Tessa Radley - Weselny orszak.pdf

(654 KB) Pobierz
T
essa
R
adley
Weselny
orszak
1
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Jak to możliwe,
że
sprawy przybrały tak beznadziejny obrót?
Rebeka Grainger, czując zbliżającą się falę mdłości, zgięła się wpół.
Gdyby tylko potrafiła o wszystkim zapomnieć, może ustąpiłoby przykre
ściskanie
w
żołądku?
Najważniejsze jest teraz wesele, upomniała się w myślach.
- Skup się na pracy - mruknęła do siebie.
Przecież zapłacono jej za to. Wczoraj wieczorem otrzymała czek No
właśnie, wczoraj wieczorem. Ten pocałunek. Nie, nie wolno jej myśleć o tym,
co się wydarzyło.
Przyjęcie weselne Asteriadesów.
Omiotła nerwowym spojrzeniem stoliki nakryte srebrnymi błyszczącymi
sztućcami oraz kryształowymi kieliszkami Baccarata i udekorowane smukłymi
wazonami, w których stały długie białe róże. Przygotowując wesele Damona
Asteriadesa, dysponowała nieograniczonymi
środkami.
Na nic nie szczędzono
kosztów. Sklepienie sali balowej hotelu San Lorenzo w Auckland było
ozdobione białą draperią nadającą sali romantyczny charakter. Na
ścianach
wisiały girlandy bluszczu i cieplarniane białe róże, wypełniając pomieszczenie
odurzającym zapachem.
Na mosiężnych kinkietach płonęły tworzące intymny nastrój pochodnie.
Sala balowa była ogrzewana, aby pomimo zimowego chłodu panie mogły się
czuć komfortowo w lekkich kreacjach od znanych projektantów.
Pośrodku pustego parkietu Damon Asteriades tańczył z wdziękiem ze swą
młodą
żoną
w takt walca „Nad błękitnym modrym Dunajem". Jego ciemna
głowa kontrastowała z jej jasnymi włosami. Stuprocentowy, wspaniały Grek o
ciemnej karnacji i półdługich kruczoczarnych włosach, pełen temperamentu i
pewny siebie, jak przystało na południowca. Rebeka najchętniej wysłałaby go
teraz na księżyc.
RS
2
- Mój syn to dureń.
Komentarz Souli Asteriades, matki Damona i wdowy po wpływowym
biznesmenie Arim Asteriadesie, wywołał na ustach Rebeki uśmiech.
- Szkoda,
że
on uważa inaczej.
- Musiałaś się ubrać na czerwono? Niepotrzebnie prowokujesz -
westchnęła starsza pani. - Ta wyzywająca sukienka wywoła komentarze.
Rebeka roześmiała się, spoglądając na kreację od Very Wang.
- Niech sobie plotkują. Nic mnie to nie obchodzi. Przynajmniej nie
odbieram splendoru bohaterce wieczoru.
- A powinnaś. Byłabyś najpiękniejszą panną młodą. Gdyby Ari
żył...
-
zasępiła się - nalałby oleju do głowy naszemu synowi. Bez wątpienia nie
dopuściłby do tej sytuacji.
- O czym ty mówisz? - Rebeka wbiła w nią zaskoczone spojrzenie.
Damon dokonał wyboru i musi z nim
żyć.
Takie jest moje zdanie i wiem,
że
mam rację - oświadczyła pani Asteriades, odchodząc do gości.
Skonsternowana Rebeka przeniosła wzrok na parkiet. Pan młody, zwykle
niechętny do publicznego okazywania uczuć, właśnie złożył czuły pocałunek na
czole
żony.
Panna młoda zaskoczona uniosła do góry głowę. W wyrazie jej
twarzy nie było widać spodziewanej radości. Rebeka pomyślała,
że
Damon
powinien się smażyć w piekle, tak jak ona. Nie mogła na niego patrzeć.
Zamknęła oczy. Pękała jej głowa i dławiła ją gorycz. Była spięta i udręczona
przeżyciami dnia oraz nadmiarem spożytego poprzedniego wieczoru wina. Nie
mogła się doczekać końca uroczystości. Pragnęła,
żeby
już było po wszystkim.
Żeby
zniknął z ust gorzki smak zdrady.
- Chodź, teraz nasza kolej.
Wyrwana z przykrych rozmyślań, poczuła na zimnym, wilgotnym
ramieniu dotyk dłoni i zdała sobie sprawę,
że
muzyka ucichła. Stojący przed nią
Savvas, brat pana młodego i drużba, spoglądał na nią wyczekująco.
- Ten
ślub
to pomyłka, ale teraz jest już za późno,
żeby
coś zmienić.
RS
3
- Przepraszam, zamyśliłam się. - Zmusiła się do uśmiechu.
- Przestań się martwić, wszystko wspaniale wypadło. Dekoracje
kwiatowe, menu, tort i suknia. Panny młode będą się ustawiały w kolejce,
żebyś
zaplanowała ich wesela.
Rebeka bynajmniej nie podzielała entuzjazmu Savvasa. Organizowanie
kolejnych przyjęć weselnych dla elit Auckland było ostatnią rzeczą, na jaką
miała ochotę. Mimo to była mu wdzięczna,
że
przywołał ją do porządku,
przypominając jej,
że
jest w pracy. Nikt z obecnych nie miał pojęcia, jaki był
prawdziwy powód jej zdenerwowania ani dlaczego zraziła się do
ślubów
na
najbliższe dziesięciolecia.
Jak mogła się tak głupio zachować ubiegłego wieczoru?
- No chodź. - Savvas pociągnął ją za rękę.
- Nie tańczę na przyjęciach, które organizuję. - Zaparła się stopami o
spojrzenie pana młodego.
Zabolało.
podłogę. Przez ramię drużby dostrzegła skierowane na nią pogardliwe
Savvas się uśmiechnął. Na widok iskierek radości błyskających w jego
niebieskich oczach, tak podobnych do oczu brata, Rebece podskoczyło serce do
gardła. Nie, nie pójdzie tam, za skarby
świata!
-
Żadnych
wymówek. Dziś wieczorem nie pracujesz. Idziemy na parkiet.
Zgodnie z tradycją drugi taniec należy do drużbów. Zobacz, wszyscy na nas
czekają.
Wystarczyło jedno szybkie spojrzenie po sali,
żeby
się przekonać,
że
miał
rację. Elegancko ubrane pary rozsunęły się, robiąc dla nich miejsce. Wśród nich
dostrzegła matkę Damona, która posłała jej współczujące spojrzenie. Rebeka
uniosła dumnie podbródek. Odruchowo pogładziła zwisający na dekolt wisiorek
z opalem. W tym momencie jej oczy zderzyły się z porażającym błękitem.
Lodowatym błękitem. Damon Asteriades wpatrywał się w nią z miną pełną
RS
4
pogardy i dezaprobaty, trzymając w ramionach pannę młodą. Fliss. Jej najlepszą
przyjaciółkę.
Rebeka uniosła głowę, podała zimną dłoń Savvasowi i zmuszając się do
uśmiechu, pozwoliła drużbie poprowadzić się na parkiet. Zatańczy, choćby nie
wiem co.
Do diabła z Damonem. Będzie się jeszcze
śmiała.
Nie pozwoli,
żeby
Asteriades dostrzegł, jak bardzo złamał jej serce, jaką pustkę pozostawił w jej
duszy. Nigdy się nie dowie, ile ją kosztowało zorganizowanie wesela Fliss,
wybieranie dla niej muzyki, kwiatów, sukni ani jak bardzo chora i przybita się
czuła, idąc za nimi jako druhna do ołtarza. Nigdy się nie dowie, jak głęboki ból
ją przeszył, kiedy ksiądz ogłosił ich mężem i
żoną.
Ból ten pogłębił się, gdy
młodzi małżonkowie odwrócili się do zebranych przed ołtarzem gości. Fliss
była blada i smutna, mimo to posłała Damonowi uwodzicielskie spojrzenie spod
chciał powiedzieć: Nic już teraz nie zrobisz. Zatańczy i będzie wyzywająca.
Nikt nie zgadnie,
że
pod dumną miną kryje rozpacz. Wszyscy zobaczą to co
zawsze: bezczelną, niezależną Rebekę. Obiecała sobie,
że
nigdy więcej nie
podda się wyniszczającym ją uczuciom. Uśmiechnęła się z determinacją,
ignorując gniewną minę pana młodego.
- Halo, braciszku, teraz moja kolej na taniec z panną młodą.
Zaskoczona Rebeka ocknęła się z odrętwienia. Nagle powróciła do
rzeczywistości, do sali balowej. Melodia się skończyła i drużba podziękował jej
za taniec. Przed nią stał mężczyzna, który złamał jej serce. Wiedziała,
że
nigdy
przed nim nie ucieknie. W przyćmionym
świetle
pochodni jego oczy biły
niebieskim blaskiem. Miał wysokie kości policzkowe i pełne usta. Gdyby nie
krzywy nos, który niejednokrotnie musiał być złamany, można by go uznać
za ucieleśnienie klasycznego ideału piękna. W rysach jego twarzy, która budziła
szacunek, kryło się coś niebezpiecznego i zmysłowego.
rzęs. Pan młody odnalazł oczy Rebeki i rzucił jej tryumfalne spojrzenie, jakby
RS
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin