Miranda Lee - Znawca kobiet.pdf

(749 KB) Pobierz
Miranda Lee
Znawca kobiet
Tłumaczenie: Barbara Bryła
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Kładąc kwiaty na grobie męża, Cleo nie płakała. Łzami zalała
się rano, kiedy uświadomiła sobie, że zapomniała o rocznicy
śmierci Martina. Kiedy wyjaśniła zaniepokojonemu szefowi, że
zawsze z teściową odwiedzała grób męża w rocznicę jego
śmierci, dał jej wolne na resztę dnia, nalegając, by wstąpiła po
Doreen i pojechały razem na cmentarz.
Stała tam teraz i oczy miała dziwnie suche, podczas gdy
matka Martina zalewała się łzami. Może już się napłakała. Albo
może jej rozpacz już minęła. Kochała Martina. Pod koniec. I na
początku. Ale pośrodku był ten okropny czas, kiedy nie kochała
go wcale. Ciężko kochać mężczyznę, który próbuje kontrolować
każdy aspekt twojego życia, począwszy od tego, gdzie
pracujesz, a kończąc na tym, w co się ubierasz i z kim
przyjaźnisz. Od dnia ich ślubu Martin przejął kontrolę nad
pieniędzmi, płacił rachunki i podejmował wszystkie decyzje.
To była oczywiście jej wina. Z początku ta jego dominacja
wydawała jej się bardzo męska i przemawiała do jej własnego
braku pewności siebie i niedojrzałości. Miała dwadzieścia lat,
kiedy się zaręczyła, a wychodząc za mąż – dwadzieścia jeden.
Była dzieckiem. Ale wszystkie dzieci w końcu dorastają
i zaczęła dostrzegać, jak przytłaczające było życie z mężczyzną,
który chciał ją całkowicie od siebie uzależnić. Nie pozwolił jej
nawet mieć dziecka, dopóki hipoteka nie zostanie całkowicie
spłacona. Wtedy dopiero byłoby go stać na to, by została
niepracującą matką. Ta perspektywa nie nęciła Cleo. Lubiła
swoją pracę w dziale sprzedaży w Kopalniach McAllistera.
Chociaż to Martin ją dla niej wybrał, bo sam tam pracował
w dziale księgowości.
Cleo podjęła doniosłą decyzję, by odejść od Martina,
dokładnie w dniu, w którym jej powiedział, że zdiagnozowano
u niego raka. Szczególnie agresywną odmianę czerniaka. Który,
jak ostrzegał lekarz, mógł być nieuleczalny. Jak się okazało, był.
Martin umierał przez dwa długie lata, a wtedy Cleo nauczyła
się kochać go na nowo. Był bardzo dzielny. Przepraszał ją za to,
jak ją wcześniej traktował. Tak, przez cały czas zdawał sobie
sprawę ze zła, jakie jej wyrządzał. Ale, jak powiedział, nic nie
mógł na to poradzić. Jego ojciec w ten sam sposób traktował
matkę i on znał tylko taki model małżeństwa. W oczach Cleo to
nie było usprawiedliwienie, ale przynajmniej wyjaśniało jego
postępowanie.
Wyniszczająca choroba zmusiła go, by zrezygnował
z dominacji, stopniowo pozwalając żonie, by we wszystkim go
zastępowała. Zmiana równowagi sił wzmocniła wiarę Cleo we
własne możliwości po śmierci Martina, która wkrótce stała się
nieunikniona, gdy nastąpiły przerzuty do mózgu. Myślała, że po
jego odejściu odczuje ulgę i w pewnym sensie tak było. Wkrótce
potem wpadła w depresję. Gdyby nie właściciel Kopalń
McAllistera, który powierzył jej odpowiedzialne stanowisko
swojej asystentki, nie była pewna, co by się z nią stało.
Skłonność do depresji miewała od czasu wypadku
samochodowego, w którym zginęli jej rodzice, gdy była
nastolatką. Wychowywali ją dziadkowie ze strony ojca. Zbyt
wiekowi i staromodni, by wiedzieć, czego potrzeba
trzynastolatce. Na myśl o pełnym smutku wieku dorastaniu
w jej oczach pojawiły się nieobecne dotąd łzy.
Doreen dostrzegła to i podeszła, by ją objąć.
– No już, kochanie – powiedziała, ocierając własne łzy. – Nie
powinnyśmy się smucić. On już nie cierpi. Spoczywa w spokoju.
– Tak – szepnęła Cleo. Nie mogła przecież powiedzieć matce
Martina, że opłakuje siebie, a nie jego.
– Może nie powinnaś więcej tego robić – dodała Doreen. –
Minęły już trzy lata. Rozpamiętywanie przeszłości nie jest
dobre. Jesteś jeszcze młoda. Powinnaś być między ludźmi,
chodzić na randki.
– Na randki? – Cleo nie zdziwiłaby się bardziej, gdyby Doreen
wysyłała ją na ryby. Nienawidziła wędkowania. Martin je
uwielbiał i zmuszał ją do tego, nawet w czasie ich miesiąca
miodowego.
– Nie musisz się tak oburzać – powiedziała Doreen.
– A niby z kim wyobrażasz mnie sobie na randce?
Doreen wzruszyła ramionami.
– Spotykasz na pewno mnóstwo atrakcyjnych mężczyzn
w pracy.
– Tak się składa, że nie. Nawet jeśli bywają choć trochę
atrakcyjni, zawsze są żonaci. Poza tym randki mnie nie
interesują.
– Dlaczego?
Cleo nie mogła przecież powiedzieć teściowej, że to jej syn
zabił w niej jakiekolwiek zainteresowanie seksem. Z początku
nawet go lubiła. Ale jej hormony przeszły w stan hibernacji,
odkąd zostali małżeństwem i on zaczął jej dyktować, co ma
robić i jak, winiąc ją za to, że nie miała orgazmu, i zmuszając,
by go dla świętego spokoju udawała. Odczuła ulgę, kiedy
chemia zaczęła oddziaływać na poziom testosteronu Martina.
Seks był ostatnią rzeczą, o jakiej myślał, walcząc o życie.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin