Doyle Debra KM 01 Szkoła czarodziejów A5.pdf

(1408 KB) Pobierz
Debra Doyle & James D. MacDonald
Szkoła czarodziejów
Cykl Krąg Magii 01
Tłumaczenie Bartłomiej Ulatowski
Tytuł oryginału: School of Wizardry
Wydanie oryginalne 1990
Wydanie polskie 2001
Książka ta opowiada o losach chłopca, Randalfa, który pragnął zostać
rycerzem do chwili, gdy bramy zamku w Doun przekracza tajemniczy mag.
Ku swemu zdziwieniu Randalf odkrywa, że sam posiada nadprzyrodzoną
moc. Wiedziony impulsem, porzuca poczucie bezpieczeństwa i pewną
przyszłość, by zostać uczniem Szkoły Czarodziejów.
Wkrótce po rozpoczęciu kształcenia w dziedzinie sztuk magicznych
Randalf odkrywa, że będzie musiał pokonać wiele przeszkód i jednego
śmiertelnego wroga - zanim ze zwyczajnego ucznia awansuje do rangi
wędrownego czarodzieja.
Spis treści:
Rozdział I. Gość w zamku Doun....................................................................................................................................3
Rozdział II. Podróż do Tarnsbergu...............................................................................................................................17
Rozdział III. Schola Sorceriae......................................................................................................................................29
Rozdział IV. Uczniowie czarodziejów..........................................................................................................................42
Rozdział V. Pościg........................................................................................................................................................53
Rozdział VI. Czarne chmury.........................................................................................................................................65
Rozdział VII. Ostatnia szansa.......................................................................................................................................76
Rozdział VIII. Miecz i krąg..........................................................................................................................................89
Rozdział IX. Krew czarodzieja...................................................................................................................................101
Rozdział X. Otwarte przejście....................................................................................................................................113
-2-
Rozdział I. Gość w zamku Doun.
- Mówiłem, że będzie padać.
Randal spojrzał krzywo na upstrzone kroplami deszczu
zakurzone kamienne płyty. Za minutę lub dwie chodnik na
dziedzińcu zamku Doun pokryje się śliską warstewką błota.
- Mówiłem wam, że Sir Palamon i tak każe nam dziś ćwiczyć -
odparł Walter, zmierzając ku rzędom grubych drewnianych
słupów. Ich porozszczepiane, zryte głębokimi nacięciami boki
świadczyły o tym, że tutejsi rycerze i giermkowie nie oszczędzają
mieczy przy szermierczych zaprawach.
Walter miał szesnaście lat i nosił już stalową zbroję. O niespełna
cztery lata młodszy Randal wciąż ćwiczył w stroju ochronnym z
sukna i skóry. Patrząc na swojego kuzyna, sprawnie
wyprowadzającego wysokie i niskie cięcia, zastanawiał się, czy
pancerz może dać jakąkolwiek osłonę.
Dzwonienie ostróg o kamienne płyty kazało mu się odwrócić.
Dowódca oddziałów lorda Alyena, Sir Palamon, stał
wyprostowany z kciukami zatkniętymi za pas.
- Dobrze, że już jesteście, chłopcy - huknął. - Nie przerywajcie
ćwiczeń.
Randal mocniej zacisnął dłonie na rękojeści miecza.
Dwukrotnie zakręcił ostrzem nad głową, przerzucił nad ramieniem
i pchnął potężnie, czując, że impet uderzenia ciągnie go do
przodu.
Próbując odzyskać równowagę, usłyszał szorstki głos Sir
Palamona.
- Powtórz ostatni ruch, ale tym razem zrób krok za ciosem.
Randal powtórzył wypad.
Sir Palamon skrzywił się.
-3-
- Co ty wyprawiasz chłopcze? - jęknął. - Nakłuwasz worki z
mąką? Spróbuj jeszcze raz!
Randal spróbował.
Sir Palamon smutno potrząsnął głową i wyciągnął własny
miecz.
- Nadejdzie chwila - rzekł rycerz - kiedy nie będziesz miał
swojej tarczy, zbroi ani przyjaciół za sobą. Wówczas pozostanie ci
miecz i twoje umiejętności. Te nigdy cię nie opuszczą. A teraz
patrz...
Sir Palamon zamachnął się, jakby zamierzał ciąć przeciwnika w
udo. W ostatniej chwili wyprostował ramię, wysuwając stopę do
przodu i przemieniając cios w potężne pchnięcie.
- O tak - rzekł Palamon, chowając miecz do pochwy. - Celuj w
wybrany punkt, tuż za plecami przeciwnika. Teraz ty.
Randal ważył miecz w dłoni. Marszcząc brwi, usiłował
wyobrazić sobie stojącego przed nim wroga.
Niewysoki mężczyzna, nie dalej niż trzy kroki stąd. Wzrok
chłopca błądził, szukając punktu, w jakim po wyprowadzeniu
ciosu powinien się znaleźć czubek miecza. Randal wciągnął
powietrze i przeszył niewidzialną postać na wylot błyskawicznym
pchnięciem.
- O wiele lepiej - pochwalił go Sir Palamon. - Ćwicz wytrwale i
nie pozwól błądzić myślom. Może uda się zrobić z ciebie rycerza.
Od strony murów dało się słyszeć wołanie.
- Wędrowiec zmierza ku bramom!
Nagły podmuch smagnął twarz Randala kroplami deszczu.
- W porządku, chłopcy - Sir Palamon skierował się ku bramie. -
Pogoda i tak nam nie sprzyja. Schrońcie się w środku.
Randal pośpiesznie pozbył się ćwiczebnej skórzanej zbroi. Nie
mniej niż Sir Palamon był ciekaw, kim jest ów śmiałek, który
-4-
zawitał dziś do zamku Doun. W tych niespokojnych czasach, gdy
w kraju panowało bezkrólewie, a możni bezustannie walczyli o
władzę, niewielu wędrowców samotnie przemierzało szlaki.
Przybysz nie wyglądał imponująco: mężczyzna około
czterdziestki, z krótką ciemną brodą, podpierający się sękatym
kosturem, wyższym niż on sam. Odziany był w przemoczoną
lnianą koszulę, żółtawą i mocno już spłowiałą. Jego biodra
opasywał prosty kilt z szarej wełny.
„Przeszedł długą drogę” - pomyślał Randal. Tylko półdzikie
plemiona z północnych krain ubierały się w ten sposób.
W rzeczy samej, kiedy nieznajomy przemówił, w jego głosie
dała się słyszeć melodyjna północna nuta.
- Pozdrawiam cię, szlachetny rycerzu! Madoc Obieżyświat do
twoich usług.
Sir Palamon zmierzył przybysza wzrokiem.
- Jakież to usługi oferujesz, wędrowcze?
- Wieści - wpadł mu w słowo Madoc - a także cuda w zamian za
wieczerzę.
Na twarzy Sir Palamona pojawił się uśmiech.
- Magik, co?
- Czarodziej - poprawił Madoc.
Randal stał osłupiały. Nie dość, że gość przybył pieszo i bez
broni, to jeszcze przemawiał do Sir Palamona, jakby mówił z
równym sobie. Nawet Walterowi, synowi lorda i niemal
rycerzowi, nie uszłaby na sucho taka arogancja. A jednak Sir
Palamon tylko kiwnął głową.
- Tym bardziej jesteś mile widziany.
Sir Palamon poprowadził gościa przez stajnie i kuźnię w stronę
zamkowej wieży. Randal wciąż stał jak wryty. „A więc tak
wygląda prawdziwy czarodziej” - myślał. Nigdy przedtem nie
-5-
Zgłoś jeśli naruszono regulamin