Robotham Michael - Uprowadzona.pdf

(1615 KB) Pobierz
Robotham Michael
UPROWADZONA
Z angielskiego przełożył jerzy Jan Górski
Tytuł oryginału LOST
Ojcu i matce
Podziękowania
Pragnę podziękować Urszuli Mackenzie i Markowi Lucasowi za pomoc w
sformułowaniu zasadniczego wątku powieści. Podobnie jak wielu innym osobom z
wydawnictwa Time Warner and LAW, wyrażam im głęboką wdzięczność za trud
poniesiony po to, aby książka ujrzała światło dzienne.
Mam też głęboki dług wdzięczności wobec Vivien, mojej żony, niestrudzonego
czytelnika moich tekstów, surowego krytyka, domowego psychologa, subtelnego
recenzenta i matki moich dzieci, która zżyła się z bohaterami moich książek i
pogodziła z bezsennością moich nocy.
Kiedy ostatnio powiedziałem, że kobieta słabego charakteru wyniosłaby się z
małżeńskiej sypialni do pokoju gościnnego, nie miałem racji. Ona mnie wyrzuciłaby
do tego pokoju.
Utracić majątek, utracić coś; Utracić honor, utracić wiele; Utracić odwagę, utracić
wszystko. niemieckie przysłowie
1
Londyn nad Tamizą
Przypominam sobie, jak ktoś powiedział, że kiedy widzisz prawnika z rękami w
kieszeniach, przejmuje cię lodowaty chłód. Teraz odczuwam jeszcze silniejszy
dreszcz zimna. Zdrętwiały mi usta, a każdy wdech powietrza to okruch kłującego
lodu w płucach.
Jak przez mgłę jawią mi się ludzie, krzyczą i pochodniami świecą mi w oczy.
Tymczasem kurczowo obłapuję żółtą boję, jakby była to Marilyn Monroe. Bardzo
gruba Marilyn Mon-roe, kiedy spuchła po zażyciu tych wszystkich pigułek.
Pół żartem, pół serio to mój ulubiony film z Marilyn Monroe, w którym wystąpili
także Jack Lemmon i Tony Curtis. Nie wiem, dlaczego muszę myśleć o tym właśnie
teraz, i zupełnie nie rozumiem, jak ktokolwiek mógł wziąć Jacka Lem-mona za
kobietę.
Facet z sumiastym wąsem i oddechem zalatującym pizzą sapie mi nad uchem. Ma na
sobie kamizelkę ratunkową i usiłuje oderwać moje palce od boi. Zbyt przemarzłem,
aby się ruszać. Ramionami objął mnie wpół i wyciąga z wody. W świetle lamp widzę
sylwetki innych ludzi; ujmują mnie pod ramiona i wyciągają na pokład łodzi.
- Jezu, spójrz na jego nogę! - krzyknął ktoś.
11
- Postrzelono go.
O kim oni mówią? - pomyślałem.
Znowu słyszę głosy krzyczących ludzi; wołają o bandaże i osocze.
Czarny mężczyzna ze złotymi kolczykami kłuje mnie strzykawką w ramię i kładzie
mi na twarz maskę z tlenem.
- Niech ktoś przyniesie koce. Ogrzejmy człowieka.
- Ma ledwo wyczuwalne tętno.
- Obrażenia głowy?
- Nie.
Silnik pracuje głośno, jedziemy. Nie czuję nóg. Nic już nie czuję, nawet zimna. Giną
także światła. Ogarnia mnie ciemność.
- Gotowy?
- Tak.
- Jeden, dwa, trzy.
- Patrz na wskaźniki.
- Widzę.
- Tlen.
- Okej.
Przy noszach jest facet, ten, którego oddech przypominał zapach pizzy; mocno sapie.
Widzę jego nabrzmiałą od wysiłku twarz, ręką uciska pojemnik z tlenem. Wtłacza
powietrze do moich płuc. Znowu mnie podnoszą i widzę nad sobą migające światła.
Nadal je widzę.
Słyszę wycie syreny. Za każdym razem, kiedy zwalniamy, głos syreny jest bliższy i
bardziej doniosły. Ktoś mówi przez radio:
- Już dostał dwa litry krwi. Nadal krwawi, ciśnienie spada.
- Dalej podawaj kroplówkę.
- Omdlewa.
- Omdlewa?
Jedna z maszyn zaczyna głośno turkotać. Dlaczego jej nie wyłączą?
Człowiek o zapachu pizzy odpina moją koszulę, klatkę piersiową przygniata dwoma
ciężarkami.
12
- ZROBIONE! - krzyczy.
Ból rozrywa mi czaszkę.
Ponownie ugniata moją klatkę piersiową. Przysięgam, że połamię mu ręce.
- ZROBIONE!
Klnę się na Boga, że nie zapomnę cię, pachnąca pizzo. Zapamiętam, kim jesteś. A
kiedy stąd wyjdę, dopadnę cię. O wiele lepiej czułem się w rzece. Chcę znowu do
Marilyn Monroe.
Nie śpię. Moje powieki trzepoczą, jakby zmagały się z siłą ziemskiej grawitacji.
Zaciskam je, w ciemności usiłuję mrugać. Odwracając głowę, dostrzegam, blisko
łóżka, pomarańczową tarczę maszyny i zieloną migotliwą smugę światła,
przesuwającą się wzdłuż ekranu z ciekłego kryształu, jak w systemach
stereofonicznych światła i dźwięku.
Gdzie jestem?
Obok głowy widzę stojak ze stali i odbicie świateł na jego wygięciach. Na
zakrzywionym haku wisi torebka napełniona przezroczystym płynem. Płyn wędruje
elastyczną plastikową rurką i znika pod chirurgicznym bandażem mojego lewego
przedramienia.
Jestem w szpitalu. Na pulpicie szafki przy łóżku leży higieniczna podkładka. Usiłuję
jej dosięgnąć i nagle spostrzegam nie tyle swą lewą dłoń, ile palec. A właściwie jego
brak. Zamiast palca ze ślubną obrączką mam kawałek zwiniętego bandaża. Patrzę na
niego z wyraźnym zdziwieniem, jakbym miał do czynienia z magiczną sztuczką.
Kiedy bliźniaki były dziećmi, bawiliśmy się w „chowanego kciuka". Na każde
kichnięcie kciuk się pojawiał. Michael zaśmiewał się do rozpuku, tak że zabawa
często kończyła się zsiusianiem w spodnie.
Sięgając na szafkę po tampon, zauważyłem napis: „St Mary's Hospital, Paddington,
London". W szufladzie szafki była tylko Biblia i Koran.
W nogach łóżka zauważyłem podkładkę do pisania z klipsem. Sięgając w dół ręką,
poczułem najpierw piekący ból
13
w prawej nodze, a potem w głowie. Chryste, w żadnym wypadku, nigdy więcej!
Skulony z bólu, czekałem, aż przejdzie. Zamknąłem oczy i zrobiłem głęboki wdech.
Kiedy skupiłem uwagę na szczególnym miejscu tuż pod dolną kością szczękową,
wyraźnie czułem pod skórą w żyłach krążenie krwi przenoszącej tlen.
Moja była żona Miranda wymawiała mi często, że moje serce tak głośno bije, że ona
nie może spać. Nie chrapałem, nie krzyczałem przez sen z powodu sennych
koszmarów, lecz serce waliło mi zawsze jak oszalałe. Była to jedna z przyczyn, dla
których rozwiedliśmy się. Oczywiście, przesadzam. Aby uzyskać rozwód, Miranda
nie musiała uciekać się do tego rodzaju argumentów.
Ponownie otworzyłem oczy. Świat istniał nadal.
Wziąłem głęboki wdech. Kołdrę podciągnąłem nieco do góry. Zauważyłem, że nadal
mam dwie nogi. Prawą całą zabandażowano kilkoma warstwami gazy. Coś napisano
mazakiem na dolnej części obandażowanego uda, nie mogłem jednak tego odczytać.
Potem zauważyłem palce nóg. Poruszałem nimi. Cześć, paluchy - szepnąłem.
Ostrożnie dotknąłem genitaliów, palcami pocierałem jądra.
Zza zasłony dyskretnie weszła pielęgniarka. Jej głos kompletnie mnie zaskoczył.
Zastała mnie w bardzo intymnej sytuacji.
- Chciałem się tylko upewnić - powiedziałem nieśmiało.
- Sądzę, że powinien pan najpierw pomyśleć o obiedzie. Miała wyraźnie irlandzki
akcent, a oczy zielone jak trawa. Nacisnęła znajdujący się nad moją głową przycisk
dzwonka.
- Dzięki Bogu, że wreszcie się pan obudził. Martwiliśmy się o pana - powiedziała.
Sprawdziła działanie kroplomierza w kroplówce. Potem poprawiła mi poduszki.
- Co się stało? Jak się tu znalazłem? - zapytałem.
- Postrzelono pana.
- Kto do mnie strzelał? Zaśmiała się.
14
- Proszę mnie o to nie pytać. Nigdy mi takich rzeczy nie mówią.
- Nic nie pamiętam. Moja noga... mój palec...
- Wkrótce przyjdzie doktor - powiedziała.
Wydawała się nie słuchać tego, co do niej mówię. Chwyciłem ją za ramię. Usiłowała
się wyrwać, nagle przerażona moim zachowaniem.
- Pani nie rozumie. Nic nie pamiętam! Nie wiem, jak się tu dostałem.
Rzuciła okiem na przycisk dzwonka alarmowego.
- Znaleziono pana w rzece, na powierzchni wody. Tak właśnie mówili. Policja czeka,
aby pan się obudził.
- Jak długo tu jestem?
- Osiem dni... Był pan w śpiączce. Myślałam, że już wczoraj odzyska pan
świadomość. Mówił pan do siebie.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin