Niektóre zasady warto łamać - Sheri Whitefeather.pdf

(1599 KB) Pobierz
Sheri WhiteFeather
Niektóre zasady warto
łamać
Tłumaczenie: Julita Mirska
Niektóre zasady warto łamać - Sheri Whitefeather
Cykl: Little Secrets
Nie była w stanie o niczym innym myśleć.
Fantazjowała o nim, wyobrażała sobie, jak się
kochają. Ale jeżeli spełni swoje marzenie, musi
przygotować się na konsekwencje. Z drugiej strony
nie wszystkie konsekwencje bywają złe… A więc
czy powinna się odważyć? Czy jest sens walczyć
z pokusą? Może lepiej przeżyć ognisty romans
z własnym mężem?”...
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Allison Cartwright miała nie lada zmartwienie. Niedługo
kończy się jej wiza, a nie chciała wracać z przegraną miną na
owczą farmę pod Kenmare w Irlandii.
W to upalne popołudnie, ubrana w bluzkę bez rękawów
i długą spódnicę z kieszeniami, siedziała w taksówce. Kierowca
odebrał ją spod jej mieszkania w Dallas i wiózł do luksusowego
ośrodka Bellamy w Royal.
Rudowłosa, niemalowana, była dość przeciętna z wyglądu,
przynajmniej sama nigdy nie uważała się za ładną. Czasem
zastanawiała się, jak by to było olśniewać wszystkich swą
urodą, ale dziś miała mnóstwo innych rzeczy na głowie, by
myśleć o takich bzdetach.
Przeniosła spojrzenie z autostrady na swoje kowbojskie buty.
Kupiła je zaraz po przyjeździe. Kochała Amerykę, zwłaszcza
Teksas, i od dziecka marzyła, by tu kiedyś zamieszkać.
Jako nastoletnia dziewczyna pomagała rodzicom na farmie,
a jednocześnie na kursach internetowych uczyła się pisania.
Kiedy miała dwadzieścia kilka lat, różne czasopisma zaczęły
drukować jej artykuły. Pracowała również
jako
kelnerka
w popularnej wśród turystów restauracji. Niemal wszystkie
pieniądze odkładała, by któregoś dnia polecieć do Stanów
i
napisać
powieść,
której
bohaterem
byłby
atrakcyjny
Teksańczyk.
Na początku tego roku zakochała się w Willu Sandersie,
przystojnym ranczerze biznesmenie, który wszedł do
restauracji i z miejsca zawrócił jej w głowie. Wyruszyła za nim
do Teksasu, gdzie spędzili razem trzy miesiące. Miesiąc temu
dowiedziała się, że w istocie facet nazywał się Rich Lowell.
W ogóle cała sytuacja była zagmatwana. Kiedy jeszcze byli
razem, poinformowano ją, że jej Will zginął w wypadku
lotniczym.
Najlepsze było to, że na pogrzebie pojawił się prawdziwy Will
Sanders. Wszyscy otworzyli usta ze zdumienia.
Uzurpator przywłaszczył sobie nawet twarz prawdziwego
Willa – zmienił wygląd tak, by się od niego niczym nie różnić.
Allison nie była wtajemniczona w szczegóły śledztwa i nie miała
pojęcia, gdzie Will przebywał przez te dwa lata, kiedy Rich się
pod niego podszywał.
Skoro prawdziwy Will pojawił się na własnym pogrzebie,
uznano, że to Rich zginął. Ale ponieważ śledztwo wciąż trwało,
policja poprosiła żałobników, by z nikim na ten temat nie
rozmawiali. Dopóki sprawa nie będzie wyjaśniona, prawdziwy
Will miał się nigdzie nie pokazywać i dalej udawać martwego.
Allison oddała
oszustowi
zarówno
swoje
serce,
jak
i oszczędności. Teraz powoli próbowała odbudować sobie życie.
Parę dni temu dostała list z prośbą o spotkanie – dziś, o drugiej,
przy rzeźbie Diany w ośrodku Bellamy. „Podobno wiza się pani
kończy. Czy interesuje panią zielona karta? Jeśli tak, miałbym
propozycję. X”.
Nie domyślała się tożsamości Iksa ani tego, dlaczego jego
zdaniem zależało jej na zielonej karcie. Ale prosił o spotkanie
w miejscu publicznym, więc chyba nic jej nie grozi. Na wszelki
wypadek schowała do kieszeni pojemnik z gazem pieprzowym.
Poza tym zawsze może krzyczeć, jeśli Iks
spróbuje
zaatakować – taki ośrodek na pewno zatrudnia ochroniarzy.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin