Ryszard Cwirlej - Ostra jazda.pdf

(1650 KB) Pobierz
Projekt okładki:
Mariusz Banachowicz
Redaktor prowadzący:
Małgorzata Burakiewicz
Redakcja:
Beata Mes
Redakcja techniczna:
Anna Sawicka-Banaszkiewicz
Skład wersji elektronicznej:
Robert Fritzkowski
Korekta:
Ewa Rudnicka
Zdjęcie wykorzystane na okładce
© OBprod/Shutterstock
© by Ryszard Ćwirlej
© for this edition by MUZA SA, Warszawa 2019
ISBN 978-83-287-1186-0
Warszawskie Wydawnictwo Literackie
MUZA SA
Wydanie I
Warszawa 2019
Spis treści
Prolog
Rozdział I
Rozdział II
Rozdział III
Rozdział IV
Rozdział V
Rozdział VI
Rozdział VII
Rozdział VIII
Rozdział IX
Rozdział X
Przypisy
Prolog
Sobota
15 sierpnia 2015
Godzina 23.50
Wojskowy honker toczył się po wyboistej leśnej drodze, podskakując co chwila
jak zabawkowe, zdalnie sterowane autko. Tak dokładnie rzecz ujmując, to nawet
nie była droga. Był to leśny dukt, którym tylko z rzadka poruszały się jakieś
pojazdy. Najczęściej transportery opancerzone, a niekiedy nawet czołgi, bo tędy
można było dotrzeć wprost z jednostki wojskowej na ogromny tor szkoleniowy
zaszyty w głębi lasu. To tu właśnie młodzi żołnierze ze szkoły wojsk pancernych
mieli pierwsze w swoim życiu ćwiczenia w terenie.
Nic więc dziwnego, że drogi prowadzącej w to miejsce nie można było, nawet
przy dużej dawce dobrej woli, nazwać równą. Stalowe monstra, które się tędy
przetaczały, wygniotły co prawda piękne i szerokie koleiny, ale dla aut osobowych,
nawet takich jak ten honker, wojskowych, terenowych, ze wzmocnionym
i podniesionym zawieszeniem, był to prawdziwy tor przeszkód.
Starzy żołnierze mówili o niej „droga życia”, bo tak jak tą słynną, wiodącą do
oblężonego Leningradu przez zamarznięte jezioro Ładoga, dostarczano
zaopatrzenie, tak i tędy do zamkniętej, więc prawie jak oblężonej jednostki nocą
dowożono bardzo potrzebne towary, których próżno było szukać w wojskowej
kantynie. Wystarczyło tylko przejechać tylną bramką, która znajdowała się za
budynkami magazynowymi, potem trzy kilometry przez las, by wydostać się
z terenu wojskowego na obszar cywilny. Potem jeszcze jakieś trzysta metrów
asfaltówką do najbliższych zabudowań, wśród których znajdował się niewielki
sklep spożywczy.
Honker zatrzymał się na podjeździe spożywczaka, a kierowca wyłączył silnik
i na wszelki wypadek światła. Drzwi od strony pasażera otworzyły się
z rozmachem. Człowiek w polowym mundurze z dystynkcjami sierżanta wyskoczył
na zewnątrz i mało nie wywrócił się na chodnik. Na szczęście w ostatniej chwili
chwycił się maski wozu i dzięki temu udało mu się utrzymać równowagę. Podszedł
do sklepowych drzwi, oparł się o nie i ręką wymacał dzwonek.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin