Ukryte życie lasu - David Haskell.pdf

(1304 KB) Pobierz
David Haskell
Ukryte życie lasu
Dla Sary
PRZEDMOWA
Dwaj tybetańscy mnisi z mosiężnymi lejkami w rękach pochylają się nad stołem.
Z lejków wysypuje się kolorowy piasek. Cienkie strużki tworzą kolejne linie rozrastającej się
mandali. Mnisi, zaczynając od samego środka koncentrycznego wzoru, pokrywają piaskiem
naszkicowane kredą linie, które wyznaczają podstawowe kształty, a potem dodają tysiące
szczegółów z pamięci.
W samym środku znajduje się kwiat lotosu, symbolizujący Buddę. Otacza go
wyobrażenie bogato zdobionego pałacu. Cztery bramy otwierają się na koncentryczne kręgi
symboli i kolorów, które przedstawiają kolejne kroki w drodze do oświecenia. Ukończenie
mandali zajmie kilka dni, po czym zostanie ona zamieciona, a piasek wrzucony do wody.
Mandala ma swoje znaczenia na wielu poziomach, takich jak koncentracja potrzebna do jej
stworzenia, równowaga między jej złożonością a spójnością, symbole zawarte w rysunku, a także
jej nietrwałość. Żadna z tych cech nie stanowi jednak ostatecznego celu, w jakim powstaje.
Mandala jest odtworzeniem ścieżki życia, kosmosu i oświecenia Buddy. W tym niewielkim
piaskowym kręgu widać cały Wszechświat.
Nieopodal, za odgradzającą barierką, tłoczy się grupka studentów, którzy wyciągają szyje
niczym czaple, oglądając powstawanie mandali. Zachowują się niezwykle cicho jak na
amerykańską młodzież; być może pochłonęła ich tocząca się tu praca lub wyciszyła odmienność
życia mnichów. Oglądają powstawanie mandali na samym początku zajęć z ekologii. Dalszy ciąg
odbędzie się w pobliskim lesie, gdzie stworzą własną mandalę, rzucając obręcze na ziemię. Przez
resztę popołudnia będą obserwować zakreślony przez siebie na ziemi krąg, śledząc wydarzenia
w leśnej społeczności. Sanskryckie słowo
mandala
można przetłumaczyć między innymi jako
„społeczność”; mnisi i studenci zajmują się więc tym samym: kontemplowaniem „mandali”
i doskonaleniem swojego umysłu. Analogia wykracza nawet poza zgodność lingwistyczną
i symboliczną. Uważam, że wszystkie wątki ekologii lasu można zaobserwować na obszarze nie
większym od powierzchni zajmowanej przez mandalę. A w rzeczywistości, jeśli będziemy
kontemplować niewielki obszar, prawda o lesie może okazać się dla nas wyraźniejsza
i przejrzystsza niż po przemierzeniu w siedmiomilowych butach całego kontynentu.
Poszukiwanie znaczeń uniwersalnych w czymś niezwykle małym to nieodłączny motyw
większości kultur. Przewodnią metaforą dla nas będzie tybetańska mandala, ale motyw ten
znajdujemy również w wytworach kultury zachodniej. Wiersz Williama Blake’a
Wyrocznie
niewinności
zawęża pole widzenia jeszcze bardziej niż mandala, przywołując okruch ziemi lub
pojedynczy kwiat: „Zobaczyć świat w ziarenku piasku, Niebiosa w jednym kwiecie z lasu” (tłum.
Zygmunt Kubiak). Blake opiera się na tradycji zachodniego mistycyzmu, który najbardziej
wyraziście przejawiał się w nurcie chrześcijańskiej kontemplacji. Święty Jan od Krzyża, święty
Franciszek z Asyżu czy Juliana z Norwich postrzegali loch, jaskinię lub orzeszek jako soczewkę,
w której skupia się doświadczenie rzeczywistości.
Niniejsza książka jest odpowiedzią biologa na wyzwanie rzucone przez tybetańską
mandalę, twórczość Blake’a i orzeszek Juliany z Norwich. Czy można dostrzec cały las
w kontemplacyjnym okienku z liści, kamieni i wody? Próbując odpowiedzieć na to pytanie, czy
może raczej zacząć na nie odpowiadać, utworzyłem mandalę w środku starego lasu naturalnego
porastającego wzgórza Tennessee. Ta moja leśna mandala ma nieco ponad metr średnicy, tyle
samo co mandala mnichów. Lokalizację wybrałem przypadkowo, gdy podczas spaceru po lesie
usiadłem na pierwszym nadającym się do tego głazie. Mandalą stał się skrawek ziemi tuż przy
nim. Nie znałem wcześniej tego miejsca, a jego potencjał krył się na razie pod surową zimową
szatą.
Mandala znajduje się na zalesionym stoku w południowo-wschodniej części stanu
Tennessee. Sto metrów wyżej wysokie piaskowcowe urwisko wyznacza krawędź równiny
Cumberland. Pod urwiskiem wznoszą się poziome ławki półek skalnych, pooddzielanych ostrymi
spadkami terenu. Różnica wysokości między urwiskiem a rozciągającą się u jego stóp doliną
wynosi około trzystu metrów. Mandala jest usytuowana między głazami najwyższej półki. Stok
porasta mieszany las liściasty: dęby, klony, lipy, orzeszniki, tulipanowce i kilkanaście innych
gatunków. Ziemię pokrywa rumor skalny utworzony z głazów odpadających z erodującego
urwiska; chodzenie po nich grozi skręceniem kostki. Na sporym obszarze nie ma ani kawałka
równej ziemi, tylko falująca, pełna szczelin skała, pokryta opadłymi liśćmi.
Ten stromy, nieprzyjazny teren uchronił las. Pokrywająca dolinę żyzna gleba u stóp góry
zawiera mniej kamiennych przeszkód i została wykarczowana dla celów wypasu i uprawy,
najpierw przez rdzennych Amerykanów, potem przez osadników ze Starego Świata. Na
przełomie XIX i XX wieku nieliczni śmiałkowie próbowali swych sił na stoku, ale praca okazała
się tu trudna i mało produktywna. Dodatkowy dochód dawały tym ubogim farmerom destylarnie
bimbru. Nazwa okolicy – Shakerag Hollow, czyli Zagłębie Trzepoczących Szmat – wywodzi się
właśnie od tego procederu; mieszkańcy miasteczek zamawiali towar bimbrowników,
wywieszając pieniądze zawinięte w szmaty. W ciągu kilku godzin w miejsce pieniędzy pojawiał
się dzban trunku. Obecnie las odzyskał te niewielkie polany, dawniej zajęte przez farmerów
i destylarnie, chociaż nadal tu i ówdzie widać pozostałości osadnictwa w postaci stert kamieni,
zardzewiałych koryt czy grządek żonkili. Reszta lasu została prawie w całości wycięta na drewno
i opał, szczególnie na początku XX wieku. Ostały się tylko nieliczne zwarte spłachetki starej
puszczy, które uratowała niedostępność terenu, szczęśliwy traf lub kaprys właścicieli gruntu.
Właśnie na jednym z takich obszarów znajduje się moja mandala. Zajmuje on jakieś pięć
hektarów i jest otoczony tysiącami hektarów lasu, który – choć odrósł po wcześniejszym wyrębie
– jest już w stanie podtrzymywać bogatą różnorodność biologiczną, charakteryzującą górskie
lasy Tennessee.
Stare lasy naturalne charakteryzują się pewnym nieporządkiem. O rzut kamieniem od
mojej mandali widzę kilka wielkich powalonych drzew w różnych stadiach rozkładu. Butwiejące
drewno stanowi pożywienie dla tysięcy gatunków zwierząt, grzybów i mikroorganizmów.
Powalone drzewa pozostawiają po sobie puste miejsca w warstwie koron, co sprzyja
powstawaniu drugiej charakterystycznej cechy takich lasów – stanowią one mianowicie mozaikę
drzew w różnym wieku, a grupy młodego drzewostanu rosną obok grubopnistych staruszków. Na
zachód od mandali rośnie orzesznik nagi; szerokość jego pnia tuż nad ziemią sięga metra, a obok
tłoczy się grupka młodych klonów, wyrosłych w miejscu innego ogromnego powalonego
orzesznika. Głaz, na którym siedzę, sąsiaduje z klonem cukrowym w średnim wieku, o pniu
szerokości mojej klatki piersiowej. W tym lesie rosną drzewa w każdym wieku, co stanowi znak
historycznej ciągłości tutejszej społeczności roślin.
Siedzę obok mandali na płaskim kawałku piaskowca. Zasady postępowania, których będę
przestrzegać, są proste: często przychodzić, by obserwować cykl roczny; siedzieć cicho,
minimalizując ingerencję; niczego nie zabijać ani nie zabierać, a także nie rozkopywać mandali
ani na nią nie wchodzić. Wystarczy raz na jakiś czas z namysłem czegoś dotknąć. Nie
sporządziłem grafiku swoich wizyt, ale pojawiam się tu kilka razy w tygodniu. Książka ta opisuje
na bieżąco wydarzenia zachodzące w mandali.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin