Aleksander Eben - mapa nieba.pdf

(4639 KB) Pobierz
Niesamowite historie
ludzi, którzy dotknęli tajemnicy
życia po śmierci
EBEN ALEXANDER
P T O L E M Y T O M P K IN S
E
ben
P
A
l e x a n d e r
T
o m p k i n s
t o l e m y
MAPA NIEBA
Nauka, religia i zwykli ludzie
udowadniają, że zaświaty naprawdę istnieją
tłumaczenie Rafał Śmietana
zna
a
Litera
nova
Kraków 2014
Wszystkim odważnym duszom,
których kochające serca pragną odkrywać prawdę
o naszym istnieniu
W STĘP
„Jestem dzieckiem ziemi i nieba gwiaździstego,
ale mój ródjest niebiański
fragment starożytnego greckiego tekstu zawierającego pouczenia
dla duszy niedawno zmarłego człowieka,
jak znaleźć drogę w zaświatach
Wyobraźmy sobie młodą parę tuż po ślubie. Po zakończe­
niu ceremonii wszyscy goście ustawiają się na schodach
przed kościołem do pamiątkowego zdjęcia. Ale małżon­
kowie w tej szczególnej chwili nie zwracają na nich uwa­
gi. Interesują się tylko sobą. Patrzą sobie głęboko w oczy -
w okna duszy, jak nazwał je Szekspir.
„Głęboko”. Dziwne słowo do opisu czynności, która,
jak wiemy, nie ma w sobie nic z głębi. Procesem widzenia
7
rządzą dobrze znane prawa fizyki. Fotony światła trafiają
na siatkówkę - tkankę wyściełającą tylną część gałki ocz­
nej położoną mniej więcej trzy i pół centymetra za źreni­
cą, a dostarczane przez nie informacje ulegają następnie
przemianie w impulsy elektrochemiczne. Impulsy te po­
dążają wzdłuż nerwu wzrokowego do ośrodka przetwa­
rzającego bodźce wzrokowe znajdującego się w tylnym
płacie kory mózgowej. To proces przebiegający całkowi­
cie automatycznie.
Ale przecież wszyscy wiedzą, co mamy na myśli, kiedy
mówimy, że patrzymy komuś głęboko w oczy. W idzimy
duszę tej osoby —część człowieka, o której mniej więcej
dwa i pół tysiąca lat temu pisał starożytny grecki filozof
Heraklit: „Nawet gdybyś przewędrował wszystkie ścieżki,
nie odkryjesz granic duszy - tak głęboki jest jej logos”*.
Dostrzeżenie tej głębi robi na nas niesamowite wrażenie,
chociaż czasami może się ona okazać złudzeniem.
Głębia ta ukazuje się nam najbardziej wyraziście
w dwóch wypadkach: wtedy, gdy się zakochujemy, oraz
wtedy, gdy jesteśmy świadkami czyjejś śmierci. Większość
z nas przeżyła to pierwsze, natomiast zdecydowana mniej­
szość oglądała to drugie, gdyż nasze społeczeństwo usu­
wa śmierć z pola widzenia. Ale przedstawiciele zawodów
medycznych i pracownicy hospicjów regularnie mający do
czynienia z umieraniem wiedzą, co mam na myśli. Nag­
le w miejscu, w którym wcześniej była głębia, pozostaje
* Tłum. A. Czerniawski (przyp. tłum.).
już tylko powierzchnia. Spojrzenie — nawet mętne i nie­
pewne, jak u bardzo wiekowej osoby —staje się płaskie
i nieobecne.
W idać to także wtedy, gdy umiera zwierzę. Bezpośred­
ni dostęp do tego, co dwudziestowieczny religioznawca Ti-
tus Burckhardt nazwał „wewnętrznym królestwem duszy”,
urywa się, a ciało zaczyna przypominać urządzenie elek­
tryczne, którego wtyczkę wyjęto z gniazdka.
Powróćmy jednak do panny młodej i pana młodego.
Patrzą sobie w oczy i widzą głębię bez dna. Słychać trzask
migawki. Obraz został utrwalony na zdjęciu. Doskonała
fotografia wspaniałej pary nowożeńców.
Przeskoczmy o sześćdziesiąt lat do przodu. Wyobraź­
my sobie, że nasza para miała dzieci, a ich dzieci mają
już własne dzieci. Mężczyzna ze zdjęcia nie żyje, a kobie­
ta mieszka samotnie w domu spokojnej starości. Odwie­
dza ją rodzina, zaprzyjaźniła się też z kilkoma pensjona­
riuszami, ale czasami, tak jak w tej chwili, doskwiera jej
samotność.
W deszczowe popołudnie kobieta siada przy oknie. Ze
stolika podnosi oprawioną w ramkę fotografię. Wpatruje
się w nią w szarej poświacie wpadającej przez okno. Zdję­
cie, podobnie jak kobieta, odbyło długą podróż, zanim
trafiło w to miejsce. Najpierw włożono je do albumu poda­
rowanego jednemu z dzieci, a następnie oprawiono i wraz
z innymi drobiazgami należącymi do kobiety przewiezio­
no do domu opieki. Choć jest już kruche, nieco pożółkłe
i ma zagięte brzegi, to jednak przetrwało. Staruszka widzi,
8
9
Zgłoś jeśli naruszono regulamin