Hellbourne 03- Amber Kell - Heart & Soul.pdf

(539 KB) Pobierz
~1~
Hellbourne 03
Amber Kell –
Heart & Soul
Tłumaczenie: panda68
~2~
Luc obudził się, czując wokół siebie tak intensywne gorąco, że przez chwilę
myślał, że wrócił z powrotem do piekła. Gdy spróbował skupić swoje zaspane
oczy, uprzytomnił sobie, dlaczego jest tak ciepło. Bran przytulał go od tyłu,
podczas gdy Nikko leżał przed nim, nie dotykając go, ale wystarczająco
blisko, żeby mógł poczuć temperaturę ciała wampira. Leżąc między nimi, Luc
czuł się, jakby spał w piecu.
Pot spływał z niego na poduszki. Potrzebował prysznica, i to bardzo.
Ostrożnie, żeby nie obudzić swoich kochanków, Luc wyswobodził się z
uścisku Brana i wstał z ich prowizorycznego posłania.
Kiedy stanął na nogach, poczuł, jak jego ciało pulsuje od ich wieczornego
seksu. Moc z seksu była jednym z najsilniejszych sposobów doładowania. Z
mocą płynącą w jego ciele, jak prąd elektryczny, Luc wiedział, że ceremonia
poskutkowała, ale, przy jakiej cenie? Oglądając się na leżących na podusz-
kach mężczyzn, przypomniał sobie, dlaczego czuł się trochę źle. Jak mógłby
się cieszyć, skoro zmienił zasady swojego związku z Branem, żeby otrzymać
pomoc od Nikko?
Przez wszystkie lata, kiedy byli razem, nigdy nie wprowadził nikogo innego
do ich związku, a Nikko nie chciał jednorazowej zabawy. Dla Nikko, Luc był
częściowo jego i Luc nie mógł temu zaprzeczyć, ale wiedział, że nie ma
mowy, żeby wilk alfa chciał dzielić się swoim partnerem nieważne, co
twierdząc przed ceremonią.
Bran nie były typem, który by się dzielił, a próbowanie tylko załamałoby,
już i tak kruche stosunki, które odbudowali, po tym jak Bran rzucił go dla
kobiety. Luc i Bran musieli się postarać, żeby ponownie zdobyć swoje całko-
wite zaufanie, ale Luc miał przeczucie, że Nikko nie zrobi nic, żeby pomóc
zacieśnić ich związek. Wampir nie zamierzał ustąpić i pragnął Luca dla
siebie.
Z miękkim pocałunkiem na policzku Brana, Luc poszedł wziąć prysznic.
Zamknął oczy, gdy silne ramiona go oplotły.
„Ups, przepraszam, kochanie. " niski głos Brana rozładował napięcie Luca.
„Chciałbym dać ci jeszcze jeden ładunek energii. "
Spoglądając w oczy wilka, Luc domyślił się, że ich wyraz nie pasuje do
wesołego tonu głosu.
Bran się bał.
Luc oparł się o niego i pocałował swojego kochanka.
„Obojętnie, co się ze mną stanie, moje kochanie, zawsze wrócę do ciebie. "
~3~
„Wiem. " szepnął Bran. „Ale nie mogę znieść tego, że torturują cię każdego
roku, a ja nic nie mogę z tym zrobić. Jestem wilkiem alfa. Powinienem móc
obronić mojego partnera. Jesteś sam w sobie silny, cukiereczku, a ja nie
jestem wystarczająco potężny, żeby obronić cię przed złymi facetami w
twoim życiu. "
Luc pogłaskał policzek Brana. Czuły gest, który zawsze sprawiał, że oczy
jego wilka błyszczały zachwytem.
„Lepiej pokaż mi, jak bardzo mnie kochasz, a ja wezmę twoją miłość ze
sobą w otchłanie piekła. "
Bran podniósł Luca, zmuszając go do zawinięcia nóg wokół swojego pasa,
żeby nie upadł.
„Choćby nie wiem, co ci robili, pamiętaj o mnie, a ja ci pomogę. "
Luc wiedział, że Bran w to wierzy. Jego kochanek nie wiedział, jakie
tortury musiał znosić, ale zachowywał się tak, jakby miał jakieś przeczucie.
Bran najchętniej zamknąłby Luca na klucz, trzymając go z dala od jego
krewnych.
Ich miłość była tym razem powolna i spokojna, a nie gorąca i dzika. Tak,
jakby Bran chciał napawać się tym momentem. Delikatne pocałunki i zmysło-
we dotknięcia rozładowały napięcie Luca.
Gdy w końcu Bran go otworzył, Luc poczuł się, jakby zanurzał się w duchu
Brana, jakby nigdy już, nie mieli rozdzielić swoich dwóch aur. Powolnymi
miarowymi uderzeniami, Bran zanurzał się w Lucu, aż jego penis wysłał go w
ekstazę.
Bran wyszeptał do ucha Luca.
„Jesteś mój. I choćby nie wiem, co robili, nigdy nie zabiorą nam tego. "
Ale Luc mógł wyczuć rozpacz w akcie Brana. W pewnym sensie, Luc
wiedział, że jego kochanek żegna się z nim, gdyby przypadkiem miał to być
ich ostatni raz.
Dwadzieścia minut później, Luc był już czysty i ubrany, mając na sobie
parę jeansów i koszulkę, którą dostał na prezent od sfory przed laty. Była
krwistoczerwona z lśniąco białymi słowami:
Diabeł zmusił mnie do tego.
Jakoś to wydawało się stosowne na ten zbliżający się dzień.
Bran poszedł zrobić jakieś jedzenie w kuchni, ale Luc był zbyt nerwowy,
żeby usiąść. Chodził wkoło po zabytkowym dywanie, zastanawiając się, jak
długo jeszcze, wytrzyma to wszystko.
Skóra Luc zaskwierczała i zapach ptasiego mleczka powiadomił go, że nie
~4~
był już sam.
„Cześć, Michael. " powiedział Luc, nie odwracając się. Ciekawe, czy ktoś
był na tyle odważny, żeby kiedykolwiek powiedzieć aniołowi alfa, że pach-
niał ptasim mleczkiem.
„Witaj, dziecinko. " niski głos Michaela zadrgał na kręgosłupie Luca. To
zawsze wykańczało go nerwowo, być tak blisko potężnej mocy.
Wolno odwrócił się, by stanąć przed archaniołem. Mężczyzna przewyższał
Luca, jego białe skrzydła były rozłożone. W swoich rękach trzymał gitarę
Luca.
„Moja gitara! " wykrzyknął Luc, sięgając po instrument. „Wiedziałem, że
Jerrod odzyskał ją z klubu Nikko, ale byłem zbyt zajęty, żeby grać. "
Michael odsunął ją poza zasięg Luca.
„Koniecznie weź ją ze sobą, kiedy tam pójdziesz, i nie pozwól im ci jej
zabrać. "
„Dlaczego? " co roku Luc pytał i co roku Michael nie odpowiadał, więc był
zaskoczony, gdy anioł odparł.
„Twojego ojca nie łatwo będzie przekonać, żebyś mógł tutaj wrócić. Z tego,
co mi mówiłeś, zmusi cię do zostania na dole. Trzymaj gitarę tak blisko
siebie, jak to możliwie, przez cały czas, bo ona może być twoim ocaleniem. "
Luc wzruszył ramionami i wziął gitarę. Świeciła jaskrawo w świetle lampy.
Instrument był prezent dla Luca na jego osiemnaste urodziny od anioła
Gabriela. Co roku zabierał ją do piekła i co roku przynosił z powrotem. Luc
uśmiechnął się, gdy pogłaskał złoty instrument. Gitara została zrobiona z
jakiegoś wymarłego drzewa, którego nazwę Luc dawno zapomniał.
„Obiecaj mi. " niski głos Michaela był wymagający.
„Obiecuję. " Luc pochylił głowę. „Niedługo przyjdą po mnie. Nie zapomnij
o
swojej
obietnicy. "
Duże ręce Michaela zacisnęły się na ramionach Luca.
„Obiecuję zerwać twoją więź do Brana, jeśli będzie wyglądać na to, że nie
wrócisz. "
„A jeśli wrócę splamiony? "
Chłód w oczach Michaela był zarówno uspokajający, jak i przerażający.
„Zniszczę cię tak całkowicie, że nawet twój ojciec nie przywróci cię do
życia. "
Luc wypuścił oddech, który zatrzymał się w jego piersi.
„Dziękuję. "
Michael złożył pocałunek na czole Luca.
~5~
Zgłoś jeśli naruszono regulamin