Antysemityzm Bolesława Prusa.pdf

(101 KB) Pobierz
Antysemityzm Bolesława Prusa
I Prus nie stanowił wyjątku wśród oświeconej opinii, gdy w 1874 roku pisał:
"Liczna a
próżniacza ludność faktorów i małomiasteczkowych giełdowiczów ma wiele
podobieństwa do grzybów i pleśni drzewnej..."
I jak reszta opinii oświeconej gromił z zapałem żydowską odrębność. W 1877 tak
definiował, dręczącą inteligentów jego czasu kwestię żydowską:
"...oto ciemnota i
kastowość [...], dodajmy żargon, chałat i wczesne zawieranie związków
małżeńskich, ocukrujmy to wszystko biedą, wywołującą oszustwo i lichwę, a mieć
będziemy cały tort nazywający się kwestią żydowską. Że on jest niesmaczny - to
prawda, ale żeby nie miał kiedyś prysnąć pod naciskiem oświaty i idei
postępowych - w to nie uwierzę".
Program więc cokolwiek prostolinijny, postęp miał zlikwidować odrębność, asymilacja
miała Żydów zbliżyć do jedynie słusznej kultury polskiej. Jednak Prus do typowego
programu pozytywistycznego dołączył antyżydowską obsesję, która tak jak w przypadku
Świętochowskiego w końcu zwyciężyła. Już w latach 70-tych protestował przeciwko
żydowskiej dominacji w gospodarce. W 1877 r. protestował przeciwko nazywaniu Żydów
narodem, dla niego "ciemne masy" były tylko kastą i materiałem dla "tego lub owego
społeczeństwa". Wszystko to jednak mieściło się w ramach środowiskowej filozofii,
antyżydowski język miał tylko znaczenie perswazyjne.
Prawdziwym przełomem dla Prusa w postrzeganiu przez niego kwestii żydowskiej była
pisana w latach 1887-89 "Lalka", w czasopiśmiennym pierwodruku powieść dwutomowa.
Porównanie zawartości tomów dowodzi, jak wielkich zmian dokonał Prus w tomie II.
Społeczeństwo, ukazane w tomie I powieści znajduje się w stanie głębokiego kryzysu
gospodarczego i nade wszystko duchowego, rozkład jest najbardziej adekwatnym
pojęciem.
Poszczególne warstwy nie tworzą organicznej społecznej tkanki, kasty
arystokracji, burżuazji i drobnomieszczaństwa szamoczą się w bezsensownym,
ambicjonalnym konflikcie. Droga awansu indywidualnego jest nierealna, stanowy
status jest barierą nie do pokonania,
Wokulski licząc tylko na własne siły musi
pozostać subiektem, przy czym status "subiekta" jest niemal feudalnym statusem
przynależności do klasy niższej; młody Szlangbaum i doktor Szuman cierpiąc
antysemickie docinki pozostają na granicy dwu światów, polskiego i żydowskiego, nie
będą faktycznie akceptowanymi przez żaden z nich. Zastój cywilizacyjny, konserwatyzm
kastowy, takie są
symptomy kryzysu społeczeństwa
w I tomie "Lalki". Przełomem ma
być
praca organiczna,
spółka do handlu z cesarstwem, która zaktywizuje elitę kraju,
posiadającą kapitał, lecz nie ducha przedsiębiorczości. Przedsięwzięcie to przez samego
Prusa ukazane jako inicjatywa heroiczna, wobec całkowitego, wszechobecnego
marazmu staje się w istocie fikcją.
Żydzi w I tomie to trzy postaci: stary Szlangbaum, ortodoks, zasymilowani Szuman i
Henryk Szlangbaum, dwaj ostatni uczestnicy wraz z Wokulskim powstania styczniowego,
1
mający za sobą zesłanie na Syberii. Obaj dotkliwie znoszą antysemityzm i kastowe
bariery;
gdy Wokulski daje pracę pogardzanemu przez Polaków i Żydów młodemu
Szlangbaumowi (nie przyszedłbym, gdyby nie troska o dzieci, mówi ten) opinia
polska ma mu to za złe.
Szuman to postać głęboko tragiczna, po osobistym dramacie
jest wypalony, zgorzkniały, mimo, że asymilator, to świadomy swego statusu mieszkańca
dwu światów, z których żaden go nie zechce. Stary Szlangbaum to żydowski biznesmen,
Prus opisuje go z sympatią, gdy staruch jadąc dorożką zmuszony jest zapłacić większą
taryfę czuje słabość "około serca". Umowa, jaką zawiera z nim Wokulski o kupno
kamienicy jest tak mętna, że jej realizacja może się oprzeć tylko na wzajemnym
zaufaniu. Lojalność i zaufanie łączą tych dwu ludzi, zapamiętajmy to.
Pozytywnego obrazu Żydów dopełnia przedstawienie przez Szlangbauma rozrywek
młodych Żydów, mających ćwiczyć rozum; mądrość i cierpliwość mają być typowymi
żydowskimi cechami. Żydzi zasymilowani w tomie I "Lalki" noszą piętno tragizmu, są
postaciami psychologicznie skomplikowanymi.
Naraz w II tomie przechodzimy do innego świata stosunków polsko-żydowskich,
spotykamy Wokulskiego rozmawiającego z Rzeckim o
rozpanoszeniu się Żydów
i
możliwej sprzedaży sklepu, Rzecki zapowiada:
"Będzie kiedyś awantura z tymi
Żydami",
Wokulski odpowiadając wygłasza słowa znamienne -
Prześladowania Żydów
trwają już osiemnaście wieków, jedynym ich rezultatem jest wyginięcie jednostek
szlachetnych, a pozostanie przy życiu tylko Żydów "wytrwałych, cierpliwych,
podstępnych, solidarnych, sprytnych i po mistrzowsku władających jedyną bronią,
jaka im pozostała - pieniędzmi. Tępiąc wszystko, co lepsze, zrobiliśmy dobór
sztuczny i wypielęgnowaliśmy najgorszych."
Pamiętajmy, mówi to przyjaciel Żydów z
I tomu, która to przyjaźń budziła wrogość polskiej opinii.
Spotykamy także młodego Szlangbauma, niegdyś tak poniżanego, teraz zhardziałego,
który wie już, że jest prawie właścicielem sklepu. Wrócił do papy, i to wcale nie z powodu
antysemickich przytyków, lecz dla majątku. W rozmowie z Rzeckim oświadcza, że
pożycza arystokratom, by ich przyjmować na salonach. W duszy jest demokratą,
ale czegóż nie robi się dla stosunków.
Pamiętajmy, mówi to ex-powstaniec,
zasymilowany, upokarzany przez Żydów i Polaków, obecnie wróciwszy do papy staje się
on Żydkiem - geszefciarzem.
W tomie II, po długiej nieobecności, naraz spotykamy doktora Szumana, niegdyś
zgorzkniałego, teraz pełnego optymizmu...żydowskiego optymizmu. Odwiedzającemu go
Rzeckiemu objawia, że w jego duszy nastąpił przełom, ba, to prawdziwa iluminacja.
Postanowił bowiem zająć się biznesem. Wyrzeka, że dziesięć lat strawił na
bezwartościowe badania włosów, na publikację broszury o tychże włosach wyłożył rubli
1000. I żadnego odzewu. Obecnie postanowił zająć się robieniem pieniędzy, czyli
geszeftem, bo
pieniądz jest sezamem, przed którym otwierają się wszystkie drzwi,
za pieniądze ma się nawet gotowych do ofiar przyjaciół. Przestał już wierzyć w
"polski system" ten bowiem jest uosobieniem marzycielstwa i braku rozsądku,
jedynym efektem działania "polskiego systemu" są bankructwa moralne i
materialne.
2
Na pytanie ogłupiałego Rzeckiego, jakiż system proponuje w zamian, odpowiada: "nasz
żydowski".
Wedłu niego Żydzi są cierpliwi i genialni, zaś Polacy głupi bankruci.
Wszyscy arystokraci trwonią majątki, na czele z Łęckimi i Krzeszowskim. Nawet
Wokulski to bankrut. "Wszyscy bankrutujecie, wszyscy... Całe szczęście, że wasze
miejsce zajmują świeże siły. Są nimi Żydzi, są oni sprytni, nawet ich postępowanie
z kobietami jest zupełnie inne niż sentymentalizm Polaków. Żyd finansista bierze
żonę bogatą, nic nie znaczą dlań czułości. Jeśli wziąłby żonę ubogą, to wtedy
musiałyby procentować jej wdzięki. "Ona prowadziłaby mu salon, zwabiała gości,
uśmiechałaby się do możnych, romansowałaby z najważniejszymi, słowem - na
wszelki sposób popierałaby interes firmy"
- tak oto dowiadujemy się, że wśród Żydów
w powszechnym zwyczaju jest prostytuowanie żon (zresztą za ich zgodą) dla geszeftu.
Przy okazji dowiadujemy się, że szczery przyjaciel Wokulskiego z I tomu Szuman teraz
właśnie zajęty jest sprawdzaniem rachunków księgowych sklepu Wokulskiego, który
chce nabyć stary Szlangbaum.
Były przyjaciel Szlangbaum kupujący sklep, wcześniej jednak wydobywający rachunki
(czy aby wszystko prowadzone uczciwie), i były przyjaciel Szuman, dokładnie
kontrolujący stan kasy. Czegóż nie robi się dla geszeftu.
Cały powyższy wywód o żydowskich przewagach nad polską bezmyślnością głosi,
pamiętajmy, niedawny szczery patriota polski, powstaniec, mający za sobą syberyjską
katorgę. Ten właśnie człowiek, pamiętajmy zasymilowany Żyd doznaje olśnienia i bredzi,
niczym podpity półanalfabeta, który przebrnął właśnie przez trzy strony "Protokołów
mędrców Syjonu". Postać tragiczna, ofiara polskich przesądów kastowych staje się
żydowskim geszefciarzem. Dusza żydowska? Dlaczego? Prus mieć musiał bardzo
ważny powód, że uczynił trzech żydowskich bohaterów I tomu "Lalki" wrogami polskości.
W niedługi czas potem znowu widzimy Szumana, teraz skarżącego się na okpienie przez
Szlangbaumów, którzy proponowali mu spółkę. Oszukany przez swoich "braci" staje się
Żydem cynikiem, świadomym łotrostw swego narodu. W rozmowie z Wokulskim mówi:
"Genialna rasa te Żydki, ale cóż za łajdaki",
z zadowoleniem stwierdza u siebie
odrodzenie żydowskiej natury: "A właśnie teraz zaczyna się budzić we mnie
instynkt przodków: skłonność do geszefciarstwa".
Z niepokojem wspomina, że
nieomal ową naturę asymilując się w polskim środowisku zagubił:
"Tak długo kręciłem
się w waszym świecie, żem w końcu utracił najcenniejsze przymioty mojej rasy",
rasy, która cały świat zdobędzie, i to nawet nie rozumem, ale szachrajstwem i
bezczelnością.
Szuman jest pewien, że niedługo wybuchnie nowe prześladowanie
Żydów, z którego wyjdą oni jeszcze mędrsi, jeszcze silniejsi i jeszcze solidarniejsi. I
odgraża się Żydzisko bezczelne:
"A jak oni wam kiedyś zapłacą! [...] Co tu gadać...
Pięknym jest Izrael triumfujący i miło pomyśleć, że w tym tryumfie uciśnionych jest
cząstka mojej pracy!"
Kusi Wokulskiego, niby demon, z początku drażni jego ambicję
przypominając upokorzenia jakich zaznał od arystokratów, by roztoczyć obraz
wspaniałości, jakich zazna łącząc się z Żydami: "Zdublujesz majątek i jak mówi Stary
Testament, zobaczysz nieprzyjacioły twoje u podnóżka nóg twoich".
Nie koniec to jednak kuszenia przez żydowskiego demona, Wokulski staje się świadkiem
prorokowania przyszłości kraju:
"Z konieczności połączymy się z waszym ludem,
3
będziemy jego inteligencją, której dziś nie posiada... Nauczymy go naszej filozofii,
naszej polityki, naszej ekonomii i z pewnością lepiej wyjdzie na nas aniżeli na
swoich dotychczasowych przewodnikach... Przewodnikach!... - dodał ze
śmiechem."
Pisał to Prus w 1889, groźba zażydzenie inteligencji i zażydzenia polskiej świadomości
narodowej poprzez asymilację już wtedy drążyła sumienia polskich inteligentów.
Odrodzenie się żydowskiej natury u Szumana i Szlangbauma to dowód na szybkie
przyswojenie sobie przez Prusa teorii kulturowego rasizmu, żydowska dusza przecież
zwycięża u obu, bez znaczenia stają się długie lata lojalności, przecież wystawionej
niegdyś na ciężką próbę - zesłanie.
Jak się okazuje Żyd zawsze będzie Żydkiem,
geszefciarstwo zawsze wyjdzie na wierzch. Obcy, nawet zasymilowany będzie w
sobie przechowywał obce wartości. Zagrożeniem dla Polaków są asymilatorzy,
Żydzi tajni, zamaskowani. Charakterystyczne, że starego Szlangbauma niewiele
widać w II tomie, za to musimy wysłuchiwać monologów ex-Polaka doktora
Szumana.
Przecież Żyd "w chałacie" tylko wyzyskuje, asymilator może zniszczyć duszę
polską.
Ta zmiana, metamorfoza, jaka się dokonała w asymilatorach w "Lalce" została z lubością
odnotowana przez, jak zwykle czujny "Głos". Wybrzydzano tylko na to, że
"proces
przeobrażania"
Szlangbauma i Szumana powinien być poddany, ze względów
społecznych (!-AK) drobiazgowej analizie psychologicznej, czego brak w powieści.
Dowiadujemy się, że o spółkę do handlu z cesarstwem kierowaną przez Wokulskiego
walczą dwie partie żydowskie.
"Nie było bowiem w kraju nikogo, kto by mógł dalej
rozwijać jego pomysły; nikogo, prócz Żydów, którzy występowali z cała kastową
arogancją, przebiegłością, bezwzględnością i jeszcze kazali mu wierzyć, że jego
upadek, a ich triumf - będzie korzystnym dla kraju..."
W czasie rozmowy Wokulskiego z księciem, zatroskanym o nieszczęsny kraj dowiadują
się czytelnicy, jak to przebiegli Żydzi wykorzystują gospodarczy bezwład społeczeństwa.
W nieszczęsnym kraju brak finansistów i godnych zaufania, chrześcijańskich kupców.
Arystokraci zaś nie dbają o przemysł krajowy i wydają kapitały za granicą. Tacy zaś
ludzie jak Wokulski, przedsiębiorcze jednostki są tępione. Kastowa arystokracja odsuwa
się od wątłej burżuazji, ta zaś nie pozostaje dłużna.
Obraz rozkładu społeczeństwa podobny jak i w tomie I, już jednak w tomie II książę z
rozpaczą woła do Wokulskiego -
"więc zostawisz nas na pastwę starozakonnym."
Ostatecznym triumfem Żydów jest opanowanie spółki, której kierownikiem zostaje były
Polak, były powstaniec, były demokrata - Henryk Szlangbaum. Przedsięwzięcie, które
miało w tomie I służyć wzmocnieniu polskiej gospodarki, w tomie II zostaje opanowane
przez żydowskich aferzystów. A więc mamy tu inną niż w tomie I diagnozę
społeczeństwa polskiego, zdolnego do gospodarczej aktywności, ale niszczonego przez
Żydów. Stąd już niedaleko do porzucenia programu pracy organicznej, cóż bowiem
znaczy nawet mrówcza praca wobec żydowskiej wojny ekonomicznej. Ale nie
uprzedzajmy faktów.
Epizod z przejęciem spółki przez Żydów ma symbolizować przejmowanie polskiej
gospodarki, ale to nic, zagrożona jest także przez rozpanoszone żydostwo polska
4
inteligencja (Szuman wyznaje, że Żydzi narzucą Polakom swą inteligencję i własną
filozofię), Żydzi przez małżeństwa z Polkami (takie proponuje się Szumanowi) dążą do
opanowania elity - arystokracji. Polska staje wobec śmiertelnego zagrożenia -
żydowskiej okupacji.
Prezentacja podstępnej "rasy żydowskiej" w II t. "Lalki" zawiera typowy dla tego rodzaju
literatury błąd logiczny. Żydzi, na przykładzie Szumana raz wychwalają "najcenniejsze
przymioty żydowskiej rasy", to znów padają z ust samych Żydów epitety "cóż z nas za
łajdaki", "zdobędziemy świat szachrajstwem i bezwzględnością".
Prus, tak jak choćby autorzy "Protokołów Mędrców Syjonu" nie trzyma się jednej
"wykładni" żydowskości. Nie bardzo dowierzając inteligencji czytelnika karze swym
żydowskim bohaterom to wychwalać pod niebiosa swą "rasę", to znów taplać ją w błocie.
Koniec końców czytelnik porażony żydowską mocą i wyliczeniem wspaniałych cech
narodowych Żydów mógłby jeszcze uwierzyć i wstąpić do Zakonu! Musi mieć zatem
całkowitą jasność co do "prawdziwych" motywów i "prawdziwych" cech żydowskiej rasy,
a będzie to najbardziej oczywiste, jeśli skompromitują się sami Żydzi.
Nieprawdopodobna wolta, jakiej dokonał Prus w trakcie tworzenia "Lalki" tylko wydaje się
nielogiczna, tom I będący ilustracją koncepcji pozytywistycznej, aprobaty asymilacji
Żydów, przedsiębiorczości, krytyki kastowości i inercji społeczeństwa jest świadectwem
świadomości zagrożenia gospodarczym zacofaniem, rozkładu społeczeństwa, także
świadomości konieczności dokonania wielkiej pracy, tak wielkiej, że niemożliwej. Tom I
to obraz kryzysu, dezintegracji tak potężnej, tak przerażającej, że polski pisarz nie potrafi
obwinić o ten stan samych Polaków. Znajduje więc prawdziwy czynnik dezintegracyjny,
wygodnego kozła ofiarnego.
W "Lalce" Prus, nieświadomie, ukazał swą własną intelektualną drogę i swego
środowiska pozytywistycznego. Od punktu wyjścia - przełomu lat 60/70 XIX w.,
pesymizmu diagnozy gospodarczej, cywilizacyjnej zapaści Królestwa, ale i optymizmu
przekonania o możliwej szybkiej mobilizacji narodowej i łatwości budowy społeczeństwa
organicznego.
Społeczeństwo organiczne, społeczeństwo przyszłości miało być płaszczyzną
bezkonfliktowej współpracy klas i grup etnicznych. Asymilacja mniejszości (Niemców,
Żydów) prowadzić miała do likwidacji separatyzmu etnicznego, współpraca klas
społecznych prowadzić miała do funkcjonowania "społecznego kapitalizmu", jak można
by to określić współczesnym językiem. Wreszcie praca organiczna to rozwój oświaty,
transfer idei i osiągnięć naukowych.
Lata 80-te pokazały dobitnie, iż gwałtowna ekspansja kapitalizmu w Królestwie nie ma
nic wspólnego z poczciwością programu pozytywistów. Brutalny wyzysk, zubożenie,
fikcja oświaty ludowej, wreszcie wystąpienie na scenę publiczną konserwatystów i
socjalistów - pozytywiści nie mogli mieć wątpliwości, że przegrali.
Czas było szukać winnych, Prus ich odnalazł.
Tom II to już ilustracja powszechnych w latach 80-tych tendencji antysemickich, a także
pokryzysowego pozytywizmu, który pochłonięty etnocentryzmem zwrócił się przeciwko
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin