Prolog.pdf

(415 KB) Pobierz
Gavin's Song
(The Last Riders, #11)
Jamiego Begleya.
Prolog
Gavin biegał wzdłuż piaszczystej plaży, ciesząc się chłodną bryzą
napływającą z oceanu.
- Zdecydowałeś się kogo zaprosić na dzisiejsze ognisko?
Na pytanie swojego najlepszego przyjaciela, Gavin nie pomylił się,
kontynuując bieganie.
- Jeszcze nie. Jakieś pomysły?
- Kilka, ale żadnego, o które chciałbyś zapytać.
Gavin śmiał się z sarkazmu Tony'ego, nie biorąc go poważnie. Obu
ciągnęło.... do różnych typów dziewcząt, które pracowały z korzyścią dla
obu stron. Tony lubił szczupłe i łatwe, podczas gdy Gavin zwrócił uwagę
na dziewczyny o różnych rozmiarach, które rzucały mu wyzwanie. Był tak
samo pociągany przez dziewczyny, za którymi uganiał się każdy inny
szesnastolatek z czerwoną krwią, a mimo to cieszył się bardziej
doświadczonymi dziewczynami, które były na tyle mądre, że unikały
każdego z nich. :Tom, Dick i Tony.
- Chciałem zapytać Lacey.
Gavin przestał biegać, kiedy Tony zaczął się śmiać.
Jego przyjaciel odwrócił się, gdy zobaczył, że Gavin nie jest obok niego.
- Co? - wykrzyczał, wracając do niego.
- Dlaczego uważasz, że Lacey nie umówi się ze mną?
- Poza tym, że nie jesteś w jej lidze?
Wdychając podmuch powietrza, Tony znowu zaczął się śmiać.
- Chodzi z Devanem od pierszego roku studiów i nabija się z ciebie jeżdżąc
tym starym motocyklem Lokera do szkoły.
- To klasyk.
- To gówno.
- Pracuję nad tym.
- Lepiej będzie jak dostaniesz pracę na pół etatu, żeby kupić samochód.
Nie bez powodu dziewczyny lubią facetów z samochodem. Nazywa się to
tylnym siedzeniem.
- Komu potrzebne jest tylne siedzenie?
Gavin machnął ręką na milach plaży przed nimi. - Mam koc w torbie na
siodle.
- Stary, laski nie cierpią pieprzyć się na plaży przez cały czas. Raz czy dwa
razy jest fajnie, ale ten pieprzony piasek staje się wrzodem na tyłku.
Dostaje się wszędzie.
Gavin wzruszył się, nie przejmując się. - Gdy zmęczą się tym, możemy iść
do mojego domu. Ton nie ma nic przeciwko temu że kogoś przenocuję.
- Większość dziewcząt nie chce się bawić z rodzicami w domu.
- Nie miałem z tym problemu. Większość z nich go lubi. Uważają, że on
jest fajny.
Ramiona Tony'ego opadły.
- Jest. Moi rodzice są beznadziejni jak cholera. Mój tata dostałby zawału
serca, gdybym próbował wślizgnąć dziewczynę do swojego pokoju, a ty
nawet nie musisz ich ukrywać w środku. Ton pozwala ci robić, co tylko
chcesz.
- Tak, jasne. Chciałbym. Ton może być twardy, jeśli chodzi o pracę w
szkole, picie i przebywanie poza domem po godzinie policyjnej. Wolałby,
żebym był w domu w nocy, niż na motorze.
- Wolałbym znosić to gówno, niż siedzenie na tylnym siedzeniu za każdym
razem, gdy chcę się pieprzyć.
Gavin uśmiechnął się, obrócił się na pięcie, by znów zacząć biegać, czując,
że Tony dogania go, by bieć obok siebie.
Do diabła, wiedział, że to zrobił. Martwił się, tego że Ton odchodzi na
emeryturę z wojska, przyzwyczajony do tego, że był tylko on i Loker,
odkąd skończył 12 lat. Ich matka obudziła się pewnego dnia i
niespodziewanie zdecydowała, że skończyła, czekać, aż Ton przejdzie na
emeryturę, i z odpowiedzialnością za dwóch synów. Aby wyrazić uznanie,
przed wyjazdem odczekała aż Loker skończy 17 lat i niedługo ukończy
szkołę zanim wyjechała. Ton prawie zrezygnował ze stanowiska, ale Loker
powiedział mu, że przyjmie opieka nad Gavinem, dopóki Ton nie skończy
swojej służby. Trzy lata później Ton wrócił do domu i Loker wyjechał
następnego dnia, by spełnić swoje marzenia o byciu w marynarce
wojennej.
Ostatni rok był trudny w dostosowaniu się do powrotu Tona na stałe,
zamiast być w Marynarce Wojennej tak jak to było w większości jego
życia. Wszystko skomplikowała tęsknota za Lokerem. Jego starszy brat był
dla niego bardziej jak ojciec niż Ton. Byli sobie bliscy przed tym jak
matka odeszła i zbliżyli się bardziej gdy zostali sami.
Kiedy był młodszy, miał bohaterskiego Lokera. Nie było nic, czego nie
mógłby zrobić. Wszyscy jego przyjaciele byli zazdrośni, że Loker był jego
bratem, dziewczyny były nim zafascynowane, a nawet nauczyciele
podziwiali Lokera i automatycznie lubili Gavina tylko dlatego, że był z
nim spokrewniony. Loker miał fajnych przyjaciół i nikomu nie robił
gówna. Łobuzy i bandyci nauczyli się omijać Lokera szerokim łukiem.
Zdobył reputację nie tylko w szkole ale i w całym mieście a gdyby doszło
do starcia, nie uciekłby od walki. Jego brat mógł być tylko o pięć lat
starszy od niego, ale nawet gdy był młodszy, Loker miał dojrzałość kogoś
starszego. Chociaż skorzystał na tym Gavin, że Loker przyjął na siebie
odpowiedzialność za niego aż do czasu, gdy Ton mógł przejść na
emeryturę, miał też swoje wady. W pewnym sensie był trudniejszym
kierownikiem zadań niż jego ojciec. Czasami Loker był nadopiekuńczo
nastawiony do błędu. Większość z ostatnich dwóch miesięcy przed jego
wyjazdem spędzał tylko z nim nakładając mu do głowy różne rzeczy.
Nawet teraz, gdyby zadzwonił, Loker dałby mu piekło, gdyby Ton
powiedział mu, że Gavin złamał jedną ze swoich zasad. Gavin po prostu
chciał, aby oni byli braćmi, tak jak byli przed tym, jak jego matka odeszła i
by zostawił rodzicielstwo Tonowi teraz, gdy był w domu.
Obracając głowę na bok, zdał sobie sprawę, że Tony stał za nim, z rękami
na udach, łapiąc powietrze.
Wróciwszy, położył rękę na plecach, obawiając się, że jego przyjaciel
przesadził.
- Wszystko w porządku? Potrzebujesz inhalatora?
- Nie, daj mi tylko chwilę.
-Odpręż się. Ja też potrzebuję przerwy.
Gavin spadł na wydmę piaskową, opierając ręce na kolanach.
- Pierdol się. Nie potrzebuję, żebyś mnie niańczył.
- Waa ... waa ... waa ... Więc przestań mówić jak dziecko, -Gavin
wyśmiewał się. - Przerwa. Kiedy będziesz gotowy, wrócimy na piechotę.
Muszę wziąć prysznic i zadzwonić do Lacey, żeby sprawdzić, o której
godzinie chce, żebym ją odebrał.
Ulżyło mu, gdy Tony opadł na piasek, by oprzeć się na łokciach.
- Muszę to usłyszeć....
Gavin pochylił się do tyłu na łokciach, aby spojrzeć w niebo, pozwalając,
aby ostatnie promienie słońca uderzyły mu w twarz. Mrugając, usłyszał
mały samolot lecący obok.
-To trochę za nisko, prawda? - zapytał, przeszkadzając w tym, co mówił
Tony.
- Tak. Może patrzą na domy na plaży?
- Nie sądzę. Leci w złą stronę.
Gavin stał i patrzył, jak samolot kontynuuje lot nad oceanem, aż zniknie z
pola widzenia. Zmywając dziwne uczucie, które dał mu samolot, zwrócił
się do Tony'ego, aby pomóc mu stanąć na nogi.
- Poważnie....
Gavin prawie wpadł na Tony'ego, kiedy zaczął się podnosić i nagłe uczucie
nieważkości zaatakowało go. Zdezorientowany Tony trzymał ich z dala od
upadku w dół do piasku.
- Stary, próbujesz mnie pocałować?
Gavin musiał potrząsnąć głową, kiedy czuł, że gęsia skórka podąża w górę
ramion, a włosy na grzbiecie szyi podniosły się do góry, jak gdyby czując
że niebezpieczeństwo zaraz uderzy.
- Przepraszam, - mamrotał, jak się wyprostował.
Obracając się, by spojrzeć na fale toczące się w kierunku plaży, zrobił krok
do przodu, zwężając oczy na wodę, próbując zrozumieć, dlaczego chciał
wbiec do wody i zacząć pływać.
- Co do diabła jest z tobą nie tak? Przerażasz mnie do cholery!
- Nie wiem ...
Gavin przeczesał palcami włosy, czując się tak przerażony swoim
własnym zachowaniem, jak Tony. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie
doświadczył i nie mógł wyjaśnić tego swojemu przyjacielowi.
- Musiałeś wstać zbyt szybko.
Gavin skinął głową, nie odrywając wzroku od wody.
- Chyba masz rację.
- Jesteś gotowy? Nie tylko ty musisz znaleźć randkę.
Tony zaczął wracać z miejsca, z którego przyszli.
- Idziesz?
Gavin musiał zmusić się do ruchu.
- Idę.
Kiedy wracali obok siebie, Tony uśmiechnął się krzywo.
- Wiesz, że tylko żartowałem z części pocałunku, prawda?
Gavin odpowiedział uśmiechem.
- Nie martw się, nie jesteś w moim typie.
- Co jest ze mną nie tak?
- Koleś, śmierdzisz. Potrzebujesz prysznica.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin