profesjonalnym może uzyskać nawet dziesięć, w zależności od uzyskanych przywilejów – to znaczna różnica, gdyż współczynniki stanowią element określonego wzoru i każdy przyrost jest znaczący. Jednostka może zawsze wnieść wniosek o koleżeńską ocenę swojego rankingu, ale większość awansów jest raczej związana z pracą i doświadczeniem.

              Jeśli zwolni się stanowisko w Radzie Dziewięciu, Sekretarz Biura podlegającego temu stanowisku obejmuje stanowisko pełnomocnika do chwili, aż elektorat wybierze następcę; odchodzący Radny może też powołać innego pełnomocnika.

              Członków Dziewiątki można w dowolnej chwili wezwać do stawienia się do wyborów, przez wyłonienie kandydata opozycyjnego, przy uzyskaniu wystarczającej liczby podpisów członków Biura na petycji z wnioskiem.

              Ostatnimi czasy wyłonienie rywalizujących ze sobą partii politycznych sprawiło, że każdy wakat na takim stanowisku jest okazją do sojuszniczej walki i wyzwaniem dla stanowiska. To sprawiło, że pozycja Sekretarza jest potencjalnie słabsza, zaś rośnie znaczenie wewnętrznych struktur poparcia w obrębie Biura oraz fachowców z administracji, którzy są niezbędni do sprawnego przeprowadzenia operacji zmian na górnych szczeblach administracji.

              Radny określa politykę Biura. Sekretarz, będąc powołanym, nakreśla wytyczne i wydaje polecenia administracyjne. Rozmaici szefowie departamentów wprowadzają polecenia w życie, podlegając przez Sekretarza Radnemu, a poprzez niego – Radzie Dziewięciu.

              Rada Dziewięciu może zgłaszać propozycje ustaw i głosować nad nimi, w szczególności w kwestiach dotyczących budżetu Biur, krajowej polityki dotyczącej przybyszy z zewnątrz, ale jednogłośna opinia delegacji dowolnej jednostki lokalnej może odrzucić prawo, które odnosi się tylko do tej jednostki z wyłączeniem innych, zaś odrzucenie takiego weta wymaga większości w postaci dwóch trzecich głosów Rady Generalnej i większości w Radzie Dziewięciu. Zasada rządów lokalnych ma zatem pierwszeństwo przed wszystkim, z wyjątkiem najbardziej jednogłośnego głosu w Unii.

              Zwyczajna większość Dziewiątki wystarcza dla przegłosowania ustawy, chyba że zostanie zawetowana zwyczajną większościową uchwałą Rady Generalnej Unii, która składa się z jednego ambasadora i pewnej liczby przedstawicieli każdego świata czy stacji należących do Unii, proporcjonalnie do rozmiaru populacji.

              Rada Dziewiątki przewodzi obradom Rady Generalnej: Rada Światów (czyli Rada Generalna bez Dziewiątki) może przedłożyć i przegłosować ustawę zwyczajną większością głosów, chyba że zostanie ona odrzucona głosami Dziewiątki.

              Rada Światów obecnie składa się z siedemdziesięciu sześciu członków, w tym Przedstawicieli Cyteen. Kiedy obecna jest Dziewiątka, tzn. kiedy Rada obraduje jako Rada Generalna, Przedstawiciele mogą obserwować obrady. Nie mogli, aż do roku 2377, przemawiać ani głosować, co było przywilejem udzielonym Cyteen jako siedzibie rządu, obowiązującym do chwili, aż populacja Unii podwoiła populację Cyteen – liczbę tę osiągnięto podczas spisu powszechnego w tym właśnie roku.

              Niektóre podmioty w obrębie Unii stanowią jednostki pozbawione reprezentacji; są to Terytoria Administracyjne Unii, które nie głosują w wyborach lokalnych i podlegając własnym wewnętrznym uregulowaniom, mają taką samą suwerenność co dowolna planeta czy stacja w obrębie przestrzeni Unii.

              Terytorium Administracyjne nie podlega lokalnemu prawu, płaci podatki wyłącznie na poziomie Unii i utrzymuje własne siły policyjne, własny system prawny i zasady administracyjne, które, mają moc wiążącą dla jego własnych obywateli. Terytorium Administracyjne podlega nadzorowi Biura, do którego przynależy jego podstawowa działalność; Biuro ma prawo interwencji w pewnych dokładnie określonych przypadkach, które są wymienione w statucie Terytorium i mogą być różne dla poszczególnych Terytoriów.

              Omówienie elementów Unii nie byłoby pełne bez nadmienienia o szczególnym charakterze Cyteen, która ma najgęstsze zaludnienie, stanowi też największą część elektoratu oraz jest siedzibą rządu Unii – nad którym oczywiście Cyteen nie ma władzy prawodawczej, jest ponadto siedzibą trzech wpływowych Terytoriów Administracyjnych.

              Niektórzy twierdzą, że na Cyteen jest zbyt dużo władzy rządu Unii, co powoduje stłamszenie lokalnych praw. Inni spierają się, że to Cyteen ma zbyt duży wpływ w Unii i podkreślają, że świat ten zawsze miał więcej niż jeden mandat w Dziewiątce. Jeszcze inni, głównie mieszkańcy Cyteen, twierdzą, iż prawdopodobnie cała planeta stanie się terytorium rządowym i wpływy Cyteen w Unii są uzasadnione, jeśli wziąć pod uwagę, jakiego wsparcia Cyteen udziela całemu rządowi. Co oznacza, że Unia jest tak potężna, a wpływ Dziewiątki na tej planecie tak znaczący, że każdy obywatel Unii ma swój udział w rządzeniu Cyteen.

              Kolejnym punktem zapalnym jest swobodne wykorzystanie zasobów Cyteen zarówno przez Unię jak i Terytoria Administracyjne, których nie obchodzą lokalne podatki i które nie podlegają władzy Cyteen. Terytoria podkreślają, że ich wkład ekonomiczny w gospodarkę Cyteen jest większy niż pochłaniane przez nie zasoby; a w istocie Cyteen zawdzięcza w dużym stopniu swój rozkwit potędze gospodarczej kilku Terytoriów na Cyteen...

              ROZDZIAŁ 7

 

              1.

              Awionetka wylądowała na lotnisku w Planys i zaczęła kołować w stronę miniaturowego terminala. Justin rozpiął pasy i poczuł, jak powraca uczucie nierealności, które opadło go raz pierwszy, gdy samolot oderwał się od ziemi w Reseune.

              Aż do tej chwili nie opuszczała go myśl, że ktoś go zatrzyma, bo gra polega na udzieleniu mu zezwolenia na podróż, a potem wmanewrowaniu jego lub Jordana w jakąś sytuację, która mu to uniemożliwi.

              Nadal się bał. Były jeszcze inne możliwości, które przychodziły mu do głowy, gorsze niż poddanie któregoś z nich psychoprzesłuchaniu – jak doprowadzenie przez Reseune do sytuacji, którą można byłoby wykorzystać w celu zaszkodzenia Jordanowi lub pogorszenia jego warunków bytowych. Próbował odepchnąć takie myśli od siebie.

              Musiał z tym żyć. Albo zwariować.

              Wyjął walizki ze schowka, zaś jego eskorta przemieściła się do przodu – ten samolot kursował pomiędzy Reseune a Planys w miarę potrzeby, na ogonie i skrzydłach miał wymalowany symbol Nieskończonego Człowieka, a nie czerwono-biały emblemat linii RESEUNEAIR, które przewoziły pasażerów i ładunki w większość miejsc kontynentu, a nawet za ocean. Jego właścicielem były laboratoria Reseune, mimo że obsługiwała go załoga RESEUNEAIR; w istocie, podobnie jak RESEUNEONE, ten samolot był prywatny; ładunki i listy pasażerów nie podlegały weryfikacji Biura Transportu.

              Długi lot z Reseune, nad samotnym oceanem. Samolot ze śluzą powietrzną i filtrem próżniowym w śluzie, konieczność włożenia skafandrów i masek przed wyjściem na zewnątrz. Wyjął swój sprzęt ze schowka, biały, cienki plastik, w którym człowiek czuł się jak w rozgrzanym piecu, bo skafandry ogólnego stosowania nie miały systemu obiegu powietrza, a jedynie parę taśm wokół piersi i na ramionach, które uniemożliwiały skafandrowi nadymanie się jak balon i podkradanie powietrza podawanego przez hełm.

              Drugi pilot wziął go w obroty i sprawdził szwy, kołnierz, mankiety, kostki i przód skafandra, po czym poklepał go po ramieniu, wskazując śluzę powietrzną. Popularne skafandry nie miały urządzeń komunikacyjnych, trzeba więc było gestykulować albo krzyczeć.

              Wziął więc swój bagaż, owinięty w plastykową torbę, i sprawdził czy ochrona ma zamiar go wypuścić.

              Nie całkiem. Jeden z nich miał wyjść razem z nim. Obserwowali go uważnie.

              Wszedł do śluzy powietrznej i odczekał pełny cykl, a następnie zszedł na dół po drabince, z ochroniarzem za plecami, gdzie czekała załoga naziemna w wyprodukowanych na zamówienie skafandrach.

              W Planys było bardzo mało zieleni. Wieże skraplające walczyły o utrzymanie roślin przy życiu, ale wszystko było tutaj surowe i nowe, głównie czerwone skały, błękitne zarośla i wełnodrzew. Tęgoskórowce były na tym kontynencie dominującym elementem fauny, podobnie jak na drugim płaskozwierze, dzięki niczym nieprzerwanej izolacji, która zafundowała Cyteen dwa praktycznie niezależne systemy ekologiczne – jeśli nie liczyć wełnodrzewu i paru innych przenoszonych wiatrem chwastów, rozmnażających się praktycznie z najmniejszego włókienka, byle tylko znalazło pył i wilgoć.

              Flora wzmocniona wchłoniętymi krzemianami, trująca z powodu zawartości metali i alkaloidów, wyrzucała w powietrze masę włókien, rakotwórczych dla ziemskich układów oddechowych nawet przy ekspozycji sięgającej minut: rośliny potrafiły zabić w ciągu minut lub lat, w zależności od tego, czy ktoś był na tyle głupi, by zjeść liść, czy tylko miał pecha i wciągnął nieoczyszczony haust powietrza. Tlenek węgla w powietrzu także wystarczał dla załatwienia człowieka. Wszakże jedynym sposobem, by zostać zabitym przez miejscową faunę, było stanięcie jej na drodze, a stary żart głosił, że jedyne przypadki śmierci odnotowywano, gdy zbliżone rozmiarami sztuki spotykały się ze sobą łeb w łeb i zagłodziły się na śmierć.

              Łatwo było zapomnieć, czym była Cyteen, dopóki nie dotarło się na niezamieszkane tereny.

              Uczucie izolacji było wszechogarniające. Wystarczyło odwrócić wzrok od lotniska i budynków, a już widziało się Cyteen, surową i śmiertelnie groźną.

              W takim miejscu żył Jordan.

              * * *

 

              Nie można było zdjąć skafandrów, dopóki nie dotarło się do Aneksu Planys, garażu i kolejnej śluzy powietrznej, gdzie wszyscy brutalnie szczotkowali się nawzajem, a potężne wentylatory sprawiały, że kiepskiej jakości skafandry zaczynały łopotać i szumieć. Należało podnieść i odciągnąć elastyczne paski, żeby usunąć spod nich włókna, następnie poddać się opłukiwaniu specjalnym detergentem za pomocą węża, rozpiąć skafandry, zdjąć je i stanąć na kratownicy, nie dotykając zewnętrznych powierzchni – zespół odkażający zajmował się wtedy bagażem.

              Do licha, pomyślał, niespokojny do chwili, aż zamknęły się drzwi i wraz z eskortą znalazł się w korytarzu, który wyglądał jak tunele burzowe w domu w Reseune– szary beton, zupełnie szary.

              Na wyższym poziomie było nieco lepiej: beton pomalowany na zielono, przyzwoite oświetlenie. Brak okien... pewnie w Planys nie było ich w ogóle. Małe ustępstwo na rzecz estetyki: kilka pnączy plastikowych roślin i tanie ilustracje w ramkach na ścianach.

              Budynek A, głosiły co kawałek brązowe litery wysokie na metr, gdzieniegdzie zasłonięte przez wiszące tam obrazki. Drzwi zrobiono z pomalowanego na brązowo metalu. Było też, co niezwykłe, biuro z zasłoniętymi firankami oknami wychodzącymi na korytarz. Na małej tabliczce z rytego plastiku widniały słowa: Dr Jordan Warrick, Administrator, Sekcja Edukacyjna.

              Strażnik otworzył przed nim drzwi. Wszedł, zobaczył Paula przy biurku, Paula, który wyglądał jak... Paul, tylko że zaczął farbować włosy – wstał, uścisnął mu rękę i objął go.

              Wtedy dotarło do niego, że to się dzieje naprawdę.

              – Wchodź – powiedział mu do ucha Paul, klepiąc go po ramieniu. – Wie, że już jesteś.

              Podszedł do drzwi, otworzył je i wszedł. Jordan czekał na niego, z otwartymi ramionami. Przez długą, długą chwilę stali obejmując się i nie mówiąc ani słowa. Szlochał. Jordan także.

              – Jak dobrze cię widzieć – rzekł wreszcie Jordan.

              – Do licha, ależ urosłeś.

              – Dobrze wyglądasz – oświadczył Justin, próbując nie dostrzegać zmarszczek wokół oczu i ust ojca. Jordan robił wrażenie szczuplejszego, ale nadal był wysportowany i twardy – być może, rozmyślał Justin, robił to samo co ja, od dnia, gdy Denys wezwał go do biura i oznajmił, że dostaje zezwolenie na podróż – odbywał w sali gimnastycznej jedno okrążenie za drugim, żeby tylko ojciec nie zobaczył, że stracił formę.

              – Szkoda, że Grant nie mógł przylecieć.

              – On też żałuje. – Trudno mu było zachować spokój. Z trudem go odzyskał. I nie powiedział już, że Grant bardzo bał się puszczać go samego w tę podróż, bał się zostawać sam – azi, we władzy Reseune. – Może następnym razem.

              Ta podróż musiała się udać. Musieli przebrnąć przez to wszystko gładko i łatwo, żeby w przyszłości były możliwe następne wizyty. Wiedział, że każdy kawałek papieru w jego teczce zostanie zbadany przez Służby Bezpieczeństwa na wszystkie sposoby, jakimi tylko dysponowali; kiedy wróci na Reseune, ta sama procedura się powtórzy; podobnie rewizja osobista, której poddano go przed wpuszczeniem na pokład samolotu, bardzo skrupulatnej. Ale był tu. Miał do dyspozycji resztę dzisiejszego dnia i jutro aż do południa. W każdej minucie, jaką spędzi z Jordanem, będzie towarzyszyć im dwóch wysokiej rangi agentów Ochrony, siedząc w tym samym pokoju; ale nie było w tym nic złego, podobnie jak w kamerach i mikrofonach, które wkradały się w każdy moment jego życia, nie zostawiając żadnej prywatności.

              Podszedł z Jordanem do stołu konferencyjnego i usiadł, Paul dołączył do nich. Justin odezwał się:

              – Przywiozłem trochę moich prac. Zaraz przyniosą moją teczkę. Bardzo bym chciał, żebyś na niektóre z nich rzucił okiem.

              To strata czasu, oświadczył Yanni, w swój niepowtarzalny sposób, kiedy go błagał o pozwolenie na pokazanie swojego ostatniego projektu. Ale uzyskał je w tamto popołudnie. To cię będzie kosztowało sporo nadgodzin, informowała notka, którą Yanni mu przesłał.

              – Co u ciebie? – spytał zwyczajnie Jordan, ale więcej można było wydedukować z niepokoju w jego oczach, co Justin, jako jego syn i student psychologii mógł łatwo odczytać, choć było to niedostępne dla Ochrony i analizatorów głosu.

              Czy jest coś, o czym nie wiem?

              – Cholera – rzekł i roześmiał się, czując, jak napięcie go opuszcza – diabelnie dobrze. Zbyt dobrze, chociaż poprzedni rok to było piekło. Na pewno się domyślałeś. Nie mogłem nic zrobić jak trzeba, wszystko rozpadało mi się w rękach... – A o wielu problemach nie mogę nawet wspomnieć. – ... ale teraz jest tak, jakby nagle wszystko wróciło do normy. Po pierwsze, zwolnili mnie z pracy przy Projekcie. Czułem się z tego powodu winny – co pewnie dużo mówi o tym, jak było kiepsko. Zajmowało mi to wiele czasu, byłem zbyt zmęczony, żeby normalnie myśleć, nic z tego nie wychodziło. Yanni uważał, że w ten sposób pozbędę się paru moich problemów, no wiesz, a potem włączył mnie do produkcji. Aż znowu z jakiegoś powodu mu się odmieniło i wpakował mnie z powrotem do prac badawczo-rozwojowych, na bardzo długi okres realizacji całego Projektu. I jakoś sobie radzę, dzięki Bogu.

              Tak długo rozmawiali z poślizgiem czasowym przez telefon, że przyłapał się na tym, iż dalej w ten sposób mówi, kondensując wszystko w pakiety, nie martwiąc się, że Służba Bezpieczeństwa przyczepi się do pojedynczego zdania. Tu jednak cieszył się większą swobodą. Obiecano mu to. Nie było na zewnątrz nikogo, kto mógłby podsłuchiwać i mogli rozmawiać o wszystkim – oczywiście z wyjątkiem wzmianek o planach ucieczki czy tajnych wiadomościach, na temat Reseune.

              Jordan wiedział o obu Projektach, o Ari i Rubinie.

              – Cieszę się – rzekł Jordan. – Bardzo się cieszę. Jak tam prace Granta?

              – Nigdy nie miał kłopotów, znasz go. – I wtedy zdał sobie sprawę z tego, jak daleko wstecz sięgało to pytanie.

              Te wszystkie minione lata. Grant w szpitalu, on sam w rękach Służby Bezpieczeństwa. Jordan przerzucony na przesłuchanie w Nowgorodzie przed odesłaniem go do Planys.

              Leżąca przed nim na stole ręka drżała, podniósł ją do ust i próbował się uspokoić.

              – Grant... wyszedł z tego bez szwanku. Stabilny jak zawsze. Nic mu nie jest. Serio. Nie wiem, co bym bez niego zrobił. A u ciebie w porządku?

              – Na początku było kiepsko. Ale to mały personel, bliska grupa. Mogą tu przyjeżdżać i odjeżdżać, rzecz jasna, i wiedzą, jaka jest moja sytuacja, ale...

              O Boże, uważaj. Mogą wykorzystać wszystko, co powiesz, wszystko do czego się przyznasz. Uważaj, co mówisz.

              – ... Dbamy o siebie nawzajem. Jakoś pomagamy sobie nieść ten ciężar. Myślę, że to wszystko przez tę pustynię na zewnątrz. Albo wariujesz i cię stąd odsyłają, albo ta pustka cię uspokaja. Nawet Ochrona jest tu sensowna. – Prawda, Jim?

              Jeden z ochroniarzy siedział na krześle w kącie. Teraz zaśmiał się i oparł wygodnie, ze skrzyżowanymi w kostkach nogami.

              Nie azi. Obywatel.

              – W większości przypadków – rzekł strażnik Jim.

              – To już dom – rzekł Jordan. – To miejsce stało się domem. Musisz zrozumieć tutejszą mentalność. Wszystkie wiadomości i większość muzyki przechodzi przez stację. Jest nieźle, jeśli chodzi o bieżące wiadomości. Nasze ubrania, książki, taśmy rozrywkowe – przylatują tu przy okazji, a książki i taśmy nie pojawią się w bibliotece, dopóki Ochrona nie zbada świeżego transportu. Więc załoga często wariuje – jakoś trzeba się zabawiać; a najmodniejszą ostatnio taśmą rozrywkową są Echa. Co powinno ci dużo powiedzieć na temat opóźnień. Tę taśmę wydano trzy lata temu.

              – Do licha, mogłem ci przywieźć choćby tuzin.

              – Słuchaj, wszystko, co możesz dostarczyć do biblioteki, będzie cenne. Już się poskarżyłem. Wszyscy w zespole się skarżyli, bo garnizon kładzie łapę na wszystkim. Priorytety wojskowe. I to przeszukiwanie bagażu. Nie mogłem cię ostrzec. Mam nadzieję, że w podręcznym bagażu nie masz niczego, na co istnieje tu duże zapotrzebowanie, bo oni tu trzymają żołnierzy, którzy desperacko pożądają ocenzurowano, ocenzurowano i ocenzurowano. Nie wspominając o papierze toaletowym. Nie jesteśmy więc jedyni.

              Zaśmiał się, bo śmiał się i Jordan, Paul, a nawet Jim, bo taka myśl była rozpaczliwie, ponuro zabawna. I choć było tyle rzeczy, które nie wydawały się śmieszne na tym pustkowiu, było ulgą wreszcie się przekonać, że Planys jest nie tylko położoną na pustkowiu samotnią, ale miejscem, gdzie ceni się bycie człowiekiem i humor.

              Rozmawiali i dyskutowali o teorii, aż ochrypli. Poszli do laboratorium i Jordan przedstawił go członkom załogi, których dotąd nie spotkał, zawsze z Jimem i jego partnerem, azim Ennym. Wypił drinka z Lelem Schwartzem i Milosem Camath-Morleyem, których nie widział od czasu, gdy miał siedemnaście lat, i zjadł obiad z ojcem i Paulem – oraz Jimem i Ennym.

              Nie miał zamiaru spać. Jordan i Paul też nie. Pozwolili mu zostać przez określoną liczbę godzin, a wyspać się mógł w samolocie.

              Jim i Enny o 2.00 przekazali służbę innej parze. Do tej chwili Jordan i Paul wykłócali się z Justinem o jego pomysły, krytykowali jego struktury, mówili mu, gdzie się pomylił i nauczyli go o socjologicznych integracjach psychologicznych więcej, niż kiedykolwiek nauczył się z książek Yanniego.

              – O Boże – odezwał się o 4.00 rano, podczas przerwy, bo wszyscy byli już zupełni ochrypnięci, a mimo to nadal gadali – gdybym mógł się z wam konsultować...

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin