Halloween.doc

(125 KB) Pobierz
święto, obce naszej tradycji, wtargnęło tak dalece w nasze życie, nie napotykając prawie żadnego oporu )może z wyjątkiem prote

O. EMILIAN GOŁĄBEK OFM

 

KATECHETYCZNE PROBLEMY Z „HALLOWEEN DAY”

 

Halloween może jawić się dziś niczym zaraźliwy wirus, który od pewnego czasu infekuje polską szkołę i kulturę. Trafił do Polski sześć może siedem lat temu. I zafascynował, i szybko zaczął wciągać do zabawy coraz więcej ludzi. Atrybutami halloweenowych igrców są przerażające, głównie „pozagrobowe” maszkary: duchy, szkielety, dynie-czerepy, a także czarne koty, czarownice na miotle, wiedźmy i wilkołaki.

Ten zupełnie obcy obyczaj z zadziwiającą łatwością przyjmuje się i zaczyna panoszyć u nas. Szczególnie ochoczo celebrowany jest w szkołach i ten fakt nie wywołuje ani żadnej konstruktywnej dyskusji ani oporu ze strony rodziców, wychowawców, a nawet katechetów. Czyżbyśmy ulegli urokowi wiedźm z dyniowych igrzysk?

A przecież tak często obruszamy się, a to na drobiazgowe unijne wymogi i instrukcje ingerujące we wszystkie sfery naszego życia, a to na narzucane parametry selekcjonujące produkty naszego przemysłu czy rolnictwa. Tymczasem halloween, sprzedawany nam przez amerykańską komercję sami kupujemy, z własnej woli i ochoczo. I bezrefleksyjnie, bowiem nie oponujemy przeciw tej pogańskiej dyniowo-szkieletowej modzie.

Niepokojąco brzmi sugestia, że halloween traktuje się głównie jako formę zabawy przede wszystkim w przedszkolach i szkołach podstawowych. Wyraźnie widać, że ten egzotyczny obyczaj nagle i gwałtownie wdziera się do różnych typów placówek oświatowych i niestety trzeba ze smutkiem stwierdzić, że – dość często - za przyzwoleniem dyrektorów szkół.

Czy zatem „zabawa w halloween” jest tylko niewinnym spotkaniem z anglosaską kulturą a może szkodliwą ingerencją w świat wyobraźni i duszy dzieci i młodzieży?

 

1. „Przypadek halloween” w Polsce

Szczegółowa obserwacja zjawiska dowodzi, iż w halloween są zaangażowane prawie wszystkie poziomy szkolnictwa, począwszy od przedszkoli, poprzez szkoły podstawowe, gimnazjalne i ponadgimnazjalne, nie wyłączając świetlic środowiskowych i szpitali klinicznych. Przegląd większości polskich dzienników z ostatniej dekady, dokumentuje propagandowy wkład prasy w sukces dnia halloween: prawie wszystkie środki masowego przekazu, włączyły się w promocję „amerykańskiego zwyczaju” narzucając swoim czytelnikom egzaltację makabrycznymi, ezoterycznymi zabawami.

Tej popularyzacji sprzyja system szkół publicznych, w których zwykle organizuje się zabawy i konkursy przebrań z okazji tego „święta”, o których - jak się dowiadujemy z Gazety Wyborczej niekiedy nie wiedzą nawet rodzice:

To nie Szkoła Magii i Czarodziejstwa Hogwart, ale kieleckie Gimnazjum nr 12 przy ul. Kujawskiej. Od dwóch dni uczniowie Id z tej szkoły chodzą w tych nietypowych mundurkach. Rodzice o tym nie wiedzą, bo dzieciaki przebierają się w szatni przed pierwszą lekcją. Chłopcy zakładają prześcieradła, dziewczyny malują się szminką i zakładają fantazyjne kapelusze[1].

Z innych relacji dowiadujemy się, iż wieczór duchów jest organizowany w szkołach Fundacji Edukacji Międzynarodowej i jest to już szkolna tradycja, która jednak różnicuje i wyraźnie oddziela zabawę w strachy od dnia Wszystkich Świętych, by uzmysłowić dzieciom, że to dwa zupełnie różne wydarzenia - podkreślała rzeczniczka szkoły Ewa Carr de Avelon. Szampańska zabawa polegać ma na odwiedzaniu „komnat strachu” urządzonych w klasach.

Tam, w straszliwych dekoracjach z dyń, świec, czarnego aksamitu i innych rekwizytów, odbywa się pokaz makabrycznego makijażu, łapanie pająków i inne rodzaje straszenia[2].

 

Z kolei Gazeta Krakowska wieściła, iż impreza halloweenowa posiada swój walor kulturoznawczy:

              Korytarze limanowskiego II Liceum zamieniły się w miejsca uczęszczane przez czarownice, duchy, chochliki, wampiry, wilkołaki i inne przerażające stwory rodem z horrorów. Halloween Day, to pierwsza z cyklu kilku imprez kulturoznawczych zaplanowanych na ten rok przez nauczycieli języków obcych[3].

 

Jeśli zatem dostrzega się w tym „dniu” wymiar kulturalny, nie należy się dziwić iż w bibliotece dziecięcej w Tczewie czytelników przy wejściu wita przeurocza czarownica, która za pomocą kurzej łapki wprowadza magiczny nastrój[4]. Natomiast Dziennik Bałtycki informował, że w Nowy Dworze Gdańskim, w Żuławskim Ośrodku Kultury zorganizowano z okazji halloween konkurs dla dzieci i bal przebierańców. Jak zwykle dominowały stroje śmierci, kościotrupów, duchów i wampirów. Organizatorzy dla uczestniczących w imprezie dzieci przewidzieli wiele konkursów i zabaw. Najwięcej emocji i śmiechu wzbudziły „potyczki” na najstraszniejszą minę, najstraszniejszy śmiech, odgłos ducha, najlepszy kostium[5]. Rok wcześniej ten sam Ośrodek Kultury zorganizował „Diabelskie tańce” i szczycsię tym, iż:

kto w piątkowe popołudnie odwiedził Żuławski Ośrodek Kultury w Nowym Dworze Gdańskim, poczuł zimne dreszcze na karku. Tego dnia w oczy zaglądała mu kostucha. Poza tym można było podpisać cyrograf i sprzedać swoją duszę diabłu. Tak bawiły się dzieci z okazji halloween. - Kostiumy i przebrania są zabawne. Dzięki takiej atmosferze można się naprawdę dobrze bawić[6].

 

Podobnej rangi wydarzenie kulturalne przeżywali również harcerze. „Dziennik Zachodni” doniósł oto:

Kilkunastoosobowa grupa druhów z Mikołowskiego Hufca spędza długi weekend na biwaku. Odbywa się on w ich siedzibie przy Placu Harcerskim. Odbywa się w klimacie halloween. Niesamowitym opowieściom poświęcony był niedzielny wieczór[7].

 

Wydaje się, że wyczucie pedagogiczne i psychologiczne zawiodło wychowawców ze świetlicy profilaktycznej Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Kościerzynie organizujących halloween dzieciom, które najprawdopodobniej horrorów w swoim życiu miały wystarczającą ilość[8]. „Przerażający wieczór” był także inicjatywą opiekunów dzieci z Zespołu Szkół Specjalnych nr 110, działającym przy Samodzielnym Szpitalu Klinicznym nr 5 w Poznaniu. W Gazecie Poznańskiej można było przeczytać:

Odbyły się nietypowe zajęcia: zatytułowane „Halloween - przerażający wieczór zabaw”. Mali pacjenci dowiedzieli się na czym polega ten niesamowity wieczór zwany halloween i skąd wzięła się taka tradycja. - Dzieci z wielkim zainteresowaniem słuchały jak obchodzi się to święto w Polsce i zagranicą[9].

 

Powyższy materiał – zaczerpnięty z kilku tylko artykułów – może pobudzić wyobraźnię chrześcijańskiego wychowawcy i zainspirować rozważenie celowości halloweenowych igrzysk wampirów. W polskiej szkole konieczne wydaje się przeciwstawienie się dyniowemu dyktatowi, któremu ulegają nie tylko dzieci. Rodzice także:

Joanna od dwóch dni biega po sklepach w poszukiwaniu upiornej maski - jej dziesięcioletni syn Maciek wybiera się jutro na klasową imprezę halloweenową. - Jestem przeciwna tego rodzaju zabawom, ale nie miałam serca odmówić dziecku - mówi Joanna. - Cała klasa będzie się bawić, a Maciek nie chce być inny[10].

 

Postulat rozważenia emocjonalnych i duchowych skutków halloweenowych fascynacji wydaje się więc zasadny.

 

2. Halloween„w przeddzień Wszystkich Świętych” - święto złych duchów

Dwa i pół tysiąca lat temu tereny dzisiejszej Anglii, Irlandii, Szkocji, Walii a także północnej Francji zamieszkiwały plemiona Celtów. Mieli oni swoich kapłanów zwanych druidami, którzy oprócz sprawowania posługi duchowej byli także lekarzami i sędziami. Zajmowali się również obserwacją gwiazd oraz uprawianiem magii[11].

31 października Celtowie obchodzili najważniejsze w roku święto zwane – Samhain. Święto to oznaczało koniec lata z racji zakończenia żniw. Do tego czasu należało zakończyć wszystkie zaległe sprawy: zebrać zbiory, spędzić bydło z pastwisk, ubić nadmiar zwierząt, zapłacić trybuty (daninę) i spłacić długi. Ofiary te nie miały charakteru dobrowolnych danin, składanych duchom opiekuńczym, były traktowane jako obowiązkowy, ciężki haracz nałożony na człowieka przez siły niszczące. Samhain był okresem pojednania boga plemiennego z matką-ziemią, kiedy to obydwoje wchodzili w związek, który przywracał równowagę sił oraz odnawiał płodność kraju i ludzi[12].W Samhain najważniejsze obrzędy odbywały się nad kotłem „życia i zmartwychwstania, stojącym stale na ogniu.

Halloween uważano za okres, kiedy granica między światem żywych i umarłych jest najcieńsza, a więc i kontakt z duchami był najłatwiejszy. Była to noc wolna od wszelkich czasowych ograniczeń, wyzwalająca wszystkie nadnaturalne siły, które gromadziły się przed wtargnięciem człowieka w świat. Samhain nie było świętem jakiegoś jednego opiekuńczego bóstwa, ale raczej całego świata duchów, których ingerencja w świat ludzki wywoływała przerażenie i stwarzała potencjalne zagrożenie wybuchu konfliktu. Był to „okres zapomnienia”, kiedy zwykły czas i przestrzeń były zaburzone, nie obowiązywały. Następowało zniesienie granic pomiędzy zmarłymi a żyjącymi, pomiędzy płciami, a także pomiędzy własnością jednego człowieka a własnością drugiego oraz – poprzez wróży – pomiędzy teraźniejszością a przyszłością. Wszystko symbolizowało powrót do chaosu. Noc święta Samhain była nocą spotkania żyjących ze zmarłymi. Bramy pomiędzy tym światem a światem przodków „stały otworem”, czyniąc „tamten świat” dostępnym dla śmiertelników i odwrotnie. Dlatego też w domach oczekiwano pojawienia się zmarłych przodków, nie ryglowano drzwi, nie wygaszano ognia. Obydwa światy mogły się wzajemnie przenikać[13].

Zmarli, duchy, wróżki, chochliki, gnomy, upiory powracały do świata żywych na tę jedną noc, a wszelki autorytet ziemski ulegał zawieszeniu. Spodziewano się prześladowań ze strony groźnych gości, więc by ukryć się przed nimi, przebierano się w skóry zabitych wcześniej zwierząt, myśląc, że złe duchy zobaczywszy przebierańca, wezmą go za swojego i zostawią go w spokoju. Wiele obrzędów sprawowano na plemiennych cmentarzyskach, na kurhanach czy przy kamieniach, uważanych za siedziby dusz zmarłych herosów[14].

Nie brakowało tam krwawych ofiar, także ludzkich, które miały zapewnić przyszłe sukcesy w ryzykownych przedsięwzięciach. Odbywały się także obrzędy orgiastyczne, których istotny sens wypływał z kultu płodności. Badacze cywilizacji Celtów uważają, iż w Irlandii jeszcze we wczesnym średniowieczu, za czasów św. Patryka (V w. n.e.) w miejscu zwanym Mag Klecht ofiarowywano tego dnia bogu Cromm Cruaich („Głowa Grobowca lub Głowa Skrwawiona”), to co pierworodne z wszelkiego przyrodzenia lub co trzeciego syna. Św. Hieronim pisał na pocz. V w.: „Cóż mam rzec o innych ludach, skoro ja sam, będąc jeszcze pacholęciem, widziałem w Galii Szkotów, plemię brytyjskie, spożywających mięso ludzkie? A gdy w gęstwinie leśnej natykali się na stada, wycinali pośladki pasterzom i piersi kobietom, uważając je za szczególny przysmak”. Inni pisarze starożytni wspominają o rytualnym piciu ludzkiej krwi, zwłaszcza nieprzyjaciół, ale również krwi świeżo zmarłych rodziców. Kult obciętych głów ludzkich, umiejętność preparowania i konserwowania głów zabitych nieprzyjaciół poświadczają zarówno łacińskie teksty autorów starożytnych, jak i wyobrażenia w sztuce i znaleziska archeologiczne[15]. Utrwaliły one obyczaj antropofagii, kultowego kanibalizmu. Celtowie aryjscy jedli mięso zmarłych ojców, aby przejąć ich siłę i moc. Ofiary miały pomóc w stworzeniu więzi pomiędzy człowiekiem a istotą boską, miały potwierdzić słuszność podejmowanych decyzji lub przepowiedzieć przyszłość[16].

Jak wspomniano wyżej, tymi, którzy rozstrzygali w pierwszym rzędzie tajemnice związane z życiem i śmiercią byli druidzi. Oni przedstawiali zwykłemu śmiertelnikowi uporządkowaną wizję świata ziemskiego i pozaziemskiego, czyli wszystko to, czego człowiek sam nie umiał ogarnąć i zrozumieć. Temu celowi służyła magia i czary. Osobnik powoływany do odprawiania zabiegów magicznych górować musiał nie tylko swymi duchowymi predyspozycjami, wśród których instynkt wodzowski nie był sprawą obojętną, ale także przewagą fizyczną. Powinien wyróżniać się również swym ubiorem, ozdobami i sprzętem rytualnym. Swym zewnętrznym - i to imponującym - wyglądem powinien był „czarować” i hipnotyzować maluczkich. Wiadomo, że druidzi lubili przyodziewać się w skórę byka, dzięki której mieli rzekomo kontakt z bóstwem uosobionym w tym zwierzęciu. Używali także magicznych różdżek z dębu lub ze srebra. Niekiedy nosili na głowie jako oznakę godności złote przepaski z brązu lub złota. Druidzi przewyższali swe otoczenie dużym zapasem wiedzy i umiejętności. Wyznaczali dnie właściwe i dobre dla zaślubin, inicjacji, zasiewu, żniw, dnie korzystne i niekorzystne dla rozpoczęcia np. wojny lub igrzysk[17].

Kapłani ci w ostatnią noc października chodzili od domu do domu domagając się jedzenia. Ci, którzy im odmówili, byli przeklinani. Często zdarzało się, że druidzi żądali ofiar z ludzi, zwłaszcza z młodych dziewcząt, które o północy były brutalnie zabijane lub palone na stosie. Jeżeli wydana przez rodzinę dziewczyna zyskiwała aprobatę druidów, zapalali świecę z ludzkiego tłuszczu, co miało chronić wszystkich pozostałych domowników od demonów. Jeżeli oczekiwania nie zostały zaspokojone, odprawiali nad domem okultystyczne sztuczki.

Druidzi posługiwali się przekleństwami - złymi czarami, ujętymi w formułki mówione, śpiewane, wykrzykiwane lub pisane czy rysowane, np. na korze, drewnie, kamieniu. Wierzono, iż mogli oni spowodować krosty lub wrzody na twarzy człowieka, który coś zawinił albo zakląć człowieka w kamień lub zamienić w ptaka, zwierzę itp. Atmosferę strachu i zabobonnej grozy potęgowała towarzysząca wędrówkom druidów przeraźliwa muzyka. Wierzono, iż druidzi mo wyśpiewać taką pieśń, która zabija człowieka, ale również taką, która ściągnie deszcz, że w ich mocy jest rozniecenie pożaru w domu człowieka im niewygodnego, a także zniszczenie piorunem zboża lub wytracenie zarazą bydła. Za przyczyną druidów pewne osoby, rzeczy, zjawiska stawały się uświęcone, nietykalne lub, na odwrót, nieczyste, zakazane. Oni mieli prawo zarówno wydawać zakazy, jak również wyłącznie oni mogli je znosić lub zmieniać wedle uznania, a także ich potrzeb[18].

Działalność druidów nie ograniczała się tylko do zamawiania lub odczyniania uroków, swoją magiczną mocą nasycali najprzeróżniejsze przedmioty, używane następnie jako zawieszki, amulety, fetysze. Jedne chroniły od chorób i złego oka, odwracały złe moce, inne przynosiły szczęście, zapewniały zdrowie. Niezmiernie rozpowszechnione były zawieszki w kształcie fallusa. Był to czar na płodność. Z kultem fallicznym wiązał się zabieg magiczny zobowiązujący kandydata na króla do spółkowania z białą klaczką. Akt ten w konsekwencji miał przynieść urodzaj zboża, rozmnażanie się stad bydła i koni, a wreszcie rozradzanie się współplemieńców. Spółkowanie władcy z klaczą było magicznym aktem, który cała przyroda żywa winna była naśladować by rozradzać się. Król, który nie wywiązywał się ze swoich obowiązków (m.in. wspomnianych „małżeńskich”) powodował rzekomo spadek zbiorów, a nawet ogólne zahamowanie rozrodczości natury, np. bezpłodność kobiet. Również niewłaściwy wybór królowej mógł skutkować bezpłodnością kobiet w klanie[19].

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin