Kara i strach w wychowaniu dzieci w polskich rodzinach w XIX w.pdf

(82 KB) Pobierz
A
NETA
B
OŁDYREW
• KARA I STRACH W WYCHOWANIU DZIECI W POLSKICH RODZINACH W XIX W.
A
NETA
B
OŁDYREW
Uniwersytet Humanistyczno-Przyrodniczy Jana Kochanowskiego w Kielcach
Filia w Piotrkowie Trybunalskim
Kara i strach w wychowaniu dzieci
w polskich rodzinach w XIX w.
Wiek XIX przyniósł istotne zmiany w yciu rodzinnym Polaków. Oznaczało to między innymi
ewolucję pozycji dziecka w rodzinie, przemiany warunków jego materialnej i emocjonalnej eg-
zystencji, treści i metod wychowania. Intensyfikacja badań medycznych, pedagogicznych i psy-
chologicznych określiła wielkie znaczenie prawidłowego psychofizycznego wychowania dziecka
dla dalszego rozwoju człowieka. W drugiej połowie XIX w. pedagodzy i lekarze postulowali
potrzeby zmian w zakresie metod oddziaływania na dzieci, w tym odejścia od stosowania kar fi-
zycznych. Postulaty specjalistów w wielu wypadkach nie spotykały się jednak ze zrozumieniem
rodziców, uznających – podobnie jak w okresie staropolskim – kary cielesne oraz pełne grozy
powiastki za niezbędne narzędzia wychowania młodego pokolenia.
okresie staropolskim w tradycyj-
nym modelu wychowania domo-
wego wszystkich stanów chłosta
była fundamentem wychowania. Osiemna-
stowieczni moraliści gromili rodziców nie-
stosujących kar fizycznych, przypominając,
e w ten sposób nara ają dzieci na wieczne
potępienie (Krzywicka 1995, s. 23, 26). Wielu
rodziców przyjmowało za wzór model wy-
chowania, stosowany w przyklasztornych
szkołach, w których surowo karano dzie-
ci (Wybicki 1840, s. 10; Niemcewicz 1848,
s. 31; Koźmian 1858, s. 28; Feliński 1897,
s. 60). Chętnie odwoływano się do zasady
jezuitów, którzy twierdzili, e
jeden bity wart
dziesięciu nie bitych
(Rulikowski 1862, s. 126).
Dlatego matka Józefa Rulikowskiego bez-
dusznie nakazywała nauczycielowi syna:
Bij Wpan bo to będzie wielkie ladaco
(tam e,
W
s. 120, 125, 128). Ojciec urodzonego w 1741 r.
Franciszka Karpińskiego za dziecięce przewi-
nienie kazał chłopca surowo ukarać, sam tak-
e wymierzył rózgą dziesięć razów, po czym
kazał synowi całować ojcowską rękę, która
wymierzyła karę (Karpiński 2003, s. 5). Suro-
wo wychowywany przez ojca był tak e Julian
Ursyn Niemcewicz (Niemcewicz 1848, s. 6).
Stanisław Morawski pisał, e jego ojciec, Apo-
linary, wyznawał staropolskie zasady i uprze-
dzenia.
Syn jest zupełną własnością ojca. Gań
i karz syna, kiedy zły, eby się stał lepszym. Gań go
i karz, kiedy dobry, dlatego eby się nie zepsuł
(Mo-
rawski 1929, s. 25). Po uzyskaniu przez doro-
słego syna stopnia doktora nauk medycznych,
ojciec stwierdził:
Mo esz być pewnym, e gdybyś
nie jeden, ale trzy nawet miał doktorskie stopnie,
jak mi rozpsiejesz, tak weźmiesz w skórę, jak ebyś
miał tylko trzy lata!
(tam e, s. 197).
Dziecko krzywdzone • nr 3(28) 2009
1
A
NETA
B
OŁDYREW
• KARA I STRACH W WYCHOWANIU DZIECI W POLSKICH RODZINACH W XIX W.
W XIX w. w wielu domach nadal utrzy-
mywał się system wychowania oparty na
stosowaniu kar cielesnych (Szymborski
2000, s. 19). Czasem nawet wtedy, kiedy
rodzice nie akceptowali w pełni takiego
systemu, obowiązujące konwenanse zmu-
szały ich do zachowania pozorów surowo-
ści (Tazbir 1995, s. 37–39); Wroczyński 1957,
s. 21). O tym, jak powszechne było stoso-
wanie wobec dzieci przemocy, świadczą
słowa Ignacego Fijałkowskiego z 1819 r.:
(…) przestrzegajcie tak e, abyście gniewem nie-
wczesnym uniesieni zbyt surowo dzieci nie ka-
rali, osobliwie te pięścią między plecy, w piersi,
w głowę, w twarz lub narzędziami takiemi nie
bili, któremi dzieci łatwo skaleczyć, a czasem na
zawsze zdrowie odebrać, lub przedwczesną śmierć
zadać im mo na
(Fijałkowski 1819, s. 40).
Teodor Tomasz Je , którego dzieciństwo
przypadało na lata 20.–30. XIX w., wspo-
minał, e jego domowe wychowanie:
(…)
obeszło się bez tego za moralizujący i rozumu
do głowy napędzający uwa anego środek
[cho-
dzi o rózgi – przyp. A.B.].
Ludzi bitych nie
widziałem i sam bity nie byłem. Ojcam się lękał,
luboć on mnie nigdy palcem nie tknął. Matki
nie bałem się ani trochę, pomimo e od niej kary
na mnie częściej spadały, a raz nawet oćwiczyć
mnie chciała
(Je 1936, s. 61).
Józef Dowbór-Muśnicki wspominał,
e ojciec karcił i bił dzieci, ale większym
respektem darzyły one surową i stanow-
czą matkę (Dowbór-Muśnicki 2003, s. 11).
W rodzinie Limanowskich ojciec był łagod-
ny wobec dzieci, natomiast matka surowo
wychowywała synów, często sięgając po ró-
zgę (Limanowski 1937, s. 28–29). Sześciolet-
nią dziewczynkę matka biła,
eby pamiętała,
e miała matkę i nigdy sobie na bicie od obcych
nie zasłu yła, przez pamięć tego bicia mat-
czynego.
W rodzinach drobnej szlachty na
przestrzeni całego XIX w. dzieci wychowy-
wano rygorystycznie, a kara cielesna była
podstawowym środkiem wychowawczym,
wspominał o tym np. Seweryn Łusakowski
(Łusakowski 1952, s. 24). Władysław Matla-
kowski wspominał, e jego ojciec był wobec
dzieci
surowy i nieubłagany; za większe prze-
winienia, szczególniej przeciw innym osobom,
karał, nie dając się przebłagać
(Matlakowski
1991, s. 41).
Surowe wychowanie dzieci i potrzebę
stosowania kar głosili autorzy poradników
o wychowaniu. Księ a pobła liwość w przy-
padku dziecinnych figli i artów lub wy-
kroczeń przeciw właściwemu porządkowi
uwa ali za szkodliwą, karą ojcowską uzna-
jąc za jeden z najistotniejszych czynników
w wychowaniu domowym (Sobolewski
1902 s. 37–38; ychliński 1909 s. 114; Bryk-
czyński 1902, s. 52–53). Jednocześnie ju
w trzeciej dekadzie XIX w. pojawiły głosy
postulujące złagodzenie metod wychowaw-
czych i zastąpienie rózgi łagodną perswazją.
Adolf Knigge zwracał uwagę, by rodzice
nadmierną surowością i niesprawiedliwym
traktowaniem nie prowokowali dzieci do
nieposłuszeństwa (Knigge 1830, s. 116–128)
1
.
Przeciwnicy stosowania kary cielesnej grozi-
li rodzicom karą Boga za bicie dzieci („Kmio-
tek” 1848, s. 152). Za chłostą, choć stosowaną
tylko za „wy sze wykroczenia”, opowiadał
się w latach 70. XIX w. ksiądz Tomasz Do-
bszewicz, uznając karę cielesną za środek
wychowawczy nieodzowny dla wieku dzie-
cinnego. Zalecał więc:
niech się z karania uczy
dziecię, e za opuszczeniem i występkiem idzie
nieodmiennie cierpienie i boleść
(Dobszewicz
1883, s. 69). O potrzebie wychowania dzieci
w karności mówiły przysłowia i porzekadła:
Dziecka bicie łatwi ycie; Jak nie ma karania, to
nie ma posłuchania; Kogo rodzice rózgą nie ka-
rzą, tego kat mieczem karze; Błogosławione mat-
ki, co karzą za zło swe dziatki
(Kolberg 1967,
s. 91–92; Legatowicz 1859, s. 64; Chwalba
2000, s. 106). Do końca XIX w. du ą popular-
teo r ia
1
Przeciw stosowaniu kar cielesnych wypowiadał się tak e B. Rosenblum (1844, s. 120–121).
Dziecko krzywdzone • nr 3(28) 2009
2
A
NETA
B
OŁDYREW
• KARA I STRACH W WYCHOWANIU DZIECI W POLSKICH RODZINACH W XIX W.
nością cieszył się pochodzący z końca XVIII
stulecia wierszyk, zaczynający się od słów:
Ró yczką Duch Święty dziatki bić radzi, ró ycz-
ka bynajmniej zdrowiu nie zawadzi
(
Nauka…
1903, s. 23).
Jednym z podstawowych działań wy-
chowawczych było tak e straszenie dzie-
ci. Budzące grozę opowieści były filarem
wychowania dziecka w dyscyplinie i po-
słuszeństwie. Straszono diabłem, piekłem,
upiorami, wampirami, zmarłymi, topiel-
cami, nieochrzczonymi pomarłymi dzieć-
mi, strzygami, boginkami, ydami, Cyga-
nami, dziadami, zamknięciem w ciemnej
komórce, pojawieniem się za karę groźnej
choroby.
(…) nierozsądne matki i niańki, jak
tylko dziecię wyjdzie z powicia, a eby płaczą-
ce chwilowo uspokoić, nastraszoną miną ju
mu bają o strachach, wilkach i kominiarzach
(Gluziński 1856, s. 517; Fijałkowski 1819,
s. 37–38; Wolicki 1836, s. 192–193; Ścibo-
rowski 1866, s. 47; Libera 1995, s. 90). Ele-
menty grozy występowały w ludowych
baśniach i gawędach
2
. Ludność wiejska
miała upodobanie do opowieści demono-
logicznych, a postacie diabłów, demonów,
czarownic w przekonaniu ludności wiej-
skiej egzystowały na równi z realnymi by-
tami. Rzadko uświadamiano sobie sprzecz-
ność między wiarą religijną a przesądami
i zabobonami. Pochodzące z ludu słu ące
i piastunki przekazywały dzieciom chle-
bodawców popularne ludowe opowieści
(Brodziński 1901, s. 31–32; Kraszewski
1972, s. 152). Natalia Kicka wspominała,
e jako dziecko w Dzień Zaduszny zawsze
słuchała podań o duchach i Zaduszkach.
Wprawdzie rodzice nie pozwalali słu bie
na opowiadanie takich baśni,
lecz któ cie-
kawość dziecinną zdolny upilnować
(Kicka
1972, s. 36). W. Matlakowski wspominał,
e jego piastunki opowiadały straszne
bajki o zaklętych królewnach i czarowni-
cach (Matlakowski 1991, s. 33; Anycz 1908,
s. 341–342). Władysław Wę yk zimową
porą, gdy dłu sze bywały wieczory, nieraz
zakradłszy się do izby, w której dworskie
i wiejskie kobiety nad przędziwem pra-
cowały, nasłuchał się historii o upiorach,
o zaczarowanych jaskiniach, o zbójcach
itp. (Wę yk 1987, s. 185). Dzieci poznawały
takie opowieści, gawędy i historie rodzin
z okolicy, wzbogacane elementami grozy,
od bajarek lub dziadków (Helsztyński 1986,
s. 9). W codziennej prasie, czasopismach
i poradnikach dla kobiet nieustannie po-
jawiały się informacje o szkodliwości stra-
szenia dzieci („Tydzień 1881; Biehler 1916,
s. 187). Mimo tego wiele matek stosowało
takie metody wychowawcze. Ulubionymi
przypowiastkami w wy szych kręgach
były historyjki o Cyganach i kominiarzach
porywających niegrzeczne dzieci, worku,
do którego są wrzucane, a później topione
w rzece lub burzy oznaczającej gniew Boga
nieposłuszne maluchy. Popularne były
równie tradycyjne opowieści o duchach,
potępieńcach i upiorach (Śniadecki 1920,
s. 80; Hoesick 1935, s. 12; Kosiński 1865,
s. 137–138; „Dziecko” 1913, s. 17; Wernic
1891, s. 287; Madeyski 1893, s. 98). Treścia-
mi i obrazami napawającymi trwogą prze-
pojone były równie ksią ki i ilustracje dla
dzieci (Jędrzejczyk 1989).
teo r ia
Wiara w duchy, upiory, diabły, czarownice w okresie staropolskim dotyczyła nie tylko ludu. Przekazy pamięt-
nikarskie jednoznacznie wskazują, e w XVIII w. równie zabobonny był światopogląd wy szych kręgów społe-
czeństwa. Franciszek Karpiński pisał, e tematyka demonologiczna często pojawiała się w domu jego przesąd-
nych rodziców, którzy często tak e podejmowali działania mające zapewnić przychylność fortuny; ojciec ślepo
wierzył w przeznaczenie człowieka zapisane w gwiazdach,
a cyganki włóczące się i wró ące z rąk, z oczu, z fasolów
na stół rzuconych, albo z wosku roztopionego i wylanego na wodę najchętniej w domu przyjmował.
We wspomnieniach
spisanych w 1822 r. pamiętnikarz podkreślał przemiany mentalne w tym zakresie:
Z tych wszystkich zabobonów
im bardziej im w tamtych czasach wierzono i obawiano się, tem więcej my z nich dzisiaj śmiejemy się.
(Karpiński 2003,
s. 3; Niemcewicz 1848, s. 17).
2
Dziecko krzywdzone • nr 3(28) 2009
3
A
NETA
B
OŁDYREW
• KARA I STRACH W WYCHOWANIU DZIECI W POLSKICH RODZINACH W XIX W.
W skrajnie spedagogizowanych utwo-
rach literackich z połowy XIX w. surowymi
sankcjami straszono dzieci za pozornie nie-
winne, typowe dziecięce przewinienia, jak
ssanie kciuka, niechęć do jedzenia czy nie-
uwagę. Bezwzględne konsekwencje wobec
nieposłusznych dzieci prezentował wyda-
ny w 1847 r. zbiór pisanych wierszem po-
wiastek, autorstwa Heinricha Hoffmanna,
Der Struwwelpeter oder lustige Geschichten
und drollige Bilder für Kinder von 3 bis 6 Jah-
ren.
Polskie tłumaczenie, będące swobodną
adaptacją niemieckiego oryginału wydane
zostało anonimowo w 1857 r. pod tytułem
Złota ró d ka.
Bohaterowie powiastek po-
noszą wyjątkowe drakońskie konsekwen-
cje swych poczynań – Juleczkowi (Hoff-
mannowskiemu Konradowi), który mimo
pouczeń matki ssie palec, karę wymierza
krawiec, obcinając mu wielkimi no ycami
dwa palce; bawiąca się zapałkami Kasia
(w niem. wyd. Paulinka) ginie w wywo-
łanym przez siebie po arze; nieposłuszny
Grześ (w niem. wyd. Robert), przebywając
wbrew zakazowi matki na dworze podczas
burzy, zostaje porwany przez wiatr. Tra-
giczny los spotkał niejadka Michasia (Hoff-
mannowskiego Kaspra), który odmawiając
przez pięć dni jedzenia, szóstego umiera.
Okrucieństwo powiastek przemawiać mia-
ło do wyobraźni dzieci i powstrzymać je
przed wszelkimi przejawami nieposłuszeń-
stwa, za które groziły najsurowsze kary.
„Czarna pedagogika” uprawomocniła
wszelkie formy nacisku dorosłych na dzie-
ci, łącznie z fizyczną przemocą, psychicz-
nym terrorem, potępieniem, wyszydze-
niem, odrzuceniem i śmiercią (Jonca 2002,
s. 130–151). Jak pisze M. Jonca,
śmierć jest
edukatorką, prawą ręką pedagoga i ostatecz-
nym, niepodwa alnym argumentem, środkiem
wychowawczym, pozostającym w dyspozycji
3
wychowawcy-egzekutora
(Jonca 2002, s. 334).
Pedagogika strachu wykluczała pobła anie
i współczucie dla nieporadnego i nieumie-
jącego przewidzieć konsekwencji swego
postępowania małego dziecka, pozostawia-
ła je samo nawet w dramatycznych okolicz-
nościach. Znane i w kolejnych pokoleniach
jak e złą sławą powiastki budowały dycho-
tomiczny obraz rodziny, w której właściwe
postępowanie przypisane jest rodzicom,
dzieci zaś skazane są na błądzenie. Pozba-
wione opieki i zainteresowania rodziców,
pozostawione same sobie popełniają wy-
kroczenia, urastające w ocenie dorosłych
do rangi najcię szych grzechów.
W drugiej połowie XIX w. zaczęto odcho-
dzić do pedagogicznego terroru. Nowy mo-
del domowego wychowania propagowany
od lat 70. zmienił formy oddziaływania do-
rosłych na dziecko. Coraz częściej zwracano
uwagę na dobroczynne działanie pozytyw-
nych środków zachęcających dzieci do wła-
ściwego zachowania: pochwał, wyra ania
uznania, nagród. Jednocześnie przestrzega-
no przed nadu ywanie nieprzemyślanych,
przesadnych pochwał i nagród, bowiem:
(…) zachęcanie dzieci do cnoty za pomocą ze-
wnętrznej nagrody, pochwały, nie tylko nie po-
budzi ich siły moralnej. Taki system wychowa-
nia tworzy ludzi, mających przewa nie własny
interes na celu. Są oni na pozór dobrzy i uczyn-
ni, w istocie zaś robią wszystko z wyrachowania.
Rozgłos, pokazanie się, sława dobroczynności,
pozorna f lantropia, to ich cel główny
(Wer-
nic 1891, s. 212; Podlewski 1873, s. 28–29).
Lansowany przez pedagogów nowy model
wychowawczy nadal du y nacisk kładł na
utrzymywanie dziecka w karności i po-
słuszeństwie, ale nie przy u yciu środków
wykorzystujących przemoc i agresję (Jeske
1875, s. 167; Kowerska 1881, s. 186–195)
3
.
Większość poradników z przełomu XIX
teo r ia
4
W innym poradniku pisano, i
małe dziecko mo na w razie, ale tylko w razie potrzeby wychłostać rózgą. Gdy dziecię
przejdzie tak zwany wiek rószczkowy
[podkr. A.B.],
cielesna kara ju powinna właściwie wtedy być niepotrzebną
(Lau-
ckhard 1887, s. 42).
Dziecko krzywdzone • nr 3(28) 2009
A
NETA
B
OŁDYREW
• KARA I STRACH W WYCHOWANIU DZIECI W POLSKICH RODZINACH W XIX W.
teo r ia
i XX w. odnosiła się krytycznie do obecnych
w wielu domach metod sprowadzających
się do bicia i poszturchiwania dzieci, szy-
derstwa i ironii, demonstrowania przez do-
rosłych gniewu, nieprzejednanej zaciętości
czy wybuchów furii w odpowiedzi na dzie-
cięce psoty i nieposłuszeństwo. Działania
takie uznawano za poni ające i szkodliwe
dla dziecięcej psychiki (Sokołowski 1913,
s. 68; Moszczeńska 1914, s. 25, 26; Borchardt
1907). Zwolennikiem nowego kierunku
wychowania był Lucjan Falkiewicz, który
w 1874 r. przekonywał, i podwaliną nowej
pedagogiki powinny być łagodność, troskli-
wość, uznanie prawa dziecka do swobody,
radości, spontaniczności, wychowanie go
przez
przyjacielskie upominanie, prowadzenie
serdeczne i yczliwe
(Falkiewicz 1874, s. 75–
–76). Pedagodzy przyjmujący taki impera-
tyw pedagogiczny przypominali matkom,
e karane surowo dziecko będzie miało
skłonności do agresji, przytaczano przykła-
dy dzieci znęcających się nad zwierzętami
lub młodszym rodzeństwem. H. Wernic
uwa ał za niezbędne stosowanie środków
przymusu wobec nieposłuszeństwa, nie-
dbałości, lenistwa i kłamstwa dzieci, ale
jednocześnie za najistotniejsze uwa ał do-
stosowanie metod do winy dziecka. Wobec
mniejszych przewinień i zaniedbań zale-
cał u ywanie łagodniejszych środków, do
których zaliczał przestrogi, napomnienia,
nagany, strofowanie. W przypadku powa -
niejszych wykroczeń, zdaniem pedagoga,
dziecko powinno być ukarane, choć ko-
nieczność zastosowania kary w jednakowej
mierze była dowodem niewłaściwego po-
stępowania dziecka, jak i nieudolności wy-
chowawczej rodziców (Wernic 1891, s. 221).
Nowe zasady redukujące do minimum
kary fizyczne, a opierające się na dawanym
przez rodziców przykładzie właściwych za-
chowań, stanowczości i słownej perswazji,
w bardziej postępowych kręgach zyskiwa-
ły coraz większą popularność ( Świderska
b.r.w., s. 16; Longchamps de Berier 1983,
s. 320). W wielu jednak rodzinach jeszcze
w dwudziestoleciu międzywojennym bicie
dziecka było zjawiskiem zupełnie natural-
nym. W 1934 r. pisano:
dziecko przeciętnego
inteligenta i półinteligenta dostaje, kiedy ju nie
klasycznie rózgą, to przynajmniej klapsy i sztur-
chańce pomimo abominacji powszechnej do kar
cielesnych
(„Dziecko i Matka” 1934, s. 8; Sie-
rakowska 1997, s. 109; Samozwaniec 1978,
s. 30; Wiłkomirska 1999, s. 15).
Przedruk za zgodą autorki i wydawcy – Aneta Bołdyrew
(…) matka i dziecko w rodzinie
polskiej. Ewolucja modelu ycia rodzinnego w latach 1795–1918),
Wydawnictwo Neriton, War-
szawa 2008.
The 19th century witnessed signif cant changes in Polish people’s family life. They included the
evolution of the child’s status in the family, the transformation of the conditions of children’s phy-
sical and emotional existence, and a substantial change in the content and methods of child-rearing.
Intensif ed medical, pedagogical and psychological research revealed a great signif cance of good
physical child-care and psychological child-rearing for the individual’s further development. In
the second half of the 19th century, educators and physicians called for a change in child-rearing
methods, including a departure from corporal punishment. In many cases, however, professionals’
appeals were rejected by parents who – just like in the old days – regarded physical punishment and
terrifying stories as necessary educational tools.
Dziecko krzywdzone • nr 3(28) 2009
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin