SP-1993-03-F.pdf

(3144 KB) Pobierz
Red Arrows (Czerwone Strzały) są jednym z
najbardziej znanych zespołów akrobacyjnych
świata. Dziewięć czerwonych Hawków jest roz-
poznawanych nawet w najbardziej odległym za-
kątku świata. W swej dotychczasowej karierze
odwiedzili 42 kraje na trzech kontynentach. Ich
kunszt i precyzję podkreślają wszyscy. W ten
sposób zespół pełni ważną rolę w popularyzacji
Albionu.
Po raz pierwszy zobaczyłem ich we wrześniu
1981 w Abingdom. Byt to pierwszy zespół akro-
bacyjny jaki oglądałem i zrobił na mnie ogromne
wrażenie. Przez kilka następnych lat, po stanie
wojennym, mogłem tylko wspominać ich występ
i marzyć, że będę mógł zobaczyć coś podobnego
jeszcze raz. Ponownie stało się to w 1985. Dziś
doliczyłem się, że Red Arrows widziałem w sumie
prawie pięćdziesiąt razy, co jak na osobę zza że-
laznej kurtyny jest wynikiem niezłym. Stąd też,
gdy padł pomysł, by w kolejnym numerze SP opi-
sać zespoły akrobacyjne, postanowiłem, że czas
na Red Arrows. Rozpocząłem starania i przy
współpracy znajomych i Ambasady Wielkiej Bry-
tanii w Polsce uzgodniłem szczegóły.
Do spotkania doszło dopiero drugiego dnia
pokazów lotniczych w Fairford. Według planu
miało ono być dnia poprzedniego, ale wskutek
rozbieżnych informacji ja czekałem w namiocie
prasowym, a oni pięćdziesiąt metrów dalej w na-
miocie dla personelu latającego. I oni i ja klęliś-
my w żywy kamień, bo roboty było huk a tu czas
przeciekał między palcami.
W niedzielę rano zakomunikowano mi
triumfalnie, że w samo południe będę mógł się
spotkać z liderem Red Arrows, Squadron Leade-
rem Adrianem Thurley (Squadron Leader odpo-
wiada naszemu majorowi). Potocznie nazywa
S/L Adrian Thurley przyjmuje swój samolot
od mechanika / Zdjęcie: Ryszard Jaxa-Małachowski
się go Red 1 lub Leader.
Samochodem, pod opieką jednego z wo-
lontariuszy, pomagających przy organizacji po-
kazów, przejeżdżam na drugą stronę lotniska do
strefy lotnej i czekam pod budynkiem odpraw. W
rękach notes i długopis, w kieszeni magneto-
fon, lampa błyskowa i zapasowe baterie, na szyi
aparaty, pod pachą paczka wydawnictw Altair.
Słowem dość nieporęcznie i na pierwszy rzut
oka pociesznie.
Kwadrans po dwunastej pojawia się Lea-
der. Adrian Thurley jest mężczyzną średniego
wzrostu, ma pod czterdziestkę, gęste ciemne
włosy i wąsy. Nosi charakterystyczny czerwo-
ny kombinezon i do tego ciemne okulary. Jest
sympatyczny, pogodny, zawadiacki, ale bije
od niego profesjonalizm.
W Red Arrows zaczął jako numer 9 w 1986.
Po zakończeniu swojej tury wrócił do dywizjonu
liniowego, by w 1991 powrócić do zespołu jako
jego numer 1 czyli dowódca. W tym co robi jest
naprawdę bardzo doświadczony; dzień wcześ-
niej odbył swój 500. pokaz z zespołem, a po na-
szej rozmowie wystartuje do 501-go.
Na dzień dobry ściskamy sobie dłonie z
grzecznościowym "How do you do?". Przedsta-
wiamy się i "delikatnie badamy się" nawzajem,
oceniając rozmówcę. Ponieważ nad naszymi gło-
wami właśnie wywija Tornado, więc wsiadamy
do samochodu i powoli jedziemy na drugą stro-
nę lotniska. W czasie jazdy rozmawiamy.
Pytam: "Panie Majorze proszę mi powie-
dzieć, jakie jest zadanie zespołu, po co istnieje?"
Thurley myśli przez chwilę i zaczyna spokoj-
nie. "Po pierwsze to jesteśmy Zespołem Akro-
bacyjnym Królewskich Sił Powietrznych. Mówi
się, że spełniamy rolę ambasadora RAF-u tu na
wyspach i poza ich terenem. Dla bardzo wielu
młodych ludzi w Anglii jesteśmy świadectwem
wartości naszych sit zbrojnych, a w szczególnoś-
ci lotnictwa. To ułatwia znajdowanie wartościo-
wych kandydatów chcących wstąpić do RAF-u."
Red Arrows naprawdę spełniają rolę wizy-
tówki RAF-u. Co pewien czas odbywają szereg
pokazów poza granicami Wielkiej Brytanii. Ze-
spót lata na samolotach skonstruowanych i wy-
produkowanych przez rodzimy przemysł lotniczy.
W ten sposób stają się oni żywą reklamą tego
ważnego działu brytyjskiej gospodarki. Prawie w
każdym opracowaniu British Aerospace lub innej
firmy lotniczej można znaleźć zdjęcie dziewięciu
czerwonych Hawków.
Kilka lat temu piloci oprócz normalnego
Zdjęcie: Grzegorz L. Hołdanowicz
treningu przed pokazami przygotowywali się do
operacji bojowych, czyniąc dywizjon jednostką o
wartościach operacyjnych. Ćwiczono na Haw-
kach wyposażonych w bomby i rakiety. Na wypa-
dek wojny czerwone samoloty zostałyby przema-
lowane i dołączyły do innych jednostek NATO w
Europie. Teraz, gdy nastąpiło odprężenie, zre-
zygnowano z tego fragmentu szkolenia. W razie
konfliktu zbrojnego cały personel Red Arrows w
ciągu kilkunastu godzin może powrócić do jed-
nostek bojowych.
Pokazy
W ciągu każdego sezonu Red Arrows wy-
stępują około stu razy. W sumie przez dwadzieś-
cia dziewięć lat istnienia formacji było ich ponad
2800. Samolotów jest dziewięć, a pokaz jest
podzielony na kilka partii.
Przed startem, tuż obok samolotów odby-
wa się pewne misterium. Jest ono niedostępne
dla publiczności. Na godzinę przed startem
wszyscy piloci odbierają swoje samoloty od
opiekujących się nimi mechaników. Wszystko
jest sprawdzone, paliwo zatankowane, zagłusz-
ki z wszelkich otworów wyjęte. Piloci ubierają się
w opinacze ułatwiające im znoszenie wysokich
przeciążeń. Potem jest czas na odprawę. Sygnał
do jej rozpoczęcia daje S/L Thurley, gdy staje na
podstawce pod kota i opiera się łokciami o koń-
cówkę skrzydła swojego samolotu. Wtedy poja-
wiają się pozostali członkowie zespołu. Naj-
pierw jest ich siedmiu, ponieważ dwaj soliści
omawiają pokaz osobno. Potem dołączają do
pozostałych, by wymienić ostatnie spostrzeże-
nia i otrzymać wskazówki od lidera. Gdy kończy
się odprawa do pokazu pozostaje około pół god-
ziny. Każdy z pilotów sprawdza jeszcze raz sa-
molot - prawie każdy "odczynia go" - i wsiada
do kabiny. Silniki zostają zapuszczone na 20 mi-
nut przed startem. Potem rusza samolot dowód-
cy, a za nim kolejno numer 2,3,4 i tak aż do 9.
0 ile samoloty startują z lotniska, na któ-
rym odbywają się pokazy, to publiczność ma
okazję podziwiać grupowy start całego zespołu.
Zasadniczy pokaz rozpoczyna się od przelotu ca-
łej formacji w układzie luźnego grota zza pleców
publiczności. Jest to jedyny przypadek, gdy pod-
czas pokazów samoloty znajdują się nad oglą-
dającymi. Potem następuje szereg manewrów
poziomych i pionowych, w czasie których dzie-
więć Hawków zmienia wzajemnie położenie.
Każda konfiguracja ma swoją nazwę. Jedną z
najbardziej charakterystycznych jest romb.
Samoloty zespołu uruchamiają silniki przed startem
ciu kierunkach tak, że kąt pomiędzy sąsiadują-
Zdjęcie: Ryszard Jaxa-Małachowskl
cymi samolotami wynosi 40". Potem na niebie
Wiele innych pochodzi od znanych samolotów
używanych w RAF (Hunter, Vixen, Harrier, Torna-
do czy Camel) lub poza nim, np. Concorde lub
Apollo.
Ostatnio w programie pojawiła się nowa -
nazwana Lancaster. Samoloty lecą w układzie
dużej litery T. Lewy wewnętrzny Hawk na włączo-
ny smugacz i ciągnie za sobą czerwony warkocz
dymu, imitując palący się silnik. W ten sposób w
50-tą rocznicę powstania RAF, przypominano
liczną rzeszę pilotów bombowych, walczących
podczas II wojny światowej.
Po kilku minutach lotu cala dziewiątka na-
latuje na publiczność i rozpoczyna pionowe
wznoszenie. W tym momencie od formacji odry-
wają się dwa samoloty i rozpoczynają samo-
dzielny lot, kreśląc za pomocą dymu wielkie ser-
ce. Pozostała siódemka przechodzi przez jego
środek i znika poza widnokręgiem. Natomiast
na niebie pozostaje para solistów, którzy przez
kilka minut prezentują dynamiczny pilotaż z
efektownymi przelotami naprzeciw i minięciami.
Z ziemi robi to wrażenie, jakby samoloty mijały
się o centymetry. W powietrzu nie jest to aż tak
groźne, ale wymaga wielkiej uwagi. Para ustępu-
je miejsca siódemce i ponownie powraca, by na
koniec połączyć się z resztą formacji.
Ostatnią figurą jaką wykonują Red Arrows
jest Parasol. Hawki w układzie rombu wspinają
się wysoko, a potem zaczynają pionowo nurko-
wać. Na wysokości około 250 m cała formacja
rozpryskuje się idealnie symetrycznie w dziewię-
pozostaje już tylko rzednący dym ze smugaczy,
który wiatr szybko rozwiewa. Cały pokaz trwa
okoto 20 minut.
Zasadniczo Red Arrows mają w swoim re-
pertuarze trzy prezentacje. Wybór jednej z nich
zależy od warunków atmosferycznych. O ile po-
goda jest dobra, to "kręci się" pełny program,
zawierający szereg figur pionowych. Jeśli pod-
stawa chmur sięga 800 m, trzeba zdecydować
się na wariant ograniczony, w którym nie wystę-
pują pętle. Jeśli podstawa spada jeszcze bar-
dziej (300 m), pozostaje tzw. wariant płaski.
W czasie trwania pokazu dowódca, ocenia-
jąc zmieniające się warunki, może podjąć decyz-
ję o zmianie programu. Jest to możliwe prawie w
każdym momencie i w ostateczności będzie wy-
magało dwu okrążeń lotniska, podczas których
omówiona zostanie sytuacja i podana kolejność
wykonywanych figur.
O ile któryś z pilotów jest niedysponowany
lub z innych powodów nie może latać, zespół
szybko adaptuje program do ośmiu lub siedmiu
samolotów (tak było gdy w 1988 na samym po-
czątku roku dwu pilotów wypadło po kraksie
podczas treningu).
Od momentu startu do lądowania wszys-
cy trzymają się lidera. Na niego się "leci".
Przed przyjęciem kolejnej formacji dowódca
podaje jej nazwę. Jeśli jest to figura dynamicz-
na i w czasie przelotu samoloty zmieniają swo-
je położenie, to on będzie odliczał i podawał
kolejnym członkom zespołu, kiedy mają rozpo-
cząć swój manewr (polecam wszystkim obej-
rzenie filmu i zwrócenie uwagi na dziwne dźwię-
ki i okrzyki jeśli na ścieżkę dźwiękową nałożo-
no głos lidera).
Sława i powodzenie jakim cieszą się Red
Arrows jest wynikiem ciężkiej pracy całego ze-
społu ludzi. S/LThurley ma pod swoją komendą
oficerów, podoficerów i szeregowców, w sumie
85 ludzi. On i pozostałych ośmiu pilotów latają-
cych podczas pokazów, tworzą jądro zespołu.
Każdy z pilotów ma swój numer od 1- lider do 9.
Każdy z nich ma swój samolot, mechanika itd.
Numer 10 przysługuje oficerowi nazywanemu
managerem. Do jego obowiązków należy koor-
dynowanie występów, zapewnienie kwater, wy-
żywienia itd. Wspólnie z dowódcą i adiutantem
zmaga się z problemami administracyjnymi i pa-
pierami. Za to ma przywileje. Lata własnym sa-
molotem, który jest maszyną zapasową, gdyby
coś się nie powiodło i trzeba było któryś z samo-
lotów uziemić oraz komentuje wszystkie pokazy
zespołu.
Razem z Hawkami podróżują mechanicy,
młodszy oficer techniczny i oficer odpowiedzial-
ny za bezpieczeństwo. Do tego jest jeszcze ope-
rator kamery video, który filmuje pokazy. W su-
mie jest to ponad 20 osób. Tę grupę nazywa się
Pierwszą Linią. Wśród niej znajduje się elita,
tworzona przez mechaników, odpowiadających
za poszczególne samoloty, nazywana Latającym
Cyrkiem. Ci przebazowują się razem z pilotami w
samolotach. Reszta podróżuje luksusowym au-
tobusem.
Cała ta grupa odpowiada za prawidłowe
Zespół
wania współczesnych samolotów bojowych. Przy-
szła kolej na inne typy i innych pilotów.
Bezpośrednim protoplastą Red Arrows stał
się zespól Yellowjacks utworzony przez instrukto-
rów z No 4 Flying Training School. Pięć pomalowa-
nych na żółto szkolnych Gnatów wzbudziło ogólny
entuzjazm. W marcu 1965 powołano do życia Ze-
spól Akrobacyjny Królewskich Sit Powietrznych
pod nazwą Red Arrows. Po wstępnej organizacji w
Fairford osiem przemalowanych na czerwono Gna-
tów T1 przeleciało do swej pierwszej bazy w Kem-
ble. Inauguracyjny występ miał miejsce podczas
Folland Gnat T1 - pierwszy samolot Red Arrows / Zdjęcie: Peter Davison
pokazów w Bigin Hill w maju tego samego roku. Do
końca sezonu zespół dat w sumie sześćdziesiąt
Historia brytyjskich zespołów akrobacyjnych
zespół akrobacyjny. Wtedy to ustanowiono dotąd
pięć występów. Debiut byt bardzo udany ponieważ
rozpoczęła się w roku 1920. Później nowe typy
nie pobity rekord świata - formacja 22. Hunterów
samolotów dawały pilotom nowe możliwości, z
ze 111. Dywizjonu wykonała pętlę.Lata sześć-
w następnym roku Red Arrows zdobyli swoją pier-
których w pełni korzystano. W drugiej połowie lat
dziesiąte przyniosły regres spowodowany ko-
wszą nagrodę - Brittania Trophy - przyznawaną
pięćdziesiątych prawie każdy dywizjon miał swój
niecznością oszczędności i wzrostem skompliko-
przez Królewski Aeroklub dla najlepszego zespołu
Zgłoś jeśli naruszono regulamin