Amber Kell - Moon Pack Series 04 - Denying Dare.pdf

(673 KB) Pobierz
Rozdział 1
"No więc jak długo już jesteś zakochany w moim najlepszym przyjacielu?"
Dare Moon upuścił butelkę wódki, którą obracał. Na szczęście droga butelka alkoholu z
górnej półki wylądowała na antypoślizgowej wycieraczce. Gąbczasta guma uchroniła ją od
stłuczenia na betonowej podłodze.
"O czym ty mówisz?" Żachnął, próbując uspokoić walące serce. "Chyba będę musiał
powiedzieć Silverowi, żeby ograniczył ci limit alkoholu." Nie było mowy, żeby przyznał się do jego
pociągu. Nie kiedy mężczyzna, którym był zainteresowany nie okazywał żadnego znaku
odwzajemniania jego uczuć.
Anthony pełnym gracji ruchem wzruszył ramionami, biorąc przy tym łyk swojego
owocowego drinka. "Silver nie jest zbyt zmartwiony moimi alkoholowymi limitami. Za wiele nie
piję." Mrugnął do Dare'a swoimi olśniewającymi bursztynowymi oczyma. "A teraz pomówmy o
Stevenie. Skoro go nie kochasz, to dlaczego patrzysz na niego tak, jakbyś chciał się na niego rzucić
i rozebrać jak piszczącą mysz?"
Wzdychając, Dare spojrzał na ciemnowłosego wilka szukającego kogoś, kogo mógł zabrać
do domu. Kogoś, tylko nie jego. "Tyle, że ze Stevenem nic się nie dzieje i nie zanosi się, by to się
miało zmienić. Jasno powiedział, że nie chce kota.”
I niech to chuj strzeli, jeśli nie złamało mu to serca. Nie mógł zmienić tego, że był
tygrysołakiem, nawet jeśli tego chciał, nic nie mogło pomóc mu dostać przystojnego wilkołaka.
Anthony zdawał się niewzruszony cierpieniem Dare'a. "Mimo, że bardzo go kocham, mój
przyjaciel to idiota. W ciągu ostatnich trzech miesięcy żadne z tych ułomnych dupków, z którymi
się umawia nie dotknął ani ułamka jego serce. Jest zdeterminowany, żeby mieć wilczego partnera,
bo jego adopcyjni rodzice byli ludźmi, a on zawsze pragnął należeć do sfory."
Dare połykał łzy, pochylając głowę, by wrażliwy partner Alfy tego nie zauważył. "Nie mogę
dać mu sfory, tygrysołaki jedynie mają partnerów."
"Cholera, Dare. Dam mu sforę, jeśli tak kurewsko chce sfory. Tym, czego potrzebuje jest
partner duszy, a to moja działka, lub tak jak powiedział mi Silver, mam dbać o jak najlepsze
interesy sfory. A najważniejszym jej interesem jest by jej bajeczny barman był szczęśliwy."
Małe błyskawice błysnęły w pięknych oczach blondynka; znak zbliżającej się najgorszego
rodzaju burzy. Burzy Anthony'ego. O cholera. Trudno było zdenerwować z natury słodkiego
partnera Alfy, ale kiedy to się już stało, był wtedy niepowstrzymaną siłą. Dare spojrzał nerwowo na
ścianę z butelkami. Miał nadzieję, że nie będzie musiał wyjaśniać Silverowi, co się z nimi stało.
Złość Anthony'ego była znana z tłuczenia szkła.
Zanim zdążył coś powiedzieć, Anthony maszerował już po zatłoczonym parkiecie.
Używając trochę silnej, mistycznej umiejętności, podszedł wprost do swego przyjaciela, podczas
gdy wszyscy schodzili mu z drogi tak naturalnie jakby ich nigdy tam nie było. Dare potrząsnął
głową. Mimo, że widział to zjawisko wiele razy, zawsze go to zdumiewało.
Stając na palcach, Dare patrzył jak mniejszy mężczyzna toruje sobie drogę do przyjaciela.
Przelotnie zauważył jak Anthony wyjmuje coś z kieszeni. Ale wtedy było już za późno.
***
Furia towarzyszyła każdemu krokowi Anthony'ego. Jak Steven mógł nie widzieć tego, co
miał tuż przed oczami? W każdy weekend przychodził do klubu i podrywał innego wilka. W każdy
poniedziałek żalił się Anthony'emu, że nie był on 'tym jedynym', a tu był ten słodki mężczyzna z
sobolimi włosami i olśniewającymi zielonymi oczami, którego całkowicie ignorował. Cóż, nigdy
więcej, już on o to zadba.
"Steven." Krzyknął Anthony ponad tłumem.
Znajoma ciemnowłosa głowa odwróciła się w jego kierunku od wilka, z którym rozmawiał.
Anthony nie miał pojęcia, co Steven myślał zadając się z chudym uległym typem, na którego
brodzie rosło coś, co powinno umrzeć z wdziękiem. Dzieciak był co najmniej z dziesięć lat za
młody i trzydzieści puntktów IQ za głupi.
"Co?"
"Mam coś dla ciebie."
Steven spojrzał na puste dłonie Anthony'ego szukając prezentu. "Co?"
Anthony wyjął z kieszeni kopertę. Zwinnymi palcami otworzył ją i wysypał zawartość na
swoją dłoń.
"To." Biorąc głęboki wdech, Anthony dmuchnął całą garść zielonego proszku na niebieską
jedwabną koszulkę Stevena i brązowe skórzane spodnie.
"Kurwa." Steven próbował strzepać z siebie ten proszek, ale dobrze się go trzymał, tak jak
planował Anthony, kiedy wcześniej polecał mu koszulkę. "Coś ty do kurwy nędzy zrobił?"
Łypnął na Anthony'ego, jego niebieskie oczy żarzyły się gniewem.
Anthony posłał mu szeroki uśmiech. "Ciesz się nocą." Odwracając się na swojej idealnie
obutej pięcie, oddalił się niespiesznie pozwalając tłumowi go pochłonąć.
***
Zszokowany Steven patrzył jak jego najlepszy przyjaciel opuszcza go po tym jak zniszczył
jego ubranie.
Co do kurwy?
Członkowie sfory Silvera mogli uważać jego przyjaciela za słodkiego, ale Steven wiedział,
jaki manipulator kryje się za tym niewinnym uśmiechem. Jeśli Anthony sądził, że coś było dla
ciebie dobre, najlepiej było usiąść i wziąć to jak mężczyzna albo uciekać, jakby cię piekło goniło.
"Kurwa, koleś, co ci dał partner Alfy?" Powiedział twink
[wg. Wikipedii młody gej od 18 do 21 lat
o szczupłej budowie, śliczny i bez włosów na klacie, nogach rękach itp.]
patrząc na niego podejrzliwym
wzrokiem, jakby został skazany na śmierć i nie chciał się z nim zadawać.
Głośny ryk odwrócił jego uwagę w kierunku baru. Dare, uroczy barman z sympatycznymi
zielonymi oczami, wyglądał jakby szykował się do przemiany.Steven rozejrzał się po
pomieszczeniu zastanawiając się kto wkurwił spokojnego zazwyczaj mężczyznę. Zwykle trzymał
się z dala od seksownego tygrysołaka, bo czuł do niego niewyobrażalne przyciąganie. Coś ciągnęło
go do młodszego mężczyzny jak metal do magnesu i to uczucie było silniejsze niż to co czuł do
każdego mężczyzny, z którym sypiał każdego miesiąca. Zastanawiając się, co wytrąciło barmana z
równowagi, rozejrzał się po pomieszczeniu szukając tego, kto rozjuszył seksownego mężczyznę, by
wykopać stąd tego bydlaka. Może nie chciał Dare'a dla siebie, ale nie zamierzał pozwolić żadnemu
dupkowi go martwić.
Wtedy uderzył w niego ten zapach. Kocimiętka. Ten mały pokręcony gnojek obsypał go
proszkiem z kocimiętki jak jakąś cholerną zabawkę do żucia.
Kurwa!
Ledwie miał czas, by przekląć, gdy uderzył plecami o podłogę i został przygnieciony przez
prawie dwustukilogramowego białego tygrysa syberyjskiego. Na szczęście tygrys rozstawił się nad
nim jedynie z przednimi pazurami wbitymi w pierś Stevena. Jak tylko Steven był no dole, miękki e
prychnięcie odwiało włosy z jego twarzy.
Patrząc w te niesamowite zielone oczy Steven uświadomił sobie, że słodki barman pozwolił
całkowicie opanować się swojej bestii i prawdopodobnie za prędko nie wróci do swojej postaci.
Ja cię pierdolę.
Anthony za to zapłaci. Musi tylko być na tyle bystry, by Silver go nie rozszarpał.
"Cześć Dare." Powiedział ostrożnie, majac nadzieję, że sięgnie mężczyny ukrytego w ciele
olbrzymiej bestii. "Pamiętasz mnie, to ja Steven. Jesteśmy kumplami." Nie była to do końca
prawda, starał się unikać tego słodkiego dzieciaka, bo był zbyt kurewsko kuszący. Chciał wilczego
partnera, nie kociego, nieważne jak bardzo był cudowny, miły i seksowny...
Był kompletnie zakręcony.
Długi język zaatakował bok jego szyi zostawiając za sobą skrawek poszarpanej skóry.
"Ouch."
Kolejne prychnięcie.
"Dare, złaź ze Stevena, dobry kotek. Pamiętaj, że mnie lubisz. Zjedzenie mnie będzie złe."
Miał cholerną nadzieję, że kot go zrozumie. Zdziczały kot nie dawał mu wielkiej nadziei. Kątem
oka zauważył Bena zbliżającego się do białego tygrysa w wolnych, ostrożnych ruchach. Pot zrosił
jego czoło, młody mężczyzna kontynuował podchodzenie w ich stronę.
Dare warknął, kucając nad Stevenem jak zwierzę broniące swej zdobyczy.
"Odsuń się, Ben." Syknął Steven. "On nie zamierza zrobić mi krzywdy." Czuł w kościach,
że barman, nie zerwałby nawet włoska z jego głowy. Dwie pary dłoni sięgnęły i odciągnęły Bena.
Wiedział, że młodszy mężczyzna dostanie niezłą burę, kiedy wrócą do ich apartamentu. Jego
partnerzy mieli na punkcie jego bezpieczeństwa fioła.
Przekonawszy się, że młody wilk był ochroniony, Steven zwrócił swoją uwagę z powrotem
do tygrysa przyszpilającego go do ziemi. Kolejne liźnięcie języka wysłało wzłuż jego ciała dreszcz
bólu.
Język tygrysa wywieszony z jego pyska dawał mu głupkowaty wygląd. Wyglądałby słodko,
gdyby przymknąć oko na to, że ten duży kot mógł rozerwać człowieka bez większego wysiłku.
"Słuchaj koleś. Anthony ma dziwne poczucie humoru. On tylko żartował."
Mój.
Słowa zabrzmiały w jego umyśle, stanowczo nie były to jego słowa.
"Nie. Chcę wilka." Zaprotestował. Ten sprzeciw nawet dla niego brzmiał słabo. W nocy,
sam, marzył o seksownym barmanie, ale nie zamierzał tego przyznać. Wciąż była szansa, że
znalazłby wilka.
Oporny.
Jak to, oporny?"
Steven obawiał się, że dobrze wiedział, co miał na myśli tygrysołak. Dare skończył z
powstrzymywaniem ich wzajemnego pociągu i zdecydował się zatrzymać Stevena. Nie mógł tego
zrobić. Mógł?
Dare przesunął się na bok i zacisnął swój szeroki pysk na ręku Stevena. Delikatnym
uściskiem, który był co najmniej dziwny przy olbrzymich kocich zębach, ciągnął tyłem przez
parkiet w kierunku wind. Ich widownia odsunęła się z drogi. Nikt nie zaoferował Stevenowi
pomocy. Większość wyglądała na rozbawionych.
Skurwysyny.
Ten cholerny kot ciągnął go do swojego legowiska i nikt nie zamierzał nic z tym zrobić.
Wiedział, że większość wiedziała, że Anthony obsypał go kocimiętką i nikt nie zamierzał wmieszać
się w to, co zrobił partner Silvera bez wygrawerowanego zaproszenia od Alfy.
Zapierając się piętami, Steven starał się zwolnić ich wędrówkę po podłodze. Niestety, pod
tym kątem nie miał za bardzo możliwości zatrzymać ogromnego kota. Nie mógł zdobyć
odpowiedniej przyczepności, by ich zwolnić i nie chciał tego robić tak, by duży kot nie pomyślał,
że potrzebuje lepszego uchwytu i nie zatopi głębiej zębichów w ciele Stevena
"Trzecie piętro?" Głos Anthony'ego był spokojny i czysty, jakby rozmawiali o pogodzie.
"Ty skurczybyku! Wydostań mnie z tego!" Wyrzucił z sobie Steven patrząc na swojego
pierwszego prawdziwego przyjaciela.
"Dlaczego miałbym chcieć to zrobić?" Błysk w oczach Anthony'ego pokazywał, że był
ogromnie z siebie zadowolony.
Steven poczuł guz na plecach, kiedy przechodzili z korytarza do windy. Zobaczył, jak
Anthony nacisk przycisk zanim cofnął się w kierunku klubu, zostawiając go na łasce tego dużego
Zgłoś jeśli naruszono regulamin