Polska Zbrojna Historia 2021.01.pdf

(49233 KB) Pobierz
Zakupiono w NEXTO: 3361939
ów
am
Z
PRENUMERATĘ
NA 12 MIESIĘCY
16 wydań: 12 x „Polska Zbrojna”
oraz 4 x „Polska Zbrojna. Historia”
Pakiet rocznej prenumeraty w cenie 97 zł
Prenumeratę można zamówić pod adresem
sklep.polska-zbrojna.pl
Zakupiono w NEXTO: 3361939
LOŻA HONOROWA/PROLOG
3
PPŁK STEFAN PASTEWKA „JUREK”, „STEFAN”
ŻOŁNIERZ SZARYCH SZEREGÓW, OBWODU IV
„OCHOTA” ARMII KRAJOWEJ
Fot. Archiwum prywatne Stefana Pastewki
Byłem więźniem
Głównego Zarządu
Informacji
W
styczniu 1944 r. żołnierze Armii Czerwonej, a wraz z nimi żołnierze
Ludowego Wojska Polskiego − przekroczyli granicę II Rzeczypospolitej,
rok później wkroczyli do zniszczonej i wykrwawionej Warszawy, a w ma-
ju 1945 r. zdobyli Berlin. Wolny świat Zachodu świętował koniec
II wojny, ale dla mnie i dla wielu żołnierzy konspiracji wojna się nie skończyła, ponie-
waż Polska nie stała się wolna, niepodległa. W ślad za Armią Czerwoną i Ludowym
Wojskiem Polskim postępował komunistyczny terror. W Polsce Ludowej na żołnierzy
konspiracji spadły represje, prześladowano nas i katowano w kazamatach Urzędu
Bezpieczeństwa Publicznego i Informacji Wojskowej. Wielu z nas zostało skazanych
na śmierć wyrokiem wojskowych sądów komunistycznego reżimu.
Doświadczyłem represji Głównego Zarządu Informacji – aparatu terroru Ludowego
Wojska Polskiego, nieustępującego w okrucieństwie sowieckiemu pierwowzorowi,
jakim był Smiersz, kontrwywiad Armii Czerwonej. Od grudnia 1945 do lutego 1946 r.
przebywałem w areszcie śledczym w podziemiach siedziby GZI w Warszawie przy ulicy
Wojciecha Oczki, powszechnie uznawanym za najcięższe miejsce odosobnienia
w latach 1944–1956. W czasie licznych przesłuchań wielokrotnie byłem poddawany
torturom fizycznym i psychicznym. W więzieniach i aresztach NKWD, Głównego
Zarządu Informacji Wojska Polskiego i Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego
spędziłem 18 miesięcy od grudnia 1945 do 17 czerwca 1947 r.
Dziś w wolnej i niepodległej Polsce co roku w Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy
Wyklętych oddaję hołd poległym i pomordowanym oraz więzionym i prześladowanym
niezłomnym ofiarom represji komunistycznych. Pamięć o nich nie może przeminąć.
Notował Konrad Paduszek
Zakupiono w NEXTO: 3361939
4
NA POCZĄTEK
ANNA PUTKIEWICZ
REDAKTOR NACZELNY
ŻELAZNA KURTYNA MIAŁA ZAMIENIĆ SIĘ
NA NASZEJ ZIEMI W ATOMOWĄ PUSTYNIĘ,
ODDZIELAJĄCĄ JESZCZE SZCZELNIEJ WOLNY
ŚWIAT OD SOWIECKIEJ STREFY WPŁYWÓW.
FOT. CEZARY POMYKAŁO
ierzesz koszulę czy awans? Oficer wpatrywał się kusząco zza
biurka w młodego, wyprostowanego jak struna kaprala, który
kamienną twarzą maskował zaskoczenie tym osobliwym
zestawem leżącym na szali. Wizja kariery wojskowej wydawa-
ła się ofertą nie do odrzucenia. Jednak gdy świeżo upieczony rezerwi-
sta opuszczał macierzystą jednostkę w Orzyszu – na dnie walizki
leżała starannie złożona koszula. Koszuli nie mierzył, ale wiedział już,
że w wojsku skrojonym na wzór sowiecki nie zmieści się na pewno. Był rok 1956. Przez całe
życie będzie to jedno z nielicznych jego wspomnień z wojska. Drugie to takie, że kolega zastrzelił
się w Wigilię na warcie. A trzecie, że „ja i tak miałem lepiej, jedyny byłem po maturze”. Dowódca
skwapliwie korzystał z jego umiejętności biegłego liczenia i świetnej ortografii. Ale była też
refleksja, że wielu synów chłopskich wyrwało się z biedy do garnizonów przy miastach, że wyszli
bez koszuli, a za to z awansem. Niektórzy jeszcze związani wyniesioną z domów tradycją, będą
potajemnie chrzcić dzieci, odwracając postępową już głowę od pytającego wzroku matki, szyku-
jącej się na niedzielną sumę. Takie czasy. Taka służba. Taka cena. Bo metoda sowieckiej domi-
nacji, całej pierwotnej przebiegłości komunizmu wikłała ofiary systemu z mistrzowską wirtuoze-
rią – podbite narody, w swej znaczącej reprezentacji, zaczynały się czuć zobowiązane do solidar-
ności ze swym okupantem, grając w orkiestrze przeciwko sobie. A ci myślący uparcie „po stare-
mu” stawali się obciążeniem, kłopotliwi, niepotrzebni, niewidzialni. Bo przecież jaka tam okupa-
cja? Przypomnijmy, że w tym samym czasie do początku lat sześćdziesiątych „czyszczono
polskie lasy”. W tym potocznym sformułowaniu kompletnie odczłowieczono tę resztkę żołnierzy
podziemia niepodległościowego. Józef Maria Ruszar w swym dzienniku, pisanym podczas służby
w wojsku w latach siedemdziesiątych, próbuje diagnozować postawę niektórych dowódców
wojskowych i sadystyczną wręcz zapiekłość ograniczonych częstokroć politruków wobec mło-
dych szeregowych: „złamany człowiek, dla którego wywózka z dawnych ziem wschodnich Rze-
czypospolitej była straszną i decydującą lekcją trwogi, z której nigdy się nie otrząsnął. […]
Po nich widać, że w ustroju totalitarnym nawet kaci są poniekąd ofiarami (w tym sensie, że du-
chowo gnoją najpierw siebie)”
1
. Po pierwszym, śmiertelnym „zgnojeniu” głośną lub tylko milczącą
zgodą na kłamstwo katyńskie przyszły kolejne, powszednie, już lżej strawne. Ambitnych adeptów
KBW poddano np. „próbie ognia”, przeszli ją wzorowo, wieś Wąwolnica, wspierająca odziały WiN
na Lubelszczyźnie, spłonęła „za karę” i „dla przykładu”. Polacy, wypędzeni przez płomienie
z domów, rok po wojnie z Niemcami patrzyli bezradnie, jak płonie ich dobytek. Otoczeni przez
ciasny kordon, odbyli pierwsze zajęcia z komunizmu w praktyce. Zmuszanie człowieka do
gnojenia samego siebie uśpiło wrażliwość, samodzielne myślenie, nadzieję, cywilną odwagę.
Stało się preludium do pacyfikacji wystąpień polskich robotników, które do dziś ciążą na powo-
jennej historii polskiego wojska. „Co my mogliśmy? Nic nie mogliśmy. – Pamiętam gorącą
dyskusję w redakcji i tłumaczenie starszego już oficera, który służył wtedy w wojsku. – Ale, że
się złajdaczyliśmy, to fakt”. Ubrał to w słowa znacznie dosadniej. Trudno się nie zgodzić,
orkiestra pod obcą batutą zagrała swój wielki finał, choć okręt zanurzał się coraz bardziej.
Przyszło mi to na myśl niedawno, w niedzielę, kiedy usłyszałam słowa psalmu: „Bo ci, którzy
nas uprowadzili, żądali od nas pieśni. Nasi gnębiciele żądali od nas pieśni radosnej”. Stary
Testament przywiódł mi na myśl profetyczne słowa Józefa Mackiewicza z 1944 r., kiedy pisał:
„Bolszewicy wkroczą do nas w postaci »Polski Demokratycznej«, z biało-czerwonym sztandarem
B
nr
1
/ 2021 /
POLSKA ZBROJNA
HISTORIA
Zakupiono w NEXTO: 3361939
5
i »Jeszcze Polska nie zginęła« graną przez sowieckie orkiestry wojskowe. Na pewno każą nam
po kościołach śpiewać »Te Deum« i gorzej jest, że je śpiewać będziemy”
2
.
Wielu młodych ludzi wstępowało do wojska z wiarą, że służyć będą sprawie polskiej niepodle-
głości. To ci, określani w teczkach personalnych jako „niepewni”, „nierokujący”. Ci bardziej
niepokorni zaznali ludowej – wojskowej – sprawiedliwości. Zawsze pamiętać należy jednak,
że na poziomie osobistych wyborów, w pierwszym zaczynie „ludowego wojska”, formowanego
z tych, którzy „nie zdążyli do Andersa”, była u żołnierzy często głęboka świadomość wyboru
tragicznego. Między pewną śmiercią a szansą na przeżycie. Nie wiem, na ile powszechna wśród
wcielonych do armii Berlinga Polaków była refleksja Andrzeja Reya, który „szedł na Berlin”.
Ten żołnierz nie miał złudzeń. Zapłacił wysoką cenę za swój wybór. Ale przeżył: „Zbliżamy się
znów do Berlina [...]. Przeżyłem wojnę, sam nie bardzo wiem, jakim cudem. [...] Nie poszedłem
na zachód, teraz idę na wschód. [...] Nie mam już domu, nie wiem, co się stało z moimi bliskimi.
Może − gdy ja tu wojowałem − oni zostali wywiezieni w głąb Azji. Wiemy od ludzi przychodzących
z uzupełnieniami, że w Polsce nadal rządzą, jak chcą, Sowieciarze, nadal stoi Krasnaja Armia,
więzienia są pełne akowców. [...] Sowieci zalali już pół Europy […]. Teraz nas trzymają, a prze-
cież w Polsce każde dziecko wie, że jak oni raz coś zagarną, to nigdy nie oddadzą. Ja także
wiem to od dawna, a jednak przyłożyłem rękę do ich zwycięstwa, a przez to przyczyniłem się
do sowieckiego panowania nad nami. Jest wieczór 8 maja 1945. [...] Może trzeba było wybrać
Sybir zamiast armii − gdy śledczy dał mi taki wybór? Ci polscy oficerowie z oflagu, spotkani pod
Berlinem, potraktowali mnie jak zdrajcę. Ale który z nich był kiedyś postawiony przed takim
wyborem? Nikt nie ma prawa sądzić mnie za to, że wolałem polec z bronią w ręku niż gnić w so-
wieckim łagrze. Przecież nie walczyliśmy »za sowietskuju rodinu i za Stalina», ale w rezultacie
właśnie na to wyszło. Nie umiem wyleźć z tej matni...”
3
. Matnia, opisana wówczas przez przeni-
kliwego żołnierza, będzie miała za kilkadziesiąt lat zupełnie nową odsłonę. Analizowane na na-
szych łamach dokumenty i opracowania nie pozostawiają wątpliwości, że plany wojny wypowie-
dzianej Zachodowi przez Układ Warszawski skazywały terytorium Polski na rolę głównego teatru
działań wojennych. Żelazna kurtyna miała zamienić się na naszej ziemi w atomową pustynię,
oddzielającą jeszcze szczelniej wolny świat od sowieckiej strefy wpływów. Dokładnie oszacowa-
no też niezbędne straty, które jako lojalny sojusznik musielibyśmy ponieść w wyniku wojny jądro-
wej. Nikt, oprócz jednego oficera, nie zaryzykował własnego życia, żeby spróbować zmienić bieg
zdarzeń. Ponieważ był jedyny, do dziś pozostaje niewygodny. Mimo prób pogardliwego dezawu-
owania jego czynu, wciąż niczym wyraźna figura odcina się od ponurego tła.
NIKT, OPRÓCZ JEDNEGO OFICERA, NIE ZARYZYKOWAŁ
WŁASNEGO ŻYCIA, ŻEBY SPRÓBOWAĆ ZMIENIĆ
BIEG ZDARZEŃ.
PONIEWAŻ BYŁ JEDYNY, DO DZIŚ
POZOSTAJE NIEWYGODNY.
***
Opowiedział mi niedawno krakowski historyk obrazek ze swego dzieciństwa, które przypadło
na wczesne lata osiemdziesiąte w Mińsku Mazowieckim, gdzie przed wojną stacjonował 7 Pułk
Ułanów Lubelskich. Oto chłopcy jak co dzień bawią się na terenie koszar. Bystre oko jednego
z nich wypatrzyło przy stercie złomu wystające z ziemi pożółkłe płótno. Ze sparciałego woreczka
wysypują się stare orzełki wojskowe w koronie. Chłopcy zastygają, z pietyzmem podnoszą znale-
zisko, po czym pędzą co sił do domów. Mój rozmówca zdyszany staje przed ojcem, oficerem
LWP, i otwiera małą, ubłoconą dłoń:
– Tato! Patrz! Prawdziwe orzełki!
Ojciec patrzył długo i zacisnął mocno w dłoni ten mały kawałek metalu.
Zapraszam do lektury.
1
J.M. Ruszar,
Czerwone pająki – dziennik żołnierza LWP,
Warszawa 2017, s. 207.
2
J. Mackiewicz,
Optymizm nie zastąpi nam Polski,
Londyn 2013
(broszura opublikowana w październiku 1944 r. w Krakowie).
3
Cyt za: D. Czapigo, M. Białas,
Berlingowcy. Żołnierze tragiczni,
Warszawa 2015.
Zakupiono w NEXTO: 3361939
Zgłoś jeśli naruszono regulamin