Według Organizacji ds.docx

(20 KB) Pobierz

 

Czacza

Mechanika i Budowa Maszyn gr B6

Grupa wtorkowa 17:10

 

 

 

 

 

        Według Organizacji ds. Wyżywienia i Rolnictwa (FAO) wynika, że w latach 2011-2013    842 miliony ludzi cierpiały z powodu głodu. To 12 proc. całej populacji. Co powoduje, że mimo dużej nadprodukcji żywności odsetek ludzi głodujących jest tak zatrważający, a znaczna część pożywienia marnuje się i trafia do śmieci zamiast do potrzebujących? Redystrybucja żywności pozostawia wiele do życzenia, kraje rolnicze gdzie nawet jedna czwarta ludności głoduje przeznaczają lwią część zbiorów na eksport. Wiele zastrzeżeń w tej kwestii można mieć do dzisiejszych metod hodowli oraz produkcji rolnej są one odpowiedzią na wielkość konsumpcji i sprzedaży tzw. fast foodów, która obejmuje coraz szerszy zasięg od lat 50. Zysk zaczął liczyć się dużo bardziej od zdrowia konsumentów. Chemiczne przetwarzanie, a przede wszystkim produkowanie żywności, a także cicha zgoda konsumentów na spożywanie żywności wysokoprzetworzonej stanowi poważny problem społeczny. Konsument uświadomiony, jak funkcjonuje przemysł spożywczy nie tylko może stracić apetyt, ale również poważnie zmartwić o zdrowie swoje oraz najbliższych.

        W filmie pt. „Nakarmimy świat”, Erwin Wagenhofer (reżyser) stawia pytanie - dlaczego żywności nie starcza dla wszystkich, choć teoretycznie nikt nie powinien kłaść się spać z pustym żołądkiem? Co my, obywatele Europy, mamy wspólnego z głodem na świecie? Jean Ziegler, specjalny wysłannik Organizacji Narodów Zjednoczonych do spraw żywności, cytując raport FAO, stwierdza, że przy obecnym rozwoju rolnictwa, świat jest w stanie wyżywić 12 miliardów ludzi. Idąc dalej tym tokiem myślenia, każde dziecko, które umiera z głodu to ofiara morderstwa.  Kupując najzwyklejszego pomidora na ulubione caprese można spowodować, że gdzieś w zachodniej Afryce ktoś straci pracę. Pasza, którą karmione są zwierzęta w Europie przyczynia się do wycinania lasów Amazonii. Ogromne koncerny odpowiedzialne za produkcję żywności niechętnie przyznają, że to tylko biznes. Liczą się zyski, a tych nie może wygenerować głodny bezrobotny. Szwajcaria prawie całe zboże importuje z Indii, gdzie ponad 200 milionów ludzi cierpi z powodu permanentnego niedożywienia. Z kolei w Brazylii, która jest jednym z liderów światowego rolnictwa i największym w świecie eksporterem soi, jedna czwarta ludności przymiera głodem. Niszczone są lasy, wyjałowiane są ziemie, a zwykli ludzie ciągle nie odczuwają poprawy, bo zyski kierowane są w inne miejsce. W Brazylii, gdy dzieci cierpią z głodu, matki wkładają kamienie do garnków z gotującym wrzątkiem, mówiąc że kolacja już niedługo będzie gotowa. Dokument w zdecydowany sposób krytykuje redystrybucję dóbr pomiędzy różnymi regionami świata. Ale to nie tylko biedne kraje wysyłają płody rolne do bogatej Europy – ruch odbywa się też w przeciwnym kierunku. Tyle, że kraje Unii Europejskiej dotują swoją produkcję rolną, w związku z czym na giełdzie Sandagar w Dakarze owoce i warzywa z Europy kosztują trzy razy mniej niż miejscowe. To dlatego senegalski chłop nie ma szansy utrzymać się z pracy na roli. Cenowy dumping powoduje upadek rolnictwa na drugiej półkuli – bogatsi stają się jeszcze zamożniejsi, a biedni jeszcze bardziej ubodzy. Uderzyć może fakt w jaki sposób w Europie produkuje się warzywa i owoce. Pomidory na południu Hiszpanii hodowane są w wielkich szklarniach, gdzie rośliny nie mają dostępu do ziemi - wszystkie substancje potrzebne do życia czerpią z mieszanek z mikroelementami. Jaki „żart”  krąży wśród rybaków z wielkich, przemysłowych trawlerów poławiających ryby? „To nie jest do jedzenia, to jest na sprzedaż”. W filmie zobaczymy bliżej cykl życia kurczaka hodowlanego: od poczęcia poprzez narodziny i natychmiastowe wrzucenie na taśmę, tuczenie, aż po największy horror - ubój. Najpierw ogłuszanie prądem w wodzie, a potem wirujące ostrze. Pełnym podsumowaniem filmu może być cytat: „Wolny rynek nie ma nic wspólnego z wolnością. To jeden wielki fałsz. Kiedy Nestle przejmuje afrykańskie rolnictwo to jest to wolność dla drapieżnego zwierzęcia w dżungli. To tak jakby Mike Tyson walczył w ringu z chudym, niedożywionym Bengalczykiem. Potęgę wielkich korporacji widać w liczbach opublikowanych w zeszłym roku przez Bank Światowy. 52% światowego produktu brutto, czyli wszystkich dóbr jakie wytworzono na całym świecie to produkcja 500 globalnych korporacji. Mają one tylko jeden cel: osiągnąć jak najwyższy zysk. Największym światowym producentem żywności, który zatrudnia 300 tys. osób, działa na 5 kontynentach i używa ponad 8 tysięcy marek handlowych jest koncern Nestle. Zarządza nim miły, opalony Austriak. Ale on też musi się stosować do reguł korporacji, które każą maksymalizować zyski. Jeśli nie wykaże się astronomicznymi wynikami, to akcjonariusze go zwolnią i wielka władza nad światem jaką dziś dysponuje nic mu nie pomoże. Śrubowanie zysków to mordercza strategia wszystkich globalnych korporacji”. Warto zwrócić uwagę na końcowy fragment, obrazujący podejście do sprawy dyrektora generalnego koncernu  Nestlé , który mówi o tworzeniu miejsc pracy dla ludzi na całym świecie. Ironią jest to, że chwilę później zachwyca się japońską fabryką w której „nie ma prawie żadnych ludzi”.

        W swoim dokumencie pt. „Korporacyjna żywność”, Robert Kenner obnaża miękkie podbrzusze amerykańskich korporacji zajmujących się produkcją żywności. Stawia tezę głoszącą, że producenci celowo ukrywają przed konsumentami informacje dotyczące pochodzenia produktów, składników i procesów produkcji. Aby zweryfikować swój pogląd, Kenner odwiedza hodowle zwierząt i gospodarstwa rolne. To, co tam odkrywa, potwierdza niepokojące przypuszczenia. Przetwórnie mięsne należą do gigantycznych, międzynarodowych korporacji, które nie mają nic wspólnego z hodowcami.  Żywność stała się niebezpieczna i fakt ten trzymany jest w tajemnicy. Niewielka grupa międzynarodowych korporacji kontroluje cały rynek spożywczy: od ziarenka do supermarketu. Wszystkie hamburgery muszą smakować jednakowo. To zmieniło metodę hodowli. Zysk zaczął liczyć się dużo bardziej od zdrowia konsumentów, pracujących przy taśmach ludzi, a także humanitarnych sposobów zabijania zwierząt (jeśli tylko jakiekolwiek zabijanie można nazwać humanitarnym). Blisko 90% produktów w każdym supermarkecie zawiera pochodne kukurydzy lub soi, a najczęściej jedno i drugie. Kukurydza zawiera ogromne ilości skrobii, z której można zrobić praktycznie wszystko: syrop fruktozowy, maltodekstrynę, gumę ksantonową, kwas askorbinowy. Karmi się nią również zwierzęta. Kukurydza to główny składnik paszy dla kur, świń i bydła. Zaczynamy nawet karmić nią ryby np.: łososia. Bo jest tania i tucząca. Dziś, by produkty się sprzedawały, muszą spełniać przede wszystkim wymogi estetyczne. Stąd rozrośnięte piersi drobiowe, idealne kolby kukurydzy, okrągłe pomidory w kolorze pięknej czerwieni i jednakowej wielkości marchewki. Nie jest też tajemnicą, że pełne pestycydów i chemicznych ulepszaczy stanowią zagrożenie dla ludzkiego zdrowia. Skażona żywność doprowadziła również do powstania nowej odmiany bardzo niebezpiecznej bakterii E. coli. Statystyki mówią, że co roku na skutek zatruć umiera 5 tysięcy Amerykanów. Allen Trenkle mówi w filmie: „Produkt współczesnych ubojni. Bydło cały dzień stoi w swoich odchodach. Choroby rozprzestrzeniają się w sposób błyskawiczny. Skóra krów jest umazana odchodami. W ubojni ginie 400 krów na godzinę. Nie da się zapobiec przedostaniu się odchodów do mięsa.” W taki sposób do żywności udało się przeniknąć bakterii E. coli. Najgorsze, że teraz bakterie okrężnicy możemy spotkać w szpinaku, ogórkach, a nawet soku jabłkowym. Przemysł spożywczy produkuje coraz szybciej, więcej i taniej. Nikt nie zastanawia się nad konsekwencjami. Przykłady zachowań niektórych obywateli Stanów Zjednoczonych obrazują w przerażający sposób ich brak konsekwentnego myślenia oraz odpowiedzialności (zdumiewający przykład matki, karmiącej swoje 2-letnie dziecko fast-foodami). Dziwi zachowanie człowieka chorego na cukrzycę, który zdając sobie sprawę z powikłań i przymusowej diety, jaką jest zobowiązany stosować -  nie potrafi odmówić sobie fast food’ów. Cierpi na tym jego zdrowie, o które powinien dbać, szczególnie będąc diabetykiem. Osoby występujące w filmie często usprawiedliwiają się mówiąc, że to z powodu braku czasu na przygotowanie posiłków, jej najbliżsi są pozbawieni zdrowego, domowego jedzenia. Tym samym wpędza swoją rodzinę w korporacyjny krąg niezdrowej żywności i uczy swoje dzieci od najmłodszych lat spożywać tak niezdrowe posiłki. W niektórych wersjach usprawiedliwień słyszy się, że to  przez względy oszczędnościowe cała rodzina posiłkuje się hamburgerami i frytkami popijąc do tego colę. Czy to dobrobyt uśpił ich czujność? Strasznie nieodpowiedzialne wydaje się też podawanie małym dzieciom tego typu żywności, czego (jak widać) skutki mogą być tragiczne. Dokument pokazuje brutalną prawdę o tym, co trafia na nasze stoły. Amerykański przemysł spożywczy pozostawia wiele do życzenia. Pestycydy, genetyczna modyfikacja, zwierzęta hodowane w fatalnych warunkach i karmione paszą pełną chemicznych ulepszaczy… Liczy się ilość, nie jakość. Oto amerykańska rzeczywistość rynkowa, na którą spuszczono kurtynę milczenia.

        A jakie substancje trujące znajdziemy w naszym jedzeniu? Autorka filmu „Trucizna nasza powszednia”, Marie-Monique Robin, zebrała informacje o szkodliwości pestycydów, tak powszechnie używanych w rolnictwie, o tym jak dostają się one na rynek, a także o instytucjach, które wydają na nie zezwolenia. Według Światowej Organizacji Zdrowia od miliona do trzech milionów ludzi padło ofiarą zatrucia nimi, a około 200 tys. umiera z ich powodu. Twórcy filmu przez dwa lata prowadzili intensywne śledztwo w Ameryce Północnej, Azji i Europie. Opierając się na licznych badaniach naukowych oraz wywiadach z ekspertami, ujawnili szokującą prawdę - przyczyny nowej epidemii znajdują się w naszym najbliższym otoczeniu. W ostatnich sześćdziesięciu latach środowisko, na czele z jedzeniem, które spożywamy, skażone zostało stoma tysiącami związków chemicznych. Niezależnie od tego co robimy, każdego dnia przyjmujemy „słuszne” dawki trucizny. Pestycydy, aspartam, wszechobecny plastik, nic nie jest obojętne dla naszego zdrowia i organizmu. Autorka pokazuje, że większość badan tak zwanych „niezależnych” organizacji i ekspertów przeprowadzana jest na zlecenie firm którym zdecydowanie nie zależy na naszym zdrowiu, a jedynie na swoich zarobkach. Lista substancji dodawanych do żywności wydłuża się z każdym dniem. Do chleba, by nie czerstwiał, dodaje się monostearynian gliceryny. Popularny stał się aspartam, syntetyczny środek słodzący, który występuje w ponad sześciu tysiącach produktów spożywczych. Jednym z najbardziej znanych jest słodzik NutraSweet. Wszystkie organizacje naukowe do spraw zdrowia i reglamentacji w USA, które przebadały aspartam, doszły rzekomo do wniosku, że jest bezpieczny. Jednak faktem okazuje się to, że w przypadku badań nad tym produktem, jedynymi pochlebnymi i potwierdzającymi bezpieczność produktu były te zlecone przez producentów produktu. Cała reszta, niezależna od koncernów, udawadniała, że jednak nie wszystko jest z tym specyfikiem w porządku. Występujący w filmie neuropsychiatra twierdzi, że trzy lata po wprowadzeniu aspartamu na rynek amerykański nastąpił wzrost zachorowań na złośliwe nowotwory mózgu, a także odnotowuje się więcej stanów lękowych, depresji, a także padaczek. Jednak chodzi tutaj nie tylko o szkodliwe pożywienie. Opakowania chronią żywność przed fizycznymi, chemicznymi i mikrobiologicznymi zanieczyszczeniami podczas transportu, dystrybucji i przechowywania. Jednak same opakowania mogą również stanowić źródło zanieczyszczeń, a także zagrożenie dla naszego zdrowia. Substancje chemiczne użyte do wyprodukowania plastikowego opakowania mogą przenikać do żywności, a ich wpływ na zdrowie nie jest widoczny od razu, ale może uaktywnić się dopiero po wielu latach, czasem nawet w kolejnych pokoleniach. Niepokój naukowców budzą składniki plastiku, które zakłócają gospodarkę hormonalną organizmu. Chodzi tu konkretnie o bisfenol A (BPA), chemiczny związek, który występuje w plastikowych butelkach, pojemnikach na żywność i w napojach. Uważa się, że bisfenol A naśladuje działanie naturalnych hormonów płciowych – estrogenów – i może mieć wpływ na ryzyko związane z wystąpieniem takich schorzeń jak nowotwory, otyłość , wady wrodzone, obniżona płodność u mężczyzn, przedwczesne dojrzewanie, nadpobudliwość psychoruchowa, cukrzyca, czy obniżona odporność. Długofalowy efekt wpływu plastikowych opakowań na zdrowie nie został dotychczas zbadany dlatego naukowcy apelują, by przeprowadzić szczegółowe analizy. Niemal każda substancja chemiczna może leczyć, ale i szkodzić - wszystko zależy od dawki. Dorodna zielenina to zasługa tzw. selektywnych środków chwastobójczych, które prawidłowo używane nie szkodzą nikomu poza chwastami. Niestety, w praktyce nie zawsze tak jest. Zdarza się, że pozostają w nich ślady szkodliwych substancji, zbyt nikłe, żeby szybko nas zatruć. Ale nie wiadomo, czy po pewnym czasie kumulacja trucizn nie spowoduje poważniejszych zaburzeń.

 

        Zastanawiając się nad tym złożonym problemem, od razu można odnieść się do łacińskiego cytatu, który mówi, że podobno „Omnia sunt venena, nihil est sine veneno. Sola dosis facit venenum” – „wszystko jest trucizną i nic nie jest trucizną, bo tylko dawka czyni truciznę”. Może więc wszystkie te teorie o szkodliwych środkach w jedzeniu nie są prawdziwe? Przecież ludzki organizm ma niesamowite zdolności, jeśli chodzi o uodparnianie się na wszystkie szkodliwe czynniki zewnętrzne. Jednak ciągle nie mamy pewności jakie konsekwencje może mieć długotrwałe narażenie na „bezpieczne” ilości trucizn. Może się okazać, że jednak się na nie nie uodpornimy zaczniemy cywilizacyjnie chorować na najdziwniejsze i niespotykane odmiany chorób, a wszystko to przez nas odciśnie piętno na kolejnych pokoleniach. Według mnie, bez rzetelnych badań naukowych potrafiących odpowiedzieć, czy długofalowy wpływ takich środków nam zaszkodzi, powinniśmy ograniczyć użycie takich środków do minimum lub przynajmniej znakować je i informować, że nie wiadomo, w jaki sposób wpłyną na nasze zdrowie teraz i w nieokreślonym odstępie czasu po ich spożyciu. Może w jakiś sposób trzeba „utrzeć nosa” wielkim koncernom żywnościowym, zmusić je do tego, by miały wzgląd na zdrowie konsumentów. Konsument powinien mieć pełną wiedzę o tym co kupuje, być świadom możliwych konsekwencji. Nie można drastycznie ograniczać wolności, czy dostępności do towarów, jednak niedopuszczalne jest zatajanie skąd dany towar pochodzi lub w jaki sposób został wyprodukowany. Zmowa milczenia, to, że większość hodowców zwierząt w Ameryce boi się mówić o sposobie hodowli - jest zatrważająca. Doprowadzenie do sytuacji w której ludzie są otoczeni tanią niezdrową żywnością, przy tym nie uświadamiając ich o tym, jest przerażające, niebezpieczne i nieetyczne. Świat mógłby stać się piękniejszym miejscem, pozbawionym wielu chorób, bólu, oraz wykorzystywania ludzi i zwierząt w niegodny i niehumanitarny sposób, gdyby podejście do produkcji i zysku (stawianych na pierwszym miejscu) zastąpiono troską o planetę i wszystkie żyjące na niej stworzenia oraz naturalne ekosystemy. Człowiek, który obwołał się panem Ziemi powinien liczyć się z odpowiedzialnością, jaką ta władza niesie.

 

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin