Aleatha Romig - 1 - Konsekwencje pożadania (+18).pdf

(2255 KB) Pobierz
Obserwował ją od dawna. Intrygowała go.
Zaprosił ją na randkę. Z tego spotkania już nie
wróciła…
Claire Nichols budzi się w luksusowej sypialni.
Przypomina sobie,
że
została porwana.
Zdenerwowana i przestraszona zaczyna walkę
o przetrwanie… Od teraz jej
życie
zależy od
zamożnego, czarującego, wspierającego
organizacje charytatywne biznesmena,
Anthony’ego Rawlingsa. Jednocześnie, jak się
okazuje – groźnego, uwielbiającego
sprawować nad wszystkim kontrolę,
porywacza. Anthony jednak nie przewidział
siły miłości i namiętności, które potrafią
Rozdział 1
Odzyskiwanie świadomości można przyrównać do topnienia
lodu. Woda co prawda zmienia postać, ale nie znika. Umysł Claire nie był
w stanie przetworzyć tego, co się z nią dzieje. Wiedziała, że się budzi. Czuła, że
otula ją ciepła kołdra obleczona miękką w dotyku pościelą, ale coś jej się nie
zgadzało. Gdzie ona była?
Nagle lód stopniał, a jej żyły wypełniły się zimną cieczą.
Serce przyspieszyło, z wysiłkiem pompując lepki roztwór. Poczuła kłucie w
spuchniętych powiekach i przypomniała sobie, w jaki sposób tutaj trafiła.
Wytężyła słuch, próbując wyłapać jakikolwiek dźwięk, ale jedyne, co słyszała,
to uporczywe dzwonienie w
uszach. Kierowana bardziej ciekawością niż odwagą, ostrożnie otworzyła
oczy. Rozejrzała się po pokoju i przekonała, że oprócz niej nie ma w nim
nikogo. Poczuła taką ulgę, że aż ścisnęło ją w piersi. Westchnęła cicho.
W innych okolicznościach może by się rozkoszowała
niezwykłą delikatnością jedwabnej pościeli i okazałym, szerokim łożem.
Dzisiaj jednak, pomimo ciepłego kokonu, jej ciałem
wstrząsały dreszcze. Z najgłębszych zakamarków świadomości
zaczęły się wyłaniać wspomnienia związane z minioną nocą. A może to był
tylko zły sen? Próbowała przekonać samą siebie, że to się nie wydarzyło
naprawdę.
No ale jak się w takim razie tutaj znalazła? I gdzie było to
„tutaj”?
Przez wielkie okna, zasłonięte ciężkimi kotarami, wpadało
tylko tyle światła, aby cokolwiek widzieć. Po raz pierwszy, odkąd się tu
znalazła, Claire rzeczywiście przyjrzała się pomieszczeniu.
Najpierw zobaczyła cztery kunsztownie rzeźbione kolumny w
narożnikach łóżka. Były przepiękne, zresztą jak cały wystrój.
Nigdy dotąd nie widziała sypialni tak dużej i urządzonej z takim
przepychem. Można było pomyśleć, że jest się w niebie, ale ona zdążyła się już
przekonać, że to piekło.
Ponownie wytężyła słuch – cisza. Jedyne dźwięki to te
towarzyszące wspomnieniom. Jej krzyk. Waliła w drzwi sypialni tak długo,
aż rozbolała ją dłoń zaciśnięta w pięść. Nikt jej nie usłyszał. A nawet jeśli tak
było, nikogo to nie obeszło. Ten śliczny pokój stał się jej więzieniem.
Spróbowała usiąść. Zmianie pozycji towarzyszył spory
dyskomfort, co stanowiło kolejny dowód na to, że wydarzenia z minionej
nocy rzeczywiście miały miejsce. Teraz mogła się lepiej przyjrzeć swojej celi;
jej oczom ukazał się komplet
wypoczynkowy złożony z tapicerowanego fotela i kanapy, nieduży kominek,
przed którym ułożono kafelki z marmuru, i stolik dla dwóch osób, a na nim
kryształowy wazon ze świeżymi kwiatami.
Kojarząca się z tym stolikiem poufałość sprawiła, że Claire poczuła bolesne
ściskanie w żołądku. Do gardła podeszła jej żółć.
Rozpaczliwie próbowała ją przełknąć.
Rzucał się w oczy brak komód i innych mebli najczęściej
kojarzonych z sypialnią. A jednak mgliście pamiętała, że to jej nowa
sypialnia. Tak jej powiedziano. Rozglądając się po
pomieszczeniu, dostrzegła wbudowane w ściany biblioteczki z białego
drewna, półki i troje drzwi. Te, które znajdowały się najdalej od łóżka,
wyglądały na solidne; nie nosiły żadnych śladów nocnego walenia. Z całą
pewnością były zamknięte na klucz.
Claire zdawała sobie sprawę, że to jej jedyna droga ku wolności.
Musiała jakoś pokonać te drzwi.
Zamknęła oczy i natychmiast przypomniała jej się zeszła noc.
Gdy wspomnienia zaczęły się wynurzać z odległych odmętów
świadomości, ze wszystkich sił starała się je powstrzymać. Na próżno.
Anthony Rawlings – przystojny, wysoki, z brązowymi
włosami i najciemniejszymi oczami, jakie kiedykolwiek widziała –
okazał się zupełnie innym mężczyzną niż wtedy, kiedy go poznała, niecały
tydzień temu. Wówczas był uprzejmy, grzeczny i
kulturalny. Żadnego z tych słów nie da się użyć do opisania jego
wczorajszego zachowania. Powiedzieć, że okazał się okrutny, to i tak za mało,
aby wyjaśnić, przez co musiała przejść. Można dodać, że był wymagający,
agresywny, szorstki, sprawujący kontrolę – ale przede wszystkim brutalny.
Nawet najmniejszy ruch sprawiał, że bolały ją wszystkie
mięśnie. Czuła nieznośne pulsowanie w udach. Ciało miała
obolałe, usta spuchnięte i poranione. Przypomniał jej się jego zapach, smak
i głos. Na myśl o tym mężczyźnie zalała ją fala mdłości, a serce gwałtownie
przyspieszyło – nie z radosnego wyczekiwania, lecz ze strachu. To szaleństwo.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin