0925. DUO Green Abby - Dług do spłacenia.pdf

(701 KB) Pobierz
Abby Green
Dług do spłacenia
Tłumaczenie:
Izabela Siwek
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Nessa O’Sullivan nigdy nie uważała siebie za osobę zdolną do
popełnienia przestępstwa. Znalazła się tu jednak, przy
prywatnej posiadłości pod osłoną nocy, szykując się do wejścia,
żeby zabrać coś, co do niej nie należało.
Skrzywiła się. Prawdę mówiąc, wcale nie zamierzała się
włamywać, ponieważ miała klucze do gabinetu brata w biurze
stadniny Luca Barbiera. Sama myśl o właścicielu stajni koni
wyścigowych przyprawiała ją zimny dreszcz. Przykucnęła pod
wystającą gałęzią na brzegu idealnie utrzymanego trawnika
przed budynkami, gdzie mieściła się recepcja. Zostawiła
samochód, zdezelowanego mini coopera, w pewnej odległości
od bramy wjazdowej, i wspięła się po niskim murze, by tu
dotrzeć.
Jej dom rodzinny znajdował się niedaleko stąd i dobrze znała
okolice stadniny. Bawiła się tutaj jako dziecko, kiedy to miejsce
należało jeszcze do kogoś innego. Poczucie znajomości terenu
znikło jednak natychmiast, gdy w pobliżu zahuczała sowa.
Nessa aż podskoczyła ze strachu. Zaczęła głęboko oddychać,
chcąc uspokoić nerwy. Po raz kolejny przeklęła w duchu
impulsywnego starszego brata za to, że się ulotnił. Ale czy
naprawdę mogła obwiniać Paddy’ego juniora, że nie
przeciwstawił się Lucowi Barbierowi –
enfant terrible
świata
wyścigów konnych, człowiekowi owianemu tajemnicą?
O jego złowrogim mrocznym wyglądzie krążyły liczne plotki.
Mówiono, że został osierocony przez Cyganów i mieszkał na
ulicy, zanim stał się legendą i zasłynął z niezwykłych
umiejętności ujeżdżania najtrudniejszych wierzchowców.
Zrobił postępy w bardzo krótkim czasie, stając się
właścicielem stajni pod Paryżem. W jego posiadaniu znajdowała
się też teraz rozległa stadnina w Irlandii, połączona ze
stajniami najlepszych koni wyścigowych, których ujeżdżaniem
zajmowali się pod jego nadzorem najlepsi fachowcy na świecie.
Ludzie uważali jego niezwykły talent za rodzaj
czarnoksięskich zdolności, przekazanych mu w spadku przez
jakichś tajemniczych przodków. Inne plotki głosiły, że był po
prostu zwyczajnym kryminalistą, pochodzącym z patologicznej
rodziny. Udało mu się wydostać z rynsztoka i osiągnąć sukces
fuksem, dzięki bezwzględnej pomysłowości.
Tajemnica dotycząca pochodzenia podsycała jedynie liczne
spekulacje na jego temat. Zajmował się bowiem nie tylko
wyścigami, ale też dużo inwestował w różne inne branże,
potrajając majątek w krótkim czasie i umacniając swoją pozycję
jednego z najbogatszych przedsiębiorców na świecie.
Paddy junior mówił o tym człowieku ściszonym głosem i pełen
nabożnego lęku przez ostatnie parę lat, od czasu, gdy Barbier
zatrudnił go na stanowisku młodszego kierownika stadniny.
Sama Nessa widziała Luca raz lub dwa z daleka podczas
sprzedaży irlandzkich koni. Uczestniczyły w niej regularnie
najbardziej znane osobistości z całego świata, szejkowie
i członkowie rodzin królewskich oraz inni bogacze.
Wyróżniał się w tłumie, przewyższając wszystkich o głowę.
Miał kruczoczarne włosy, gęste i zmierzwione, sięgające
kołnierzyka, śniadą cerę, wydatne kości policzkowe i srogą
minę, a oczy przesłonięte ciemnymi okularami. Muskularne
ręce trzymał złożone na szerokiej piersi i poruszał jedynie
głową, śledząc konie paradujące przed potencjalnymi
nabywcami. Bardziej przypominał małomównych ochroniarzy
niektórych szejków lub tajemniczego gwiazdora filmowego niż
właściciela stadniny.
Nie miał przy sobie strażników, ale Nessa jeszcze teraz
pamiętała groźną atmosferę, jaką roztaczał wokół siebie,
trzymając ludzi na dystans. Wyglądał na kogoś, kto
najwyraźniej doskonale potrafi obronić sam siebie.
Przyszła tu tej nocy na prośbę niemądrego brata tylko
dlatego, że, jak ją zapewniał, Barbier był akurat we Francji. Nie
miała ochoty spotkać się z tym człowiekiem twarzą w twarz. Za
każdym razem, gdy widziała go z daleka, odczuwała zagadkowe
poruszenie, całkowicie jej dotąd obce i zupełnie nieodpowiednie
w odniesieniu do obcego mężczyzny.
Wzięła kolejny głęboki oddech i przesunęła się do przodu pod
drzewem w stronę budynku. Jakiś pies zaszczekał i przystanęła,
nasłuchując. Gdy szczekanie ucichło, ruszyła dalej. Dotarła do
głównego gmachu sklepionym przejściem, prowadzącym na
dziedziniec, wokół którego znajdowały się pomieszczenia
administracyjne.
Kierując się wskazówkami Paddy’ego, odnalazła główne biuro
i większym kluczem otwarła drzwi. Alarm się nie włączył.
Poczuła zbyt wielką ulgę, by się zastanawiać, czemu go nie
zainstalowano.
W środku było ciemno. Weszła schodami na górę, świecąc
latarką z telefonu, i odetchnęła z ulgą, gdy udało jej się
odnaleźć gabinet brata. Otworzyła zamek drugim kluczem
i weszła do środka tak cicho, jak tylko potrafiła. Zamknęła za
sobą drzwi. Pot spływał jej po plecach.
Kiedy się trochę uspokoiła, ruszyła w głąb pokoju do biurka
Zgłoś jeśli naruszono regulamin