Polactwo - Rafal Ziemkiewicz.pdf

(1369 KB) Pobierz
RAFAŁ A. ZIEMKIEWICZ
POLACTWO
2004
O, jakże szybko nastrój prysnął wzniosły!
Albowiem w kraju tym zaczarowanym
gdzie - jak w złej bajce - ludźmi rządzą osły
jakież tu mogą być właściwie zmiany?
Tu tylko szpiclom coraz większe uszy
rosną, milicji - coraz dłuższe pałki,
i coraz bardziej pustka rośnie w duszy,
i coraz bardziej mózg się robi miałki.
Tu tylko może prosperować gnida,
cwaniak i kurwa, łotr i donosiciel...
Janusz Szpotański
(ok. 1975)
OD AUTORA
Sam nie do końca wiem, o czym jest ta książka. Ale - to też coś warte - wiem, o
czym
nie jest. Nie jest na pewno, choć może mniej uważnym Czytelnikom zdawać się
może coś
wręcz przeciwnego. Więc od tego zacznę: ta książka nie jest o charakterze
narodowym
Polaków.
Nie może być, bo autor w ogóle w istnienie czegoś takiego jak „charakter
narodowy”
nie wierzy, a samo pojęcie uważa za głupie. Tak jakby nasze zachowania zostały
przesądzone
raz na zawsze przez fakt posługiwania się tym a nie innym językiem, albo
posiadania
słowiańskich rysów. Polacy nie potrafią pracować, powiadano przez lata,
tłumacząc,
dlaczego wschodnie Niemcy, Czechosłowacja czy Węgry, nie mówiąc o
Jugosławii, choć
toczone tym samym socjalistycznym syfem, jednak radziły sobie lepiej.
Tymczasem
wystarczało pierwszego z brzegu Polaka przeflancować na Zachód i pokazać
wypłatę w
dolarach, żeby robota tylko mu furczała w rękach. Wystarczało, że latami nie
mogący obronić
habilitacji asystent wyrwał się z dusznej atmosfery peerelu, wiecznej
niemożności, układów i
układzików nie do przebicia, a nagle stawał się cenionym naukowcem, mającym
otwartą
drogę na renomowane zachodnie uczelnie. Artyści, nie mogący się tu przebić,
tam nagle
okazywali się ludźmi rzadkiej pracowitości i talentu. Znam człowieka, który już
po 1989 roku
dwa razy w Polsce bankrutował, a kiedy przeniósł się za ocean i założył tam ten
sam biznes,
którego nie był w stanie skutecznie prowadzić u nas, prosperuje. Tu był
nieudacznikiem, a tam
nagłe okazuje się zdolnym przedsiębiorcą? U siebie jesteśmy leniami, a na
saksach groźną
konkurencją dla Chińczyków? U siebie nie możemy wyłonić żadnej sensownej
elity politycznej
i w każdych kolejnych wyborach głowimy się, czy oddać głos na złodzieja, ale
przynajmniej
fachowca, uczciwego, ale idiotę, czy na tępego chama, ale spoza układu, czy
wreszcie,
poddając się poczuciu bezradności, w ogóle cisnąć to wszystko w diabły i iść na
piwo - a na
świecie potrafimy imponować, kandydować do Nobli, doradzać prezydentom?
Nie ma to nic wspólnego z cechami charakteru, zwłaszcza narodowego. Polak w
Polsce jest leniwy, a na Zachodzie pracowity z tego samego powodu: bo tak mu
się opłaca.
Kiedy pojedzie do Ameryki, zaczyna funkcjonować w systemie, który premiuje
pracowitość,
aktywność i pomysłowość. Ale dopóki jest u siebie, to wie od pokoleń, że tutaj
grunt się nie
wychylać, że pokorne cielę dwie matki ssie, stój w kącie, znajdą cię, nie bądź
orłem, bo
wylecisz, a czy się stoi, czy się leży, każdemu się należy tyle samo.
To wyjaśnienie, nie usprawiedliwienie. Ktoś powie: to nie my wymyśliliśmy ten
system,
czyniący z ludzi wolnych niewolników, a z niewolników zadowolonych ze swego
losu
degeneratów, którym do szczęścia wystarcza już tylko regularnie zmieniana
micha i od czasu
do czasu parę najprostszych rozrywek. Nie wprowadzono tego systemu nad Wisłą
na nasze
życzenie, przeciwnie, przy znaczącym oporze. Owszem: przegraliśmy wojnę,
byliśmy przez pół
wieku okupowani, zresztą za zgodą i przy obłudnym współczuciu sojuszników,
dla których
szafowaliśmy - nikt nie odważy się powiedzieć tej oczywistej prawdy, że
niepotrzebnie - krwią
polskich żołnierzy. Walczyliśmy dzielnie, cierpieliśmy, konspirowaliśmy, nie tylko
w ubiegłym
stuleciu, ale w całej naszej historii, oczywiście, że o tym wiem.
Tylko że wszystko to dawno i nieprawda. Nie chcemy pamiętać, że kiedy jedni
Zgłoś jeśli naruszono regulamin