Amber Kell - Moon Pack Series 03 - Courting Calvin [wersja poprawiona].pdf

(580 KB) Pobierz
Prolog
"Wiesz, co masz robić." Zaszydził głęboki głos ukryty w cieniu.
Calvin Sanders stał na środku pustego magazynu. Powietrze wypełniły zapachy pleśni i
odchodów, kiedy spojrzał na zdjęcie olśniewającego blondyna, który błyszczał jak uwięzione
promienie słońca.
Jak mogło do tego dojść?
"Złapać go i przyprowadzić do ciebie." Spojrzał w kierunku cieni i zmrużył oczy, próbując
dojrzeć postać ukrytą w mroku, ale nie mógł przebić się przez głęboki mrok magazynu.. "A co z
nim zrobisz?"
"To nie twoja sprawa." Warknął nieznajomy. "Zabił mojego brata. Przynieś mi go, a może
twoja siostra nie będzie następną, która umrze."
"Wróci bezpiecznie?" Spytał Calvin. Mimo woli jego wzrok powrócił do zdjęcia jego
związanej siostry, jej oczy rozszerzone z przerażenia. Przed nią leżała gazeta, trzymana tak, że mógł
zobaczyć datę. Wczoraj. Jego biedna siostra była na łasce tych psycholi od wczoraj. Targnął nim
chłód, gdy pomyślał o tym wszystkim co mogli zrobić dwudziestoletniej dziewczynie w przeciągu
dwudziestu czterech godzin.
"Zostanie uwolniona."
Calvinowi nie umknęło uniknięcie przez mówiącego słowa 'bezpieczna'. Calvin nie wierzył
mężczyźnie, który nie powiedział mu swojego imienia, ani nie pokazał twarzy, ale jaki miał wybór?
Zostawienie siostry w łapach tych świrów nie było żadnym wyborem, mimo że trudno mu było
uwierzyć, że ten niewinnie wyglądający mężczyzna zabił kogokolwiek,.Oczywiście, nie ważne, czy
blondyn zabił kogoś czy nie, to nie miało znaczenia, biorąc pod uwagę, że musiał odzyskać siostrę.
"Wszystko z nią dobrze?" Nie potrafił powstrzymać błagalnego tonu w swym głosie.
"Musisz w to uwierzyć, czyż nie?"
"Chcę z nią porozmawiać, zanim to zrobię."
"Żyje pan w świecie iluzji, jeśli myśli pan, że ma jakieś możliwości, panie Sanders. Masz
jedynie dwa wyjścia. Możesz zrobić tak, jak mówię i uratować siostrę albo możesz tego nie zrobić i
wtedy dostarczę ci jej ciało w wielu małych zakrwawionych kawałkach."
Calvin zamknął oczy, kiedy sprzedawał duszę diabłu, który trzymał w rękach los jego
siostry. Nie był silną osobą, jak jeden z tych bohaterów z filmów akcji, który zabija wszystkich
złych gości, ratuje dziewczynę i przy okazji pewnie i cały świat. Był stolarzem, który ciężko
pracował, by utrzymać i wychować małą dziewczynkę, która zbyt wcześnie straciła rodziców. Do
teraz myślał, że dobrze sobie z tym radził. Dopóki jego praca nie stała się powodem, dla którego ją
porwani.
Nie zamierzał nigdy popełnić drugi raz tego samego błędu i pracować dla paranormalnych
istot.
Skurwysyny!
Obaj wiedzieli, że nie miał żadnego wyboru, ale myśl, że mogła być już martwa powodował
ostry ból w jego sercu. Wziął głęboki wdech. "Zrobię to."
"Wiedziałem, że dojdziemy do porozumienia." Powiedział mężczyzna głosem pełnym
satysfakcji. "Niech ci nie zajmie dużo złapanie go. Nie jestem zbyt cierpliwy i nie gwarantuję, że
twoja siostra przeżyje bezpiecznie dłużej niż tydzień."
Calvin przytaknął, żołądek podszedł mu do gardła, kiedy uciekał z magazynu goniony
szyderczym śmiechem.
Rozdział 1
Alesandro pochylił się i wyszeptał do ucha pięknego blondynka. "Sądzisz, że jest singlem?"
"Może. Nie nosi obrączki i wpatrywał się we mnie, kiedy się przedstawiał."
Alesandro prychnął. "To tylko znaczy, że ma oczy."
Niski, dźwięczny śmiech stanowił odpowiedź jego towarzysza. Al uśmiechnął się. Lubił
sprawiać, że Anthony się śmieje. W czasie ostatnich paru miesięcy budowania hotelu dla istot
paranormalnych stali się dobrymi przyjaciółmi. Alesandro naprawę podziwiał Anthony'ego: był
słodkim mężczyzną i wspaniałym architektem. Dzisiejsze spotkanie miało na celu skonsultowanie
ze stolarzem projektu apartamentów dla wampirów.
Ich dwójka zawarła umowę, gdzie Al, mistrz małej grupy wampirów zostanie konsultantem
w zamian na okazjonalne korzystanie z jednego z pokoi. Wampiry były niezwykle terytorialne i to
byłby dobry gest pojednawczy, gdyby wpływowy wampir, który nie chciał domu w wieży,
przyjeżdżał do miasta.
Przyglądając się ponętnemu mężczyźnie pochylającemu się, by wziąć dobry wymiar, musiał
przyznać, że była więcej niż jedna korzyść z tego ustawienia.
"Przestań się ślinić, zdenerwujesz tylko tego biednego chłopca. Nie wspominając o tym, że
może poślizgnąć się na kałuży." Powiedział Anthony z wrednym uśmieszkiem.
"Biedny chłopiec ma na imię Calvin." Powiedział stolarz odwracając się i spoglądając na
dwójkę mężczyzn. "A dzień, w którym będę przejmować się wpatrywaniem się we mnie przez
dwóch obłędnych facetów będzie dniem, kiedy wykopią mi dół i do niego wrzucą, bo będę
martwy."
Błysnął uśmiechem, ukazując przy okazji dwa dołeczki na jego ogorzałych policzkach.
Ciepłe, brązowe oczy błyszczały w zadowoleniu, gdy patrzył na nich obu. Skóra mężczyzny miała
oliwkowy odcień, sugerując jakieś hiszpańskie korzenie gdzieś w jego drzewie genealogicznym.
Gorące, brązowe oczy błyszcząc w rozbawieniu patrzyły na nich obu, jakby nie był do
końca pewny jak zachować się przed dwójką mężczyzn przed nim.
Mniammm.
"Coś mi się wydaje, że nie jesteśmy zbyt silni w subtelnościach." Powiedział Anthony. "A
tak poza tym, dzięki, że przyszedłeś po godzinach. Alesandro niezbyt dobrze znosi światło
słoneczne."
"Wow, naprawdę nie jesteś zbyt subtelny." Powiedział Alesandro kręcąc głową. "Mój
bezczelny przyjaciel ostatnio zbyt dużo czasu spędza z wilkołakami, ale to pozostawia bez
odpowiedzi pytanie, czy masz coś przeciwko spotykaniu się z wampirem."
Calvin zaśmiał się. "No, mogę powiedzieć, że to ty jesteś subtelny."
"Taaa, ja po prostu olśniłem je swoim uśmiechem." Powiedział Alesandro błyszcząc swoją
perłowymi zębami.
Stolarz potrząsnął głową i wrócił do pomiarów, robiąc notatki w małym notesie, który
trzymał w przedniej kieszeni, kiedy nie bazgrał w nim żadnych informacji. Al zerknął tam
wcześniej, ale nie miał kompletnie pojęcia, co oznaczają różne cyferki.
"Jeśli dobrze się spiszesz, będę miał dla ciebie inne zadania. To jest dopiero pierwszy z
wielu projektów, które mam w głowie." Powiedział Anthony.
"Zapewne Silver nie jest świadomy twoich
pozostałych
projektów?" Zapytał Al bez
większej nadziei. Anthony czerpał ogromną przyjemność z trzymania w ryzach swojego wielkiego,
złego partnera.
"A jaka by była z tego zabawa?" Spytał, machając swoimi długimi rzęsami. "Nie chciałbym,
by mój partner się nudził."
Cal zaśmiał się ponownie, dźwięk do którego Alesandro mógłby się przyzwyczaić.
Mimo iż wiedział, że inne rzeczy potrzebowały jego uwagi, nie potrafił przestać przyglądać
się młodemu, gorącemu stolarzowi. Jego ciało całkowicie zgadzało się z pięknem tego widoku. Nie
było w młodszym mężczyźnie nic, co nie byłoby atrakcyjne, zaczynając od mocnych,
spracowanych palców, do szerokich ramion i muskulatury mężczyzny przyzwyczajonego do
ciężkiej pracy. Dołożyć do tego śliczne ciemne włosy i smutne brązowe oczy i cały zestaw jest
wręcz nie do odparcia.
Mniam.
Jego umysł wiedział, że był za stary, by ślinić się na widok młodego byczka, ale pozostałe
części jego ciała nie były co do tego przekonane. Szczególnie jego fiut pragnął kontaktu.
W pomieszczeniu rozległo się wilcze wycie, odciągając go od własnych myśli.
Anthony rzucił zażenowany uśmiech i wyciągnął z etui na biodrze małą komórkę.
"Cześć słodkie usteczka." Powiedział do słuchawki.
Alesandro odchrząknął. Rozmaite słodkie słówka, którymi kształtny blondynek obdarzał
swojego ogromnego, maniakalnego wilkołaka były źródłem ciągłego rozbawienia, ale w oczach
Silvera była miłość, kiedy patrzył na Anthony'ego, która ograniczała kpiny do minimum. Ciężko
było drwić komuś, kto nie pieprzył. Wśród paranormalnej społeczności powszechnie było
wiadomo, że Silver zrobi wszystko dla swojego pięknego chłopaka, tak długo jak kwestią nie było
bezpieczeństwo Anthony'ego.
Istny konwój ochroniarzy otaczał chłopaka cały czas, zabezpieczając go przed stukniętymi
gośćmi hotelowymi i papierowymi wycinankami. To były jedyne niebezpieczeństwa, atakujące
olśniewającego blondynka, jakie Alesandro widział.
"Al, muszę wracać do domu, Silver dostaje odrobinę kręćka. Mógłbyś pokazać Calvinowi
resztę tego, o czym dyskutowaliśmy, a szczególnie bar?" Wampir nie był głupi. Jego przyjaciel
celowo zostawiał go samego z jego obecną obsesją.
Anthony po rozmowie ze swoim partnerem pachniał pożądaniem. Kły Alesandra wysunęły
się odrobinę na ten kuszący zapach. Siłą woli zmusił zęby do powrotu do dziąseł, zanim
odpowiedział. Zepsucie niepewnych stosunków między jego wampirzą grupą a wilkami i narażenia
własnego życia nie były jego planami na ten wieczór. Wiedział, że pomimo życzliwości
Anthony'ego, jego ochroniarze rozerwaliby mu gardło, gdyby niestosownie obwąchiwałby tego
mężczyznę.
"Ależ oczywiście, z największą przyjemnością." Obraz tych wszystkich rzeczy, które mógł
pokazać młodemu cieśli przewinęły się w jego mózgu jak rasowe porno.
"Dzięki, jesteś kochany." Anthony złożył na jego policzku delikatny pocałunek i wypadł z
pomieszczenia machając Calvinowi na pożegnanie. Alesandro patrzył z rozbawieniem, jak
blondynek ignoruje dwa wilkołaki, które oderwały się od ściany i podążyły za nim. Wyglądało na
to, że był tak do nich przyzwyczajony, że nawet ich nie widział.
"On tak zawsze ma tych goryli?" Spytał Calvin podchodząc do Alesandra, kiedy obaj
patrzyli, jak Anthony wychodzi. To był jedyny mężczyzna, którzy dobrze wyglądał odchodząc i
przychodząc.
Alesandro przytaknął. "Jestem pewien, że gdy zaczynałeś pracę dla Anthony'ego, zostałeś
ostrzeżony, że Silver jest bardzo opiekuńczy."
Calvin prychnął. "Masz na myśli to, kiedy straszny jak skurwysyn wilkołak powiedział mi,
że jak dotknę jego chłopaka, to złamie mi szyję jak wykałaczkę i rzuci mnie wilkom na pożarcie?
Nic tak nie wita nowego pracownika, jak groźba śmierci."
Alesandro zaśmiał się. "Odpowiadając na twoje pytanie, tak, Anthony zawsze ma ochronę.
Dla zmiennych nie jest niczym rzadkim porwać ważnych członków innej sfory, by zdobyć
terytorium." Przechylił głowę w kierunku wyjścia, przez które przeszedł Anthony. "I właściwie nie
jest sekretem, że Silver zrobi wszystko dla swojego partnera. Może i jest najsilniejszym wilkiem w
Ameryce Północnej, ale ten mały blondynek jest jego największą słabością."
Calvin posłał mu dziwne spojrzenie, którego Alesandro nie umiał zinterpretować.
***
Będąc sam na sam z wampirem, Cal poczuł jak napięły się jego nerwy. Nie sądził, by
Anthony go przejrzał, bo mógł poczuć spojrzenia pełne zachwytu, a nie odrazy, ale wampir patrzył
Zgłoś jeśli naruszono regulamin