Złota Kolekcja - Jordan Penny - Pierwsza miłość (Stara miłość nie rdzewieje).pdf

(576 KB) Pobierz
Penny Jordan
Pierwsza miłość
Rozdział 1
– I wtedy powiedział, że znów musi zostać dłużej w pracy; to
już trzeci raz w ciągu ostatnich dwóch tygodni! Holly, naprawdę zdaję
sobie sprawę, że interes ciągle się rozkręca, co wymaga poświęcenia i
wysiłku, a ty jesteś coraz bardziej rozrywana przez dziennikarzy,
którzy nie dają ci chwili spokoju, ale czyja naprawdę wyglądam na
idiotkę? Mówi mi, że zostaje w biurze po godzinach, a ja założę się, że
tu nie chodzi o pracę. W dodatku, kiedy wczoraj do niego
zadzwoniłam, ta jego nowa sekretarka miała czelność oświadczyć, że
Gerald jest na naradzie!
Holly wygładziła niewidoczne fałdki na spódniczce, puszczając
przemowę Patsy mimo uszu, choć szczerze przejmowała się
problemami przyjaciółki. Gdyby tak nie było, to tych kilka z trudem
wyrwanych godzin spędziłaby w ogrodzie, sadząc z Rorym cebulki
tulipanów i flance niezapominajek, które wiosną wybuchną masą
żółtych i błękitnych kwiatów.
Kiedy w słuchawce rozległ się dramatycznie brzmiący głos
Patsy, która koniecznie musiała się z nią zobaczyć, zrezygnowała z
tych planów. Była przekonana, że stało się coś złego.
Biedny Gerald! Niewierność była ostatnią rzeczą, o jaką można
by go posądzić! To już raczej jego rudowłosa żona miała bardziej
swobodne podejście do małżeńskiej przysięgi.
Odepchnęła od siebie te myśli, próbując skupić się na słowach
Patsy.
Teraz
narzekała
na
nadmiar
pracy,
jaką
z
powodu
dynamicznego rozwoju firmy był obarczony jej mąż.
– Znam Geralda i wiem, że z pewnością ani słowem się nie
uskarża, ale przecież nie należy do zarządu. Jest tylko księgowym, a
poza tobą ma jeszcze innych zleceniodawców.
Holly stłumiła gorzki uśmiech. Ciągle jeszcze nie mogła
pogodzić się z faktem, że jej niespodziewany sukces był solą w oku
większości znajomych. Wielu z nich, podobnie jak Patsy, miało mocno
przesadzone pojęcie ojej nagle zdobytym bogactwie. To prawda, że
firma przynosiła coraz większe dochody, ale niemal wszystkie
pieniądze od razu były inwestowane w dalszy rozwój. Jedynym
kaprysem, na jaki sobie pozwoliła, był zakup wiekowej farmy pod
miastem.
Ta farma budziła w niej gorące uczucia, kiedy jeszcze była małą
dziewczynką. Tylko dwór podobał się jej bardziej, ale co by zrobiła z
budynkiem, który składał się z ponad dwudziestu sypialni, sali
balowej, salonu większego od jej całego domu, biblioteki i wielu
innych pomieszczeń, nawet gdyby była w stanie go kupić?
Nie, stara farma była znacznie bardziej w jej stylu. Postawiono
ją prawie sto lat wcześniej niż dwór. Otaczające ją zabudowania
chyliły się ku ziemi, a ogród, zarośnięty i zdziczały, przedstawiał obraz
nędzy i rozpaczy.
Dzięki temu będę mogła urzeczywistnić moje pomysły,
usprawiedliwiała się przed Geraldem i Paulem, kiedy się krzywili, że
przystosowanie farmy do zamieszkania pochłonie czas, który powinna
poświęcić firmie.
Firma... wąska dłoń, wygładzająca żółtą jedwabną spódniczkę,
znieruchomiała.
Nawet teraz zdarzały się chwile, kiedy z niedowierzaniem
myślała o tym, jak w zamierzeniu niewielki interes, który zaczynała w
ogrodzie ojca, rozrósł się do obecnych rozmiarów.
Tuż po studiach, jako świeżo upieczony magister chemii,
zaczęła poszukiwać swojego miejsca w życiu. Zawsze z niechęcią i
dystansem odnosiła się do nowocześnie wytwarzanych kosmetyków,
więc z tym większym entuzjazmem zaczęła eksperymentować z
produktami
opartymi
wyłącznie
na
naturalnych
składnikach.
Nieocenioną pomocą okazała się siedemnastowieczna, zniszczona od
długiego używania książka z przepisami na domowy użytek.
Początkowo Holly sporządzała kremy i mikstury tylko dla siebie,
głównie z chęci wypróbowania starych przepisów. Rezultaty okazały
się doskonałe i powoli sprawa stała się głośna. Z ust do ust
przekazywano sobie pochlebne opinie. Wtedy do akcji włączył się
Paul, który wziął na siebie rozprowadzanie gotowych wyrobów.
Najpierw wystawiali swoje produkty na lokalnych targach. Do tej pory
z nostalgią wspominała tamte szczęśliwe chwile, kiedy mogła ubierać
się w wytarte dżinsy i podkoszulki, i nie przejmować się fryzurą.
Potem to wszystko się zmieniło, zwłaszcza w czasie ostatnich
kilku lat, kiedy okrzyknięto ją „Kobietą roku" w dziedzinie biznesu. I
choć nauczyła się wielu rzeczy, zdarzały się chwile, kiedy z
niedowierzaniem patrzyła na swoje odbicie w lustrze, zastanawiając
się, czy nadal jest sobą. Z żalem musiała rozstać się z dżinsami i
zastąpić je nobliwymi kostiumikami od znanych projektantów. Nie
mogła już pokazać się bez jedwabnych pończoch. Włosy, podcięte do
ramion i rozjaśnione złotymi pasemkami, nosiły na sobie ślad ręki
dobrego
fryzjera.
Ich
wyrafinowany,
jasny
kolor
podkreślał
delikatność cery i doskonałość rysów twarzy. Kiedy patrzyła w lustro,
Zgłoś jeśli naruszono regulamin