Zaufaj mi - Rozdział 3.pdf

(407 KB) Pobierz
Rozdział 3
Usiedli w fotelach mieszczących się w jednym z ostatnich rzędów. Seans miał się
niedługo rozpocząć i jak Ian zdążył zauważyć było dość dużo widzów. Ludzie jeszcze szukali
swoich miejsc niosąc ze sobą popcorn i napoje. Oni też mieli tradycyjny zestaw. Każdy swój,
chociaż Aaron upierał się, aby zamówili jeden duży pojemnik prażonej kukurydzy. Bradshaw
jednak postawił na swoim nie mając zamiaru pozwolić, aby ich ręce dotykały się w chwili,
kiedy by równocześnie sięgnęli po przekąskę. Znał takie numery z niejednego filmu. Zawsze
zaczynało się od pierwszego dotyku, potem palce pieściły te drugie… Potrząsnął głową
odganiając te myśli. Postawił mały kubełek popcornu na kolanach, a napój trzymał w dłoni.
Miał nadzieję, że podczas filmu nie będzie słyszał jak ludzie wokół jedzą i siorbią. Z tego też
powodu wolał filmy oglądać w domu. W kinie był ze dwa lata temu i wyszedł w połowie
seansu, kiedy widzowie zaczęli szeleścić papierkami. Coś takiego go wnerwia. On zawsze w
kinie starał się zachowywać cicho.
– Jesteś zamyślony – powiedział Aaron pochylając się nieznacznie w stronę Iana. –
Pewnie się zastanawiasz co tu ze mną robisz?
– Sądzisz, że świat kręci się wokół ciebie? – Obrzucił go sceptycznym spojrzeniem. –
Wierz mi, mam ciekawsze rzeczy o których mogę myśleć. Ty wydajesz się być najmniej
ciekawym obiektem.
Aaron otworzył usta chcąc coś powiedzieć, ale nie wiedział co. Z ulgą powitał ciemność,
którą pokryła się cała sala kinowa. Ten chłopak go zaskakiwał. Sądził, że jeżeli dzisiaj się
ubierze seksownie to Ian nie oderwie od niego oczu, okazało się jak bardzo się pomylił. Stało
się nawet na odwrót, to on nie mógł oderwać oczu od dwudziestotrzylatka siedzącego obok i
wpatrującego się w ekran. Coś czuł, że kino to nie był najlepszy pomysł na wyjście.
Miał rację, bo przez następne dwie godziny nie zamienił z Ianem nawet słowa. Co chciał
do niego zagadać młody mężczyzna go uciszał. Owszem, może i komedia była świetna, ale
Aaron jej nienawidził. Odebrała mu uwagę Bradshawa podczas której by miał szansę go
omotać ładnymi słówkami. Chociaż nie, Ian nie był typem osoby, która się na nie nabiera.
Zawsze jednak mógłby spróbować. Po filmie chłopak mu ucieknie i jeden wieczór stracony.
Mimo że miał jeszcze kilka dni do końca zakładu to i tak każda niewykorzystana minuta
oddalała go od wygranej.
Wyszli z kina w ciemną noc, którą i tak nie można tak było nazwać, bo wszędzie były
miliony świateł rozświetlając wszystko wokół. Przez co nie było szans zobaczenia gwiazd na
niebie, teraz wyglądającym jak czarne tło gdzieś tam hen wysoko.
– To dzięki za zaproszenie. – Ian wsunął dłonie do kieszeni spodni, które i tak były
bardzo wąskie. Nie miał co zrobić z rękoma i w ogóle czuł się spięty nie mając pojęcia co
dalej.
– Już chcesz uciekać? Wieczór dopiero przed nami, a podobno masz jutro wolną
niedzielę.
– Jutro jadę do rodziców. – Zawsze ich w niedzielę odwiedzał. Czy to jechał tam na cały
dzień czy dopiero po pracy.
– To jutro, ale…
– Aaron, słuchaj, wracam do domu. Dzięki za kino, film był świetny, ale jeżeli
kombinujesz, że zjem z tobą jeszcze kolację ze śniadaniem to nie ze mną takie numery.
– Nie! – krzyknął Daddario zwracając na siebie uwagę innych ludzi. Czuł, że Ian chce się
wydostać z jego pułapki i nie znał sposobu, aby go zatrzymać. W ogóle dzisiaj wieczór coś
się z nim działo odkąd zobaczył chłopaka. Zapominał języka w gębie. – Nie o to mi chodziło.
Po prostu fajnie mi się z tobą spędza czas, a w kinie nie mogliśmy porozmawiać. Jest
naprawdę wcześnie.
– Chcę się jeszcze pouczyć. Jestem na matematyce i nie ma tam łatwo. A w poniedziałek
mam zajęcia.
– Ja też. To znaczy mam zajęcia. Jestem na zarządzaniu. To może pozwolisz odwieźć się
do domu.
Ian zmrużył oczy ukryte za okularami. Aaron wydawał mu się jakiś dziwny… Normalny
mógłby rzec. Może naprawdę to co o nim mówili to jedno, a prawda jest zupełnie inna. Nieraz
się zdarzało, że ludzie wymyślali o kimś bajeczki. Owszem, nie wątpił, że Daddario lubił
flirtować, a w dodatku pewnie z łatwością brał sobie kogoś na jedną noc, ale może to się
odbywało za obopólną zgodą. Jedna przygoda i koniec. Może nikomu nie łamał serca.
– Ja pierdolę – warknął Ian pod nosem. Skąd te myśli? Przez nie staje się nierozważny.
– Hm? Przeklinasz, bo chce cię odwieźć? Słuchaj, Ian, czułbym się pewniej gdybym
odwiózł cię do domu.
– Pewniej?
– Byłbyś bezpieczniejszy.
– Z tobą? – Zaśmiał się Bradshaw. – Zabawne.
– No przecież grzeczny jestem. Chodź, cudem udało mi się niedaleko zaparkować. Nie
każ się namawiać. – Posłał w stronę Iana swój najlepszy, przyjazny uśmiech. Wyciągnął w
jego stronę rękę, ale chłopak tylko prychnął nadal trzymając swoje dłonie w kieszeniach.
Opuścił rękę. – Dobra, to nie będziemy się trzymać za rączki jak zakochani, ale chodź. Dla
mnie to nie kłopot, a nie będziesz tłukł się metrem. No i pogadamy.
Ian wzruszył ramionami. Nie zaszkodzi mu, że się na to zgodzi. Na pewno mu niczego
nie ubędzie, a musiał przed samym sobą przyznać, że tak naprawdę nie chciał wracać do
domu. Nie tak szybko. Alisha miała rację. On chciał tego spotkania. Nie było innego
wytłumaczenia. Niestety, też właśnie przez to bał się siebie. Wolał odsunąć na bok dwuletnie
zadurzenie w obok idącym facecie. Wysokim, seksownym i ciemnowłosym zniewalającym
mężczyźnie, który może mu zmiażdżyć serce. Jak miał uwierzyć, że zainteresowanie Aarona
jest prawdziwe? Jak miał uwierzyć, że wchodzenie w jego siła nie skończy się źle?
Stanęli przy srebrnym Fordzie Mustangu. Ian wiele razy widział Aarona w tym
samochodzie, więc z łatwością rozpoznał pojazd.
– Wsiadaj – powiedział Daddario wyłączając alarm i otwierając chłopakowi drzwi
pasażera. Sam obszedł auto uradowany, że to nie koniec wieczoru. Zyska może z dodatkową
godzinę do zdobycia serca i ciała Iana. Najpóźniej w czwartek za dwa tygodnie będzie musiał
go zaciągnąć do łóżka i zrobi to z rozkoszą. Ian był seksowny i do tego doskonale pachniał.
Nie miał pojęcia czym ten chłopak się spryskuje, ale zapach go zniewalał. Już w kinie miał
ochotę go obwąchać, ale się powstrzymał. Nie był przecież psem.
Ian usiadł na siedzeniu, dość wygodnym jak stwierdził, i zamknął drzwi. Chwycił za pas,
aby go zapiąć. Po chwili Aaron pojawił się obok.
– To podaj adres pod który mam cię odwieźć. – Włączył radio z którego zaczął płynąć
jakiś skoczny utwór, który idealnie dobry by był do biegania. Przy takich człowiek nie
zasypia, a wręcz ma ochotę działać. Zaczął wystukiwać jego rytm na kierownicy.
Ian przez chwilę zagapił się na niego, takiego faktycznie innego, jakby będącego sobą.
Kiedy Aaron chciał ponowić pytanie ich oczy się spotkały. Bradshaw utrzymał to spojrzenie
pokonując ochotę, aby uciec. Powiedział starszemu o rok chłopakowi dokąd ma jechać.
Dopiero później oderwał od niego oczy i skierował je na przednią szybę.
Przez chwilę w czasie drogi panowała pomiędzy nimi cisza. Ian odezwał się pierwszy
zadając pytanie które go nurtowało.
– Powiedz mi prawdę. Dlaczego tak nagle to wszystko?
– Co? Masz na myśli, że się z tobą umówiłem…
– Dokładnie to.
– Przecież już mówiłem. – Włączył kierunkowskaz w prawo. – Od dawna mi się
podobasz, ale dopiero spotkanie w barze dało mu kopa do tego, aby ciebie poznać.
– Ktoś taki miał problem, aby wcześniej do mnie podejść? Nie wierzę.
– Ian, uwierz. Ja naprawdę w głębi siebie jestem nieśmiały i jeżeli ktoś mi się bardzo
podoba, kogoś polubię, to mam problem ze zbliżeniem się do tej osoby. – Kłamca, krzyczał
jakiś głos będąc podobnym do głosu Joela. – Przykro mi, że wierzysz we wszystko co o mnie
mówią.
– Nie wiem w co mam wierzyć. – Spojrzał na Aarona. – W każdych plotkach jest deko
prawdy.
– Dobra, jestem podrywaczem, ale to niewinne zabawy. Naprawdę poważnie podchodzę
do kogoś kto wydaje mi się wyjątkowy i ty taki jesteś. Czuję się przy tobie… Inaczej. – Co
było prawdą, bo tak naprawdę nie miał pojęcia jakie sztuczki zastosować, by Ian mu uległ.
Zerknął na wpatrującego się w niego Bradshawa, a potem znów skupił się na drodze.
Zazwyczaj jeździł szybko, ale dzisiaj wolał bardziej uważać. Wiózł przecież swoją ofiarę.
– Wiesz jaki wydajesz mi się być? – zapytał po kilku minutach Ian.
– Jaki?
– Jesteś takim pięknym pająkiem, który rozprzestrzenia wokół swoją sieć i czeka na
ofiary, które niczego się nie spodziewając wpadają w twoją pajęczynę. Potem ty atakujesz, a
one nie mogę uciec.
– Podoba mi się to porównanie. To co, od dzisiaj mówisz do mnie pajączku? – Roześmiał
się, a po chwili Ian do niego dołączył. – Zaufaj mi, Ian. Nie jestem taki. Z mojej sieci można
uciec – dodał w formie żartu. Nie chciał jednak, aby chłopak siedzący obok uciekł. Musi
wejść w tę pajęczynę głębiej. W sam środek. Oplątać się nią, uwierzyć, że to bezpieczne. –
Spotkamy się jutro?
– Mówiłem, że jutro spędzam dzień z rodzicami. O zatrzymaj się tutaj. Mieszkam
niedaleko.
– Nie powiesz w której kamienicy? – Zjechał na bok i zaparkował. Odpiął pas.
– Nie. Jeżeli tak bardzo ci zależy to mnie znajdziesz. Nie będę ci niczego ułatwiać. –
Odpiął pas i już miał otworzyć drzwi, kiedy jego dłoń została schwytana w drugą, większą,
gorącą i bardzo męską. Aż go ciarki przeszły, gdy sobie wyobraził jak ta dłoń dotyka jego
ciała.
– Nie uciekaj, proszę. – Wychylił się bardziej w stronę Iana. Wyciągnął rękę i odgarnął
mu z czoła kosmyk, który już wcześniej kusił go, by to zrobić. Poza tym musiał zacząć
działać. Czas płynął.
– Myślę, że lepiej pójdę…
– Chyba za dużo myślisz, a nie pozwalasz sobie działać. – Położył dłoń na karku Iana i
przyciągnął jego głowę w swoją stronę. Jeszcze bardziej się nachylił. Ich twarze znalazły się
blisko siebie. – Pozwól mi się pocałować.
Bradshaw pragnął stąd uciec, lecz jakaś siła go trzymała. Mógł odepchnąć mężczyznę i
wyjść, ale siedział jak zmumifikowany i tylko jego serce opętało szaleństwo. To się nie mogło
dziać. Aaron Daddario nie był dla niego. Mimo tych myśli zadrżał, kiedy ciepłe wargi
studenta dotknęły jego ust. Były miękkie, słodkie, soczyste, takie jakie sobie czasami
wyobrażał w chwilach słabości. Naprawdę chciał nie oddać tego pocałunku, ale nie wiedzieć
kiedy położył dłoń na policzku Aarona przechylając lekko głowę. Czuł pod palcami
wykluwający się zarost. Złączył ich usta wsysając dolną wagę mężczyzny pomiędzy swoje.
Daddario naparł mocniej na jego usta. Ian rozchylił wargi pozwalając by język Aarona otarł
Zgłoś jeśli naruszono regulamin