Mather Anne - Światowe Życie Duo 344 - Podróż do Rio(1).pdf

(681 KB) Pobierz
Anne Mather
Podróż do Rio
ROZDZIAŁ PIERWSZY
- Kim jest ten facet?
Sonia Leyton skinęła głową w stronę niepokojąco przystojnego mężczyzny.
Isobel, nawet nie patrząc we wskazanym przez koleżankę kierunku, wiedziała, o
którego z gości jej chodzi.
- Nie wiem, to Julia go przyprowadziła. - Zerknęła dyskretnie na młodego, wyso-
kiego bruneta o egzotycznej urodzie, który od razu zwrócił jej uwagę swą nieprzeciętną,
oryginalną powierzchownością.
- Ale to twoje mieszkanie, więc musisz wiedzieć, kim są twoi goście.
- Nie wiem nawet, jak się nazywa. - Isobel przestała wreszcie sprzątać puste
szklanki porozstawiane po całym salonie i
ścierać
porozlewany na podłodze poncz i spoj-
rzała na opartego nonszalancko o parapet, nieco znudzonego młodzieńca popijającego
leniwie piwo prosto z butelki. Na jego umięśnionym, choć smukłym ramieniu wisiała
rozszczebiotana Julia. Zapewne błyszczące, czarne włosy opadające gęstą grzywą na
czoło i zakrywające częściowo czarne, ogniste oczy zdobiące męską, nieco kanciastą
twarz oczarowały jej koleżankę do tego stopnia,
że
nawet różnica wieku nie powstrzy-
mała jej przed podjęciem prób uwiedzenia przystojnego, na oko dwudziestokilkuletniego
obcokrajowca. - To najbardziej pociągający mężczyzna, jakiego kiedykolwiek widzia-
łam,
stwierdziła zaskoczona swą
żywą
reakcją Isobel.
- Kurczę, dałabym sobie rękę uciąć,
że
go wcześniej widziałam. Może tydzień te-
mu na imprezie u Hampendensa?
- Nie mam pojęcia - odparła zniecierpliwiona gospodyni.
- No tak, nie było cię tam. Nie przepadasz za imprezami, prawda?
- Za takimi nie bardzo. - Isobel rozejrzała się po mieszkaniu, które opanowali go-
ście
Julii.
Żałowała, że
przystała na prośbę koleżanki, której małe mieszkanie nie nadawało
się do zorganizowania hucznego przyjęcia z okazji trzydziestych urodzin.
- Trudno, sama się dowiem. - Sonia pociągnęła spory
łyk
ponczu i skrzywiła się z
niesmakiem. - Czy w tym jest w ogóle jakiś alkohol?
L
T
R
Isobel wzniosła oczy do nieba i nie skomentowała zachowania Soni. Przypomniała
sobie natomiast butelkę rumu, którą przed imprezą Julia dolała, wbrew jej protestom, do
naczynia z ponczem. I nie była wcale pewna, czy stanowiła ona jedyny wysokoprocen-
towy dodatek do wina z owocami, które przygotowała. Zwłaszcza
że
większość gości
wyglądała już na, delikatnie mówiąc, zmęczonych.
Miała nadzieję,
że
zgodnie z jej prośbą goście Julii nie raczyli się niczym mocniej-
szym niż alkohol, chociaż szklany wzrok i chwiejne ruchy niektórych obecnych budziły
jej niepokój. Podobnie jak zbyt głośna muzyka hip-hopowa, za którą jutro przyjdzie jej
zapewne przepraszać sąsiadów, i która sprawiała,
że
czuła się wyjątkowo staro wśród
kiwających się miarowo imprezowiczów.
Westchnęła ciężko i postanowiła ewakuować się do kuchni, gdzie hałas wydawał
się nieco mniej dokuczliwy. Jednak widok pustych puszek po piwie i butelek po winie,
jak i resztek zimnego bufetu, który przygotowała dla gości Julii, nie poprawił jej nastro-
ju. Zerknęła na zegarek i skonstatowała,
że
nastał już następny dzień, na który całkiem
przypadkowo przypadał termin oddania redaktor prowadzącej artykułu o znanej gwieź-
dzie, który pisała poprzedniego dnia do ostatniej chwili przed przyjęciem. Czuła,
że
ogarnia ją zmęczenie i zastanawiała się, jak długo jeszcze potrwa ta pijacka balanga, w
którą zamieniło się przyjęcie urodzinowe jej koleżanki.
- Szukałem ciebie.
L
T
R
Isobel aż podskoczyła na dźwięk niskiego zmysłowego głosu z seksownym obcym
akcentem. Odwróciła się i stanęła twarzą w twarz z przystojnym nieznajomym brunetem,
o którego wypytywała ją wcześniej Sonia. Jego wysoka, smukła sylwetka wypełniała ca-
łe
drzwi, a dopasowane dżinsy i obcisły czarny T-shirt podkreślały bezwstydnie wszyst-
kie atuty jego niezwykle męskiego ciała. Zaskoczona swymi myślami, zaczerwieniła się
po koniuszki włosów i przybrała postawę obronną.
- Mnie? - spytała podejrzliwie.
Nie miała wiele wspólnego z rozrywkowymi przyjaciółmi Julii, z którą niedawno
odnowiła starą studencką znajomość. Czemu więc najprzystojniejszy i najbardziej intere-
sujący znajomy jej koleżanki szukał jej nudnego towarzystwa?
-
Sim,
to znaczy tak, ciebie. Chyba też jesteś trochę, jak to powiedzieć, znudzona,
nao?
Czyż nie?
No, pięknie, pomyślała. Julia wisi na jego ramieniu jak zaczarowana, prawie non
stop, a on uważa jej znajomych za nudziarzy! Niewdzięczny Portugalczyk,
żachnęła
się
w imieniu koleżanki. Wydawało jej się,
że
poznała słyszany kiedyś na wakacjach język.
- Nie, po prostu sprzątam. - Isobel nie mogła uwierzyć,
że
przystojniak otoczony
długonogimi blondynkami pokroju Julii upatrzył sobie ją, młodą rozwódkę o przeciętnej
urodzie.
- Dlaczego?
- To moje mieszkanie. Twoja dziewczyna... - Isobel zawahała się, ale nie znajdując
lepszego słowa, wzruszyła tylko ramionami i kontynuowała - jest moją koleżanką.
- Aha. - Nieznajomy wpatrywał się w nią oczyma, które okazały się jaśniejsze, niż
przypuszczała, i przypominały barwą ciemnobrązowy bursztyn.
Zdała sobie sprawę,
że
po raz pierwszy od czasu, gdy David ją porzucił, a było to
kilka lat temu, jakiś mężczyzna wydał jej się pociągający. Nieodparcie i magnetycznie.
Nie spuszczając z niej wzroku mężczyzna oparty o framugę drzwi wyprostował się nagle
i zrobił krok do przodu. Spłoszona cofnęła się odruchowo, co wywołało lekki uśmiech na
jego pięknie wykrojonych, zmysłowych ustach. Odstawił butelkę piwa na blat, ale nie
wrócił na swe poprzednie miejsce. Hipnotyzował ją swym przeciągłym spojrzeniem, ob-
serwując jej powiększone
źrenice
i przyspieszony oddech.
- Ty musisz być Isobel,
nao?
- Isobel uznała,
że
jego zwyczaj wtrącania obcych
słów jest uroczy, a sposób, w jaki wymówił jej imię, sprawił,
że
zaparło jej dech w piersi.
Weź się w garść, dziewczyno, upomniała sama siebie.
- Tak, Isobel Jameson. Miło mi.
- Nazywam się Alejandro Cabral. Cała przyjemność po mojej stronie. - Przystojny
brunet zamiast uścisnąć podaną mu dłoń, uniósł ją delikatnie i nachylając się nisko, zło-
żył
na niej leciutki pocałunek.
Sparaliżowana tak oficjalnym zachowaniem Isobel nie cofnęła natychmiast ręki.
Stali tak, blisko siebie, a Alejandro najwyraźniej
świetnie
się bawił, obserwując zmiesza-
nie Isobel.
L
T
R
Zgłoś jeśli naruszono regulamin