4 W sercu gór.pdf

(601 KB) Pobierz
Diana Palmer
W sercu gor
´
tłumaczyła
Monika Krasucka
DIANA PALMER
W sercu gór
Toronto
Nowy Jork
Londyn
Amsterdam
Ateny
Budapeszt
Hamburg
Madryt
Mediolan
Paryż
Sydney
Sztokholm
Tokio
Warszawa
ROZDZIAŁ PIERWSZY
˛
Nieznany odgłos kolejny raz odbił sie głuchym
echem od drewnianych scian gorskiej chaty. Zanie-
´
´
˛
pokojona Amanda uniosła sie lekko w fotelu i szczel-
˛
˛z ˛
niej owineła wokoł ramion indianski koc. Ksia ˙ ke,
´
´
˛c
ktora czytała, siedza przy otwartym palenisku, na
´ ˛
wszelki wypadek odłozyła na bok. Do tej pory jej
˙
ustronie było istnym rajem na ziemi. W ostatnich
˛
dniach przybyło ponad metr sniegu, ale sie tym nie
´
przejmowała; w spizarni miała dosc zapasow, by
˙
´´
´
spokojnie przetrwac kilkutygodniowy atak zimy,
´
ktora w Wyoming potrafi dac sie mocno we znaki.
´
´ ˛
Musiała byc zapobiegliwa, gdyz do chaty nie do-
´
˙
chodziła linia telefoniczna. A co wazniejsze, wokoł
˙
´
nie było zywej duszy.
˙
˛˙
No, niezupełnie. Nieopodal mieszkał pewien mez-
˛ce
czyzna. Jego imponuja domostwo posadowione
6
´
W SERCU GOR
˛
niemal na samym szczycie gorowało nad jej chata
´
˛ ˛
przycupnieta u podnoza. Nikt przy zdrowych zmys-
´˙
łach nie zanuciłby na jego widok: ,,Jak dobrze miec
´
˛siada...’’, ale Amanda na szczescie nie utrzymywa-
˛´
sa
ła z nim zadnych kontaktow. Widziała go tylko jeden
˙
´
jedyny raz i szybko uznała, ze był to o jeden raz za
˙
duzo.
˙
Spotkała go, o ile to ,,czołowe zderzenie’’ mozna
˙
˛
˛
w ogole nazwac spotkaniem, w ubiegła sobote, gdy
´
´
cały swiat był biały od sniegu. Spostrzegła go na
´
´
˛ki,
˛c
skraju osniezonej ła gdy stoja w jednokonnych
´ ˙
saniach, podawał widłami siano niewielkiemu stadu
biało-czerwonych krow. Unosił spore bele tak lekko,
´
˛
jakby nic nie wazyły. Scenka ta urzekła Amande,
˙
˛
˛˙
˛
gdyz postepowanie mezczyzny wzieła za przejaw
˙
odpowiedzialnosci i troski. Wysoki, silny ranczer nie
´
˛
zwaza na sniezna zadymke i jedzie nakarmic głodne
˙
´ ˙ ˛
´
˛
˛ce,
˛c ˛
zwierzeta. Wzruszaja pomyslała, usmiechaja sie
´
´
do swoich mysli.
´
˛
Zachecona podjechała do niego terenowym samo-
˛
chodem i, wychyliwszy przez okno głowe, zapytała
˛
˛
o droge do chaty Durninga, tak bowiem nazywało sie
˛
miejsce, ktore wynajeła od jednego z przyjacioł
´
´
˛
´
ciotki. Ledwie sie odezwała, przyjazne uczucia, ktore
obudził w niej nieznajomy, prysły niczym mydlana
banka.
´
˛
˛
Ranczer obrocił sie wolno i spojrzał na nia tak
´
˛ł ˛ ´
nieprzyjaznym wzrokiem, ze az przenikna ja chłod.
˙ ˙
˛
Zaskoczona, przyjrzała sie jego szczupłej twarzy
Diana Palmer
7
pokrytej jednodniowym zarostem, ktory i tak nie był
´
˛cej
w stanie zamaskowac uderzaja brzydoty nieregu-
´
˛˙
˛ce
larnych rysow. Mezczyzna miał wystaja kosci
´
´
˛cy
policzkowe, szerokie czoło i stercza podbrodek,
´
˛
˛
˛daja ˛
a do tego gruba szrame na twarzy, wygla ˛ca tak,
˛.
jakby ktos przejechał mu po policzku brzytwa Na
´
Amandzie ten ewidentny brak urody nie zrobił
najmniejszego wrazenia; Hank Shoeman i pozostali
˙
trzej muzycy z jej zespołu byli bodaj jeszcze bardziej
˛ ´
szpetni. Tyle ze oni potrafili sie usmiechac, to zas
˙
´
´
˛
posepne indywiduum z pewnoscia wygrałoby ogol-
´ ˛
´
˛
nokrajowy plebiscyt na najwiekszego ponuraka w hi-
storii.
˛
– Pytam, czy moze pan wskazac mi droge do
˙
´
˛c
chaty Blalocka Durninga... – powtorzyła, czuja
´
˛ce
narastaja zniecierpliwienie.
˛ł ˙
Na ogorzałej twarzy ranczera nie drgna zaden
muskuł.
˛
˛,
– Niech pani jedzie prosto ta droga a potem
˛
skreci w lewo obok masztow – rzekł w koncu sucho,
´
´
˛
˛
głosem tak głebokim, ze kojarzył sie z pomrukiem
˙
˛gaja
nadcia ˛cej burzy.
– Masztow? – powtorzyła zaskoczona. – Wig-
´
´
˛daja
wamy? A jak one wygla ˛?
˛
– Droga pani – powiedział z wymuszona uprzej-
˛
moscia – maszty to te wysokie sosny. Sa strzeliste,
´ ˛
˛pnie pokryte bra
˛zowa
˛chropowata
˛kora zielone
˛i
maja
˛
igły. Te, o ktorych mowie, rosna na rozstaju drog.
´
´ ˛
´
– Nie musi pan byc az tak nieuprzejmy, panie...?
´ ˙
Zgłoś jeśli naruszono regulamin